czwartek, 29 października 2015

7 CUDÓW ŚWIATA POJEDYNEK: starcie sił - recenzja gry

Przyznaję się bez bicia, że nie graliśmy w 7 cudów świata. Mamy świadomość, że to dobry i bardzo lubiany tytuł, ale nam jakoś nigdy nie było po drodze. Może dlatego, że lubimy gry, w których tryb dwuosobowy jest grywalny? 

Tak czy inaczej jak dowiedziałem się, że duet prześwietnych twórców w osobach Antoine Bauzy i Bruno Cathali pokaże światu wersję dwuosobową 7 cudów, to gra ta z miejsca trafiła na naszą listę życzeń. A patrząc na rankingi tegorocznych targów w Essen, nie jesteśmy w tym osamotnieni. Koniec końców 7 cudów świata: Pojedynek  dzięki uprzejmości Wydawnictwa Rebel trafił w końcu do nas. Zagraliśmy i postanowiliśmy się podzielić naszymi wrażeniami. Recenzja jest więc pisana przez ludzi, którzy nie mieli do czynienia z normalną wersją 7 cudów.




CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w gustownym czarnym pudełeczku (dla ciekawskich – odsyłam do naszego unboxingu). W środku, oprócz dobrze napisanej recenzji i arkusza szybkiego wprowadzenia znajduje się:





• 1 plansza
• 23 karty Epoki I
• 23 karty Epoki II
• 20 kart Epoki III
• 7 kart Gildii
• 12 kart Cudów
• 4 znaczniki militarne
• 10 żetonów postępu
• 1 pion Konfliktu
• 31 monet (14 o wartości „1”, 10 o wartości „3” i 7 o wartości „6”)
• 1 notes punktacji
• 1 instrukcja
• 1 podsumowanie zasad








Niestety wypraska ostatnimi czasy nie jest standardem. Przeważnie wszystko wrzucone jest do pudła i człowiek musi kombinować, żeby to wszystko poupychać. Tutaj mamy ładną, bardzo funkcjonalną wypraskę na wszystkie elementy. 



Nie pogniewałbym się, gdyby karty były nieco większe i z lepszego gatunkowo papieru, jednakże mam świadomość tego, że polski wydawca akurat nie miał na to większego wpływu. Cały świat będzie grał takimi samymi jakościowo kartami. Zatem nie pozostało nam nic innego jak tylko zaopatrzyć się w koszulki (Mini European – na małe karty oraz Magnum Copper na karty cudów). Całe szczęście wypraska pozwala na bezproblemowe „przyjęcie” zakoszulkowanych kart.


niedziela, 25 października 2015

STINKY BUSINESS: co skrywa pudełeczko? (foto unboxing)

Ekologia, ochrona środowiska, segregacja odpadów - to tematy mocno na czasie. Nic więc dziwnego, że pojawiają się nawet planszówki poruszające te kwestie. Jedną z nich jest nowość od wydawnictwa G3 czyli gra Stinky Business. 

Co znajdziemy wewnątrz pudełka sporych rozmiarów? Czy natrafimy w nim na kosze i worki do segregacji odpadów? Kto wie? Jeśli chcecie się o tym przekonać zapraszamy w fotograficzną podróż po zawartości gry.


Front pudełeczka jasno sygnalizuje tematykę gry. Czy zatem będziemy grzebać w kontenerach z odpadami? Nie pozostaje nam nic innego jak tylko przekonać się zaglądając do wnętrza pudełka.

No to do dzieła! Otwieramy pudełeczko ...


Pod przykrywką pudełka czeka na nas instrukcja w 3 językach - poza rodzimym jeszcze w języku angielskim i niemieckim - w końcu segregacja odpadów to  temat międzynarodowy. Zaglądając dalej natrafiamy na planszetkę z żetonami a pod nią na to, czego nie może zabraknąć w planszówce czyli nomen omen planszę do gry. Unosimy planszę i naszym oczom ukazuje się cała reszta elementów  - karty odpadów, plansze przetwórni, znaczniki sortowni/spalarni i ekodolary. A na samym spodzie pudełka znajdziemy klimatyczną wypraskę odwzorowującą osiedle - dosłownie ma się wrażenie, że zaraz wiedzie tutaj śmieciarka ...

czwartek, 22 października 2015

Premiera japońskich kart Hanafuda na Targach Książki w Krakowie*

Dzisiaj na 19. Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie  trwających do 25 października 2015 r., swoją premierę miała wyczekiwana "Hanafuda", tradycyjne japońskie karty do gry. 


Inspiracją do ich stworzenia były karty przywiezione w XVI wieku do Kraju Kwitnącej Wiśni przez Portugalczyków. Struktura "Hanafudy" zupełnie nie przypomina europejskich talli, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Nie ma na niej liczb i oznaczenia takich jak serce czy karo.

Talia składa się z 48 kart równo podzielonych na 12 miesięcy roku kalendarzowego. Każdy jest symbolizowany przez inny kwiat: styczeń - sosna, luty - śliwa, marzec - wiśnia, kwiecień - wisteria, maj - irys, czerwiec - peonia, lipiec - lespedeza, sierpień - miskant chiński, wrzesień - chryzantema, październik - klon, listopad - wierzba. grudzień - paulownia.
październik

środa, 21 października 2015

HOLLYWOOD: nakręćmy sobie film - recenzja gry.

Mówisz Hollywood – myślisz fabryka snów, stolica światowego przemysłu filmowego, synonim amerykańskiego kina. Jak zwał, tak zwał, ta dzielnica Los Angeles jednoznacznie kojarzy się z filmem. Hollywood stało się również inspiracją twórców gry. 
Z pomocą przyszedł jakże niezawodny Kickstarter. Może sama akcja nie była spektakularnym sukcesem na miarę choćby Boss Monstera, jednakże okazała się sukcesem i ujrzała światło dzienne. Dzięki naszemu Egmontowi Hollywood zawitał do Polski i to w wersji na bogato, bo wraz z 3 dodatkami. Zatem, jak wygląda zabawa w kręcenie filmu? Zapraszam do recenzji.



CO ZAWIERA GRA
Całość mieści się w klasycznym dużym pudle. W środku znajdziemy oprócz instrukcji sporo komponentów. Wśród nich:

  • planszę główną,
  • 6 plansz graczy,
  • 3 statuetki nagrody roku,
  • 6 żetonów 100 mln,
  • 42 żetony licytacji (po 7 w każdym kolorze),
  • 30 kart licytacji,
  • 16 bezwartościowych scenariuszy (z czerwonym tyłem),
  • 126 kart podstawowych (z niebieskim tyłem)
  • 36 kart gwiazdorskich (z szarym tyłem)
  • 6 znaczników gracza (po 1 w każdym kolorze).



Ponadto gra zawiera 3 dodatki, tj.
  • 6 kart festiwali (dodatek Festiwale)
  • 8 kart podstawowych, 12 kart gwiazdorskich i 6 reżyserów drugiej ekipy (dodatek Łowcy nagród)
  • 16 kart podstawowych (dodatek: Za kulisami)

Całość wykonana jest bardzo dobrze. Przyjemne i czytelne grafiki, dobrej jakości karty. Można było może pomyśleć o nieco grubszych kartach gracza i nieco ładniejszych figurkach nagród roku (najlepiej jakiś plastikowych).

Przy okazji zapraszamy do unboxingu, gdzie zamieściliśmy szereg zdjęć z „sesji rozbieranej” Hollywood.
A propos instrukcji. W jej treści zabrakło opisu działania dwóch kart. Bardzo szybko po premierze ten fakt został zauważony i Egmont szybko zamieścił stosowną poprawkę dostępną pod tym linkiem. Lubię takie postępowanie.
CEL GRY
Każdy z graczy wciela się w szefa studia filmowego (na odwrocie każdej planszy gracza jest nazwa tegoż studia). Zadaniem jest po prostu tworzenie jak najbardziej kasowych filmów. Do tego potrzebna będzie smykałka w doborze odpowiedniej ekipy, która taki film nakręci. Najlepsze filmy przyniosą najwięcej pieniążków, a co za tym idzie splendor chwały najlepszego studia spłynie na tego gracza, którego stan konta na koniec gry będzie największy.




poniedziałek, 19 października 2015

BIG DEAL:kto nie naraża się na szwank ten głównej stawki nie wygrywa- recenzja gry.

Zawsze to wiedzieliśmy - jesteśmy uzależnieni od karcianek w małych pudełeczkach. Te skubańce same pchają się do rąk... Szwędaliśmy się między stolikami na Planszówkach na Narodowym aż tu nagle patrzymy a na jednym z nich leży małe czerwono-złote pudełeczko. Spojrzeliśmy wymownie po sobie i dawaj - zasiedliśmy do gry. 

Chwilę później pudełeczko znalazło się w naszym plecaku. Bo jak tu się opierać kiedy nieruchomości, samochody, akcje, kosztowności i miliony dolarów są na wyciągnięcie ręki? A jak jeszcze te dobra można podkraść komuś innemu to już emocje biorą górę. Chcecie poczuć przyspieszone bicie serca, potliwość dłoni i nieziemskie emocje? Zasiądźcie do gry Big Deal. A my zapraszamy na przedsmak tych emocji czyli naszą recenzję.



CO ZAWIERA GRA

W malutkim pudełeczku znajdziemy jak na karciankę przystało sporą ilość kart. Tutaj mamy ich 110 a wśród nich:
  • 4 karty ze sztabką złota o wartości $ 50 000 każda;
  • 8 kart z płytką srebra o wartości $ 25 000 każda;
  • 8 kart nieruchomości wartych $ 20 000 każda;
  • 10 kart jachtów wartych $ 15 000 każdy;
  • 10 kart ze sportową bryką o wartości $ 15 000 każda;
  • 10 kart z biżuterią wartą $ 10 000 za sztukę;
  • 10 kart z kontem bankowym wypełnionym $ 10 000 każde;
  • 10 kart akcji wartych $ 10 000 każda;
  • 10 kart z kolekcją monet o wartości $ 5 000 każda;
  • 10 kart z plikiem gotówki wartym $ 5 000 każdy;
  • 10 kart z kolekcją znaczków pocztowych o wartości  5 000 każda;
  • 10 kart ze świnką skarbonką mieszczącą w sobie $ 5 000 każda.
Sztabki złota i płytki srebra poza najwyższą wartością materialna mają też jeden niezwykły atut - są to karty jokery, bardzo pomocne w grze.

CEL GRY

Gracze walczą o wielki majątek - nieruchomości, samochody, akcje, pieniądze, kosztowności... Słowem - o wszystko co pozwoli im zdobyć miliony dolarów. A że pierwszy milion można albo ukraść albo zarobić no to muszą wybrać, którą drogą pójdą. Bo mogą ciułać powoli dobra parami albo zasadzić się na majątek przeciwników. Zwycięzcą zostanie ten gracz, który zdobędzie najwięcej pieniędzy.

sobota, 17 października 2015

ŻÓŁWIE Z GALAPAGOS: szalony wyścig wśród fal oceanu - recenzja gry

Galapagos - wyspa znana,
jest przez żółwie zamieszkana,
małe, średnie i olbrzymie - 
wszystkie żyją tam w rodzinie.
Dorota Skwark 
Marzenie żółwika 

Wierszyk ten najlepiej opisuje życie żółwi na Wyspach Żółwich - bo taką nazwę nosiły Wyspy Archipelagu Galapagos. Chcecie wziąć udział w szalonym wyścigu żółwi wokół wyspy - w pogoni za jajami, z których wyklują się kolejne żółwiki powiększając rodzinę? Chcecie się przekonać czy gra porównywana z Pędzącymi Żółwiami i Przebiegłymi Wielbłądami rzeczywiście zasługuje na takie porównania? Zatem zapraszamy do lektury recenzji gry ŻÓŁWIE Z GALAPAGOS - jesiennej nowości od Wydawnictwa Egmont

Dramaturgia oceanicznego wyścigu żółwi aż kipi z pudełeczka...

CO ZAWIERA GRA

Pudełeczko od pierwszego rzutu okiem przyciąga wzrok ilustracją Klemensa Franza. Dramaturgia pogoni żółwi przez zmącone fale oceanu aż kipi. A dalej jest tylko lepiej... Zawartość gry przybliżaliśmy Wam w fotograficznym unboxingu więc możecie się sami przekonać co mamy na myśli.

A w zgrabnym pudełeczku znajdziemy:

Żółwie w całej okazałości ...


  • dwustronną planszę do gry przedstawiającą wyspę w dzień lub w nocy
  • 7 drewnianych pionków żółwi
  • 24 karty zawierające od 1 do 6 jaj
  • 3 klasyczne kostki.
  • zwięzłą, kolorową instrukcję do gry.










Wbrew pozorom wiele tego w pudełku nie ma. Między wszystkimi elementami hula spora ilość wiatru. Ale rozmiar planszy dyktuje wielkość pudełka a tutaj nie może być ono nawet o milimetr mniejsze. No i koniecznie trzeba przyznać, że wszystkie elementy świetnie pasują do siebie kolorystycznie – karty i kostki idealnie wkomponowują się w stylistykę planszy. Przyjemnie się na to wszystko patrzy…


środa, 14 października 2015

BOSS MONSTER: pixelowa wojna o podziemia- recenzja gry

Lubicie sobie czasem powspominać czasy dzieciństwa? Ja jak najbardziej. Pamiętam czasy jak z wypiekami na twarzy bawiliśmy się z kumplem jego nowiuśkim ZX Spectrum. Pamiętam czasy, jak załadowanie gry na Atari 65XE potrafiło trwać ze 45 minut. Pamiętam, gdy w końcu uzbierałem trochę pieniążków i zakupiłem nowiuśkiego Commodore 64. Jak na dzisiejsze czasy, grafika była wręcz koszmarna. I co z tego? Zapewniała jednakże całe tony dobrej rozrywki. Dziś wraca moda na tę pikselowatą grafikę, o czym świadczy ogromny sukces Minecrafta. Do gier planszowych też to gdzieś powoli przenika i czas pokaże, czy te 8-bitowe grafiki odniosą sukces.
Boss Monster zawdzięcza swój sukces Kickstarterterowi. Bracia Johnny i Chris O'Neal postanowili zebrać w ten sposób środki na przygotowanie gry. Chcieli uzbierać 12 tysięcy dolarów, a uzbierali ... ponad 200 tysięcy! Gra odniosła ogromny sukces i dobrze się stało, że nasz rodzimy wydawca (Trefl Joker Line) postanowił spolszczyć ten tytuł. Czy i my dołączymy do fanów tej gry? Zapraszam do recenzji.
Boss Monster - władca podziemi

CO ZAWIERA GRA
Podobnie jak w oryginalnym wydaniu, całość zamknięta jest w gustownym czarnym pudełeczku (dla ciekawskich – odsyłam do naszego unboxingu). 
W środku, oprócz dobrze napisanej instrukcji i arkusza szybkiego wprowadzenia znajduje się:








  • Talia bossów złożona z 8 kart;
  • Talia komnat złożona z 75 kart;
  • Talia czarów złożona z 31 kart;
  • Talia typowych bohaterów złożona z 25 kart;
  • Talia legendarnych bohaterów złożona z 16 kart







Patrząc na te karty autentycznie przypomniały mi się czasy mojego kochanego 8-bitowego C64. Tych połamanych joysticków, tego kręcenia śrubokrętem w magnetofonie, tej niepewności (wgra się czy nie?) Te grafiki mają klimat tamtych czasów. Do tego dochodzi genialne tłumaczenie, pełne osobliwego humoru, będące dopełnieniem grafik. Chylę czoła!

poniedziałek, 12 października 2015

TOP 5 gier z dreszczykiem emocji.

Ostatni TOP 5 (TOP 5 mniej znanych gier wyłącznie dla dwóch osób) spotkał się z dużym zainteresowaniem zatem idąc za ciosem przygotowaliśmy dla Was kolejny ranking. Ponieważ poza grami planszowymi oboje uwielbiamy sensacje, kryminały, filmy i książki z dreszczykiem emocji tym razem zapraszamy Was na subiektywną listę TOP 5 GIER Z DRESZCZYKIEM EMOCJI.

źródło: pixabay
No to zaczynajmy:



Miejsce 5 - Król i zabójcy

Znienawidzony przez wszystkich król powrócił do miasta. Głuchy na ostrzeżenia zauszników otoczony przez swoją przyboczną straż wybrał się na przejażdżkę ulicami miasta. Gdzieś w krętych uliczkach pośród bogu ducha winnych poddanych ukryło się kilku śmiałków gotowych poświęcić życie aby zgładzić tyrana. Czyżby ostatnie tchnienie króla dokonało się dziś?

Król i zabójcy to świetna gra blefu i dedukcji - gratka dla ludzi o mocnych nerwach i kamiennej twarzy. 
Jeden gracz kieruje ruchami króla i jego wojska- jego celem jest bezpieczne doprowadzenie władcy do pałacu. Drugi gracz porusza po planszy grupę mieszkańców a wśród nich trzech zabójców. Ich celem jest zgładzenie monarchy, a tym samym uwolnienie królestwa od tyrana. 
Przyznam się Wam, że to jedna z nielicznych gier w których regularnie dostaję od Mikeyoskiego totalnego łupnia. Marny byłby ze mnie killer.



niedziela, 11 października 2015

ISTANBUL: przepychanki na tureckim targowisku - recenzja gry.

Stambuł (tur. Istanbul), to największe tureckie miasto, a przy okazji najludniejsza europejska metropolia. Znajduje się tutaj Kryty Bazar – jedno z większych targowisk tego typu w Turcji. O jego ogromie mogą świadczyć liczby: 30ha, 61 ulic czy też ponad 3500 sklepików. 
Kto wie, może to niesamowite miejsce zainspirowało Rudigera Dorna do zaprojektowania gry, której motywem przewodnim jest właśnie takie targowisko? Kto wie? Tak czy inaczej powstała bardzo ciekawa gra, która zdążyła zdobyć uznanie w oczach graczy, a przy okazji zdobyła kilka wartościowych nagród z Kennerspiel des Jahres na czele. Bardzo się zatem ucieszyłem, że wydawnictwo 2 Pionki podjęło decyzję o wydaniu tej gry po polsku. Jesteśmy już po wielu partiach i chcielibyśmy się podzielić naszymi wrażeniami. Zatem zapraszam do recenzji. 
Turecki handlarz zaprasza na targ...

CO ZAWIERA GRA
Całość mieści się w średniej wielkości pudełku. W środku znajdziemy oprócz bardzo dobrze napisanej instrukcji (z drobnymi literówkami) sporo komponentów. Wśród nich:
Skarby Istanbulu w całej okazałości.




  • 16 płytek lokacji
  • 5 wózków
  • 15 rozszerzeń wózka
  • 7 naklejek (które naklejamy na odpowiednie żetony)
  • 5 żetonów kupców
  • 25 żetonów pomocników
  • 5 żetonów członków rodziny
  • 20 znaczników towarów
  • 26 kart bonusowych
  • 16 żetonów meczetów
  • 10 żetonów popytu
  • 30 żetonów monet
  • 4 znaczniki poczty
  • 5 skrótów zasad
  • 1 żeton pierwszego gracza
  • 1 pion burmistrza
  • 1 pion przemytnika
  • 32 rubiny
  • 2 kości




Całość wykonana jest wzorowo. Świetne grafiki, dobrej jakości komponenty i urokliwe rubiny, wokół których toczyć się będzie rozgrywka. Zresztą Portal i 2 Pionki zdążyły już nas przyzwyczaić do wysokiej jakości swoich produktów. Jedyną rzeczą, do której można się przyczepić, to ta biała wypraska. Rozumiem jednak, że oryginał wydany był dokładnie w ten sam sposób i nie było sensu (ekonomicznego) tego zmieniać w polskim wydaniu. Przy okazji zapraszamy do unboxingu, gdzie zamieściliśmy szereg zdjęć z „sesji rozbieranej” Istanbulu.
CEL GRY
Rubiny - obiekt pożądania Kupców.


Wcielamy się w rolę kupca który przemieszcza się po targowisku. Kupiec ten otoczony jest wianuszkiem pomocników, którzy starają się jak mogą, żeby umiejętnie zdobywać zasoby, które później posłużą do nabycia rubinów.
Celem gry jest zatem zwycięstwo w swoistym wyścigu o cenne kamienie. Ten kto będzie szybszy, ten wygra.



piątek, 9 października 2015

7 CUDÓW ŚWIATA POJEDYNEK: co skrywa pudełeczko? (foto unboxing)

Poprowadź swoją cywilizację ku świetności, dbając o jej rozwój militarny i naukowy oraz konstruując niezwykłe Budowle i Cuda. Niezwykle wyczekiwana nowość od wydawnictwa Rebel czyli dwuosobowa wersja najlepiej sprzedającej się gry świata.

Światła reflektorów i fleszy aparatów reporterów na premierze gry jeszcze nie wygasły. Ale my już Was zapraszamy na fotograficzną podróż po zawartości gry 7 CUDÓW ŚWIATA: POJEDYNEK.

Niezwykle klimatyczne pudełko z grą.

Zgrabne pudełko od pierwszego spojrzenia przyciąga wzrok. Niesamowicie klimatyczna grafika autorstwa Miguela Coimbry zachęca do zajrzenia do środka. Czy we wnętrzu tego pudełeczka znajdziemy równie piękne elementy? Któż to wie? Żeby się o tym przekonać trzeba zajrzeć do pudełka.

No to do dzieła! Otwieramy pudełeczko ...

Zaczynamy podróż po zawartości pudełeczka. Przed nami sporo elementów. Ale już pierwszy rzut oka zachęca do zagłębiania się w jego wnętrze. 

Podnosimy wieczko pudełeczka i naszym oczom ukazuje się dokładnie ta sama grafika co na froncie - tym razem jest ona umieszczona na książeczce z instrukcją. Pod książeczką znajdujemy ulotkę reklamową producenta czyli Repos Production. Zagłębiając się dalej trafiamy na dwustronną, kolorową kartkę z podsumowaniem zasad gry. Kontynuując fotograficzną wycieczkę docieramy do dwóch blistrów z żetonami a pod nimi odkrywamy pion konfliktu, planszę do gry i talię Kart Budowli. Zdejmując planszę do gry naszym oczom ukazuje się talia Kart Cudów a pod nią notes punktacji. 

Gra zawiera sporo elementów - szybki rzut oka pozwala się przekonać że karty mają przepiękne grafiki. Ale żeby się w tym upewnić przyjrzyjmy się bliżej poszczególnym detalom:


środa, 7 października 2015

TOP 5 mniej znanych gier wyłącznie dla dwóch osób.

Wyzwanie Ignacego Trzewiczka rzucone niedawno w jednym z odcinków Planszówki TV zmobilizowało do działania wielu planszoholików. My też podnieśliśmy rękawicę i postanowiliśmy przygotować nasz subiektywny TOP 5 gier. A że gry wyłącznie dla dwóch osób to jedna z naszych planszówkowych miłości na pierwszy ogień poszedł właśnie TOP 5 MNIEJ ZNANYCH GIER WYŁĄCZNIE DLA DWÓCH OSÓB. Zapraszamy do lektury.

źródło: pixabay

Zatem zaczynamy:

Niech się mury pną... czyli Castellan. 


Miejsce 5 - Castellan

Poczujcie się jak wielcy budowniczowie. Niech się mury pną do góry, budujemy wielki zamek!

Castellan to nic innego jak gra w budowanie zamku. Dwóch graczy zaczyna z 4 kartami. Wykładając je na przemian decydują z jakich elementów będą budować zamek. Wybór karty (tak jak projektowanie budowli) musi być bardzo przemyślany. Na placu budowy mamy krótkie mury, długie mury oraz wieże. To z nich będziemy tworzyć nasz zamek. Celem jest zdobycie jak największej ilości punktów a to uzyskamy tworząc place otoczone dużą ilością wież. Niby proste ale jak przyjdzie co do czego to... a z resztą spróbujcie sami to się przekonacie...



Cukierkowe szaleństwo czyli Pinata.


Miejsce 4 - Pinata

Rozbijcie cukierkowy bank i zostańcie słodyczowymi królami. Kije w dłoń i do dzieła. Kolorowe kukły pełne cukierków czekają!

W Pinacie celem graczy jest zdobywanie cukierków ukrytych wewnątrz kolorowej pinaty. Gracz, któremu uda się zdobyć odpowiednią ilość słodyczy w danym kolorze zdobywa medal. Trzy medale gwarantują zwycięstwo. Żeby zdobyć słodycze trzeba o nie zawalczyć kartami -coś na wzór wojny wg. ustalonych zasad. Plansza wskazuje nam jaki wynik (wyższy bądź niższy od danej cyfry) mamy uzyskać. Zasady są niby proste i do wytłumaczenia w kilka chwil ale sama rozgrywka wymaga kombinacji, taktyki a jednocześnie jest oparta trochę na elemencie losowości (bo karty jakie dostajemy trafiają do nas w sposób losowy). Kolorowa zabawa gwarantowana. 

poniedziałek, 5 października 2015

BITWA O TORTUGĘ: co skrywa pudełeczko? (foto unboxing)

U wybrzeży pirackiej wyspy trwa zaciekła bitwa. Hiszpańska flota po raz kolejny próbuje wydrzeć Tortugę z rąk piratów. Zostań kapitanem wybranej floty i stocz bitwę! Stawką jest osnuta złą sławą piracka wyspa Tortuga. 

Takie oto zaproszenie znajdziemy na tyle pudełeczka z grą. Ale zanim wybierzemy się na piracką wojnę zapraszam Was w fotograficzną podróż po zawartości gry.

Statek piracki nadciąga...
Małe pudełeczko przyciąga uwagę klimatyczną grafiką. Płonący statek piracki wyszedł spod ręki Macieja Szymanowicza. Czy reszta elementów jest równie przyjemna dla oka? Przekonajmy się...

No to do dzieła! Otwieramy pudełeczko...

Planszówki na Narodowym, czyli jak spędziliśmy naszą 10 rocznicę ślubu.

Do dziś pamiętam jak pewnego pięknego wrześniowego dnia Moja Mama wpadła na wspaniały pomysł - oświadczyła, że w prezencie na 10 rocznicę naszego ślubu zajmie się naszymi Kochanymi Skarbami przez weekend a my mamy sobie gdzieś pojechać. A nam w głowie zaświtał tylko jeden pomysł: JEDZIEMY NA PLANSZÓWKI NA NARODOWYM!!!

źródło: profil FB Planszówki na Narodowym

A potem to już poleciało samo: rezerwacja noclegu, załatwienie urlopu na piątek, bilet na pociąg, walizki spakowane i ... 2 października ruszyliśmy na naszą drugą podróż poślubną - tym razem w kierunku Stolicy :-).Zanim oddaliśmy się planszówkowym szaleństwom trochę poszwędaliśmy się wieczorem po Warszawie- taki romantyczny wieczór we dwoje ...

No i nadeszła sobota 3 października. Godzina 9:30 zameldowaliśmy się pod PGE Narodowy. Szybki ogląd rzeczywistości, poszukiwanie informacji gdzie jest wejście (nota bene nie było to takie łatwe bo plakaty i informacje jeszcze nie były rozwieszone) i ... stanęliśmy jako jedni z pierwszych w kolejce. Wybiła godzina 10:00 i brama stanęła przed nami otworem. Zaczęliśmy więc nasze planszówkowe szaleństwo. W co pograliśmy? Jakie emocje i niespodzianki na nas czekały? Zobaczcie sami - zapraszamy do naszej relacji z imprezy.

piątek, 2 października 2015

ODKRYCIA:DZIENNIKI LEWISA I CLARKA: amerykański sen o Ziemi Obiecanej - recenzja gry

W roku 1803 miało miejsce ważne wydarzenie w dziejach Stanów Zjednoczonych. Dokładnie 30 kwietnia 1803r. Stany Zjednoczone nabyły od Francji za ok. 15 mln dolarów kawał ziemi o powierzchni  2,1 mln km2, podwajając niemalże swoją powierzchnię. Zakup Luizjany spowodował ogromną chęć eksploracji tego terenu, a ogromnym orędownikiem ekspansji Stanów w kierunku zachodnim był ówczesny prezydent Thomas Jefferson. Dzięki jego staraniom powstała ekspedycja na czele której stanęli oficerowie armii amerykańskiej kapitan Meriwether Lewis i porucznik William Clark. Choć nie obyło się bez problemów, to cel wyprawy został osiągnięty. 

Na bazie tamtych wydarzeń Cédrick Chaboussit stworzył przy współudziale rysownika Vincenta Dutrait dwie gry: Lewis i Clark oraz Odkrycia: Dzienniki Lewisa i Clarka. Dziś zajmiemy się drugą z nich i poczujemy się jak uczestnicy wyprawy sprzed ponad 200 lat, a czy to ciekawa wyprawa?  Zapraszam do recenzji.


CO ZAWIERA GRA

Całość mieści się w średniej wielkości pudełeczku. To co zwraca uwagę od samego początku to genialna szata graficzna. W tych grafikach można się zakochać. W dużym stopniu budują klimat samej gry.

W pudełku znajdziemy:



  • 1 planszę do gry – mała uwaga. Plansza, która w sumie udaje planszę. Służy jedynie do umieszczania na niej kości. Jednakże bez niej gra straciłaby urok. Fantastyczna grafika, którą pewnie można by sobie w ramki oprawić jako uroczy landszafcik;
  • 30 kolorowych drewnianych kości;
  • 55 dwustronnych kart Plemion/Odkryć;
  • 4 plansze graczy;
  • instrukcję zawierającą, oprócz zasad gry, szereg ciekawych informacji o wyprawie Lewisa i Clarka.