niedziela, 21 stycznia 2018

JEDZIE POCIĄG Z DALEKA: ciuuuuch, ciuuuuch - recenzja gry Wydawnictwa Nasza Księgarnia.

Lubię pociągi. Swego czasu kawał Polski udało mi się zwiedzić korzystając z tego środka transportu. A jeszcze kumpel miał kolekcję kolejek PIKO i mnóstwo torów, rozjazdów, semaforów, skrzyżowań. Całymi godzinami mogliśmy siedzieć i się tym bawić. 

Dlatego też jak zobaczyłem pierwsze zapowiedzi nowej gry Naszej Księgarni, w której to pociągi będą głównymi bohaterami, to mi serducho mocniej zabiło, zwłaszcza, że to tak lubiana przez nas gra kafelkowa. Musieliśmy w to zagrać. I zagraliśmy. Nie raz i nie dwa. Czy rozgrywka przypadła nam do gustu? Zapraszam do naszych przemyśleń.




CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w średniej wielkości pudełku. W środku znajdziemy sporo kartonu. Przede wszystkim cztery zestawy (w czterech różnych kolorach) złożone z dwuczęściowej ramki, 15 kafelków przedstawiających kawałki torów oraz garść żetonów (a raczej żetoników). Do tego mamy trochę drewna w postaci lokomotyw i jeszcze więcej kartonu w postaci plansz służących do zaznaczania punktów i „zdobytych” stacji.

Nasza Księgarnia przyzwyczaiła nas do wysokiej jakości swoich gier. Nie inaczej jest z Jedzie pociąg z daleka, chociaż na początku możemy nieco się denerwować, bo ramki są trochę przymałe i kafelki, które w nich będziemy umieszczać nie do końca będą pasowały. Po kilku rozgrywkach sytuacja się normuje.

Tradycyjnie, muszę pochwalić instrukcję. Jak przystało na Naszą Księgarnię, jest napisana w sposób klarowny i zrozumiały nawet dla tych, którzy nie mają do czynienia z planszówkami. To się zawsze chwali.

CEL GRY

Naszym zadaniem jest budowa swoistej sieci kolejowej, po której przemieszczać się będą nasze lokomotywy w kierunku wybranych stacji. Oczywiście nasze poczynania będą punktowane. W zależności od przyjętej wersji rozgrywki, albo będzie to prostsze albo nieco trudniejsze. Ten, kto zdobędzie największą liczbę punktów, ten przywdzieje laur zwycięstwa.

PRZYGOTOWANIE GRY

Przygotowanie trwa dosłownie chwilę. Każdy z graczy otrzymuje swój zestaw startowy, tj. ramkę, 15 kafelków, cztery lokomotywy i kilka żetonów. Układamy ramkę przed sobą, tasujemy kafelki i układamy w zakrytym stosie obok ramki. Nasze lokomotywy wędrują do lewego dolnego rogu ramki będącego naszą zajezdnią.

Następnie na środku stołu umieszczamy wspólną planszę punktacji (zależną od liczby graczy – mamy w komplecie w sumie cztery plansze) i ewentualnie umieszczamy (przy wybraniu odpowiedniego wariantu gry) swój żetonik obok tejże planszy. I to tyle. Gra może się rozpocząć.




PRZEBIEG GRY

Zasady są banalne. Akcje podczas gry wykonywane są jednocześnie przez wszystkich graczy. Każdy z nas będzie miał za zadanie układanie w obrębie ramek za pomocą wykładanych kafelków. Na każdej takiej płytce znajdują się tory kolejowe i poprzez ich odpowiednie układanie jesteśmy w stanie doprowadzić lokomotywy do wybranych stacji, których jest dokładnie 7.

Jest to swoisty wyścig, bowiem dotarcie do poszczególnych stacji zostało odpowiednio wycenione. Im szybciej tam dojedziemy (czyli będziemy wcześniej niż inni) tym więcej punktów nam przypadnie w udziale. Kolejny gracz otrzyma już mniejszą ich liczbę, a kolejny jeszcze mniej. Jest tylko jedna stacja, w której punktacja nie zależy od kolejność dotarcia do niej.

Ale (nomen omen) po kolei. Każda tura to trzy czynności wykonywane jednocześnie przez wszystkich graczy. Są to:

(1) Dobranie kafelka z wierzchu zakrytego stosu.

(2) Budowa trasy – wykładamy kafelek tak, żeby miał styczność z przynajmniej 1 bokiem już wyłożonego kafelka lub z krawędzią naszej zajezdni. Do tego jego wyłożenie musi sprawić, że będziemy mogli poruszyć przynajmniej jedną lokomotywą. Raz wyłożonej płytki nie możemy już przemieszczać.

(3) Ruch lokomotywy – zależnie od utworzonej trasy przemieścimy jedną lub więcej. Nasza ciuchcia przesuwa się najdalej jak to możliwe wzdłuż wybudowanych torów. Oczywiście musimy uważać, żeby nie połączyć ze sobą tras dwóch naszych pociągów, bo kończy się to katastrofą – musimy dwa pociągi usunąć z gry. Gdy lokomotywa dotrze do którejś stacji, pozostaje tam do końca gry. Dotarcie do stacji zaznaczamy umieszczając na planszy punktacji w odpowiednim miejscu nasz żeton. Do jednej stacji może dojechać wyłącznie jedna lokomotywa, w przeciwnym wypadku będzie bum! i obie ciuchcie wylecą z gry.

Jest to wariant podstawowy gry. Sprawdza się z młodszymi graczami. Wydawca zaproponował nam dwa dodatkowe. Pierwszy z nich to Najdłuższa trasa, drugi natomiast to mix wersji podstawowej z Najdłuższą trasą. 

Najdłuższa trasa wykorzystuje małe żetony a także inną planszę (z torem punktacji). W tym wariancie naszym zadaniem jest, zgodnie z nazwą, budowa jak najdłuższego połączenia ze stacją. Co to oznacza? Ano za przejazd przez każdy kafelek, otrzymujmy 1 punkt, przy czym możemy przejeżdżać przez jeden kafelek wiele razy. Każdy przejazd to 1 punkt. A te zaznaczymy przesuwając nasz znacznik po torze punktacji.

Najciekawszym wariantem jest oczywiście ten, w którym łączymy wszystko. Zdobywamy wtedy punkty i za samą trasę i za dotarcie do stacji.

ZAKOŃCZENIE

Gra kończy się w momencie, gdy wszyscy gracze dojechali swoimi lokomotywami do stacji, albo gdy wykorzystali wszystkie swoje kafelki. Podliczamy zdobyte punkty i wyłaniamy zwycięzcę.

WRAŻENIA

Miłość do „jadącego z daleka pociągu” przyszła bardzo szybko. Tak się złożyło, że w naszej kolekcji mamy trzy gry znamienitych autorów, w których to odnajdujemy elementy mechaniki zawarte w bohaterce recenzji. Mowa tu o Turbo Taxi Friedmanna Friese, Indygo Reinera Knizii i przede wszystkim Karubie Rudigera Dorna. W każdej z tych gier za pomocą kafelków tworzymy trasy, czy to dla taksówki, czy kamyków, czy też dla poszukiwaczy skarbów. Oczywiście robimy to trochę inaczej, ale podobieństwa są widoczne gołym okiem. Te trzy gry bardzo lubimy, więc jakby naturalnie polubiliśmy i Jedzie pociąg. A za co jeszcze?

Po pierwsze, prostota zasad. Gra w każdym wariancie jest do wytłumaczenia w kilka chwil. Ot, dociągnij kafelek i połóż go na „planszy”.

Po drugie, mamy różne warianty gry. Jeden woli wyścig o jak najlepiej punktowane stacje, inny woli układać jak najdłuższe trasy, a jeszcze inny lubi i to i to. Nam zdecydowanie najlepiej grało się w wariant mieszany.

Po trzecie, gra wymaga opracowania jakiegoś planu działania. Sęk w tym, że nie zawsze jest to takie proste, bo kafelki potrafią być kapryśne i będą pojawiały się nie takie, które akurat chcemy. Chcąc nie chcąc modyfikujemy nasze zamierzenia na bieżąco i pewnie nie raz i nie dwa zdarzy się nam przeciągnąć strunę i zamiast wykombinować mega-super-hiper trasę wartą mnóstwo punktów, czeka nas efektowna kraksa. Bywa.

Po czwarte, regrywalność. Jest ogromna. Za każdym razem nasze trasy będą wyglądały zupełnie inaczej, gdyż za każdym razem kolejność dobierania nowych płytek będzie zupełnie inna. Losowość w tej grze jakoś tak nie przeszkadza, raczej wręcz pomaga podnosząc poziom regrywalności.

Po piąte, skalowalność. To jedna z tych gier, w których liczba osób przy stole nie zmienia przyjemności płynącej z rozgrywki. Niezależnie od tego, ile osób zasiądzie do stołu, i tak gra dostarczy im frajdy. Mamy do czynienia z jednej strony ze swoistym pasjansem, a z drugiej z wyścigiem. Żeby nie było ani za luźno ani za ciasno, rozwiązano to poprzez plansze punktowe przeznaczone dla różnej liczby graczy. Oznacza to, że praktycznie rozgrywki, czy to w dwie, czy w cztery osoby będą bardzo podobne. Dodatkowo mamy wariant jednoosobowy, który de facto jest ciekawą łamigłówką, w której mierzymy się sami ze sobą.

Po szóste, czas gry. Pół godziny i po partyjce. Sama gra przebiega dość szybko i dynamicznie i ten czas upływa bardzo szybko

Do samej gry mam tylko jedno zastrzeżenie. O ile jakość komponentów jest co najmniej dobra, to jednak cierpią nieco wrażenia wizualne. O przymałych (przynajmniej na początku) ramkach już wspomniałem. Powoduje to wzajemne podnoszenie się kafelków, co bywa denerwujące. Z czasem jednak ramki się „wyrabiają” i nie ma z tym problemu. Niestety, tory czasem się lekko rozchodzą - pomiędzy płytkami są drobne przesunięcia. Trochę psuje to efekt, bo jakby nie patrzeć to szata graficzna jako całość robi wrażenie.

Autor gry zaprojektował ją z myślą o swoich najbliższych. Nasza Księgarnia z pewnością zrobiła mu niezłą frajdę sprowadzając ją do Polski, gdzie tytuł został bardzo ciepło przyjęty.  Gra jest prosta, a jednocześnie zmusza do pewnego wysiłku umysłowego. Zapewnia też frajdę, bo mamy poczucie, że sobie coś budujemy, że ta nasza plątanina torów ma jakiś sens. Testowaliśmy Jedzie pociąg z daleka na różnych graczach, i tych mniej i tych bardziej doświadczonych i jakoś tak każdy był usatysfakcjonowany rozgrywką. Bo to dobra gra. Zdecydowanie polecamy.

PLUSY:

+ solidne wykonanie,
+ proste zasady,
+ bardzo dobrze napisana instrukcja,
+ dobra skalowalność,
+ wysoka regrywalność,
+ dość krótki czas rozgrywki,

MINUSY:

- drobne mankamenty wizualne




Liczba graczy:  1-4 osób
Wiek: od 7 lat 
Czas gry: ok. 30-40 minut
Rodzaj gry:  gra strategiczna,
 gra rodzinna 
Zawartość pudełka:
* 16 drewnianych lokomotyw
* 4 plansze graczy
* 60 kafelków w 4 kolorach
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Cena: 60-90 zł

Serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Nasza Księgarnia- gry za przekazanie egzemplarza do recenzji.



Galeria zdjęć:
Kliknij, aby zobaczyć duże zdjęcia
                     

2 komentarze:

  1. Gry planszowe to ja uwielbiam :) mogłabym je recenzować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie stoi na przeszkodzie :-) Sami z tego założenia wyszliśmy i działamy :-)

      Usuń