Rat-a-Tat
Cat. Mówi Wam to coś? Myślę, że niekoniecznie. A to bohaterka dzisiejszej
recenzji. No prawie. Nasza Księgarnia znowu sięgnęła gdzieś do czeluści
planszówkowej spuścizny i wyciągnęła z niej bardzo ciekawą grę.
Oczywiście
„nasza” rodzima wersja nosi normalniejszy tytuł, czyli Sen. A skoro Sen, to
przy okazji całkowicie zmieniono szatę graficzną. Grę poznaliśmy podczas
tegorocznych Planszówek na Narodowym. Wciągnęła nas na tyle, że udało nam się
rozegrać kilka całkiem udanych partii. Teraz już tych rozgrywek mamy dużo
więcej i chcielibyśmy się podzielić naszymi wrażeniami.
Całość zamknięta jest w niewielkim
pudełku. Wewnątrz czekają na nas karty. Mnóstwo dużych, grubych i przepięknie
ilustrowanych kart. Dla ułatwienia liczenia otrzymaliśmy także niewielki
notesik.
Tradycyjnie
muszę pochwalić instrukcję. Widać, że wydawnictwo podchodzi do tego bardzo
poważnie. Jest tak napisana, żeby w możliwie najprostszy sposób wprowadzić
świeżego gracza w meandry rozgrywki.
CEL GRY
Są
takie gry karciane (choćby kierki), w
których kombinujemy tak, żeby zebrać jak najmniejszą liczbę punktów. Sen
zalicza się do tej samej grupy. Podczas rozgrywki będziemy mieć przed sobą
cztery karty. Na każdej z nich widnieje symbol kruka oraz cyferka informująca o
liczbie tychże ptaków. Przez całą rozgrywkę będziemy tak kombinować, żeby nasz
stan kruków na tych czterech kartach był jak najmniejszy.
PRZYGOTOWANIE GRY
Przygotowanie gry jest
króciutkie. Tasujemy wszystkie karty. Każdy z graczy otrzymuje dokładnie cztery
z nich, po czym układa je rewersami przed sobą. Możemy podejrzeć dwie z nich.
Z pozostałych kart
formuje się stos dobierania, z którego odkrywa się górną kartę i kładzie obok -
będzie ona zalążkiem drugiego, odkrytego stosu dobierania. I to tyle. Możemy
przystąpić do zabawy.
PRZEBIEG GRY
Cała rozgrywka toczyć
się będzie przez szereg (raczej) krótkich rund. Każda z rund przebiegać będzie
dokładnie tak samo. Jej przebieg jest tradycyjny, czyli każdy z graczy po kolei
wykonuje odpowiednią akcję, po nim następny, itd.
Cóż zatem mamy do
wykonania? Musimy dobrać kartę z jednego z dwóch stosów, a następnie coś z tą
kartą zrobić.
Jeśli wybraliśmy
kartę ze stosu odkrytego, to wymieniamy ją na jedną z naszych kart, a
wymieniona karta ląduje na stosie kart odkrytych.
Jeśli jednak zdecydowaliśmy
się na dobranie karty ze stosu zakrytego, to patrzymy na kartę (tak, żeby nikt poza nami nie podejrzał jej treści) a następnie mamy trzy opcje:
(I) karta nam pasuje
– wymieniamy ją na jedną z naszych kart, a karta wymieniona powiększa odkryty
stos kart dobierania
(II) karta nam nie
pasuje – ląduje od razu na odkrytym stosie
(III) korzystamy z
akcji specjalnych – niektóre karty umożliwiają takowy ruch. Do takowych akcji
zalicza się: zamiana dwóch dowolnych kart u dowolnych graczy (łącznie z nami), dobranie
dwóch kart z zakrytego stosu i wybranie jednej z nich, podejrzenie dowolnej
karty.
Po co to robimy? Ano
po to, żeby mieć wśród naszych kart te o najmniejszym nominale, czyli te
zawierające jak najmniejszą liczbę kruków. Tura kończy się w momencie, gdy jeden
z graczy krzyknie: „Pobudka”. Co to oznacza? Wszyscy gracze odkrywają swoje
karty i sumują liczbę kruków na nich obecnych. Wartości te zapisują sumiennie w
notesiku. Jeśli budzący miał najmniejszą liczbę kruków, to w nagrodę nie
otrzymuje żadnych punktów, a jeśli jednak ktoś był od niego lepszy (tj. miał
mniej ptaków na kartach) to otrzymuje punkty z kart i dodatkowo karę w postaci
5 punktów.
Po podliczeniu
punktów zdobytych w danej rundzie możemy przystąpić do kolejnej. Od nas zależy
jak długo chcemy grać. Instrukcja jest tutaj elastyczna. Proponuje tutaj albo,
że gramy określoną liczbę rund, albo do określonej zdobyczy punktowej (np. 100
punktów).
ZAKOŃCZENIE GRY
Gra kończy się w momencie, gdy rozegraliśmy
ostatnią rundę zgodnie z przyjętymi wcześniej zasadami. Zwycięzcą jest ten, kto
zgromadził najmniejszą liczbę punktów.
WRAŻENIA
Nasza Księgarnia
podąża swoimi śladami. Po raz kolejny otrzymujemy po prostu dobrą grę. Grę,
którą cechuje prostota zasad, łatwość ich tłumaczenia i co tu dużo mówić bardzo
przyjemna rozgrywka, której w żadnym stopniu nie nazwałbym prostacką.
Nie jest to
skomplikowana rozgrywka, ale musimy się w nią zaangażować, nasz mózg będzie
miał co robić. Przede wszystkim przyda się dobra pamięć, bo bez niej może być
krucho.
Znamy wartości dwóch
naszych kart, nie znamy natomiast dwóch pozostałych i tutaj albo będziemy kusić
los, wymieniając w ciemno z jedną z kart ze stosów (odkrytego lub zakrytego)
lub skorzystamy z akcji specjalnej. Cały czas kombinujemy jakby się tu pozbyć tych
wysokich kart na rzecz tych z niskimi nominałami. Musimy jednakże pamiętać,
gdzie, która karta leżała, a że to się zmienia, więc mamy trochę angażującej
zabawy. Cały czas tez bijemy się z myślami, czy może by jednak krzyknąć:
„Pobudka!”
Ten moment wybudzenia
to z pewnością najbardziej emocjonująca część rozgrywki. Naturalnie, że będą
jej towarzyszyć odgłosy radości i jęki zawodu. Jednym słowem będą nam
towarzyszyć emocje. I o to chodzi. Jednym się uda, innym niekoniecznie. Za
chwilę będziemy mieli okazję się odegrać. Gra strasznie wciąga. Ma w sobie to
coś, co sprawia, że ciągle mamy syndrom kolejnej partii.
Nie da się ukryć, że gra jest
losowa. Mamy do czynienia z kartami, a one bywają kapryśne. Może się zdarzyć,
że w danej rundzie zostaniemy z bagażem kilkunastu kruków, może się zdarzyć, że
to nam będzie sprzyjało szczęście. Pamiętajmy jednak, że cała rozgrywka to
kilka, kilkanaście rund, podczas których może się dużo wydarzyć. Raz będzie lepiej,
raz gorzej.
Dzięki losowości
otrzymujemy w gratisie całkiem sporą regrywalność.
Oczywiście rozgrywki będą w przebiegu bardzo podobne, jednakże za każdym razem
inne będą karty i wszystko będzie wyglądało nieco inaczej.
Czas gry. Wszystko zależy od nas samych.
Pojedyncze rundy trwają maksymalnie kilka minut. A to, ile rund rozegramy,
zależy wyłącznie od nas. Proste a jednocześnie genialne rozwiązanie.
Ciekawostką jest przyznanie tej grze w
roku 1996 tytułu Mensa Select. Osobiście bardzo szanuję to wyróżnienie. Jest
ono dla mnie swoistym gwarantem porządnego tytułu, który zaangażuje moje
komórki mózgowe.
Skalowalność. Partie dwuosobowe są
całkiem OK. Ale tylko OK. Zdecydowanie więcej emocji będzie w większym
składzie.
Warto zatrzymać się
nad oprawą graficzną Snu. Pamiętam te kontrolowane przecieki z fragmentami
grafik do jakiejś nowej gry. Pamiętam jak pobudzały wyobraźnię. Jednakże
dopiero, gdy wziąłem do ręki karty, to mogłem w pełni docenić kunszt grafika. Marcin Minor wykonał kawał dobrej roboty, bijąc na głowę (albo i dwie) pracę artysty,
który zilustrował Rat-a-Tat Cat. Chylę czoła. Jedna z piękniejszych gier
wydanych w 2017 roku.
Sen zdobył nasze serducha. Piękna oprawa
graficzna Bardzo ciekawa mechaniką poparta piękną oprawą graficzną. Gra prosta
a jednocześnie zmuszającą do pewnego wysiłku intelektualnego. To szacowanie
ryzyka, to kombinowanie w celu pozbywania się gorszych kart. To działa i to w
każdym gronie. I wśród tych mniej i wśród tych bardziej zaawansowanych. Zdecydowanie
polecamy.
PLUSY:
+ regrywalność,
+ piękne
wykonanie,
+ bardzo proste
zasady,
+ świetna mechanika
gry,
+ przyzwoita
skalowalność,
MINUSY:
- trochę
losowości
Liczba
graczy: 2-4 osoby
Wiek: od
10 lat
Czas
gry: od. ok. 30 minut
Rodzaj
gry: gra strategiczna,
gra karciana
gra karciana
Zawartość
pudełka:
* 54 kart snu,
* notes,
* instrukcja
do gry.
Wydawnictwo:
Nasza Księgarnia
Cena: 35-50 zł
Cena: 35-50 zł
Serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Nasza Księgarnia- gry za przekazanie egzemplarza do recenzji.
Gra przewinęła mi się już przed oczami kilkukrotnie i naprawdę zwróciła moją uwagę. Uwielbiam piękne karty, a tu właśnie takie mamy ;) Na pewno trafi niedługo do naszej rodzinnej kolekcji, tym bardziej że cena nie jest wygórowana.
OdpowiedzUsuńGra jest piękna. I jest naprawdę ciekawa :-)
OdpowiedzUsuń