wtorek, 25 sierpnia 2015

ROAR!Łap potwora: co skrywa pudełeczko? (foto unboxing)

To jak ostatnimi czasy ewoluowały planszówki jest niesamowite. Nowym trendem stają się gry hybrydowe, czyli takie, które łączą grę na tradycyjnej planszy z rozgrywką wirtualną na tablecie lub smartfonie. Czy to będzie przełom w grach? Zdradzimy Wam to przy okazji recenzji gry, której zawartość chcemy dzisiaj pokazać. A teraz zapraszamy w fotograficzną podróż po nowoczesnej planszówce czyli ROAR! Łap potwora, która w ostatnich dniach ukazała się nakładem wydawnictwa Trefl.

Kolorowe pudełeczko z grą Roar.

Sympatyczny potwór zaprasza do pogoni za nim ulicami miasta. Nic dziwnego, że przyciąga wzrok - toż to przecież ilustracje Tomka Larka a one zawsze są piękne i zwracające na siebie uwagę.

No to ruszajmy! Otwieramy pudełeczko ...

Otwieramy pudełeczko i zagłębiamy się w jego zawartość...

Pod kolorowym wieczkiem pudełeczka znajdujemy barwną planszę do gry a pod nią kilkunastostronicową instrukcję do gry. Następnie naszym oczom ukazują się tekturowe planszetki z poszczególnymi elementami gry. Na samym spodzie pudełka czeka na nas tekturowa wypraska będąca niczym innym jak  tylko elementem jednej ze stron planszy do gry.


Rzućmy zatem okiem na poszczególne elementy:

Plansza do gry - wersja prostsza w lewym górnym rogu,
trudniejsza w prawym.
Dwustronne planszetki z kaflami głównych bohaterów (na górze)
 i podpowiedziami dźwięków (na dole)
Kafle szalonych naukowców.

Kafle z podpowiedziami mocy specjalnych naukowców (na górze)
i uciekających potworów (na dole
Znacznik upływu czasu.

Okienka do zaznaczania na planszetce
usłyszanych dźwięków.


































































Wszystkie elementy gry mają bardzo wysoką jakoś wykonania. Plansza i poszczególne kafle są z grubej chropowatej tektury. Wszystkie elementy mieszczą się swobodnie w pudełku. Rozmiar pudełka jest klasycznie dość spory ale tutaj ma to swoje sensowne uzasadnienie - plansza ma taki rozmiar, że pomimo składania jej na czworo i tak zajmuje dużą część pudełka.

Ot i cała zawartość gry Roar: 


Roar w całej okazałości.

Ale, ale... przecież to gra hybrydowa więc wypadałoby zobaczyć co się kryje po drugiej stronie lustra, czyli w aplikacji mobilnej. No to rzućmy okiem:

Aplikacja mobilna- drugie oblicze gry. 

I jak Wam się podoba zawartość gry Roar? Czujecie już ten klimat rozgrywek planszówkowo - mobilnych? Która wersja dostarczy więcej wrażeń - poszukiwanie potwora przez  szalonych naukowców na planszy czy wirtualna ucieczka szalonego potwora w otchłaniach tabletowego miasta? Jak się przekonamy to zdradzimy Wam to w naszej recenzji gry. Wyglądajcie...

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Trefl  za udostępnienie gry.

Trefl

3 komentarze:

  1. Jak widać, marzenia się spełniają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to mawia moja mądra koleżanka coach personalny: "Marzenia się nie spełniają. Marzenia się spełnia". A spełnienie tego marzenia zawdzięczam w dużej mierze Twojemu dodaniu mi motywacji. :-)

      Usuń
    2. Hahaha, podobno motywowanie to moja specjalność ;) Tak trzymać! "Marzenia się spełnia", podoba mi się. :)

      Usuń