niedziela, 24 marca 2019

PATCHWORK DOODLE: wyrysuj sobie kocyk - recenzja wersji P&P gry Wydawnictwa Lacerta.

Gdybym starał się na siłę wymyślić główną wadę Patchworka (i tego normalnego i ekspresowego), to pewnie pokusiłbym się o stwierdzenie, że jest przeznaczona wyłącznie dla dwóch graczy. Koniec i kropka.
Uwe Rosenberg starał się na fali popularności tej mechaniki wypromować tytuły, w których również układało się różnokształtne kafelki, ale można zagrać było w większą liczbę graczy. Seria „ogrodowa” chyba się jednak nie przyjęła. W naszym kraju pojawił się jedynie Ogródek (który za grosze można kupić na wyprzedażach internetowych), Spring Meadow i Indian Summer wydane raczej nie będą – a szkoda, bo to naprawdę dobre gry.
Tak czy inaczej pan Rosenberg jeszcze raz spróbował ugryźć Patchworka i wykorzystując coraz popularniejszą mechanikę  Roll & Write, stworzył Patchworka Doodle, w którego może zagrać nawet 6 osób. Spora zmiana, musicie przyznać. Jak tylko dowiedzieliśmy się, że takowy będzie, to mieliśmy świadomość, że kwestią czasu pozostanie, kiedy najmłodsze dziecko z rodziny zagości pod naszą strzechą.
Nie mamy jeszcze egzemplarza finalnego, ale dzięki wydawnictwu Lacerta mamy okazję pobawić się wersją print & play, która mechanicznie ani graficznie nie będzie się różniła od tej, którą spotkamy w sklepie. Chcielibyśmy się zatem podzielić naszymi wrażeniami.

CO ZAWIERA GRA

Podobnie jak w przypadku starszego rodzeństwa, zabawa opierać się będzie na dopasowywaniu kafelków – te reprezentowane będą przez odpowiednie karty, na których zamieszczono różne kształty.

Karty dzielą się na skrawki materiału, które będziemy „umieszczać” na planszy w trakcie gry i karty startowe – dla każdego z graczy będzie inna, tak, żeby wszyscy rozpoczynali od innych układów na „planszy”.

Planszą w tym przypadku będzie kartka z notatnika, na której zamieszczony został kwadrat podzielony siatką o wielkości 9x9. Do tego potrzebna będzie nam kostka – taka zmodyfikowana k-6, na której znajdą się wartości w zakresie 1-3. Oczywiście musimy posiadać coś do pisania. W wersji sklepowej będą to ołówki – zachęcamy jednak do używania kredek.



CEL GRY

Jak wiemy, patchwork to metoda szycia, w której kawałeczki materiału łączy się w większą całość, tworząc nowy, charakterystyczny wzór. Nasza zabawa będzie się dokładnie do tego sprowadzała. Będziemy starali się na naszych „planszach” umieścić skrawki materiału. W odróżnieniu jednak od starszego rodzeństwa, to umieszczenie polegało będzie na narysowaniu odpowiednich kształtów na planszy, za co będziemy oceniani. Kto  uzbiera najwięcej tych punkcików, ten wygra.

PRZYGOTOWANIE GRY

Pierwszą czynnością jest przygotowanie stosu  kart skrawków, który zakryty umieszczamy na środku stołu. Następnie dociągamy z niego osiem wierzchnich kart i układamy wokoło stosu dobierania.

Pomiędzy dowolnymi dwiema kartami ląduje pionek. Zestawem startowym każdego z graczy jest kartka z notatnika, coś do pisania i jedna z kart startowych – kształt znajdujący się na niej każdy z graczy musi narysować na swojej kartce.

To w zasadzie tyle. Możemy przystąpić do zabawy.

PRZEBIEG GRY

Rozgrywka w wersję Doodle oczywiście przypomina Patchworka zarówno w wersji normalnej jak i Express. Nadal będziemy tworzyć nowy i większy wzór, dzięki któremu zdobędą punkty zwycięstwa, jednakże czynić będziemy to nieco inaczej,

Zabawa trwa dokładnie trzy rundy, a każda z nich podzielona jest na sześć tur. Przebieg tury jest banalny. Rzucamy kostką (możliwe wyniki 1-3) i przesuwamy pionek o wskazaną na kostce liczbę. W tym momencie gracze mają za zadanie narysowanie figury przedstawionej na karcie na swojej planszy. Przy czym nie ma tutaj żadnych obostrzeń co do orientacji (obracamy do woli), można również narysować lustrzane odbicie. Co ważne, „umieszczany” na planszy skrawek nie może nachodzić na te, które zostały wcześniej  narysowane. Nie może też wychodzić poza planszę. Ważne, że gracz może powiedzieć pas i nic nie narysować.
Warto wspomnieć, że mamy do dyspozycji akcje specjalne (jednorazowego użytku), które troszkę nam pomogą w szyciu naszego patchworka. Możemy zatem zapełnić dowolne pojedyncze pole, skorzystać ze skrawka sąsiadującego z pionkiem, lub też skorzystać nie z całego skrawka, ale z jego fragmentu. Możemy w końcu skorzystać z jednej z ww. akcji po raz drugi.
Następnie gracze mogą spasować albo narysować skrawek z karty na swoim arkuszu. Skrawek Na koniec tury wystarczy odrzucić kartę ze wzorem i przejść do kolejnej tury, rzucając kością. Po rozegraniu szóstej tury (dotyczy to rundy pierwszej i drugiej) dokładamy kolejne sześć kart i przystępujemy do punktowania cząstkowego.
Za co zdobywamy punkty? Musimy na naszych planszach wyszukać prostokąt złożony składający się z zajętych przez narysowane skrawki pól. Teraz znajdujemy największy kwadrat wpisany w tenże prostokąt - otrzymujemy za niego tyle punktów ile pól zajmuje. Dodatkowe punkty możemy uzyskać za każdą pozostałą kolumnę/wiersz w ww. prostokącie. Wiem, że brzmi to skomplikowanie, ale wcale takowe nie jest. Prosty przykład. Mamy prostokąt o wymiarach 3x4. Otrzymamy za niego w sumie 10 punktów – 9 za kwadrat (3x3) i 1 za dodatkową kolumnę.

Po trzeciej rundzie ma miejsce punktowanie końcowe, które różni się od cząstkowego tylko odjęciem po jednym punkcie za każde niezapełnione pole. Zwycięzcą jest ten z graczy, któremu udało się zgromadzić największą liczbę punktów ze wszystkich trzech punktowań.

WRAŻENIA

Gry typu roll & write pojawiają się ostatnimi czasy jak grzyby po deszczu i patrząc na plany wydawnicze wielu wydawców, ten trend zostanie podtrzymany.

Zagraliśmy w Doodle Patchwork wiele razy i musimy przyznać, że to naprawdę dobra gra. Trochę baliśmy się, że będziemy mieli po prostu skok na kasę i odgrzewanie kotleta, ale tutaj z pewnością tak nie jest. Oczywiście podobieństw do normalnego Patchworka jest sporo, ale tak to jednak różne gry.

Podstawowa mechanika została zachowana. Nadal ze skrawków materiału tworzymy większą całość. Jednakże w wersji doodle bardziej skupiamy się na samej czynności umieszczania skrawków na planszy. Odpada zatem ta cała faza planowania na przyszłość, gospodarka guzikami, poruszanie się na planszy (i walka o pojedyncze skrawki). W zamian za to otrzymaliśmy rzut kostką, która wyznacza nam skrawek materiału, który musimy „naszyć” na naszej planszy. To spore uproszczenie. Z drugiej jednak strony otrzymaliśmy możliwości wykonania akcji specjalnych, które łamią podstawowe zasady gry i pozwalają w pewnym stopniu na większe możliwości niż w klasycznym Patchworku.

Samo „układanie” skrawków na planszy jest manualnie trudniejsze. W wersji klasycznej mogliśmy sobie wszystko próbować dopasować, biorąc kafelek do ręki i przymierzając go w różnych miejscach. W wersji Doodle, tego nie ma. Musimy użyć swojej wyobraźni, swojego myślenia przestrzennego i dopasować dany skrawek wirtualnie, pamiętając, że można go ułożyć również w lustrzanym odbiciu. Fajna gimnastyka dla umysłu, ale niektórzy autentycznie mają z tym problem i może to stanowić istotny problem.

Bardzo ciekawie wypada też punktowanie, które stało się elementem ważnym elementem, a które to należy brać pod uwagę dokładając kolejne fragmenty układanki. Całe nasze wysiłki będą zatem skupione na stworzeniu jak największego jednolitego kwadratu. Prawdę mówiąc najważniejsze odbywa się po pierwszej i drugiej rundzie (zwłaszcza po drugiej), gdy na planszy mamy jeszcze sporo wolnego miejsca i tutaj mogą się pojawić różnice pomiędzy graczami, które będą rzutowały na końcowy wynik. Jednakże, jeśli tutaj zostaniemy w tyle, to nasze szanse na zwycięstwo są w zasadzie iluzoryczne. Punktowanie końcowe jest przeważnie wyrównane, bo arkusze są już (często w całości) wypełnione.

To co mi się podoba, to fakt, że każdy z graczy zaczyna z innymi warunkami początkowymi. Otrzymujemy kartę startową ze skrawkiem, który dla każdego z gracza jest inny, a który to na początku rozgrywki musimy umieścić na naszym arkuszu.

Troszkę może zaboleć całkowity brak interakcji pomiędzy graczami, który to odgrywał dużą rolę w normalnym Patchworku. Tutaj w zasadzie każdy sobie rzepkę skrobie. Dlatego też skalowalność jest znakomita. Nieważne, czy gramy w dwie osoby czy w sześć, gra za każdym razem będzie tak samo przyjemna. Można również zagrać solo, starając się pobijać swoje własne wyniki.

Nie musimy się też przejmować regrywalnością. Za każdym razem dostaniemy inne skrawki, a przez to nasza łamigłówka będzie przebiegać nieco inaczej, chociaż i tak za każdym razem nasze zadanie będzie ograniczało się do tworzenia jak największych kwadratów.

Dobrze wypada też czas gry. To jakieś 15-20 minut na partię. Nie oznacza to jednakże, że nie mogą trwać i ze dwa razy dłużej. Wszystko zależy od samych graczy i ich podatności na przestoje (a te naprawdę mogą się wydarzyć).


Mamy całkiem sporo rozgrywek za sobą i cóż mamy ochotę na więcej. Gra nam w żaden sposób nie zastąpiła klasycznego Patchworka. Stanowi jednakże jego uzupełnienie – bazując na sprawdzonym w bojach rozwiązaniu otrzymujemy całkiem ciekawą układankę logiczną, przy której musimy użyć swoich zwojów mózgowych. Nam się podoba i z niecierpliwością czekamy na produkt finalny, który lada moment powinien pojawić się w sklepach.


Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Lacerta za udostępnienie wersji P& P gry. 


Lacerta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz