piątek, 16 września 2022

Ry-Bitwa - recenzja gry zręcznościowej wydawnictwa Rebel

W świecie gier planszowych istnieją tytuły, co do których mamy wątpliwości, czy to jeszcze planszówka, czy to już zabawka. Mamy wszakże fantastycznego Pingwina na lodzie od Lucrum Games, Kiwi. Leć nielocie leć od Egmontu, rebelową Grę w kotka i pyszczek, Ship Ahoy czy też Katapulty i Palec Boży od Fox Games. Grając w te tytuły naprawdę mamy trudność w odpowiedzi czy to aby jeszcze gra.

Nie inaczej jest z bohaterką niniejszej recenzji. Ry-Bitwa to dokładnie taka sama hybryda jak i wspomniane wcześniej tytuły. Z jednej strony to jak najbardziej gra. Mamy określony cel, zdobywamy punkty, ktoś wygrywa. Z drugiej strony mamy mnóstwo zabawy wymagającej dobrej koordynacji ruchowej. Postaram się odpowiedzieć, czy warto dać się wciągnąć w tę szaloną bitwę, czy może niekoniecznie.



CO ZAWIERA GRA

W średniej wielkości pudełku znajdziemy komponenty, które nie są czymś często spotykanym. Plansza to trzy maty neoprenowe – połączone razem stanowią plażę z kawałeczkiem morza/oceanu. Zdziwić się można, czemu zastosowano tutaj maty a nie normalną planszę. Ano dlatego, że podczas gry będziemy rzucać na nią specjalne żetony – bardzo solidne, przypominające te ze Splendora. W przypadku zwykłej planszy, szybko byśmy ją uszkodzili.

Do pomocy otrzymaliśmy również specjalne kartonowe parawaniki, którymi otaczamy pole gry. Są bardzo pomocne i pomagają utrzymać na planszy często niesforne żetony. Mogłyby być jednakże wykonane z nieco grubszego kartonu. Całość uzupełniają żetony zdobyczy (ośmiornicy, ryby, kraba), o które będziemy walczyć.

Jakościowo całość wypada wręcz wzorowo. Naprawdę nie ma się czego przyczepić. Załączona instrukcja jest króciutka i wyczerpująco prowadzi nasz przez meandry rozgrywki.

CEL GRY

Mewy moczydzioby i pustogłowe pelikany stroszą piórka, walcząc o najbardziej łakome kąski. Zbierzcie skrzydlatą ekipę i pokażcie tym ptasim móżdżkom, kto naprawdę trzęsie wybrzeżem!

Ry-Bitwa jest zręcznościową grą rodzinną, w której to dwie grupy nadmorskich ptaków biorą udział w swoistym konkursie o to kto zdobędzie najlepsze kąski. Podczas zabawy przyjdzie nam rzucać żetonami na planszę złożoną z trzech stref, próbując trafić w odpowiednie miejsca. Oczywiście wszystkie chwyty dozwolone i podczas zabawy będziemy starać się nie tylko zdobywać łakome kąski ale również przeganiać ptaszyska przeciwników. Oczywiście wszystko na punkty.

PRZYGOTOWANIE GRY

Ten etap jest ekstremalnie krótki. Trzy maty składamy w całość (tak, żeby stworzyć jednolity obrazek nadmorskiej plaży razem z morzem), a następnie otaczamy parawanem. Znaczniki ośmiornicy, ryby i kraba umieszczamy w przypisanych im strefach (ośmiornica-morze, ryba-płycizna, krab-plaża) przy czym możemy położyć je w dowolnym miejscu danej strefy. Dzielimy się na dwie drużyny (mew i pelikanów) i dobieramy przynależne nam żetony. Wyznaczamy odległość od planszy, z której będziemy rzucać i to w zasadzie wszystko

PRZEBIEG GRY

Sama rozgrywka jest banalna. W telegraficznym skrócie, cała zabawa polega na rzutach żetonów na planszę. Czynimy to na zmianę - raz mewy raz pelikany. Oczywiście te rzuty mają jakiś cel, a jest nim po prostu przejęcie kontroli nad znacznikami zdobyczy oraz trzema strefami obszaru gry. Runda dobiega końca w momencie, gdy wykorzystamy wszystkie żetony. Podliczamy punkty i wyłaniamy zwycięzcę danej rundy. Gramy do dwóch zwycięskich rund.

Jak wygląda punktowanie?

(a) punkt za kontrolę strefy zdobywa drużyna, której suma punktów żetonów (każdy z żetonów posiada wartość 1-3) obecnych w danej strefie jest większa,

(b) punkt za znacznik zdobyczy w danej strefie zdobywa drużyna, której uda się umieścić swój żeton na znaczniku zdobyczy,

(c) w przypadku remisu i w jednym, i drugim przypadku, żadna z drużyn nie otrzymuje punktu.

Ekipa, która zdobyła najwięcej punktów, wygrywa rundę.


Musimy jeszcze pamiętać o kilku regułach. Mianowicie, żetony i znaczniki, które spadną z maty (nawet częściowo), są usuwane. Żetonów, które zostały chociaż częściowo przykryte przez inny żeton nie wlicza się do punktacji (podczas punktacji najlepiej je usunąć). 

Poza tym jeden żeton może być uwzględniony podczas punktacji tylko raz (w sytuacji, gdyby znalazł się jednocześnie w obu strefach albo dotykał dwóch znaczników zdobyczy – wybieramy tylko jedną z nich),

WRAŻENIA

Zabawka czy gra, gra czy zabawka? Odpowiedź będzie nieco wymijająca. To zależy. Zależy od podejścia samych graczy, czy zechce im się wejść w tryb rywalizacji, czy też może potraktują wszystko z przymrużeniem oka. Jakby nie patrzeć mamy do czynienia z grą zręcznościową, w której do zwycięstwa przyda się opanowana ręka i co by nie mówić, trochę szczęścia.

Mi się gra kojarzy jednoznacznie z grą z dzieciństwa zwaną po prostu grą w dołek. Wykopywało się tytułowy dołek i starało się wrzucić w niego monetę. Dokładnie ta sama zasada obowiązuje w Ry-Bitwie, z tym, że nie bawimy się w żadnej piaskownicy, nie rzucamy monetami a śliczniusimi żetonami, no i nie mamy dołka ale trzy strefy wraz ze znacznikami zdobyczy. Jednakże podstawowa „mechanika” pozostała niezmienna. To rzut w określone miejsce.

Powiem Wam, że wcale nie jest to takie proste i wymaga trochę wprawy (warto sobie poćwiczyć samemu). Przyda się oczywiście i szczęście, bo żetony bywają kapryśne i potrafią się ślizgać czy też potoczyć i w najlepszym razie wpadną do nie tej strefy, co chcieliśmy, a w najgorszym – w ogóle nie znajdą się w obszarze gry.

Sama gra nastawiona jest na rywalizację. Tylko jedna z drużyn wszakże może się koniec końców okazać zwycięzcą. Więc będziemy się starać być tymi lepszymi. I tutaj dochodzimy do punktu, w którym dla jednych Ry-Bitwa może okazać się znakomitą zabawą a dla innych nie niekoniecznie. Jeśli zbierzemy towarzystwo, które po prostu lubi się trochę powygłupiać, to Ry-Bitwa może dać im sporo radochy. Dzielimy się na drużyny i zaczynamy nasze zawody. Będzie wspieranie swojej drużyny, przeszkadzanie drugiej (oczywiście zgodnie z duchem sportu), będą okrzyki radości i westchnienia straconych szans. A jeśli tylko gra trafi w ręce młodszych graczy, to już w ogóle może być wesoło. I głośno, czasem nawet bardzo. Jednak dzieciaki w okazywaniu swoich emocji są najlepsze.

Z tym, co napisałem wyżej wiąże się kwestia skalowalności. Minimalny skład osobowy potrzebny do rozgrywki to dwie osoby. I to jest prawda, ale szczerze mówiąc gra zdecydowanie bardziej błyszczy, gdy uda nam się stworzyć zespoły, czyli fajnie by było, żeby udało się zebrać te minimum cztery osoby. A jeszcze lepiej więcej. Wtedy mamy po prostu więcej emocji, grając w jednej drużynie przeciwko innej. A później w kolejnej grze możemy wymieszać składy, dzięki czemu wprowadzimy trochę urozmaicenia. A że sama rozgrywka jest szybka i powinna zamknąć się w jakiś 15-20 minutach.

Podsumowując: Ry-Bitwa to przykład bardzo prostej i emocjonującej gry zręcznościowej, w której możemy oddać się niezobowiązującej zabawie. O ile tylko nie będziemy smutasami. Warto spróbować.

PLUSY:

+ proste zasady,
+ wysoka jakość komponentów (poza parawanami),
+ potrafi dostarczyć mnóstwa dobrej zabawy,
+ szybka rozgrywka,

MINUSY:

- żeby się dobrze bawić najlepiej zebrać minimum 4 osoby.



Liczba graczy: 2-8 osoby
Wiek: od 6 lat
Czas gry: ok. 20 minut
Rodzaj gry: gra zręcznościowa,
 gra familijna, 
gra imprezowa
Zawartość pudełka:
* 3 maty,
* parawan,
* 3 znaczniki zdobyczy,
* 24 żetony,
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Rebel
Projektant: Christophe Coat
Ilustracje: Pierô
Cena: 75-110 zł (IX 2022 r.)

Serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Rebel za przekazanie gry do recenzji.



Grę Ry-Bitwa kupicie w sklepie Rebel.

Galeria zdjęć:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz