czwartek, 23 maja 2019

DZIENNIK 29: klucz do tajemnicy - recenzja książki interaktywnej Wydawnictwa FoxGames.

Razem z Kasią uwielbiamy czytać. Szczerze jednak mówiąc nie śledzimy nowości książkowych, bo tego jest zwyczajnie za dużo, a lista lektur do przeczytania jest co najmniej długa. Tak czy inaczej będąc w Empiku nie da się nie zauważyć tych ichniejszych topów sprzedaży. Aktualnie (mamy maj) na pierwszym miejscu sprzedaży książek znajduje się (i to od dłuższego czasu) Dziennik 29. 

Jest to pozycja trudna do sklasyfikowania, bo z jednej strony mamy do czynienia z klasycznym formatem książki – jest okładka, jest papier i jest treść. Z drugiej strony tekstu do czytania za wiele w niej nie będzie, znajdziemy tam jednak sporo grafik, które to stanowić będą kolejne łamigłówki stanowiące treść tegoż dziennika.

Tak, Dziennik 29 jest taką książką-grą. To swoisty zbiór łamigłówek, w jakimś stopniu wzorowanych na tych z escape roomów.





CEL GRY


Grupa naukowców natrafiła na ślady obcej cywilizacji. Rozpoczęli więc tajne prace wykopaliskowe. Przez 28 tygodni ich prace nie przynosiły żadnych efektów. 29 tydzień przyniósł jednakże coś wysoce niespodziewanego. Co takiego? No niestety nie wiemy, bo grupa naukowców zaginęła, a jedyną rzeczą, która po nich pozostała jest dziennik. Sęk w tym, że treści to on za wiele nie zawiera. To zbiór różnorakich łamigłówek, które trzeba będzie rozwiązać...

PRZYGOTOWANIE GRY

Rozpoczynając przygodę z Dziennikiem 29 musimy się (oprócz samej książki) zaopatrzyć się w dwie rzeczy – coś do pisania i jakieś urządzenie elektroniczne z dostępem do internetu (tak, dla niektórych będzie to spory mankament). Z jednej strony przyda nam się w rozwiązywaniu zagadek, a z drugiej konieczny będzie do weryfikacji naszych prac.

PRZEBIEG GRY

Sprawa jest teoretycznie banalna. W książce zamknięty jest zbiór zagadek, które przyjdzie nam rozwiązać. Wszystkie one są ułożone w taki sposób, że niektóre z nich będziemy mogli rozwiązać tylko wtedy, gdy rozwiązaliśmy poprzednie. Zatem nie możemy skakać sobie po łebkach. Musimy systematycznie rozwiązywać je po kolei.

Na czym polega rozwiązanie? Otóż mamy specjalną aplikację (czy może raczej dedykowaną stronę w Internecie), gdzie musimy podać rozwiązanie zagadki (słowa, cyfry). Aplikacja odpowie nam, czy rozwiązanie jest poprawne czy nie. W pierwszym przypadku otrzymamy klucz, który musimy sobie po prostu zapisać. W drugim – otrzymamy informację o niepoprawnej odpowiedzi. Zagadki powiązane są ze sobą jedynie kluczami. Nie raz i nie dwa zmagając się z daną łamigłówką zostaniemy poproszeni o podanie kluczy z poprzednich. Raz taki klucz będzie elementem innego łamańca umysłowego, a innym razem stanowił będzie podpowiedź/wskazówkę.

Jeśli uznamy, że się zagubiliśmy w akcji, możemy skorzystać z podpowiedzi, a jeśli stwierdzimy, że nie damy rady – możemy natychmiastowo otrzymać prawidłowe rozwiązanie (do czego zdecydowanie zniechęcam).

Na tym polega cała zabawa. Oczywiście nie musimy wszystkiego przejść na raz. Pomiędzy zagadkami nie ma żadnej fabuły, nic nas nie goni, możemy swobodnie odłożyć dziennik i wrócić do niego później.

WRAŻENIA

Dziennik idealny nie jest, ale mimo wszystko wciąga jak odkurzacz.

Zagadki posiadają różny stopień trudności i niekoniecznie ułożone są od najłatwiejszych do najtrudniejszych. Wymagają z pewnością wiedzy ogólnej, bez której niektóre z nich będą nie do przejścia. Dziennik wymaga też dostępu do Internetu, gdyż czasem niektóre zadania bez tego no nie da się rozwiązać, choćbym nie wiem jak bym się starał. Tak czy inaczej uważam, że ogólny poziom trudności jest naprawdę wysoki i nie raz i nie dwa się zaciąłem. Nie raz i nie dwa konsultowałem daną sprawę z innymi. Nie raz i nie dwa odkładałem książkę na bok, żeby przespać się z problemem. Owszem są zagadki takie, że rozwiązanie przychodziło od razu, ale nad niektórymi mordowałem się naprawdę długo. Zdarzało się korzystać z podpowiedzi, które trochę ułatwiały daną sprawę, a czasem niekoniecznie.

Pewnym wyzwaniem intelektualnym jest właściwe podanie odpowiedzi. Musimy (czasem metodą prób i błędów) domyślić się, co autor miał na myśli. Może podam prosty przykład (nie ma go oczywiście w książce). Wiemy, że rozwiązaniem będzie coś, co jest czarnym, dużym kwadratem. Musimy jednak podać właściwe hasło. Zatem może to być „kwadrat” (bo taki kształt widzimy), może to być „czarny” (bo taki ma kolor), może być to „prostokąt” (każdy kwadrat jest prostokątem), może to być cyfra „4” (kwadrat ma 4 boki/kąty/boki), może to być „duży” (bo taki faktycznie jest), itd. Czasem bywa to lekko irytujące, ale trzeba się z tym liczyć.

Fajnie jest, że zagadki są bardzo odmienne od siebie. To nie jest zbiór testów Mensy, gdzie mamy mnóstwo podobnych do siebie „mechanicznie” zadań. Nie, tutaj w jednym musimy powiązać ze sobą wyrazy, w innym coś odszukać, odnaleźć szyfr, poruszać się po jakiś diagramach wg określonych zasad, etc. Dzięki temu nie ma szans na wpadnięcie w schematyczność. Każda zagadka jest po prostu inna i wymaga innego podejścia. Problemem może być nawet dojście do tego, co trzeba w danym zadaniu zrobić to nie zawsze jest hop siup i nie raz i nie dwa miałem z tym problem. Niemały problem.

To co najbardziej chyba boli to brak fabuły. Mamy ciekawy wstęp, mamy jakiś zaginionych naukowców, którzy pozostawili po sobie dziennik i tyle. Niczego się podczas gry nie dowiemy. Znaleziony dziennik niestety takim prawdziwym dziennikiem nie jest. Aż się prosi, żeby wrzucić nawet jakieś urywki tekstu, jakieś myśli tych naukowców, co się z nimi właściwie działo w trakcie spisywania tych wszystkich łamigłówek.

Cechą Dziennika 29 jest jego jednorazowość. To książka interaktywna, po której będziemy rysować, zaginać kartki – w tym sensie przypomina to trochę uwielbiany przez naszą córkę Zniszcz ten dziennik (i wszelkie jego klony) – może nie w tak drastycznych formach, ale jednak. Czy da się to obejść? Tak, przy odrobinie sprytu i kombinowania da się przejść „grę” na czysto. Troszkę jednak traci przez to zabawa. Pamiętajmy, że książkę można dorwać za jakieś 20-30 zł – to naprawdę niewiele, a w zamian za to otrzymamy kilka-kilkanaście godzin niezłego móżdżenia.

Na koniec, klika słów o wykonaniu. Bardzo mi się podoba. Twarde okładki, miły szorstki papier, cudowny zapach farby (nic nie poradzę na ten fetysz) i znakomita oprawa graficzna. Znakomita. Wszystko utrzymane w czarno białej konwencji. Brawo.

Osobiście, jestem Dziennikiem 29 zachwycony. Jak już na wstępie wspomniałem, nie jest idealny, ale dostarczył mi mnóstwo dobrej zabawy, powodował, że mózg rozgrzewał się do czerwoności. Wywoływał mnóstwo emocji i tych negatywnych (jak się mordowałem z rozwiązaniem) i pozytywnych (po właściwej odpowiedzi). Oczywiście nie jest to pozycja dla każdego, bo nie każdy lubi tego typu intelektualne wyzwania. Jeśli jednak to lubicie, to nie wahajcie się i wysupłajcie trochę złociszy na tę niepozorną książkę. Nie zawiedziecie się.




PLUSY:

+ proste zasady,
+ bardzo dobre wykonanie,
+ wysoki poziom trudności,
+ bardzo wciągająca zabawa,


MINUSY:

- jednorazowa rozrywka,
- brak jakiś elementów narracji.



Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Fox Games za udostępnienie Dziennika 29 do recenzji.

Fox Games

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz