Są takie gry, na które wystarczy spojrzeć, a już wiemy, że wcześniej czy później trafi do naszej kolekcji. Tak dokładnie było z Gorączką Podziemnej Mocy, których to poznałem na Falkonie AD 2016. Zagrałem i już wiedziałem, że to kiedyś będzie moje.
Niestety z różnych względów musieliśmy na polskie wydanie trochę poczekać. Przygód wydawniczych było sporo, ale koniec końców na tegorocznym Falkonie w końcu otrzymaliśmy zgrabne pudełeczko zawierające mnóstwo zabawy. Wiem, trochę uprzedziłem fakty, bo nie będę ukrywał, że ta gra będzie hitem. Jest zbyt dobra, żeby tego statusu nie osiągnąć. Ale po kolei...
Gorączka jest karcianką zamkniętą w niewielkim
pudełku. W środku, oprócz krótkiej instrukcji znajduje się 110 kart potworów
oraz 10 dwustronnych kart bohaterów. Świetna sprawa, bo każdy bohater ma wersję
żeńską i męską. Żeby tak inni wydawcy chętniej sięgali po takie rozwiązania
(jak choćby w Yamatai, gdzie chcąc nie chcąc grając w dwie osoby, muszę grać
kobietą).
Wydanie jest bardzo w porządku, chociaż
warto karty zakoszulkować. Niestety ciemne ranty lubią się wycierać. Ukłony w
kierunku wydawnictwa, bo na pudełku znajdziemy informację o rozmiarze kart –
nie musimy zatem szukać informacji o tym na BGG.
CEL GRY
Cel
gry jest prosty. Dzięki naszym bohaterom musimy uciułać jak najwięcej dutków,
które to wpadają do naszej kabzy dzięki ubitym potworom, które napotkamy
podczas gry.
PRZYGOTOWANIE GRY
Losujemy dwóch bossów, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć na koniec gry. Jeden to smok, a drugi to Władca Podziemi.
Następnie musimy
wybrać bohaterów, z którymi wyruszymy na przygodę. Jeden będzie reprezentowany
przez rękę lewą a drugi prawą.
Ostatnią rzeczą jest
dokładnie potasowanie pozostałych kart i ułożenie ich w trzech osobnych stosach
– odpowiednio z I, II i III na rewersach. Każdy z graczy dobiera dwie karty bez
patrzenia na zawartość. I to tyle. Zabawę można rozpocząć.