wtorek, 10 stycznia 2017

HANAMIKOJI: po pierwsze uprzejmość- recenzja gry od EmperorS4.

Gdyby tak złapać statystycznego Kowalskiego gdzieś na ulicy i zadać mu proste pytanie,  z czym mu się kojarzy Japonia, to z pewnością wśród tych odpowiedzi padłaby, że z gejszami. Nie da się ukryć, że osoby te na stałe wryły się w pamięci jako ktoś nierozłącznie związany z krajem kwitnącej wiśni. Gejsza to zbitek dwóch słów gei (sztuka) i sza (osoba). Zatem mamy do czynienia z osobą uprawiającą tradycyjne, japońskie rodzaje sztuki. Gejsze są mistrzyniami w sztuce konwersacji, tańca, śpiewu i gry na tradycyjnych instrumentach japońskich. Parają się też również kaligrafią i ikebaną. Są również natchnieniem, np. twórców gier. 

Jedną z takich gier chciałbym dziś Wam przedstawić. Hanamikoji powstała w dalekim Tajwanie. Zdołała jednak zdobyć wiele przychylnych głosów na całym świecie i bardzo się cieszę, że udało nam się ją otrzymać do recenzji. Hanami-koji to ulica w Kyoto, gdzie możemy spotkać mnóstwo gejsz (do tego nawiązuje sama okładka gry). Tam też możemy zaznać smak tej starej Japonii, tej specyficznej kultury, obyczajów, swoistych ceremonii. Zapraszam zatem do świata gejsz przedstawionego w Hanamikoji.




CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w niewielkim pudełku. W środku znajdziemy dwa rodzaje kart. 7 dużych przedstawia gejsze oraz 21 mniejszych – przedstawiających atrybuty każdej z nich. Mamy więc wagasa (papierowy parasol), kami-ogi (papierowy wachlarz), shamisen (coś podobnego do gitary), shakuhachi (bambusowy flet), kanzashi (ozdoba do włosów), kansubon (zwój do czytania) oraz (jakże by inaczej) zieloną herbatę w czajniczku. Przyznaję się bez bicia, że dawno nie widziałem tak ładnych kart, tak dopracowanych, tak klimatycznych. To naprawdę robi wrażenie.

Oprócz kart otrzymujemy również 7 znaczników zwycięstwa oraz dwa komplety (po 4 każdy) kafelków akcji.

CEL GRY




Wraz z przeciwnikiem mamy za zadanie zdobycie przychylności gejsz poprzez obdarowywanie ich pożądanymi przedmiotami – albo uda nam się „przekabacić” cztery z nich albo zdobędziemy 11 punktów wdzięku (charm points). Rywalizacja ta jednak jest dość specyficzna i głęboko osadzona w kulturze Japonii. My decydujemy, które karty mają zostać zagrane, ale to przeciwnik ma pierwszeństwo jeśli chodzi o to, która karta powędruje do nas, a która na jego stronę.





PRZYGOTOWANIE GRY

Przygotowanie gry zajmuje dosłownie chwilę. W centralnym miejscu umieszczamy 7 kart gejsz, a na środku każdej z tych kart umieszczamy po jednym żetonie zwycięstwa. 21 kart przedmiotów tasujemy i odrzucamy jedną z nich do pudełka. Następnie każdy z graczy otrzymuje równo po sześć kart na rękę oraz komplet czterech kafelków akcji. Pozostałe karty przedmiotów stworzą zakryty stos dobierania. I to tyle. Zabawa w umizgi może się rozpocząć.




PRZEBIEG GRY

Mamy dwa rodzaje kart, które są ze sobą skorelowane. Każda z gejsz posiada swój atrybut, swój ulubiony przedmiot. Naszym zadaniem będzie obdarowanie takowej gejszy właściwym przedmiotem. Jeśli po naszej stronie będzie więcej przedmiotów, to przychylność gejszy będzie po naszej stronie i w naszym kierunku przesunie się żeton zwycięstwa. Jeśli w ten sposób przekonamy do siebie cztery gejsze, to wygramy grę.

Mamy jeszcze drugą ścieżkę zwycięstwa. Każda z gejsz dysponuje punktami wdzięku. Ile? O tym mówi cyferka w górnym lewym rogu karty. Cyfra ta pełni jeszcze jedną rolę. Otóż wskazuje maksymalną liczbę przedmiotów, które występują w grze. Maksymalną, bo przecież na początku gry jeden z tych przedmiotów odrzucamy. O co chodzi z tymi punktami? Otóż sprawa jest prosta. Jeśli uda nam się przeciągnąć na swoją stronę gejsze, których suma punktów wdzięku będzie co najmniej równa 11, to będziemy zwycięzcami.

W jaki sposób dokonujemy tego „przekupstwa”? Otóż każdy z graczy otrzymuje 4 płytki akcji. W swojej kolejce najpierw dobiera jedną kartę, a następnie wykonuje jedną z czterech akcji wskazanych przez kafelki. Na znak, że już tej akcji skorzystał, odwraca płytkę na drugą stronę i przekazuje pałeczkę przeciwnikowi. On czyni to samo, kolejka wraca do gracza pierwszego, który dobiera kartę, wybiera jedną płytkę (z trzech dostępnych), wykonuje akcję, itd. Runda dobiega końca w momencie, gdy każdy z graczy wykorzysta wszystkie cztery akcje. Przyjrzyjmy się zatem możliwym działaniom:
Sekret (secret) - zagrywamy jedną zakrytą kartę z ręki na stół. Karta ta zostanie odkryta i dodana do reszty kart na koniec rundy
Kompromis (trade-off) - odrzucenie dwóch zakrytych kart z ręki - ani ja ani mój przeciwnik nie skorzystamy z nich w tej rundzie
Prezent (gift) – zagrywamy 3 karty z ręki. Przeciwnik bierze jedną z nich i umieszcza po swojej stronie, pozostałe dwie wędrują na naszą stronę
Rywalizacja (competition) – zagrywamy 4 karty z ręki. Dzielimy je na dwie grupy. Przeciwnik decyduje, który zestaw trafia do niego, a który zostanie u nas.


Po wykonaniu wszystkich czterech akcji, przystępujemy do etapu podliczenia rundy. Po kolei odwiedzamy każdą z siedmu gejsz i sprawdzamy, który z graczy zaoferował jej więcej przedmiotów. Przewaga oznacza przesunięcie znacznika zwycięstwa na jedną ze stron. Sprawdzamy teraz czy przypadkiem jeden z graczy nie przekabacił na swoją stronę czterech gejsz, tudzież nie uciułał 11 punktów wdzięku. Jeśli tak, to kończymy zabawę. A jeśli nie, to gramy dalej, czyli przygotowujemy wszystko zgodnie z tym, co zostało wyżej opisane. Z jednym wyjątkiem, nie ruszamy żetonów zwycięstwa. One zostają tam, gdzie były na koniec rundy.


WRAŻENIA
Jesteśmy pod wrażeniem tej małej, prostej karcianki. Wykonanie, mechanika, wrażenia płynące z gry sprawiły, że pokochaliśmy Hanamikoji w zasadzie od pierwszej rozgrywki. Coraz baczniejszym okiem zaczynam się przyglądać produkcjom z Dalekiego Wschodu, bo czuć w nich powiew świeżości.

Mechanika gry sprawia, że musimy nieco przestawić nasz sposób myślenia. Przyzwyczajeni jesteśmy do rozwiązań typu, że sam sobie rzepkę skrobię. Hanamikoji wymusza na nas a i owszem skrobanie rzepki u siebie ale przede wszystkim u przeciwnika.

Patrząc na karty na ręce ciągle mamy to dziwne uczucie, że nie możemy ich wszystkich zachować dla siebie, bo zmuszeni jesteśmy do podzielenia się nimi z rywalem. W dodatku to on zdecyduje, które karty zabierze, a które zostawi. Z drugiej strony, to my będziemy decydować o losie jego kart.

Niezwykle istotna okazuje się również kolejność wykonywania akcji. Czy czekamy z pokazaniem kart przeciwnikowi, wykonując akcję sekretu i kompromisu, czy też od razu pokazujemy, co mamy. Pamiętajmy również o tym, że różna jest liczba przedmiotów w talii (przy czym jeden z nich jest usunięty na początku gry), to też wymusza na nas odpowiednią strategię. Strategię, która się zmienia w trakcie rozgrywki. Możemy walczyć o najbardziej „punktowane” gejsze (wymagają najwięcej przedmiotów), a możemy spokojnie przekupić te mniej wymagające.

Ta gra to taka trochę potyczka psychologiczna. Cały czas próbujemy wczuć się w przeciwnika, w to co on mógłby zrobić z naszymi kartami. Troszkę przypomina mi to Daxu. Tam też musieliśmy wyczuć intencje rywala, co okazywało się czasem karkołomnym zadaniem, bo nie raz i nie dwa byłem zaskoczony jego reakcją. Wszelkie nasze kalkulacje obarczone są dużą niepewnością, potęgowaną przez dociągane w trakcie kolejki karty, które potrafią wiele zmienić.

Piękne jest to, że to nasze „przeciąganie liny” może trwać dłużej niż przez jedną kolejkę, że możemy nasze przewagi budować stopniowo. Że w kolejnej rundzie do przekonania do siebie gejszy (której żeton zwycięstwa jest po naszej stronie) nie będziemy potrzebować przewagi, ale wystarczy nam remis. Dodaje to po prostu smaczku i zaostrza rywalizację.

Oczywiście w grze mamy do czynienia z losowością, ale tak naprawdę w żaden sposób ona nie przeszkadza. Gramy przecież kartami i swoimi i przeciwnika. My musimy rezygnować z niektórych dobrych kart, podobnie jak i nasz rywal. 

Losowość sprawia, że tak  naprawdę każda partia trochę różni się od pozostałych,  co podnosi stopień regrywalności.



Czas gry. Kolejny plusik, bo gra trwa naprawdę krótko. Może się zakończyć na jednej rundzie, a może po trzech (nie udało nam się rozegrać dłuższych partii). Tak czy inaczej cała rozgrywka nie powinna przekroczyć więcej jak 5 minut.

Hanamikoji to banalna gra, jeśli chodzi o zasady. Jednakże w tej prostocie tkwi coś takiego, że łapie za serducho. Jest szybka, pozwala pomyśleć, jest przepięknie wydana, posiada dość unikalną mechanikę. Wypisz wymaluj – idealny filler.

Hanamikoji to pewnością jedna z najlepszych gier dwuosobowych, w jakie było nam dane zagrać. Jedyną jej wadą jest chyba tylko kiepska dostępność w naszym pięknym kraju. Ale to się niedługo zmieni. Wróble ćwierkają, że gra zostanie wydana w Polsce. Tak w okolicach maja. Póki co nie możemy jeszcze zdradzić żadnych szczegółów, chociaż bardzo byśmy chcieli. Tak czy inaczej, zdecydowanie polecamy.

PLUSY:

+ przepiękne wykonanie,
+ proste zasady,
+ unikalna mechanika,
+ regrywalność,
+ szybka i emocjonująca,

MINUSY:

- ciężko z dostępnością (jeszcze) 






Liczba graczy:  2 osoby
Wiek: od 12 lat 
Czas gry: od 5-10 minut
Rodzaj gry:  gra strategiczna, gra karciana
Zawartość pudełka:
* 7 kard gejsz,
* 21 kart przedmiotów,
* 7 znaczników zwycięstwa,
* 8 kafelków akcji,
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: EmperorS4

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu EmperorS4 za przekazanie egzemplarza gry do recenzji. 


1 komentarz: