wtorek, 14 listopada 2017

TURYSTA W RZYMIE: wszystkie drogi prowadzą do Watykanu- recenzja gry Wydawnictwa Haraka Paka.

Haraka Paka to zupełnie nowe wydawnictwo na rynku. Dwoje ludzi postanowiło połączyć swoje zamiłowanie do gier planszowych i podróży. Owocem tej miłości jest „Turysta w Rzymie”, gra, która pozwoli nam na wędrówkę po Wiecznym Mieście, przy okazji poznając co nieco jego topografię, przy okazji dowiadując się kilku ciekawostek dot. miejsc, które odwiedzimy podczas gry. 

Aktualnie na wspieram.to trwa kampania mająca na celu ufundowanie gry. Otrzymaliśmy egzemplarz recenzencki i mieliśmy możliwość wędrówki po Rzymie. Teraz czas podzielić się naszymi przemyśleniami.



CO ZAWIERA GRA

Przyznaję się bez bicia, że byłem lekko zaskoczony, gdy otrzymaliśmy paczkę od wydawnictwa. Spore pudło, ciężkie i bardzo solidne. Po jego otwarciu łatwo się domyślić czemu to wszystko tyle waży. Duża (a raczej bardzo duża) plansza przedstawiająca plan Rzymu (w zasadzie odpowiada realnej mapie), mnóstwo drewna (znaczniki i meeple), do tego góra kart. Dość cienkich kart w różnych formatach (klasyczne, okrągłe i wyglądające jak bilety komunikacji miejskiej), za to lakierowanych, więc trochę powinny wytrzymać. Wykonanie gry stoi na naprawdę wysokim poziomie i nie odbiega ono w żaden sposób od tego co robią duże i znane wydawnictwa.

Dołączona duża instrukcja napisana jest tak sobie. Prawdę mówiąc to najsłabszy element tego, co znajdziemy w pudełku. Miałem problemy z interpretacją niektórych zapisów. O tym napisze jednak w podsumowaniu.



CEL GRY

Każdy z graczy wciela się w tytułowego turystę, który chce zwiedzić Rzym. Każdy z nas startuje z innego miejsca i korzystając z różnych środków transportu a czasem i własnych nóg ma zadanie odwiedzenie różnych znanych miejsc w tym pięknym mieście. Może to być Forum Romanum, Circus Maximus czy też Watykan. Od nas zależy jak tę trasę poprowadzimy. Oczywiście za poszczególne etapy podróży będziemy zbierać punkty zwycięstwa, a ten, kto zdobędzie ich najwięcej, ten otrzyma laur zwycięzcy.

PRZYGOTOWANIE GRY

Przygotowanie jest krótkie. Na stole rozkładamy planszę. Przygotowujemy dwa stosy kart – okrągłe karty czasu i karty transportu (te karty o wielkości biletu) układamy odwrócone rewersem do góry. Obok umieszczamy karty miejsc (najlepiej uprzednio posegregować je wg kolorów).

Zestawem startowym każdego z graczy jest 40 znaczników oraz jeden pionek naszego turytu (wędruje on na pole punktacji). Następnie losujemy kartę startu, która wskaże nam miejsce, z którego rozpocznie się nasze zwiedzanie Rzymu. I to tyle.


PRZEBIEG GRY

Przebieg rundy odbywa się wg klasycznego schematu, czyli po kolei, począwszy od pierwszego gracza, każdy z uczestników wykonuje swoją akcję. A co może zrobić? Dokładnie dwie rzeczy:
Ruch gracza:
Gracze mają dwie możliwości:
(I) pobrać dwie karty z zakrytych stosów w dowolnej konfiguracji - po jednej karcie czasu i transportu lub dwie karty czasu lub też dwie karty transportu.

(II) utworzyć trasę – żeby to zrobić musimy posiadać odpowiedni bilet wymagany do przebycia danej trasy (poza wędrówką pieszą), a także odpowiednią ilość kart czasu. Każda trasa składa się z szeregu pól, przy czym pola te są „wycenione” – jedne wyżej, inne niżej. Przykładowo jedno pole dla trasy pieszej to 25 minut, a dla metra to 5 minut. Po utworzeniu trasy odrzucamy zużyte karty i ustawiamy na trasie znaczniki w naszym kolorze. Po dotarciu do celu podróży otrzymujemy kartę danego miejsca, na której to znajdziemy przede wszystkim ilość punktów zwycięstwa a także krótką informację. Kartę miejsca otrzymujemy raz i nawet, jeśli wrócimy do danej lokalizacji, to nie otrzymamy kolejnej karty.

Tworzenie trasy wiąże się kilkoma zasadami. Mianowicie nie wolno zająć trasy utworzonej przez innego gracza. W jednej turze można utworzyć tylko jeden odcinek trasy. Co ważne, możemy utworzyć jeden ciągły szlak wędrówki. Jest to logiczne, bo przecież nasz turysta nie znika w jednym miejscu i nie pojawia się znikąd w drugim.

Pobierając bilet może się zdarzyć, że wylosujemy roboty drogowe. Oznaczają ode utratę następnej kolejki. Ciekawym rozwiązaniem jest wydawanie reszty za karty czasu, tzn. jeśli potrzebujemy 20 minut, a mamy kartę z wartością 30 minut, to otrzymujemy 10 minut „reszty” z odrzuconych kart czasu.

Jako, że obowiązkowym niemalże punktem każdej wycieczki do Rzymu jest Watykan, to jeśli nie uda nam się go odwiedzić, to otrzymamy karę w postaci ujemnych 30 punktów.

Gra kończy się gdy jednemu z Graczy zostanie 1 lub 0 pionków, w tej sytuacji każdy z pozostałych Graczy ma jeszcze jeden ruch do wykonania. Po zakończonej rozgrywce należy doliczyć do punktów każdego z Graczy, zdobyte punkty  z kart miejsc. Wygrywa osoba z największą liczbą punktów.



Różne miejsca na planszy są warte inną ilość punktów. Do niektórych prowadzi mało dróg i warto udać się tam jak najszybciej. W grze nie ma ustalonego scenariusza gdzie trzeba podążać. Scenariusz tworzymy sami zwracając uwagę na wartości poszczególnych miejsc i wolne trasy, które możemy zająć.




ZAKOŃCZENIE GRY

Gra kończy się, w momencie , gdy jednemu z graczy pozostanie co najwyżej jeden znacznik. Każdy z pozostałych graczy ma do rozegrania ostatnią swoją kolejkę. Do zdobytych wcześniej punktów dokładamy te z kart miejsc, korygując je ewentualnie wynik o karę za nieodwiedzenie Watykanu. Na tej podstawie wyłaniamy zwycięzcę.

WRAŻENIA

To co się rzuca w oczy od pierwszego spotkania z Turystą w Rzymie, to wykonanie gry. Stoi ono na naprawdę wysokim poziomie i widać, że wydawnictwo mocno się postarało. Bardzo duża, ładna klimatyczna plansza przedstawiająca w pewnym uproszczeniu mapę Rzymu. Wszystko utrzymane w takich pastelowych kolorach. Do tego mamy karty miejsc, które oprócz grafiki i nazwy zawierają także pewne ciekawostki związane z daną lokacją. Całość wprowadza pewien klimat w grze. Sama rozgrywka jest bardzo efektowna. To się może podobać.

Wygląd wyglądem, ważna jest jednak sama mechanika. A tutaj już tak różowo niestety nie jest. Po kolei. Grając w Turystę w Rzymie ciągle mam w głowie myśl, że ja już to gdzieś widziałem. Odwracam głowę na naszą kolekcję gier i wzrok trafia na Wsiąść do Pociągu (czyli „Tiketa”). Jakby na to nie patrzeć, gra całymi garściami czerpie ze słynnego i uznanego tytułu. Czy to źle? Niekoniecznie. Umiejętne wykorzystanie dobrej i sprawdzonej mechaniki to żaden grzech. Najlepszym przykładem jest choćby Mankala, której mechanizm znalazł się w znakomitych Five Tribes/Pięciu Klanach, czy też Trajanie.

W jednej i drugiej grze budujemy za pomocą swoich znaczników połączenia pomiędzy lokacjami. W obu grach musimy za to zapłacić.

We Wsiąść do pociągu mamy do czynienia w zasadzie z jedną: ”walutą”, którą płacimy za swój ruch. Mowa tu o kartach wagonów wspomaganych dżokerami w postaci kolorowych lokomotyw. W Turyście mamy dwie waluty, tj. karty czasu i bilety. Losowość Ticketa bywa denerwująca, jednakże próbowano ją w jakimś stopniu okiełznać, poprzez możliwość dobierania kart z odkrytego rzędu oraz ze stosu zakrytego. Sprawdza się to różnie, ale zdecydowanie lepiej niż w Turyście. Tutaj mamy do dyspozycji po jednym stosie dla kart czasu i biletów, i musimy chcąc nie chcąc poddać się zrządzeniom losu. A ten bywa kapryśny i dotyczy to i jednych i drugich kart. 



Karty czasu mocno się różnią między sobą. Taka karta 5 minutowa jest znacznie słabsza od 30 minutowej. Ktoś może mieć fuksa i wyciągać te lepsze, a ktoś może mieć pecha i wyciągać te słabe. W dodatku wprowadzono dodatkową możliwość wydawania reszty, co dodatkowo potęguje moc tych najlepszych kart. Nie ma żadnego mechanizmu, który mógłby to w jakimś stopniu ułagodzić.

Inna sprawa to druga waluta, czyli bilety. Bardzo podobna sytuacja jak w przypadku kart czasu. Dociągamy wszystko z ukrytego stosu i może się zdarzyć, że znowu nie otrzymamy tego, co chcemy, utrudniając sobie życie w kolejnej rundzie. Jednakże nie to najbardziej uprzykrza życie. To, co autentycznie wkurza, to karty robót drogowych. Normalnie poczułem się jakbym grał  w jakąś toporną grę typu rzuć kostką i przesuń pionek i gdy akurat nasz delikwent trafił na pole, że musi się zatrzymać albo cofnąć o ileś pól. Karta robót drogowych funkcjonuje dokładnie w ten sam sposób.

Ta losowość naprawdę bywa przykra i wręcz czujemy się czasem zwyczajnie oszukanym przez grę. Przeciwnik kosi karty z 25 i 30 min, a dodatkowo wpadają mu bilety metra. A my raz za razem dostajemy "piątki" i na domiar złego zamiast biletów na metro mamy w najlepszym przypadku bilety autobusowe. Przeciwnik zasuwa zatem na mapie, a my stoimy w miejscu, czekając na łaskawość losu. 

Kolejna sprawa, to swoboda ruchów po planszy. W Tikecie mamy rozwiązanie w postaci biletów, które determinują nasze poczynania, dzięki czemu zdobędziemy ekstra punkty (o ile uda nam się daną trasę zbudować). W Turyście dano nam swobodę w zwiedzaniu Rzymu. Powiedzmy. Chcąc nie chcąc musimy odwiedzić Watykan. Nikomu się nie chce tracić 30 punktów (a właściwie 60, bo za dotarcie do Stolicy Piotrowej zdobywamy 30 punktów). Nasze rozgrywki przebiegały więc w ten sposób, że kombinując jak się da, odwiedzaliśmy Watykan, a później ciułaliśmy punkty szwendając się po Rzymie. Gra stawała się przez to nieco schematyczna.

Zatrzymajmy się na chwilę nad instrukcją. Miałem problem z interpretacją tego, jak ma wyglądać budowanie ścieżki naszego turysty. Pierwsza wątpliwość dotyczyła stwierdzenia, że nie możemy zająć szlaku zajętego przez innego turystę. Nie byłem pewny, czy chodzi o samą drogę pomiędzy dwoma lokacjami, czy też pojedynczy szlak (metro, autobus, rower). Ostatecznie skorzystałem ze zdjęcia rozgrywki na wspieram.to i wiem, że chodzi o to drugie rozwiązanie. Druga sprawa to to, że turysta może się poruszać się po jednej ścieżce. Miałem wątpliwość, czy chodzi o to, że zaczynając w punkcie A przechodząc przez kolejne lokacje na trasie dochodzi do punktu B, budując ciągłą trasę bez żadnych odnóg, czy też chodzi jedynie o ciągłość trasy z możliwością robienia odnóg. Znowu z pomocą przyszło zdjęcie z rozgrywki. Można to było wyjaśnić w instrukcji wklejając graficzne przykłady.

Kilka słów na temat skalowalności. Powiem tak, im mniej ludzi tym większy luz na planszy. Nie ma żadnych mechanizmów, które ograniczałyby w jakimś stopniu nasze ruchy w przypadku mniejszej liczby graczy. Można tutaj było sięgnąć do Wsiąść do Pociągu i skorzystać z gotowca - gdy dwa miasta łączą dwa tory, to grając w 2-3 osoby, jeden z tych torów jest zablokowany. Nam najlepiej grało się na w trójkę. Nie było ani za luźno ani zbyt tłoczno.

Czas gry. Cała partia w zależności od liczby graczy zajmuje od 30 od blisko 1,5 h. Zdecydowanie jest to akceptowalny czas jak na tego typu rozgrywkę. Chociaż w pełnym składzie może się dłużyć.

Regrywalność. Fajnie, że startujemy z różnych miejsc, to zawsze wprowadza pewne urozmaicenie. Każda rozgrywka będzie się też różniła ze względu na ogromną losowość w dobieraniu kart i za każdym razem nieco inaczej możemy planować naszą wędrówkę po Wiecznym Mieście.

Podsumowując: Turysta w Rzymie jest lekką grą, która posiada całkiem ciekawy klimat. Jednakże mam spory kłopot z jej oceną. Z jednej strony strasznie podoba mi się szata graficzna, walory edukacyjne, bardzo solidne, wręcz wypasione wydanie. To się chwali. Z drugiej strony niestety odnoszę wrażenie, że gra jest zwyczajnie niedopracowana. Ma potencjał, ale wymaga to naszym zdaniem jeszcze trochę pracy i przemyślenia całego projektu. Nie wiem, jakim wynikiem zakończy się aktualnie trwająca kampania na wspieram.to. Może być ciężko. Nawet, jeśli teraz się nie powiedzie, to będę mocno trzymać kciuki za autorkę i wydawnictwo, bo z tej mąki może być jeszcze chleb.

PLUSY:
+ proste zasady,
+ znakomite wykonanie (strona graficzna, jakość komponentów),
+ krótki czas rozgrywki,

MINUSY:
- losowość, losowość i jeszcze raz losowość bez żadnego mechanizmu jej ograniczenia,
- nieszczęsne karty robót drogowych,
- nie najlepsza skalowalność,
- niewielka interakcja


Liczba graczy:  2-5 osoby
Wiek: od 8 lat 
Czas gry:  ok. 45-90 minut
Rodzaj gry:  gra familijna
Zawartość pudełka:
* plansza,
* 60 kart biletów,
* 64 karty czasu,
* 5 pionków,
* 205 znaczników (po 41 w 5 kolorach),
* 180 kart miejsc,
* instrukcja.
 Wydawnictwo: Haraka Paka
Cena: -
Autor: Monika Baron


Serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Haraka Paka za przekazanie egzemplarza do recenzji.




Galeria zdjęć: 

                     

TuFotki.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz