Lubię,
gdy gry planszowe mają jakieś odniesienie do historii, do faktów, do realnie
żyjących ludzi. To z pewnością dodaje pewnego smaczku całej rozgrywce. Do
dzisiejszej recenzji trafił nie byle kto.
Wawrzyniec Medyceusz znany jako
Wawrzyniec Wspaniały, (wł. Lorenzo il Magnifico) to z pewnością jedna z
ciekawszych postaci, która złotą zgłoską zapisała się w historii Włoch, a
przede wszystkim Florencji. Światły władca, opiekun artystów (był mecenasem
takich tuzów jak Leonardo da Vinci, Michał Anioł czy Sandro Botticelli). Był
nawet obłożony przez ówczesnego papieża Sykstusa IV obłożony ekskomuniką, co
nie przeszkodziło w tym, że jego syn Giovanni sam stanął na czele Stolicy
Piotrowej jako Leon X. Historia życia Lorenzo il Magnifico jest naprawdę
ciekawa i barwna. Nic dziwnego, że trójka włoskich autorów postanowiła oddać mu
swoisty hołd tworząc grę, która w jakimś tam sposób nawiązuje do czasów
XVI-wieczenej Florencji i czasów, w których żył i rządził Wawrzyniec. Autorzy
gry to uznane nazwiska w świecie planszówkowym. Maczali paluchy choćby w
Egizzii, Tzolkinie, Grand Austria Hotel czy Marco Polo, czyli średniej
ciężkości euro – a takowe coraz bardziej lubimy. Wiemy zatem czego możemy
oczekiwać po Lorenzo. Czy nam ta gra przypadła do gustu? Zapraszamy do recenzji.
Całość zamknięta jest w sporym pudle. Już
sama okładka przykuwa wzrok i pomimo, że jej autorem jest nielubiany przez nas
Klemens Franz, to tym razem mu po prostu udało się nie spartolić jej swoją
klasyczną kreską, a wręcz przeciwnie, zrobił coś co naprawdę się podoba.
W środku, znajduje się cała masa
komponentów. Mamy dużą planszę, plansze graczy, trochę drewna (znaczniki,
pomocnicy), sporo różnorakich kartonowych żetonów. A do tego mnóstwo kart.
Jakościowo jest naprawdę dobrze i jedyną rzeczą, do której można się przyczepić
jest fakt, iż polska wersja Lorenzo to tak naprawdę wersja
polsko-czesko-słowacka. Czy to w czymś przeszkadza? Trochę cierpi wrażenie
estetyczne. Pół biedy już z obecnością trzech instrukcji i kart pomocy, gorzej,
że na kartach pojawiają mamy trzy różne języki i to trochę kłuje w oczy,
zwłaszcza na początku. Później człowiek w ogóle nie zwraca na to uwagi.
Rozumiem wydawcę, czemu tak zrobił. Międzynarodowy wydruk jest po prostu
bardziej opłacalny ekonomicznie. Lorenzo z pewnością nie osiągnie nakładów Dobble
czy Dixit i stąd takie a nie inne wydanie.
Muszę
pochwalić instrukcję. Napisana została bardzo przystępnym językiem, w dodatku
okraszona jest czytelnymi przykładami. Dzięki temu szybko to wszystko wchodzi
do głowy.
CEL GRY
Przenosimy się do renesansowej
Florencji. Stajemy na czele jednej z rodzin, a naszym zadaniem będzie zdobycie
jak największego prestiżu (innymi słowy punktów zwycięstwa). Będziemy wysyłać
członków naszych rodzin do pracy, dzięki czemu będziemy podnosić nasz status. Oczywiście
nie unikniemy w międzyczasie zatargów ze Stolicą Piotrową, stąd przez cały czas
krążyć nad nami będzie widmo ekskomuniki. Zwycięzcą zostanie ten gracz, któremu
uda się zdobyć jak największą liczbę punktów prestiżu.
PRZYGOTOWANIE GRY
Przygotowanie gry nie
jest specjalnie skomplikowane. W zależności od liczby graczy blokujemy (lub
nie) niektóre pola. Następnie przygotowujemy cztery talie kart, po czym na
planszy głównej w czterech wieżach umieszczamy po cztery karty. Dokładamy
żetony ekskomuniki oraz wskaźniki punktacji na czterech torach (prestiżu,
ekskomuniki i militarnym). Zestawem startowym każdego gracza jest plansza, na
której umieszczać będzie zebrane zasoby (gotówka, drewno, kamień oraz
pomocników) oraz karty. Dodatkowo trzech członków rodziny (trzech kolorowych i
jednego neutralnego). Na dobry początek otrzymujemy garść zasobów.
Cały tzw. setup bardzo dokładnie przedstawiony
został w instrukcji i w zasadzie po pierwszej rozgrywce nie będzie konieczności
zerkania do niej.
PRZEBIEG GRY
Wbrew pozorom zasady
nie są specjalnie skomplikowane i po pierwszej partii wszystko stanie się w
miarę proste. Cały czas mamy do dyspozycji instrukcję, która napisana została
bardzo przystępnie i w zasadzie nie pozostawia nam wątpliwości, co do tego, co
się dzieje na planszy. Najczęstsze wątpliwości dotyczą (zwłaszcza na początku)
ikonografii na kartach. Trzeba się do niej przyzwyczaić i tyle.
Generalnie cała zabawa to
dokładnie 6 rund. Przed każdą z nich rzucamy wszystkimi trzema kośćmi. Wyniki,
jakie wypadną, mówią nam o sile, jaką będą dysponowali poszczególni członkowie
naszych rodzin – trzech z nich jest jakby przypisanych do konkretnych kolorów
kości, czwarty zaś (neutralny) ma z automatu wartość zerową. Siła w Lorenzo oznacza
ni mniej nie więcej możliwość wykonania danej akcji przez członka rodziny.
Niektóre akcje wymagają np. siły minimum 1 a inne 7. Oczywiście (podobnie jak
choćby w Zamkach Burgundii) mamy możliwość korzystania z modyfikatorów – albo
dzięki pomocnikom albo dzięki zdobyciu pewnych kart. A propos kart. Mamy tu ich
4 rodzaje – w każdej rundzie będą się zmieniać, na początku zawsze będziemy
dysponować czterema kartami w danym rodzaju. Mamy zatem karty:
(I) włości (zielone) – pozwalają nam (dzięki akcji żniw) na
powiększenie posiadanych zasobów, tj. złota, drewna, kamieni, pomocników czy
też siły militarnej. Są one darmowe, jednakże liczba kart, które możemy zebrać
powiązana jest z naszą siłą militarną – im jej więcej, tym więcej kart możemy
zebrać. Ponadto dostarczają one punkty zwycięstwa na koniec gry.
(II) postacie (niebieskie) – za ich zdobycie płacimy złotem. Zapewniają
efekty stałe (np. modyfikacja siły wyznaczonej przez kości przy wykonywaniu
określonej akcji) lub jednorazowe (np. dodatkowa akcja). Również zapewnią nam
punkty na koniec gry.
(III) budynki (żółte) – z ich zdobyciem wiąże się konieczność wyspupłania
określonej ilości naszych zasobów. Pozwalają one (dzięki akcji produkcji) nam
np. na dokonywanie różnych wymian jednych zasobów na inne.
(IV) przedsięwzięcia (fioletowe) – nie są tanie, ale ich efekty
(jednorazowe i stałe) bywają naprawdę mocne, a przy okazji dostarczają nam
sporo punktów zwycięstwa. Żeby z nich skorzystać trzeba ponieść określony koszt
najczęściej mamy alternatywę obniżenia naszej pozycji na torze militarnym lub
też oddania części naszych zasobów.
Karty leżą w czterech osobnych
wieżach. W każdej z nich możemy mieć tylko jednego członka swojej rodziny, przy
czym członek neutralny jest wyłączony z tego ograniczenia. Ponadto obecność
członka innej rodziny, w momencie, gdy chcemy do takiej wieży wejść, wiąże się
z opłaceniem stosownej opłaty (3 monety).
Generalnie w swoim ruchu musimy zadecydować, gdzie wysłać naszego członka rodziny. Każda akcja wiąże się z określoną siłą, którą dany członek rodziny musi dysponować, żeby ją wykonać (a przy okazji zająć pole związane z daną akcją). Możemy go wysłać do jednej z wież po kartę, możemy wysłać go na rynek, żeby zebrać nieco grosza lub pomocników albo przesunąć się na torze pierwszeństwa w danej rundzie. Może też pójść do akcji zbiorów lub akcji produkcji (odpalając odpowiednio zebrane zielone i żółte karty – pamiętając o sile naszych ludzi)
Pamiętajmy, że Wawrzyniec miał
zatargi z Watykanem i to też znajdzie odzwierciedlenie w grze. Mamy coś takiego
jak tor wiary, po którym wędrować będzie nasz znacznik oraz żetony ekskomuniki,
czyli kar, za niespełnienie warunków narzuconych nam przez Stolicę Piotrową. Po
drugiej rundzie powinniśmy uciułać przynajmniej 3 punkty wiary, po czwartej 4,
a po ostatniej, szóstej – 5. Jeśli się to nam nie udało, to otrzymujemy karę
zgodnie z żetonem ekskomuniki przeznaczonym dla danej rundy. Kary te bywają
dotkliwe, np. wyłączamy z rozgrywki jednego z członków rodzin, ograniczamy siłę
danego członka, a także możemy zablokować jeden z naszych elementów
punktujących na koniec gry (np. ze zdobytych kart zielonych). Jeśli jednak się
nam udało, to możemy zdecydować, czy poddajemy się wymogom papieża. Jeśli tak,
to zerujemy nasz stan posiadanych punktów wiary otrzymując w zamian punkty
zwycięstwa lub też poddajemy się ekskomunice (i stosownej karze), ale nie
zerujemy wtedy punktów (a te dostarczają naprawdę sporo punktów zwycięstwa na
koniec gry).
Do tego dochodzi tryb
zaawansowany. Mamy
w nim dwa dodatkowe elementy. Po pierwsze otrzymujemy żeton premii osobistej
(inny dla każdego z graczy), a po drugie otrzymujemy karty osobistości. Dzięki
spełnieniu (dodam dość mocno wyśrubowanych) warunków, możemy otrzymać określone
przywileje (stałe lub takie, które „odpalamy” raz na rundę)
Mniej więcej tak wygląda cała
rozgrywka. Oczywiście, jest to jej zarys. Całość jest bardziej skomplikowana,
jednakże zasady, tak czy inaczej, nie są specjalnie trudne, zwłaszcza dla tych
bardziej doświadczonych w bojach graczy.
ZAKOŃCZENIE GRY
Koniec gry następuje
po rozegraniu ostatniej rundy. Następuje wtedy podliczenie zdobytych punktów i
wyłonienie zwycięzcy.
WRAŻENIA
Nie ma wątpliwości, że Lorenzo il
Magnifico jest grą wymagającą. Nie chodzi może o same zasady, bo te w gruncie
rzeczy nie są mocno skomplikowane. Trudność polega bardziej na poukładaniu
sobie w głowie planu, który będziemy realizować. Przez cały czas będzie nam
towarzyszyło uczucie, że po prostu wszystkiego nam brakuje. Kapryśne kostki, za
mało zasobów, żeby kupić upragnione karty, zablokowane pola na planszy
uniemożliwiając wykonanie akcji. I jeszcze krążące widmo ekskomuniki. Jednym
słowem, będzie ciężko.
Możemy sobie poukładać w głowie plan, że
będziemy powiedzmy szli w zielone karty, przy okazji umacniając się na torze
militarnym. Możemy skupić się na punktach wiary – przynoszą one wszakże sporo
punktów. Jest tylko mały szkopuł. Inni gracze, którzy potrafią nam te plany
pokrzyżować, a dodatkowo wyniki na kościach mogą okazać się niewystarczające do
wykonania pożądanych akcji. Zatem gra nabiera wymiaru taktycznego. Skupiamy się
na tym, żeby maksymalnie wykorzystać to co dała nam ta konkretna runda. Musimy
nieustannie mierzyć siły na zamiary.
Każdy nasz ruch wiąże się z wykonaniem
określonej akcji w danej lokacji. Od przybytku głowa nie boli. W Lorenzo może
zaboleć, bo dostępnych możliwości jest sporo i może być problem z właściwymi
wyborami. Gra zdecydowanie nie wybacza błędów. Coś schrzanimy i możemy sobie
pluć w brodę, bo ciężko będzie cokolwiek nadrobić, zwłaszcza, że cała gra to
tylko 6 rund (maksymalnie 24 ruchy naszych ludzi).
Z tym bogactwem możliwości wykonania
akcji wiążą się z jednej strony wiele możliwości prowadzenia rozgrywki, a z
drugiej może pojawić się paraliż decyzyjny, co może negatywnie wpłynąć na płynność
rozgrywki. Fakt faktem gry się uczymy. I z czasem pewne wybory staną się mniej
lub bardziej oczywiste. Pula dostępnych kart jest stała i mamy świadomość tego,
jakie karty mogą się pojawić, a dzięki temu możemy budować takie małe silniczki
wykorzystując zależności pomiędzy kartami. Nie wystarczy, że będziemy mieć np.
dużo jednego surowca, ważne, żeby go zużyć efektywnie. Jak już wspomniałem, w
całej grze wykorzystamy maksymalnie 24 ruchy reprezentantami naszych rodzin i
siłą rzeczy każdy taki ruch powinien być wykorzystany w sposób maksymalny.
Lorenzo il Magnifico
oznacza się wysoką regrywalnością. Związane jest to z trzema czynnikami. Po
pierwsze losowe rozłożenie kart. Wiemy jakie karty pojawią się na planszy, nie
wiemy jednakże, w jakiej kolejności, a to dość istotnie wpływa na nasze
poczynania, bo niektóre karty mogą być poza naszym zasięgiem. Po drugie kości,
które wprowadzają dużo zamieszania. W odróżnieniu od Zamków Burgundii, wyniki
na kościach identycznie wpływają na wszystkich graczy, stąd warto zaopatrzyć
się w „armię” pomocników, dzięki czemu będziemy odporni na niskie wyniki na
kostkach. Po trzecie żetony ekskomuniki – jest ich sporo i w każdej grze prawdopodobnie
będziemy mieli inną ich kombinację, stąd inaczej będziemy podchodzili do
ewentualnych kar, inaczej będziemy budować naszą startegię.
Do tego mamy tryb
zaawansowany, który dodatkowo podnosi regrywalność. Skorzystanie z kart
osobowości w jakimś stopniu ukierunkowuje nasze poczynania. Chcemy otrzymać
pewne przywileje (generalnie bardzo mocne), to musimy się spiąć i spełnić pewne
warunki. Sęk w tym, że spełnienie tych warunków (np. uzbieranie 18 monet ) jest
co najmniej trudne i jeśli już nam się powiedzie, to z efektów skorzystamy pod
sam koniec rozgrywki. Skupiając się na spełnieniu danych wymogów, możemy
zaniedbać inne możliwości zdobywania punktów, a przez to ponieść koszt
utraconych możliwości. Szczerze mówiąc specjalnie za tym trybem nie przepadam i
wolę podstawową wersję. W zupełności mi ona wystarcza.
Interakcja w Lorenzo jest ograniczona do
blokowania akcji przeciwnikom, do wyścigu o lepsze karty, a najczęściej kłody
rzucane przez przeciwnika są niejako rykoszetem jego działań. Bardziej dbamy o
swoje cztery litery niż o to, żeby w czymś komuś przeszkodzić.
Skalowalność. Jest dobrze. Czy to w dwie
osoby, czy też w 3 i 4 gra się podobnie, chociaż inaczej. Związane jest to z
tym, że dla 2 i 3 graczy wprowadzamy pewne modyfikacje, które wprowadzają nieco
utrudnień w grze. Najbardziej konfrontacyjny jest oczywiście tryb dwuosobowy, w
którym zablokowanie niektórych pól akcji bywa bardzo bolesne i może mocno
napsuć krwi, uniemożliwiając realizację planów. W 3 i 4 osoby jest trochę
łatwiej, ale również wymagająco.
Czas gry. Oczywiście zależy on od liczby
graczy. Przy dwójce spokojnie wyrobimy się w godzinkę. W cztery osoby –
przynajmniej te 2h.
Gra jakby jednak nie patrzeć przeznaczona
jest raczej dla doświadczonego w bojach gracza, bo ilość decyzji i ich wpływu
na losy, może początkującego zwyczajnie przytłoczyć. Mechanicznie gra nie
odkrywa Ameryki, ale dzięki sprytnemu mechanizmowi kości, wnosi odrobinę
świeżości. Nam cała zabawa mocno przypadła do gustu. Jest ciężko, cały czas
czegoś brakuje, przeciwnicy nie ułatwiają nam zadania, kości są kapryśne, etc.
Jednakże gra daje mnóstwo satysfakcji, to budowanie swoistego silniczka z kart,
walka o same karty, ważenie tego czy opłaca się ulec papiestwu czy może przeć
do przodu na torze ekskomuniki, to wszystko strasznie przypadło nam do gustu.
Jeśli więc szukacie naprawdę dobrego euro, to z pewnością warto sprawdzić
Lorenzo il Magnifico.
PLUSY:
+ duża
regrywalność,
+ piękne
wykonanie,
+ w sumie
dość proste zasady,
+ bardzo
dobrze napisana instrukcja,
+ ogrom
możliwości odniesienia zwycięstwa,
+ bardzo dobra
skalowalność.
MINUSY:
- możliwy paraliż decyzyjny.
* wł. Del doman' non è certezza - maksyma Wawrzyńca Wspaniałego
Liczba
graczy: 2-4 osoby
Wiek: od
12 lat
Czas
gry: 60 – 120 minut
Rodzaj
gry: gra strategiczna, gra ekonomiczna
Zawartość
pudełka:
* 1 plansza
do gry,
* 4 plansze
graczy,
* 4 osobiste
tabliczki bonusowe,
* 21 kafelków
ekskomuniki,
4 tabliczki
zakrywające,
* 16 pionków
członków rodziny,
* 16 naklejek,
* 16
znaczników,
* 12 kostek
ekskomuniki,
* 3 kostki do
gry,
* 96 kart
działań,
* 20 kart
postaci,
* 63
drewniane figurki zasobów (drewno, kamienie, słudzy),
* 33 monety,
* 3 instrukcje
(w trzech językach),
* 3 karty
pomocy (w trzech językach).
Wydawnictwo:
Albi
Cena: 110-180 zł
Cena: 110-180 zł
Serdecznie dziękujemy Księgarni Tania Książka za przekazanie gry do recenzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz