niedziela, 12 listopada 2017

LORENZO IL MAGNIFICO: O jutrze nie wiadomo nic pewnego* - recenzja gry.

Lubię, gdy gry planszowe mają jakieś odniesienie do historii, do faktów, do realnie żyjących ludzi. To z pewnością dodaje pewnego smaczku całej rozgrywce. Do dzisiejszej recenzji trafił nie byle kto. 

Wawrzyniec Medyceusz znany jako Wawrzyniec Wspaniały, (wł. Lorenzo il Magnifico) to z pewnością jedna z ciekawszych postaci, która złotą zgłoską zapisała się w historii Włoch, a przede wszystkim Florencji. Światły władca, opiekun artystów (był mecenasem takich tuzów jak Leonardo da Vinci, Michał Anioł czy Sandro Botticelli). Był nawet obłożony przez ówczesnego papieża Sykstusa IV obłożony ekskomuniką, co nie przeszkodziło w tym, że jego syn Giovanni sam stanął na czele Stolicy Piotrowej jako Leon X. Historia życia Lorenzo il Magnifico jest naprawdę ciekawa i barwna. Nic dziwnego, że trójka włoskich autorów postanowiła oddać mu swoisty hołd tworząc grę, która w jakimś tam sposób nawiązuje do czasów XVI-wieczenej Florencji i czasów, w których żył i rządził Wawrzyniec. Autorzy gry to uznane nazwiska w świecie planszówkowym. Maczali paluchy choćby w Egizzii, Tzolkinie, Grand Austria Hotel czy Marco Polo, czyli średniej ciężkości euro – a takowe coraz bardziej lubimy. Wiemy zatem czego możemy oczekiwać po Lorenzo. Czy nam ta gra przypadła do gustu? Zapraszamy do recenzji.



CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w sporym pudle. Już sama okładka przykuwa wzrok i pomimo, że jej autorem jest nielubiany przez nas Klemens Franz, to tym razem mu po prostu udało się nie spartolić jej swoją klasyczną kreską, a wręcz przeciwnie, zrobił coś co naprawdę się podoba.

W środku, znajduje się cała masa komponentów. Mamy dużą planszę, plansze graczy, trochę drewna (znaczniki, pomocnicy), sporo różnorakich kartonowych żetonów. A do tego mnóstwo kart. Jakościowo jest naprawdę dobrze i jedyną rzeczą, do której można się przyczepić jest fakt, iż polska wersja Lorenzo to tak naprawdę wersja polsko-czesko-słowacka. Czy to w czymś przeszkadza? Trochę cierpi wrażenie estetyczne. Pół biedy już z obecnością trzech instrukcji i kart pomocy, gorzej, że na kartach pojawiają mamy trzy różne języki i to trochę kłuje w oczy, zwłaszcza na początku. Później człowiek w ogóle nie zwraca na to uwagi. Rozumiem wydawcę, czemu tak zrobił. Międzynarodowy wydruk jest po prostu bardziej opłacalny ekonomicznie. Lorenzo z pewnością nie osiągnie nakładów Dobble czy Dixit i stąd takie a nie inne wydanie.

Muszę pochwalić instrukcję. Napisana została bardzo przystępnym językiem, w dodatku okraszona jest czytelnymi przykładami. Dzięki temu szybko to wszystko wchodzi do głowy.

CEL GRY

Przenosimy się do renesansowej Florencji. Stajemy na czele jednej z rodzin, a naszym zadaniem będzie zdobycie jak największego prestiżu (innymi słowy punktów zwycięstwa). Będziemy wysyłać członków naszych rodzin do pracy, dzięki czemu będziemy podnosić nasz status. Oczywiście nie unikniemy w międzyczasie zatargów ze Stolicą Piotrową, stąd przez cały czas krążyć nad nami będzie widmo ekskomuniki. Zwycięzcą zostanie ten gracz, któremu uda się zdobyć jak największą liczbę punktów prestiżu.

PRZYGOTOWANIE GRY

Przygotowanie gry nie jest specjalnie skomplikowane. W zależności od liczby graczy blokujemy (lub nie) niektóre pola. Następnie przygotowujemy cztery talie kart, po czym na planszy głównej w czterech wieżach umieszczamy po cztery karty. Dokładamy żetony ekskomuniki oraz wskaźniki punktacji na czterech torach (prestiżu, ekskomuniki i militarnym). Zestawem startowym każdego gracza jest plansza, na której umieszczać będzie zebrane zasoby (gotówka, drewno, kamień oraz pomocników) oraz karty. Dodatkowo trzech członków rodziny (trzech kolorowych i jednego neutralnego). Na dobry początek otrzymujemy garść zasobów.

Cały tzw. setup bardzo dokładnie przedstawiony został w instrukcji i w zasadzie po pierwszej rozgrywce nie będzie konieczności zerkania do niej.





PRZEBIEG GRY

Wbrew pozorom zasady nie są specjalnie skomplikowane i po pierwszej partii wszystko stanie się w miarę proste. Cały czas mamy do dyspozycji instrukcję, która napisana została bardzo przystępnie i w zasadzie nie pozostawia nam wątpliwości, co do tego, co się dzieje na planszy. Najczęstsze wątpliwości dotyczą (zwłaszcza na początku) ikonografii na kartach. Trzeba się do niej przyzwyczaić i tyle.

Generalnie cała zabawa to dokładnie 6 rund. Przed każdą z nich rzucamy wszystkimi trzema kośćmi. Wyniki, jakie wypadną, mówią nam o sile, jaką będą dysponowali poszczególni członkowie naszych rodzin – trzech z nich jest jakby przypisanych do konkretnych kolorów kości, czwarty zaś (neutralny) ma z automatu wartość zerową. Siła w Lorenzo oznacza ni mniej nie więcej możliwość wykonania danej akcji przez członka rodziny. Niektóre akcje wymagają np. siły minimum 1 a inne 7. Oczywiście (podobnie jak choćby w Zamkach Burgundii) mamy możliwość korzystania z modyfikatorów – albo dzięki pomocnikom albo dzięki zdobyciu pewnych kart. A propos kart. Mamy tu ich 4 rodzaje – w każdej rundzie będą się zmieniać, na początku zawsze będziemy dysponować czterema kartami w danym rodzaju. Mamy zatem karty:

(I) włości (zielone) – pozwalają nam (dzięki akcji żniw) na powiększenie posiadanych zasobów, tj. złota, drewna, kamieni, pomocników czy też siły militarnej. Są one darmowe, jednakże liczba kart, które możemy zebrać powiązana jest z naszą siłą militarną – im jej więcej, tym więcej kart możemy zebrać. Ponadto dostarczają one punkty zwycięstwa na koniec gry.

(II) postacie (niebieskie) – za ich zdobycie płacimy złotem. Zapewniają efekty stałe (np. modyfikacja siły wyznaczonej przez kości przy wykonywaniu określonej akcji) lub jednorazowe (np. dodatkowa akcja). Również zapewnią nam punkty na koniec gry.

(III) budynki (żółte) – z ich zdobyciem wiąże się konieczność wyspupłania określonej ilości naszych zasobów. Pozwalają one (dzięki akcji produkcji) nam np. na dokonywanie różnych wymian jednych zasobów na inne.

(IV) przedsięwzięcia (fioletowe) – nie są tanie, ale ich efekty (jednorazowe i stałe) bywają naprawdę mocne, a przy okazji dostarczają nam sporo punktów zwycięstwa. Żeby z nich skorzystać trzeba ponieść określony koszt najczęściej mamy alternatywę obniżenia naszej pozycji na torze militarnym lub też oddania części naszych zasobów.

Karty leżą w czterech osobnych wieżach. W każdej z nich możemy mieć tylko jednego członka swojej rodziny, przy czym członek neutralny jest wyłączony z tego ograniczenia. Ponadto obecność członka innej rodziny, w momencie, gdy chcemy do takiej wieży wejść, wiąże się z opłaceniem stosownej opłaty (3 monety).

Generalnie w swoim ruchu musimy zadecydować, gdzie wysłać naszego członka rodziny. Każda akcja wiąże się z określoną siłą, którą dany członek rodziny musi dysponować, żeby ją wykonać (a przy okazji zająć pole związane z daną akcją). Możemy go wysłać do jednej z wież po kartę, możemy wysłać go na rynek, żeby zebrać nieco grosza lub pomocników albo przesunąć się na torze pierwszeństwa w danej rundzie. Może też pójść do akcji zbiorów lub akcji produkcji (odpalając odpowiednio zebrane zielone i żółte karty – pamiętając o sile naszych ludzi)

Pamiętajmy, że Wawrzyniec miał zatargi z Watykanem i to też znajdzie odzwierciedlenie w grze. Mamy coś takiego jak tor wiary, po którym wędrować będzie nasz znacznik oraz żetony ekskomuniki, czyli kar, za niespełnienie warunków narzuconych nam przez Stolicę Piotrową. Po drugiej rundzie powinniśmy uciułać przynajmniej 3 punkty wiary, po czwartej 4, a po ostatniej, szóstej – 5. Jeśli się to nam nie udało, to otrzymujemy karę zgodnie z żetonem ekskomuniki przeznaczonym dla danej rundy. Kary te bywają dotkliwe, np. wyłączamy z rozgrywki jednego z członków rodzin, ograniczamy siłę danego członka, a także możemy zablokować jeden z naszych elementów punktujących na koniec gry (np. ze zdobytych kart zielonych). Jeśli jednak się nam udało, to możemy zdecydować, czy poddajemy się wymogom papieża. Jeśli tak, to zerujemy nasz stan posiadanych punktów wiary otrzymując w zamian punkty zwycięstwa lub też poddajemy się ekskomunice (i stosownej karze), ale nie zerujemy wtedy punktów (a te dostarczają naprawdę sporo punktów zwycięstwa na koniec gry).

Do tego dochodzi tryb zaawansowany. Mamy w nim dwa dodatkowe elementy. Po pierwsze otrzymujemy żeton premii osobistej (inny dla każdego z graczy), a po drugie otrzymujemy karty osobistości. Dzięki spełnieniu (dodam dość mocno wyśrubowanych) warunków, możemy otrzymać określone przywileje (stałe lub takie, które „odpalamy” raz na rundę)

Mniej więcej tak wygląda cała rozgrywka. Oczywiście, jest to jej zarys. Całość jest bardziej skomplikowana, jednakże zasady, tak czy inaczej, nie są specjalnie trudne, zwłaszcza dla tych bardziej doświadczonych w bojach graczy.

ZAKOŃCZENIE GRY
Koniec gry następuje po rozegraniu ostatniej rundy. Następuje wtedy podliczenie zdobytych punktów i wyłonienie zwycięzcy.

WRAŻENIA

Nie ma wątpliwości, że Lorenzo il Magnifico jest grą wymagającą. Nie chodzi może o same zasady, bo te w gruncie rzeczy nie są mocno skomplikowane. Trudność polega bardziej na poukładaniu sobie w głowie planu, który będziemy realizować. Przez cały czas będzie nam towarzyszyło uczucie, że po prostu wszystkiego nam brakuje. Kapryśne kostki, za mało zasobów, żeby kupić upragnione karty, zablokowane pola na planszy uniemożliwiając wykonanie akcji. I jeszcze krążące widmo ekskomuniki. Jednym słowem, będzie ciężko.

Możemy sobie poukładać w głowie plan, że będziemy powiedzmy szli w zielone karty, przy okazji umacniając się na torze militarnym. Możemy skupić się na punktach wiary – przynoszą one wszakże sporo punktów. Jest tylko mały szkopuł. Inni gracze, którzy potrafią nam te plany pokrzyżować, a dodatkowo wyniki na kościach mogą okazać się niewystarczające do wykonania pożądanych akcji. Zatem gra nabiera wymiaru taktycznego. Skupiamy się na tym, żeby maksymalnie wykorzystać to co dała nam ta konkretna runda. Musimy nieustannie mierzyć siły na zamiary.

Każdy nasz ruch wiąże się z wykonaniem określonej akcji w danej lokacji. Od przybytku głowa nie boli. W Lorenzo może zaboleć, bo dostępnych możliwości jest sporo i może być problem z właściwymi wyborami. Gra zdecydowanie nie wybacza błędów. Coś schrzanimy i możemy sobie pluć w brodę, bo ciężko będzie cokolwiek nadrobić, zwłaszcza, że cała gra to tylko 6 rund (maksymalnie 24 ruchy naszych ludzi). 

Z tym bogactwem możliwości wykonania akcji wiążą się z jednej strony wiele możliwości prowadzenia rozgrywki, a z drugiej może pojawić się paraliż decyzyjny, co może negatywnie wpłynąć na płynność rozgrywki. Fakt faktem gry się uczymy. I z czasem pewne wybory staną się mniej lub bardziej oczywiste. Pula dostępnych kart jest stała i mamy świadomość tego, jakie karty mogą się pojawić, a dzięki temu możemy budować takie małe silniczki wykorzystując zależności pomiędzy kartami. Nie wystarczy, że będziemy mieć np. dużo jednego surowca, ważne, żeby go zużyć efektywnie. Jak już wspomniałem, w całej grze wykorzystamy maksymalnie 24 ruchy reprezentantami naszych rodzin i siłą rzeczy każdy taki ruch powinien być wykorzystany w sposób maksymalny.
Lorenzo il Magnifico oznacza się wysoką regrywalnością. Związane jest to z trzema czynnikami. Po pierwsze losowe rozłożenie kart. Wiemy jakie karty pojawią się na planszy, nie wiemy jednakże, w jakiej kolejności, a to dość istotnie wpływa na nasze poczynania, bo niektóre karty mogą być poza naszym zasięgiem. Po drugie kości, które wprowadzają dużo zamieszania. W odróżnieniu od Zamków Burgundii, wyniki na kościach identycznie wpływają na wszystkich graczy, stąd warto zaopatrzyć się w „armię” pomocników, dzięki czemu będziemy odporni na niskie wyniki na kostkach. Po trzecie żetony ekskomuniki – jest ich sporo i w każdej grze prawdopodobnie będziemy mieli inną ich kombinację, stąd inaczej będziemy podchodzili do ewentualnych kar, inaczej będziemy budować naszą startegię.

Do tego mamy tryb zaawansowany, który dodatkowo podnosi regrywalność. Skorzystanie z kart osobowości w jakimś stopniu ukierunkowuje nasze poczynania. Chcemy otrzymać pewne przywileje (generalnie bardzo mocne), to musimy się spiąć i spełnić pewne warunki. Sęk w tym, że spełnienie tych warunków (np. uzbieranie 18 monet ) jest co najmniej trudne i jeśli już nam się powiedzie, to z efektów skorzystamy pod sam koniec rozgrywki. Skupiając się na spełnieniu danych wymogów, możemy zaniedbać inne możliwości zdobywania punktów, a przez to ponieść koszt utraconych możliwości. Szczerze mówiąc specjalnie za tym trybem nie przepadam i wolę podstawową wersję. W zupełności mi ona wystarcza.

Interakcja w Lorenzo jest ograniczona do blokowania akcji przeciwnikom, do wyścigu o lepsze karty, a najczęściej kłody rzucane przez przeciwnika są niejako rykoszetem jego działań. Bardziej dbamy o swoje cztery litery niż o to, żeby w czymś komuś przeszkodzić.

Skalowalność. Jest dobrze. Czy to w dwie osoby, czy też w 3 i 4 gra się podobnie, chociaż inaczej. Związane jest to z tym, że dla 2 i 3 graczy wprowadzamy pewne modyfikacje, które wprowadzają nieco utrudnień w grze. Najbardziej konfrontacyjny jest oczywiście tryb dwuosobowy, w którym zablokowanie niektórych pól akcji bywa bardzo bolesne i może mocno napsuć krwi, uniemożliwiając realizację planów. W 3 i 4 osoby jest trochę łatwiej, ale również wymagająco.

Czas gry. Oczywiście zależy on od liczby graczy. Przy dwójce spokojnie wyrobimy się w godzinkę. W cztery osoby – przynajmniej te 2h.

Gra jakby jednak nie patrzeć przeznaczona jest raczej dla doświadczonego w bojach gracza, bo ilość decyzji i ich wpływu na losy, może początkującego zwyczajnie przytłoczyć. Mechanicznie gra nie odkrywa Ameryki, ale dzięki sprytnemu mechanizmowi kości, wnosi odrobinę świeżości. Nam cała zabawa mocno przypadła do gustu. Jest ciężko, cały czas czegoś brakuje, przeciwnicy nie ułatwiają nam zadania, kości są kapryśne, etc. Jednakże gra daje mnóstwo satysfakcji, to budowanie swoistego silniczka z kart, walka o same karty, ważenie tego czy opłaca się ulec papiestwu czy może przeć do przodu na torze ekskomuniki, to wszystko strasznie przypadło nam do gustu. Jeśli więc szukacie naprawdę dobrego euro, to z pewnością warto sprawdzić Lorenzo il Magnifico.

PLUSY:

+ duża regrywalność,
+ piękne wykonanie,
+ w sumie dość proste zasady,
+ bardzo dobrze napisana instrukcja,
+ ogrom możliwości odniesienia zwycięstwa,
+ bardzo dobra skalowalność.

MINUSY:
- możliwy paraliż decyzyjny.

* wł. Del doman' non è certezza - maksyma Wawrzyńca Wspaniałego



Liczba graczy:  2-4 osoby
Wiek: od 12 lat 
Czas gry:  60 – 120 minut
Rodzaj gry:  gra strategiczna, gra ekonomiczna 
Zawartość pudełka:
* 1 plansza do gry,
* 4 plansze graczy,
* 4 osobiste tabliczki bonusowe,
* 21 kafelków ekskomuniki,
4 tabliczki zakrywające,
* 16 pionków członków rodziny,
* 16 naklejek,
* 16 znaczników,
* 12 kostek ekskomuniki,
* 3 kostki do gry,
* 96 kart działań,
* 20 kart postaci,
* 63 drewniane figurki zasobów (drewno, kamienie, słudzy),
* 33 monety,
* 3 instrukcje (w trzech językach),
* 3 karty pomocy (w trzech językach).
Wydawnictwo: Albi
Cena: 110-180 zł

Serdecznie dziękujemy Księgarni Tania Książka za przekazanie gry do recenzji. 

Lorenzo il Magnifico w dobrej cenie możecie kupić na stronie księgarni.

Galeria zdjęć: 

                  

TuFotki.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz