czwartek, 8 marca 2018

RISING 5 RUNY ASTEROS: kosmiczny Mastermind - recenzja gry Wydawnictwa 2 Pionki


Lubię wracać w strony, które znam,
Po wspomnienia zostawione tam
Wojciech Młynarski

Wykorzystanie elektroniki w grach planszowych wywołuje dość skrajne emocje. Jedni są wręcz oburzeni (planszówka ma być bez prądu i basta) a inni są otwarci na nowe rozwiązania. Czy aplikacje na komputer/telefon to przyszłość planszówek? Patrząc na premiery gier trudno wysnuć taki wniosek, bo takich gier jest stosunkowo mało. Nie wiadomo jednak, w którym kierunku podąży rynek i czy takich gier nie będzie coraz więcej.

Czemu o tym wspominam? Ano dlatego, ze bohaterka recenzji czyli Rising 5 Runy Asteros, to gra, która potrafi wykorzystać (pokusiłbym się nawet o stwierdzenie że bez aplikacja gra trochę traci) aplikację w celu ułatwienia całej rozgrywki. Czy nam to rozwiązanie przypasowało, czy sama gra zaoferowała nam dobrą rozrywkę? A cytat z genialnej piosenki Zbigniewa Wodeckiego? Wyjaśnię jego sens w podsumowaniu. Tymczasem zapraszam do lektury recenzji, w której postaram się odpowiedzieć na powyższe pytania.




CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w średniej wielkości pudełku. W środku czeka na nas plansza główna, karty do gry: postaci, krain, reliktów i artefaktów, figurki bohaterów (w postaci kartoników i plastikowych podkładek, tak jak choćby w Planet Defenders), trochę żetonów run i symboli astrologicznych. Do tego mamy kostkę do rozstrzygania pojedynków oraz kosteczki energii.

W pudle znajdziemy też zestaw dla mistrza gry. W naszych rozgrywkach nie skorzystaliśmy z niego ani razu, zamiast tego używaliśmy specjalnej aplikacji.

Dużym plusem jest plastikowa wypraska, która pozwala przechować wszystkie elementy na miejscu nie musząc martwić się o ewentualne uszkodzenie np. postaci bohaterów. Jakość wykonania stoi na wysokim poziomie i za to należą się brawa.

Muszę pochwalić instrukcję. Jest tak napisana, żeby w możliwie najprostszy sposób wprowadzić świeżego gracza w meandry rozgrywki.

CEL GRY

„Dawno dawno remu, gdzieś w odległej galaktyce...” była sobie planeta Asteros. Dawnymi czasy ówczesny król uwięził jakieś stwory za runiczną bramą. Z czasem moc bramy zaczęła słabnąć i cała ta nieprzyjemna hałastra powoli zaczyna się przedostawać, żeby przejąć ostateczną kontrolę nad planetą czyniąc ogólną rozpierduchę. Hola hola, nie tak prędko. Zebrał się sztab kryzysowy pod przewodnictwem mędrca Orakla, który uradził, żeby wysłać kilku bohaterów, których zadaniem będzie ponowne zamknięcie bramy, przy jednoczesnym wysłaniu kilku poczwar do krainy wiecznych łowów. Innymi słowy musimy odgadnąć właściwą kombinację run, czyli wydedukować, które runy i w jakiej kolejności powinny się pojawić. Jeśli nam się to uda, to odtrąbimy sukces, jeśli nie, no cóż…planeta Asteros przestanie być miłym dla ludzi miejscem…

PRZYGOTOWANIE GRY

Przygotowanie gry jest króciutkie. W telegraficznym skrócie przebiega ono następująco.

Na środek stołu wędruje plansza której umieszczamy w określonych miejscach figurki naszych bohaterów, runy i kostki energii, znacznik czerwonego księżyca oraz karty krain. Następnie tasujemy talię kart postaci i wtasowujemy do niej odpowiednią liczbę kart czerwonego księżyca (w zależności od wybranego poziomu trudności). Obok planszy umieszczamy karty postaci, artefaktów reliktów.

W tym miejscu należy wspomnieć o aplikacji dostępnej za darmo na Androida i iOS-a. Za jej pomocą skanujemy układ run na planszy i od tej pory będziemy co jakiś czas weryfikować nasze podejrzenia z tym, co sobie aplikacja zaplanowała.

Zestawem startowym każdego z graczy jest 5 lub 6 kart (w zależności od liczby graczy), które wędrują na jego ręką.

I to tyle. Możemy przystąpić do zabawy.

PRZEBIEG GRY


Rising 5 to w skrócie adaptacja starego, dobrego Masterminda z pewnymi utrudnieniami. Nadrzędnym celem jest rozwiązanie łamigłówki polegającej na właściwym umieszczeniu run w bramie. Jednakże żeby móc przystąpić do zabawy z runami, przez całą grę będziemy ładować kostki, dzięki którym będziemy otrzymywać szanse na zadania pytań aplikacji, odnośnie słuszności naszych przewidywań. Dokładnie tak samo postępujemy w Mastermindzie, z tym, że naszym wspólnym „przeciwnikiem” jest nie drugi człowiek (chociaż można takie rozwiązanie zastosować), ale właśnie bezduszna aplikacja. Żeby naładować wszystkie kostki, przyjdzie nam walczyć z potworami, przy czym porażka może nas srogo kosztować, gdyż znacznik na torze czerwonego księżyca będzie się obniżał. Jeśli zawędruje na sam dół, czeka nas porażka.

Do eksploracji planety i do walki z potworami posyłać będziemy naszych bohaterów, przy czym w każdy z graczy ma prawo wykonać akcję dowolnym z nich. Każdy z nich posiada super-moc, która użyta w odpowiednim momencie może nam ułatwić zadanie. I tak Orakl potrafi zamienić miejscami dwie runy, Eli pozwoli nam na podniesienie o 1 poziom znacznik zaćmienia, Nova pozwoli na zmierzenie się z dowolnym potworem na planszy bez użycia akcji postaci, Ekho z kolei potrafi przemieścić wybranego (poza sobą) bohatera w dowolne miejsce na planszy. Hal potrafi skopiować umiejętność pozostałych bohaterów.

W swojej turze odrzucamy z ręki dowolną liczbę kart jednego bohatera (przez co go aktywujemy). Następnie możemy wykonać darmową akcję związaną z jego super-mocą, a później jedną z dostępnych akcji, tj. ruch (przestawienie swojej postaci na dowolny z sześciu), walka z potworem, pieczętowanie bramy (po ułożeniu 4 kostek energii, możemy spytać się aplikacji czy poprawnie ułożyliśmy runy).

To, ile akcji daną postacią wykonamy, zależy od liczby odrzuconych kart. Im więcej, tym więcej akcji wykonamy w swojej kolejce.

Podczas walki rzucamy kostką i porównujemy wynik z siłą przeciwnika. Możemy się oczywiście wzajemnie wzmacniać. Jeżeli na polu, w którym toczy się pojedynek, znajdzie się  inny bohater – do wyniku na kostce dostajemy jedyneczkę. Każda dodatkowa odrzucona karta z wizerunkiem postaci toczącej walkę to dodatkowy punkt siły.


Kilka słów na temat run. Każda z nich ma przypisany przez aplikację symbol astrologiczny. Aplikacja (w momencie sprawdzenia) nie pokaże nam konkretnych run, pokaże nam w zamian odpowiednio podświetlone wspomniane symbole. Na podstawie coraz bogatszej wiedzy będziemy powoli zbliżać się do rozwiązania zagadki.

Po wykonaniu swoich akcji, dobieramy karty na rękę. Musimy jednak pamiętać o uprzednio wtasowanych kartach Czerwonego Księżyca. W momencie, gdy takową wyciągniemy, noc strasznego się jeszcze nie dzieje. Jednak od tego, co zrobi kolejny gracz może zależeć wiele, bowiem na koniec jego tury zliczamy każdy symbol księżyca na pozostałych kartach potworów, co powoduje przesunięcie znacznika zaćmienia, co czasem może przypieczętować naszą porażkę.




ZAKOŃCZENIE GRY

Gra kończy się w momencie, gdy uda nam się rozwiązać zagadkę – wtedy odnosimy sukces. Natomiast, gdy znacznik czerwonego księżyca spadnie poniżej krytycznego poziomu lub wyczerpie się talia postaci, ponosimy porażkę.

WRAŻENIA

Czemu recenzję rozpocząłem słowami piosenki Zbigniewa Wodeckiego? Obcując z Rising 5 Runy Asteros czuję się właśnie jakbym wracał myślami do czasów młodości. Z dwóch powodów. Po pierwsze grafika autorstwa Vincenta Dutruit (odpowiedzialnego za m.in. Nowy Jork 1910, Lewis i Clark, Lewis i Clark: Odkrycia, Raptora), które przypominają mi czasy, gdy z zapartym tchem śledziłem (po raz n-ty) przygody Funkiego Kovala czy też Yansa. A drugi powód, to Mastermind, gra która zawsze będzie mi się kojarzyła z dzieciństwem, gra w którą swego czasu często zagrywaliśmy się.

Oprawa graficzna i samo wykonanie gry robią kolosalne wrażenie. Z całą pewnością jest to jedna z najładniejszych gier ubiegłego roku. 

Sama rozgrywka jest prosta, zwłaszcza dla kogoś, kto miał do czynienia z Mastermindem. Tam mieliśmy wykoncypować układ czterech kołków, tj. właściwe kolory we właściwej kolejności. W Rising 5 mamy bardzo podobną sytuację. Musimy wydedukować właściwy układ czterech run. Różnica tkwi w samym podejściu do rozwiązania. Mastermind to czysta gra logiczna, w której nie było żadnych przeszkadzajek, które to występują w Risng 5. Żeby móc dostąpić do zaszczytu sprawdzenia naszych przewidywań co do rozwiązania, musimy trochę pokombinować i to wspólnie. Musimy zdobyć 4 kostki energii, a te zdobywamy głównie poprzez walkę z potworami. Walka ta jest prosta a jednocześnie nieprzewidywalna. Mamy wszakże kostkę, która decyduje o wyniku pojedynku. Owszem mamy możliwości modyfikowania wyniku (wsparcie od współgraczy), jednakże i to czasem nie pomaga, bo na jednej ze ścian na kostce jest symbol czerwonego księżyca i wtedy całe nasze plany mogą wziąć w łeb.

W grze mamy pomocnika w postaci aplikacji. Aplikacji, która generalnie działa, ale z pewnymi problemami. Teoretycznie powinna poprawnie zeskanować układ run na planszy i zaprezentować go na ekranie telefonu. No właśnie, teoretycznie. W sztucznym świetle wyglądało to tak, że układ na planszy to jedno a aplikacja drugie. Całe szczęście mamy możliwość ręcznego „wpisania” układu i wtedy wszystko jest w porządku – aplikacja z powodzeniem może zastąpić gracza. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby wprowadzić mistrza gry, który będzie trzymał pieczę nad rozwiązaniem zagadki. Sęk w tym, że taki mistrz będzie przez większość gry zwyczajnie się nudził. Dlatego też myśmy z tego w ogóle nie korzystali.

Nie da się ukryć, że gra jest losowa, chociaż losowość ta nie zawsze jest uciążliwa. Owszem kostka bywa kapryśna, karta czerwonego księżyca pojawia się nie w tym momencie, co trzeba, nie dobraliśmy tych kart postaci, które akurat by się przydały. W mniejszym lub większym stopniu możemy sobie z tym jakoś poradzić. Zdobywanie zielonych kostek jest sprawą specjalnie trudną (nawet na najwyższym poziomie trudności), co w powiązaniu ze średnim stopniem skomplikowania samej zagadki, sprawia, że ogólnie rozgrywkę oceniamy jako dość łatwą.

Jest to zarówno wada jak i zaleta gry. Dzięki niebanalnej rozgrywce gra może przyciągnąć tych mniej zaawansowanych graczy, a zwłaszcza rodziny, dla których wspólne rozwiązanie zagadki wraz z całą otoczką może być ciekawym doświadczeniem. Na przeciwnym biegunie będą zaawansowani gracze, którzy lubią jak im się mózg gotuje. Z całą pewnością nie są grupą docelową tej gry. No chyba, że potraktują Rising 5 jako swoisty przerywnik pomiędzy bardziej wymagającymi tytułami.

Regrywalność  jest na przeciętnym poziomie, chociaż po iluś rozgrywkach widać pewną schematyczność całej zabawy. Szkoda, że mamy tak mało kart krain, które w dodatku są dość powtarzalne.

Czas gry. 20-30 minut i po zabawie. Super sprawa.

Skalowalność. Jak to przeważnie w grach kooperacyjnych bywa, stoi na przyzwoitym poziomie. Niezależnie od liczby osób, sama rozgrywka przebiega dość sprawnie. Z jednym ale. Rising 5 jest mocno podatna na syndrom lidera, który może zdominować całą rozgrywkę. Jest to bolączka wielu gier tego typu i pewnym rozwiązaniem jest gra solo – wariant ten działa doskonale i czasem odnoszę wrażenie, że tryb dla wielu graczy jest po prostu słabszy. Chyba, że nie czujemy się za mocni w rozwiązywaniu logicznych łamigłówek.

Rising 5: Runy Asteros to ciekawa gra kooperacyjna o łatwych zasadach i średnim poziomie trudności. Zatem jeśli lubicie gry kooperacyjne (lub solo), jeśli podobają się wam łamigłówki w stylu Mastermind a dodatkowo lubicie porządne wykonanie okraszone znakomitymi grafikami, to ta gra powinna wskoczyć na orbitę Waszych zainteresowań. Warto spróbować.



  
 PLUSY:

+ piękne wykonanie,
+ proste zasady,
+ świetna mechanika gry,
+ dobra skalowalność,
+ krótki czas rozgrywki,
+ średni poziom trudności…

MINUSY:

- … który dla niektórych może być zbyt niski
- przeciętna regrywalność,
- mocno podatna na syndrom lidera,
- aplikacja nie zawsze działa tak, jak powinna



Liczba graczy:  2-4 osoby
Wiek: od 10 lat 
Czas gry:  od. ok. 30 minut
Rodzaj gry:  gra strategiczna, 
gra karciana 
Zawartość pudełka:
* 1 plansza do gry
* 1 znacznik Bramy
* 5 figurek Postaci i podstawki
* 55 kart Postaci (11 dla każdej Postaci)
* 7 żetonów run
* 1 znacznik zaćmienia
* 14 symboli Astrologicznych, podzielonych na dwa zestawy (A i B)
* 27 kart Regionów (w tym 6 czarno-białych kart Startowych)
* 3 karty Reliktów
* 4 karty Artefaktów
* 4 kostki Energii
* 1 kość Walki
* 5 kart Czerwonego Księżyca
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: 2 Pionki
Cena: 80-120 zł
Autor: Gary King, Evan Song
Ilustracje: Vincent Dutrait

 






Kliknij, aby zobaczyć duże zdjęcia
                              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz