sobota, 18 marca 2017

LIBERUM VETO: Królu mój - recenzja gry Wydawnictwa Veto.

Może to zabrzmi dziwnie, ale lubiłem lektury szkolne. Nie miałem z nimi najmniejszego problemu. Miłość do słowa pisanego mam wpojoną od najmłodszych lat, więc chętnie sięgałem po to, czego pewnie sam z własnej woli bym nie przeczytał. Z jednym wyjątkiem. Mowa tu o „Potopie” Henryka Sienkiewicza. Dla mnie to była prawdziwa mordęga. A przecież film oglądałem setki razy i znam niemalże na pamięć. 

Czemu o tym wspominam? Ano dlatego, że dziś chciałbym zaprezentować grę, która nawiązuje do czasów tzw. złotej wolności szlacheckiej. Bohaterką dzisiejszej recenzji jest Liberum Veto.

Gra w zasadzie jest młodszą siostrą kolekcjonerskiej gry karcianej Veto, która miała swoje wzloty i upadki, do tego było spore zamieszanie związane ze zmianami właścicielskimi. Temat to z pewnością długi, skomplikowany i chyba nie ma co się w niego zagłębiać. Tak czy inaczej, postanowiono uprościć nieco system rozgrywki i do kart dołożyć planszę, tworząc z tego wszystkiego samodzielną grę. Przyznam się bez bicia, że nie grałem w Veto, ale zagrałem w Liberum Veto i chciałbym się podzielić swoimi przemyśleniami.

CO ZAWIERA GRA

W dużym pudle znajdziemy przede wszystkim sporą planszę (która potrafi okazać się zbyt mała), no i karty. Mnóstwo kart (łącznie 220) z fantastycznymi grafikami (zapożyczonymi z Veto). Do tego góra żetonów. Wszystko jest naprawdę porządnie wydane i zwyczajnie cieszy oko.

Co do instrukcji. W sumie jest napisana dość poprawnie, chociaż niektóre fragmenty musiałem przeczytać kilkakrotnie, a i tak nie byłem pewny, czy aby na pewno dobrze to interpretuje. Szkoda, że kluczowych dla rozgrywki fragmentów jakoś specjalnie nie wyróżniono. Brakuje mi też czegoś w rodzaju karty pomocy, która w sposób przystępny pokazywałaby przebieg tury. Zwłaszcza na początku, gdy zaznajamialiśmy się z samą grą było to trochę problematyczne i często musieliśmy wertować instrukcję.

CEL GRY

Każdy z graczy wciela się w przywódcę jednej z czterech frakcji, która to chce posadzić na tronie swojego kandydata. Mamy zatem podstępnych Radziwiłłów, szlachetnych Wiśniowieckich, skłonnych do hulaszczego życia Awanturników, czy też wpływowych Dworskich pod przewodnictwem Jana Kazimierza. 

Walka o zwycięstwo przebiegać będzie na kilku poziomach, możemy użyć siły podczas konfrontacji naszych ludzi z ludźmi z wrogiej frakcji, możemy prowadzić intrygi pałacowe lub też przeprowadzać akcje agitacyjne w celu zdobycia poparcia. Możemy też zawierać krótkotrwałe sojusze. Wszystkie chwyty dozwolone.



PRZYGOTOWANIE GRY

Nie zajmuje się specjalnie dużo czasu, po warunkiem, że po zakończonej poprzedniej partyjce porozdzielaliśmy odpowiednio karty. Ma to znaczenie, bowiem przygotowanie gry polega przede wszystkim na porozmieszczaniu na planszy w odpowiednich miejscach właściwych kart.

Następnie musimy zdecydować się, którą frakcją będziemy rozgrywać naszą walkę o tron. Frakcje nie są symetryczne i chociaż aż tak bardzo od siebie się nie różnią, to jednak każdą z nich gra się troszeczkę inaczej. Dodatkowo możemy wprowadzić postaci spoza naszej frakcji (oznaczamy je wtedy na planszy odpowiednimi żetonikami). Tak czy inaczej podczas rozgrywki dysponować będziemy w sumie pięcioma postaciami, które sukcesywnie będą pojawiać się w rozgrywce. Oprócz kart postaci każdy dysponował będzie swoją talią kart dobierania (zwaną w grze nie pamiętam jak), z której to będzie dobierał karty na rękę (zwaną znowu nie pamiętam jak). Oczywiście na dobry początek każdy z graczy otrzymuje garść dukatów. I cóż, możemy przystąpić do rozgrywki.


PRZEBIEG GRY

Rozgrywka podzielona jest dokładnie na 6 rund. Jeśli gramy w pełnym składzie (4 osoby), to osoba będąca Kanclerzem (co kolejkę się to zmienia) ustala sojusze, czyli ustala swoiste dwuosobowe drużyny, które będą w danej rundzie pracowały na wspólny wynik. Jeśli gramy w mniejszym składzie, to etap ten opuszczamy.

Każda runda przebiega podobnie. Na początku każdej z nich musimy nabyć jedną z dostępnych kart dodatkowych, jeśli tego nie zrobimy (nie chcemy, albo nie będzie nas na to stać), to będziemy zmuszeni dobrać kartę pustą, którą wtasowujemy do naszego stosu kart dobierania.

Zakupiona może zostać karta posesji (przynosząca co rundę dodatkowy dochód), karta moderunku (dzięki której dana postać otrzyma dodatkowe zdolności), ewentualnie karta efektu (pozwalająca na np. modyfikację wyniku konfrontacji).


Następnie dociągamy na rękę tyle kart, żeby mieć ich dokładnie cztery. Teraz możemy wprowadzić do gry nasze postaci. Pojawiają się one sukcesywnie. Na początku gry będziemy mieć dwie, z czasem pięć. Musimy przydzielić go do jednego z trzech miejsc. Będzie to oczywiście miało wpływ na to, jakie zadania chcemy mu przydzielić. Każdy z bohaterów ma odpowiednie statystyki, pozwalające mu na wykonywanie niektórych czynności lepiej niż innych. Jeden lepiej włada mieczem, inny słowem a inny będzie lepszy w handlu.

Zatem, gdzie możemy posłać naszego człowieka? Po pierwsze może on powędrować na targowisko, żeby zarobić trochę grosza, którego wiecznie nam brakuje. A ile zarobi? To już zależy zarówno od jego umiejętności a także od szczęścia. Korzystamy tutaj ze swoistego odpowiednika kostki, czyli kart konfrontacji. Dobieramy tyle kart konfrontacji, ile dana postać ma w swojej charakterystyce. Na każdej takiej karcie widoczne są symbole dukatów (od 1 do 3), zatem otrzymujemy sumę wszystkich symboli obecnych na wylosowanych kartach.


Pieniądze jednakże nie przyniosą nam bezpośrednio zwycięstwa. O to musimy postarać się biorąc udział w konfrontacjach pomiędzy dwoma bohaterami. Na Polu Elekcyjnym będzie to pojedynek na miecze, w Pałacu zaś – na słowa. Podobnie jak i w przypadku Targowiska korzystamy tutaj z kart konfrontacji. Bierzemy odpowiednią ilość kart (z uwzględnieniem ewentualnych modyfikacji wynikających z posiadanego ekwipunku i zastosowanego efektu) dla jednego i drugiego delikwenta i sumujemy odpowiednie współczynniki. The winner takes it all (za Abbą). Zwycięzca otrzymuje 3 kreski dla siebie (lub sojuszu w przypadku gry w pełnym składzie). Przegrany zostaje zniesławiony i musi odwrócić swoją kartę rewersem do góry i traci przy okazji cały posiadany ekwipunek – dla tej postaci runda dobiegła końca.



Oczywiście poza akcjami związanymi z naszymi postaciami, przez cały czas możemy zagrywać karty z ręki (po uprzednim ich opłaceniu). Generalnie wykonywanie swoich akcji przypomina troszkę Terraformację Marsa (z tym, że w swojej kolejce możemy wykonać tylko jedną akcję) – wykonujemy swoje akcje do momentu, aż wszyscy nie powiedzą pas. Wtedy to możemy odrzucić niepotrzebne nam karty z ręki, wybierany jest nowy Kanclerz a my ściągamy z planszy naszych ludzi.

Jeśli graliśmy w pełnym składzie to, dokonujemy podziału (po równo) zdobytych kresek na sojuszników. Następnie przystępujemy do ściągania dochodu z posiadanych posesji, przesuwamy wskaźnik rundy na następne pole i możemy rozpocząć kolejną.





ZAKOŃCZENIE GRY

Gra kończy się, w momencie  ukończymy 6 rundę. Zwycięzcą (czyli zdobywcą tronu Rzeczpospolitej) jest ten, kto zdobędzie największą liczbę kresek.

WRAŻENIA

Powiem szczerze, pierwsze spotkanie z Liberum Veto nie pozostawiło na mnie najlepszego wrażenia. Niby przeczytałem instrukcję, niby rozumiałem o co w tej grze chodzi, ale nie byłem w stanie złapać tego rytmu, tego czegoś, co sprawiałoby, że grało mi się dobrze. Kasia miała podobne wrażenie. Gra faktycznie w pierwszych rozgrywkach jakoś się nie kleiła, niby proste zasady, a jednak mieliśmy problemy z płynnością. Co raz sięgaliśmy po instrukcję, żeby rozwiać nasze wątpliwości. Daliśmy sobie na jakiś czas spokój. Ale wróciliśmy do Liberum Veto, coś się poukładało w głowie i o dziwo, gra „zatrybiła”. Okazała się wbrew pozorom dość prosta mechanicznie, chociaż instrukcja specjalnie nie ułatwia zadania.

Kilka prostych akcji na krzyż. Zdobądź gotówkę, walcz na miecze lub słowa. To w zasadzie tyle. Jednakże cała rozgrywka jest zdecydowanie bardziej wymagająca. Mamy różnych bohaterów, mamy różne karty czy to posesji czy to moderunku, czy to w końcu zdarzeń. Dobrze byłoby je poznać i nauczyć się pewnych zależności między nimi. Dlatego też gra zawiera pewien próg wejścia i świeżakowi będzie trochę trudniej w grze z kimś bardziej doświadczonym, który zna karty i wie jak z nich efektywnie korzystać.

Oczywiście, musimy mieć świadomość, że nawet najlepsze umiejętności nie wystarczą, jeśli nie będzie nam sprzyjało szczęście. Losowość w tej grze jest spora. Nie mamy co prawda kostek – są karty konfrontacji, ale, jak to z kartami bywa, są one kapryśne. Owszem mamy czasem możliwości zmniejszenia tej losowości (np. dana postać umożliwia wzięcie 3 kart zamiast dwóch i odrzucenie tej najgorszej), ale nie zawsze mamy takie możliwości, a nawet jeśli mamy, to i tak mogą okazać się niewystarczające.


Ponadto karty z naszego stosu dobierania też ułożone są losowo i czasem los się do nas uśmiechnie, a czasem nie. Czasem dostaniemy na rękę naprawdę fajny i mocny zestaw, a czasem… no cóż, niekoniecznie. Ten kto gra choćby w Star Realms doskonale wie o co chodzi. Cała sztuka polega na tym, żeby optymalnie to wszystko wykorzystać.

Gra ocieka wręcz negatywną interakcją. Pojedynki to chleb powszedni. W zasadzie cała gra to bitka słowna czy na szabelki. No cóż takie to były niespokojne czasy a zwycięzca w grze może być przecież tylko jeden, zatem nie można mieć żadnych sentymentów. Droga na szczyty okupiona jest często ofiarami.

Jest ciężko, bo non stop brakuje nam gotówki. Każdy ruch trzeba przemyśleć, żeby później nie żałować, że nie będziemy mogli wykonać tego, co sobie zaplanowaliśmy. Do tego dochodzi przecież kapryśność kart i muszę przyznać, że czasami miałem zwyczajnie powiązane ręce, gdy zmuszony byłem np. do pobierania pustych kart, które potem potrafiły popsuć szyki. Dlatego też warto mieć w swojej ekipie ludzi, którzy potrafią przynieść nam trochę grosza. Warto zainwestować w odpowiednie posesje, które albo dadzą nam trochę dukatów albo zmniejszą koszt zakupu karty.

Oczywiście nasza drużyna powinna mieć i wojaków mocnych „w gębie” i takich, co to potrafią władać mieczem. Dzięki nim przecież zdobywamy kreski, czyli punkty zwycięstwa.

Skalowalność. Powiem tak. Najciekawiej gra się w pełnym składzie. Dlaczego? Ano dlatego, że mamy sojusze, a to naprawdę sporo daje. Taka krótkoterminowa współpraca z drugim graczem zmienia nieco naszą taktykę. Rola kanclerza okazuje się kluczowa, gdyż może w jakimś stopniu sterować samą rozgrywką. Może wyrównać wyniki wszystkich graczy, ale może też sprawić, że ktoś odskoczy w tym wyścigu. W rozgrywkach w niepełnym składzie niestety ten element odpada. Odnoszę wrażenie (może mylne), że tryb dla 2 i 3 graczy zrobiony był tak trochę przy okazji.

Klimat w tej grze? No jest. Nie za wiele, ale jest. Z pewnością dużo dobrego robią grafiki na wszystkich elementach gry. Karty projektowane były przez wielu różnych grafików i widać gołym okiem, że rysunki wzorowane były na postaciach z filmowej trylogii Sienkiewicza. Całość zwyczajnie cieszy oko.

Regrywalność. Każda gra jest de facto bardzo podobna do siebie. Jednakże biorąc pod uwagę to, że mamy do czynienia z kartami, mamy i losowość, a to generuje nam za każdym razem nieco inną rozgrywkę. W innych momentach czasu otrzymamy inne karty.

Czas gry. Za długo. W pełnym składzie to praktycznie 2 godziny. Jak na grę, która pretenduje do gry rodzinnej, to moim zdaniem za dużo.

Liberum Veto to wbrew pozorom dość ciekawa gra familijną, która powinna przypaść do gustu przede wszystkim osobom rozkochanych w Sienkiewiczu. Jest dość prosta, pięknie wygląda, naprawdę można spędzić przy niej mile czas. Warto dać jej szansę, pamiętając jednakże o wyżej wymienionych mankamentach (losowość, skalowalność, czas gry).


PLUSY:
+ proste zasady,
+ piękne wykonanie (grafika, jakość komponentów),
+ regrywalność,
+ dużo negatywnej interakcji (dla tych, którzy to lubią).

MINUSY:
- dużo negatywnej interakcji (dla tych, którzy tego nie lubią),
- losowość, losowość i jeszcze raz losowość,
- nie najlepsza skalowalność.

Liczba graczy:  2-4 osoby
Wiek: od 12 lat 
Czas gry:  ok. 120 minut
Rodzaj gry:  gra familijna; 
gra strategiczna
Zawartość pudełka:
instrukcja
* plansza do gry
* 4 karty frakcji
* 80 kart frakcyjnych
* 36 kart postaci
* 50 kart dodatkowych
* 20 kart pustych
* 30 kart konfrontacji
* 63 żetony dukatów
* 24 żetony frakcji
* 39 żetonów kresek (punktów zwycięstwa)
* znacznik tury
 Wydawnictwo: Wydawnictwo Veto
Cena: ok. 120 zł

Serdecznie dziękujemy   Wydawnictwu Veto  za udostępnienie gry do recenzji.

Galeria zdjęć:
Kliknij, aby zobaczyć duże zdjęcia
Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto Liberum Veto 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz