Może to zabrzmi
dziwnie, ale lubiłem lektury szkolne. Nie miałem z nimi najmniejszego problemu.
Miłość do słowa pisanego mam wpojoną od najmłodszych lat, więc chętnie sięgałem
po to, czego pewnie sam z własnej woli bym nie przeczytał. Z jednym wyjątkiem.
Mowa tu o „Potopie” Henryka Sienkiewicza. Dla mnie to była prawdziwa mordęga. A
przecież film oglądałem setki razy i znam niemalże na pamięć.
Czemu o tym wspominam? Ano dlatego, że dziś chciałbym zaprezentować grę, która nawiązuje do czasów tzw. złotej wolności szlacheckiej. Bohaterką dzisiejszej recenzji jest Liberum Veto.
Czemu o tym wspominam? Ano dlatego, że dziś chciałbym zaprezentować grę, która nawiązuje do czasów tzw. złotej wolności szlacheckiej. Bohaterką dzisiejszej recenzji jest Liberum Veto.
Gra w zasadzie jest
młodszą siostrą kolekcjonerskiej gry karcianej Veto, która miała swoje wzloty i
upadki, do tego było spore zamieszanie związane ze zmianami właścicielskimi.
Temat to z pewnością długi, skomplikowany i chyba nie ma co się w niego
zagłębiać. Tak czy inaczej, postanowiono uprościć nieco system rozgrywki i do
kart dołożyć planszę, tworząc z tego wszystkiego samodzielną grę. Przyznam się
bez bicia, że nie grałem w Veto, ale zagrałem w Liberum Veto i chciałbym się
podzielić swoimi przemyśleniami.
CO ZAWIERA GRA
W dużym pudle znajdziemy
przede wszystkim sporą planszę (która potrafi okazać się zbyt mała), no i
karty. Mnóstwo kart (łącznie 220) z fantastycznymi grafikami (zapożyczonymi z
Veto). Do tego góra żetonów. Wszystko jest naprawdę porządnie wydane i
zwyczajnie cieszy oko.
Co do instrukcji. W
sumie jest napisana dość poprawnie, chociaż niektóre fragmenty musiałem
przeczytać kilkakrotnie, a i tak nie byłem pewny, czy aby na pewno dobrze to
interpretuje. Szkoda, że kluczowych dla rozgrywki fragmentów jakoś specjalnie
nie wyróżniono. Brakuje mi też czegoś w rodzaju karty pomocy, która w sposób
przystępny pokazywałaby przebieg tury. Zwłaszcza na początku, gdy
zaznajamialiśmy się z samą grą było to trochę problematyczne i często
musieliśmy wertować instrukcję.
CEL GRY
Każdy z graczy wciela
się w przywódcę jednej z czterech frakcji, która to chce posadzić na tronie
swojego kandydata. Mamy zatem podstępnych Radziwiłłów, szlachetnych Wiśniowieckich,
skłonnych do hulaszczego życia Awanturników,
czy też wpływowych Dworskich
pod przewodnictwem Jana Kazimierza.
Walka o
zwycięstwo przebiegać będzie na kilku poziomach, możemy użyć siły podczas
konfrontacji naszych ludzi z ludźmi z wrogiej frakcji, możemy prowadzić intrygi
pałacowe lub też przeprowadzać akcje agitacyjne w celu zdobycia poparcia.
Możemy też zawierać krótkotrwałe sojusze. Wszystkie chwyty dozwolone.
PRZYGOTOWANIE GRY
Nie zajmuje się
specjalnie dużo czasu, po warunkiem, że po zakończonej poprzedniej partyjce
porozdzielaliśmy odpowiednio karty. Ma to znaczenie, bowiem przygotowanie gry
polega przede wszystkim na porozmieszczaniu na planszy w odpowiednich miejscach
właściwych kart.
Następnie musimy
zdecydować się, którą frakcją będziemy rozgrywać naszą walkę o tron. Frakcje
nie są symetryczne i chociaż aż tak bardzo od siebie się nie różnią, to jednak
każdą z nich gra się troszeczkę inaczej. Dodatkowo możemy wprowadzić postaci
spoza naszej frakcji (oznaczamy je wtedy na planszy odpowiednimi żetonikami).
Tak czy inaczej podczas rozgrywki dysponować będziemy w sumie pięcioma
postaciami, które sukcesywnie będą pojawiać się w rozgrywce. Oprócz kart
postaci każdy dysponował będzie swoją talią kart dobierania (zwaną w grze nie
pamiętam jak), z której to będzie dobierał karty na rękę (zwaną znowu nie
pamiętam jak). Oczywiście na dobry początek każdy z graczy otrzymuje garść
dukatów. I cóż, możemy przystąpić do rozgrywki.
PRZEBIEG GRY
Rozgrywka podzielona
jest dokładnie na 6 rund. Jeśli gramy w pełnym składzie (4 osoby), to osoba
będąca Kanclerzem (co kolejkę się to zmienia) ustala sojusze, czyli ustala
swoiste dwuosobowe drużyny, które będą w danej rundzie pracowały na wspólny wynik.
Jeśli gramy w mniejszym składzie, to etap ten opuszczamy.
Każda runda przebiega
podobnie. Na początku każdej z nich musimy nabyć jedną z dostępnych kart
dodatkowych, jeśli tego nie zrobimy (nie chcemy, albo nie będzie nas na to
stać), to będziemy zmuszeni dobrać kartę pustą, którą wtasowujemy do naszego
stosu kart dobierania.
Zakupiona może zostać
karta posesji (przynosząca co rundę dodatkowy dochód), karta moderunku (dzięki
której dana postać otrzyma dodatkowe zdolności), ewentualnie karta efektu (pozwalająca
na np. modyfikację wyniku konfrontacji).
Następnie dociągamy
na rękę tyle kart, żeby mieć ich dokładnie cztery. Teraz możemy wprowadzić do
gry nasze postaci. Pojawiają się one sukcesywnie. Na początku gry będziemy mieć
dwie, z czasem pięć. Musimy przydzielić go do jednego z trzech miejsc. Będzie
to oczywiście miało wpływ na to, jakie zadania chcemy mu przydzielić. Każdy z
bohaterów ma odpowiednie statystyki, pozwalające mu na wykonywanie niektórych
czynności lepiej niż innych. Jeden lepiej włada mieczem, inny słowem a inny
będzie lepszy w handlu.
Zatem, gdzie możemy
posłać naszego człowieka? Po pierwsze może on powędrować na targowisko, żeby
zarobić trochę grosza, którego wiecznie nam brakuje. A ile zarobi? To już
zależy zarówno od jego umiejętności a także od szczęścia. Korzystamy tutaj ze
swoistego odpowiednika kostki, czyli kart konfrontacji. Dobieramy tyle kart
konfrontacji, ile dana postać ma w swojej charakterystyce. Na każdej takiej
karcie widoczne są symbole dukatów (od 1 do 3), zatem otrzymujemy sumę
wszystkich symboli obecnych na wylosowanych kartach.
Pieniądze jednakże
nie przyniosą nam bezpośrednio zwycięstwa. O to musimy postarać się biorąc
udział w konfrontacjach pomiędzy dwoma bohaterami. Na Polu Elekcyjnym będzie to
pojedynek na miecze, w Pałacu zaś – na słowa. Podobnie jak i w przypadku
Targowiska korzystamy tutaj z kart konfrontacji. Bierzemy odpowiednią ilość
kart (z uwzględnieniem ewentualnych modyfikacji wynikających z posiadanego
ekwipunku i zastosowanego efektu) dla jednego i drugiego delikwenta i sumujemy
odpowiednie współczynniki. The winner
takes it all (za Abbą). Zwycięzca otrzymuje 3 kreski dla siebie (lub
sojuszu w przypadku gry w pełnym składzie). Przegrany zostaje zniesławiony i
musi odwrócić swoją kartę rewersem do góry i traci przy okazji cały posiadany
ekwipunek – dla tej postaci runda dobiegła końca.
Oczywiście poza
akcjami związanymi z naszymi postaciami, przez cały czas możemy zagrywać karty
z ręki (po uprzednim ich opłaceniu). Generalnie wykonywanie swoich akcji
przypomina troszkę Terraformację Marsa (z tym, że w swojej kolejce możemy
wykonać tylko jedną akcję) – wykonujemy swoje akcje do momentu, aż wszyscy nie
powiedzą pas. Wtedy to możemy odrzucić niepotrzebne nam karty z ręki, wybierany
jest nowy Kanclerz a my ściągamy z planszy naszych ludzi.
Jeśli graliśmy w
pełnym składzie to, dokonujemy podziału (po równo) zdobytych kresek na
sojuszników. Następnie przystępujemy do ściągania dochodu z posiadanych
posesji, przesuwamy wskaźnik rundy na następne pole i możemy rozpocząć kolejną.
ZAKOŃCZENIE GRY
Gra kończy się, w
momencie ukończymy 6 rundę. Zwycięzcą
(czyli zdobywcą tronu Rzeczpospolitej) jest ten, kto zdobędzie największą
liczbę kresek.
WRAŻENIA
Powiem szczerze,
pierwsze spotkanie z Liberum Veto nie pozostawiło na mnie najlepszego wrażenia.
Niby przeczytałem instrukcję, niby rozumiałem o co w tej grze chodzi, ale nie
byłem w stanie złapać tego rytmu, tego czegoś, co sprawiałoby, że grało mi się
dobrze. Kasia miała podobne wrażenie. Gra faktycznie w pierwszych rozgrywkach
jakoś się nie kleiła, niby proste zasady, a jednak mieliśmy problemy z
płynnością. Co raz sięgaliśmy po instrukcję, żeby rozwiać nasze wątpliwości.
Daliśmy sobie na jakiś czas spokój. Ale wróciliśmy do Liberum Veto, coś się
poukładało w głowie i o dziwo, gra „zatrybiła”. Okazała się wbrew pozorom dość
prosta mechanicznie, chociaż instrukcja specjalnie nie ułatwia zadania.
Kilka prostych akcji
na krzyż. Zdobądź gotówkę, walcz na miecze lub słowa. To w zasadzie tyle.
Jednakże cała rozgrywka jest zdecydowanie bardziej wymagająca. Mamy różnych
bohaterów, mamy różne karty czy to posesji czy to moderunku, czy to w końcu
zdarzeń. Dobrze byłoby je poznać i nauczyć się pewnych zależności między nimi.
Dlatego też gra zawiera pewien próg wejścia i świeżakowi będzie trochę trudniej
w grze z kimś bardziej doświadczonym, który zna karty i wie jak z nich
efektywnie korzystać.
Oczywiście, musimy
mieć świadomość, że nawet najlepsze umiejętności nie wystarczą, jeśli nie
będzie nam sprzyjało szczęście. Losowość w tej grze jest spora. Nie mamy co
prawda kostek – są karty konfrontacji, ale, jak to z kartami bywa, są one
kapryśne. Owszem mamy czasem możliwości zmniejszenia tej losowości (np. dana
postać umożliwia wzięcie 3 kart zamiast dwóch i odrzucenie tej najgorszej), ale
nie zawsze mamy takie możliwości, a nawet jeśli mamy, to i tak mogą okazać się
niewystarczające.
Ponadto karty z
naszego stosu dobierania też ułożone są losowo i czasem los się do nas
uśmiechnie, a czasem nie. Czasem dostaniemy na rękę naprawdę fajny i mocny
zestaw, a czasem… no cóż, niekoniecznie. Ten kto gra choćby w Star Realms
doskonale wie o co chodzi. Cała sztuka polega na tym, żeby optymalnie to
wszystko wykorzystać.
Gra ocieka wręcz negatywną
interakcją. Pojedynki to chleb powszedni. W zasadzie cała gra to bitka słowna
czy na szabelki. No cóż takie to były niespokojne czasy a zwycięzca w grze może
być przecież tylko jeden, zatem nie można mieć żadnych sentymentów. Droga na
szczyty okupiona jest często ofiarami.
Jest ciężko, bo non
stop brakuje nam gotówki. Każdy ruch trzeba przemyśleć, żeby później nie
żałować, że nie będziemy mogli wykonać tego, co sobie zaplanowaliśmy. Do tego
dochodzi przecież kapryśność kart i muszę przyznać, że czasami miałem
zwyczajnie powiązane ręce, gdy zmuszony byłem np. do pobierania pustych kart,
które potem potrafiły popsuć szyki. Dlatego też warto mieć w swojej ekipie
ludzi, którzy potrafią przynieść nam trochę grosza. Warto zainwestować w
odpowiednie posesje, które albo dadzą nam trochę dukatów albo zmniejszą koszt
zakupu karty.
Oczywiście nasza
drużyna powinna mieć i wojaków mocnych „w gębie” i takich, co to potrafią
władać mieczem. Dzięki nim przecież zdobywamy kreski, czyli punkty zwycięstwa.
Skalowalność. Powiem
tak. Najciekawiej gra się w pełnym składzie. Dlaczego? Ano dlatego, że mamy
sojusze, a to naprawdę sporo daje. Taka krótkoterminowa współpraca z drugim
graczem zmienia nieco naszą taktykę. Rola kanclerza okazuje się kluczowa, gdyż
może w jakimś stopniu sterować samą rozgrywką. Może wyrównać wyniki wszystkich
graczy, ale może też sprawić, że ktoś odskoczy w tym wyścigu. W rozgrywkach w
niepełnym składzie niestety ten element odpada. Odnoszę wrażenie (może mylne), że tryb dla 2 i 3 graczy zrobiony był tak trochę przy okazji.
Klimat w tej grze? No jest. Nie za
wiele, ale jest. Z pewnością dużo dobrego robią grafiki na wszystkich
elementach gry. Karty projektowane były przez wielu różnych grafików i widać
gołym okiem, że rysunki wzorowane były na postaciach z filmowej trylogii
Sienkiewicza. Całość zwyczajnie cieszy oko.
Regrywalność. Każda gra jest de facto
bardzo podobna do siebie. Jednakże biorąc pod uwagę to, że mamy do czynienia z
kartami, mamy i losowość, a to generuje nam za każdym razem nieco inną
rozgrywkę. W innych momentach czasu otrzymamy inne karty.
Czas gry. Za długo. W pełnym składzie to praktycznie 2 godziny. Jak na grę, która pretenduje do gry rodzinnej, to moim zdaniem za dużo.
Liberum Veto to wbrew
pozorom dość ciekawa gra familijną, która powinna przypaść do gustu przede
wszystkim osobom rozkochanych w Sienkiewiczu. Jest dość prosta, pięknie
wygląda, naprawdę można spędzić przy niej mile czas. Warto dać jej szansę, pamiętając
jednakże o wyżej wymienionych mankamentach (losowość, skalowalność, czas gry).
+ proste
zasady,
+ piękne
wykonanie (grafika, jakość komponentów),
+
regrywalność,
+ dużo
negatywnej interakcji (dla tych, którzy to lubią).
MINUSY:
- dużo
negatywnej interakcji (dla tych, którzy tego nie lubią),
- losowość, losowość i jeszcze raz losowość,
- nie
najlepsza skalowalność.
Liczba
graczy: 2-4 osoby
Wiek: od 12 lat
Czas
gry: ok. 120 minut
Rodzaj
gry: gra familijna;
gra strategiczna
gra strategiczna
Zawartość
pudełka:
* instrukcja
* plansza do gry
* 4 karty frakcji
* 80 kart frakcyjnych
* 36 kart postaci
* 50 kart dodatkowych
* 20 kart pustych
* 30 kart konfrontacji
* 63 żetony dukatów
* 24 żetony frakcji
* 39 żetonów kresek (punktów zwycięstwa)
* znacznik tury
* plansza do gry
* 4 karty frakcji
* 80 kart frakcyjnych
* 36 kart postaci
* 50 kart dodatkowych
* 20 kart pustych
* 30 kart konfrontacji
* 63 żetony dukatów
* 24 żetony frakcji
* 39 żetonów kresek (punktów zwycięstwa)
* znacznik tury
Wydawnictwo: Wydawnictwo Veto
Cena: ok. 120 zł
Cena: ok. 120 zł
Serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Veto za udostępnienie gry do recenzji.
Galeria zdjęć:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz