Trick-taking, czyli po naszemu zbieranie lew, to jedna z moich ukochanych mechanik spotykanych w grach karcianych. Całe mnóstwo czasu spędzonego za młodu na rozgrywkach (za pomocą tradycyjnej talii) w Planowanie, Kierki, 3-5-8. Nic więc dziwnego, że każda nowa gra, która jest oparta o zbieranie lew od razu wskakuje na radar.
Jakiś czas temu pisaliśmy o Jeckyll i Hyde, Odyn, czy też Zbuntowanych księżniczkach. Każda z tych gier jest naprawdę znakomita i każda świetnie wykorzystuje trick-taking.
Bohaterką niniejszej recenzji jest Jungo. Niewielka karciana gra wydawnictwa Rebel, która może nie jest klasyczną grą w zbieranie lew, ale pewne elementy tej mechaniki tak znajdziemy. Jej autorem jest Toshiki Arao. To, wydaje mi się, że to pierwsza gra tego japońskiego autora wydana w naszym kraju. Sam ma na koncie kilka tytułów, ale żaden nie jest mi znany.
Czy zatem ta maleńka, całkiem niepozorna gra z nieco takimi mocno dziecięcymi grafikami przypadła nam do gustu? Zapraszam do lektury recenzji.
Recenzja jest efektem współpracy recenzenckiej/współpracy reklamowej z Wydawnictwem. Wydawnictwo nie miało wglądu w tekst przed jego publikacją, ani wpływu na naszą opinię o grze.
CO ZAWIERA GRA
W niewielkim pudełku (dokładnie tej samego formatu, co rebelowe Trio), znajdziemy wyłącznie karty (bardzo dobrej jakości). Dokładnie 64 karty w ośmiu kolorach o wartościach 1-8 (każda wartość ma inny kolor). Dodatkowo otrzymaliśmy karty podwójne (po dwie wartości na karcie).
Załączona instrukcja to niewielka karteczka. Zasady tłumaczy w sposób bardzo przystępny, okraszając je bardzo czytelnymi przykładami.
CEL GRY
Cel gry jest bardzo prosty. Wręcz banalny. To pozbycie się z ręki wszystkich kart. Oczywiście szybciej niż inni. A jak to zrobić? O tym już za chwilę
PRZYGOTOWANIE GRY
Ten etap jest ekstremalnie szybki. Tasujemy wszystkie karty i w zależności od liczby graczy każdy z uczestników otrzymuje 10 kart (przy trzech osobach) lub 8 kart (przy 4-5 graczach). Najważniejsze na tym etapie jest to, że nie możemy zmienić kolejności otrzymanych kart.
Pozostałe karty stanowić będą zakryty stos dobierania.
To tyle. Możemy przystąpić do rozgrywki.
PRZEBIEG GRY
(1) Zagranie zestawu kart:
Możemy zagrać z ręki jedną lub więcej sąsiadujących ze sobą kart o tej samej wartości, tworząc wówczas zestaw. Jeśli na stole leży już jakiś zestaw (np. dwie „trójki”), zagrana kombinacja kart musi być mocniejsza.
Co to oznacza? Zagrany zestaw musi składać się albo z większej liczby kart (np. trzy „jedynki”) – ich wartość nie ma znaczenie, musi się składać z większej liczby kart niż zestaw leżący na stole). Druga opcja to, że zagrany zestaw składa się z takiej samej liczby kart, ale o większej wartości (np. dwie „piątki” biją dwie „czwórki).
Po przebiciu zestawu gra zostawia nam dwie możliwości. Możemy dobrać przebity zestaw na rękę, przy czym tutaj zdobyte karty możemy umieszczać jak nam się podoba na ręce (nie zmieniając kolejności pozostałych kart). Możemy też zestaw po prostu odrzucić na stos kart odrzuconych.
(2) Dobranie karty
Jeśli nie możemy albo nie chcemy przebijać aktualnego zestawu na stole, wówczas dociągamy jedną kartę z zakrytej talii i gra daje nam trzy opcje. Możemy taką kartę odrzucić, dodać ją na rękę (sami decydujemy, gdzie ją umieścimy, nie zmieniając kolejności pozostałych kart).
Trzecim rozwiązaniem jest tytułowe Jungo. Dokładamy kartę na rękę, mówimy „Jungo” i przebijamy zestaw leżący na stole.
Jeśli kombinacja kart leżąca na stole nie zostanie przebita przez pozostałych graczy, na początku swojej tury ten gracz odrzuca karty ze stołu i normalnie zagrywa nowy zestaw kart.
ZAKOŃCZENIE GRY
Zabawa kończy się gdy jednemu z graczy skończą się karty na ręce.
WRAŻENIA
Jungo dla mnie było miłością od pierwszego zagrania. Maleńkie pudełeczko skrywa bardzo sprytną grę, w której trzeba trochę pokombinować, żeby wygrać.
Troszeczkę nakłamałem, że Jungo to przykład gry opartej na zbieraniu lew. Aż zerknąłem na BGG, żeby sprawdzić, jaka mechanika tam rządzi. Wyszło, że mamy do czynienia z hand management, czyli po naszemu zarządzanie ręką. To zdecydowanie bliższe jest temu, czym ta gra w zasadzie jest.
Mamy bowiem do czynienia z grą, w której mamy na ręce pewien zbiór kart, ułożonych losowo. Kolejności zmienić nie możemy, ale odpowiednio pozbywając się kart, możemy zdobywać nowe, które zmienią sytuację na ręce. Pojedyncza trójka jest słaba, ale już dwie czy trzy trójki mogą zdecydowanie więcej, nieprawdaż?
Oczywiście ta rozbudowa ręki nie może trwać w nieskończoność. Mamy do czynienia z wyścigiem, w którym zwycięzca jest tylko jeden. Zatem musimy odpowiednio kontrolować to, co robią inni gracze. Patrzeć, ile im kart na ręce zostało. Zwracać uwagę na to, co odrzucają, a co biorą na rękę.
Rozgrywka przypomina mi dwie inne karcianki. Pierwszą jest niewydany u nas Scout (wydawnictwa Oink Games), gdzie również otrzymujemy zestaw kart na ręce i również nie możemy tych kart przestawiać. Możemy jedynie zdecydować, którą stroną kart gramy (mają one swoje górne i dolne wartości). Wiele podobieństw znajdziemy również w samej rozgrywce. Drugim tytułem to świetnie przyjęte maleństwo IUVI Games w postaci Odyna. Tam przebijając karty, musieliśmy jedną z kart ze stołu zabrać na swoją rękę (w Jungo nie jest to obligo, ale często warto z tego korzystać).
Generalnie zasady są bardzo proste i do wytłumaczenia dosłownie w kilka chwil. Próg wejścia w zasadzie nie istnieje. Bardzo szybko orientujemy się, o co w tym wszystkim właściwie chodzi i jak grać w miarę efektywnie.
Chciałbym tutaj jeszcze poruszyć kwestię losowości. Nie da się ukryć, że ona występuje i w jakimś tam stopniu wpływa na rozgrywkę. Ale osobiście aż tak bym tego nie wyolbrzymiał. Tak sobie myślę, że Jungo to gra wykorzystywania szans, jakie daje nam los a także inni gracze. Mamy zestaw startowy na ręce i musimy tak kombinować, żeby coś tym ugrać. Czasem pomoże dobre dociągnięcie, czasem inny gracz, który akurat zagra takie karty, które nam uratują sytuację na ręce.
Jakby nie patrzeć, musimy myśleć z wyprzedzeniem, jak się danych kart pozbyć, jak to sobie poukładać, żeby móc rzucić na stół jakieś mocne zestawy, pozwalając nam na zagranie słabszych (a czasem wręcz pojedynczych kart). Strasznie mi się to wszystko podoba.
Gra jest szalenie regrywalna. Każde rozdanie to nowe możliwości. To całkowicie inne układy kart i siłą rzeczy każda rozgrywka jest inna.
Mocną stroną jest również czas rozgrywki. Pojedyncza partia może trwać dosłowanie kilka minut, a że gra ma syndrom „jeszcze jednej partii”, więc bywa, że tych partyjek może być kilka z rzędu i za każdym razem będą emocje.
Jungo dość dobrze się skaluje. Minimalnie potrzeba nam trzech osób i w takim składzie osobowym jest naprawdę bardzo dobrze. A większym? Jest chyba jeszcze lepiej.
Jungo to jedna z najlepszych tegorocznych premier. Obawiam się, że może gdzieś zaginąć w ogromnym zalewie nowości. A szkoda, bo jest zdecydowanie warta uwagi. Prosta, szybka, a przede wszystkim niezwykle emocjonująca. Zdecydowanie polecam. Po prostu bardzo dobra gra.
PLUSY:
+ sprytna, mała gra,
+ świetne wykonanie,
+ krótki czas rozgrywki,
+ wysoka regrywalność,
+ bardzo dobra skalowalność.
MINUSY:
- dla mnie brak
Liczba graczy: 3-5 osób
Wiek: od 10 lat
Czas gry: 15 minut
Rodzaj gry: gra karciana,
gra imprezowa
Zawartość pudełka:
* 64 karty z pojedynczymi liczbami,
* 8 podwójnych kart,
* instrukcja.
Wydawnictwo: Rebel
Cena: 35-50 zł (IV 2025 r.)
Autor: Toshiki Arao
Ilustracje: Laura Michaud
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz