czwartek, 23 lutego 2023

Catan: Osadnicy z Catanu - recenzja gry planszowej wydawnictwa Galakta

Gry planszowe rządzą się swoimi prawami. Jedne przychodzą, inne odchodzą. Jedne zostają z nami na dłużej, inne wręcz przeciwnie. Trudno nawet zawyrokować, jaki los może spotkać nowość na rynku. Może okazać się bestsellerem, a może równie dobrze klapą.

Wśród tych wszystkich setek a nawet tysięcy tytułów, znaleźć możemy takie, które pomimo wielu lat na rynku, ciągle są obecne na stołach graczy, opierają się trendom, opierają się zmianom jakie wprowadzają nowe tytuły. Takie gry określa się czasem mianem evergreenów.

Do takich z pewnością możemy zaliczyć Wsiąść do pociągu, Carcassonne i właśnie Catan (znany kiedyś jako Osadnicy z Catanu). Dwa pierwsze tytuły znamy dość dobrze i chętnie po nie sięgamy. Z Catanem sytuacja wygląda zgoła odmiennie. Tej gry nie znaliśmy. Trudno w to uwierzyć, ale tak właśnie było.

Zatem jak tylko nadarzyła się sytuacja, że mogliśmy poznać się z tym klasykiem, to skorzystaliśmy tego. Mamy swoje przemyślenia na jej temat, którymi byśmy chcieli się teraz podzielić.


Recenzja jest efektem współpracy recenzenckiej/współpracy reklamowej z Księgarnią Tania książka. Księgarnia nie miała wglądu w tekst przed jego publikacją, ani wpływu na naszą opinię.

CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta została w dużym pudle. W środku czeka na nas 19 kartonowych sześciokątnych płytek, z których (z pomocą stosownych ramek – będącego morzem okalającym wyspę Catan) składamy się planszę. Niezbędne okażą się również żetony z cyferkami od 1 do 12, za pomocą których oznaczać będziemy poszczególne pola na planszy.

Oprócz tego, w pudełku znajdziemy pokaźną liczbę kart surowców oraz kart rozwoju, jak również karty specjalne. Żeby nieco usprawnić rozgrywkę, załączono również karty pomocy z rozpiską kosztów budowy.

Każdy z graczy dysponował będzie zestawem plastikowych pionków – miast, osad oraz dróg. Przechowywać je będziemy w kartonowych skrzyneczkach (bardzo ciekawe i nieczęste rozwiązanie). Całość uzupełniają plastikowe podstawki na karty, dwie kostki k-6 oraz pionek złodzieja.

Jakościowo wszystko wypada naprawdę korzystnie. Szkoda może tylko, że aktualne wydania gry nie zawierają już drewnianych elementów – jakiś czas temu zastąpione zostały plastikiem.

Kilka słów należy poświęcić instrukcji. Mamy w zasadzie do czynienia z dwoma. Jedną krótką, zwięzłą, wyjaśniającą podstawowe zasady gry. W pudełku jednak czeka na nas almanach – taka książeczka z dokładniejszym wyjaśnieniem wszelkich niuansów związanych z grą wraz ze sporym kawałeczkiem samej rozgrywki ze stosownym opisem. Przyznaję się bez bicia, że to rzadkość w nowoczesnych planszówkach.

CEL GRY

Wcielamy się w osadników na niedawno odkrytej wyspie Catan. Każdy z nas bierze aktywny udział w skolonizowaniu wyspy stawiając na dostępnych obszarach nowe drogi oraz zakładając osady i miasta. Każda kolonia zbiera dostępne dobra naturalne, które są niezbędne do rozbudowy osiedli.

Poprzez odpowiednią rozbudowę jesteśmy w stanie pozyskiwać zasoby, które to możemy przeznaczyć na dalszą rozbudowę lub na handel w celu pozyskania brakujących zasobów.

Pierwszy z nas, który uzyska dziesięć punktów z wybudowanych przez siebie dróg, osiedli, miast i specjalnych kart - wygrywa.

PRZYGOTOWANIE GRY

Samo przygotowanie gry jest banalnie proste. Zaczynamy od planszy, tj. złożenia ramki, czyli kafelków z morzem, które to łączymy jak puzzle. Następnie losowo rozmieszczamy 19 płytek wyspy. Na nich zaś żetony z cyferkami. W zasięgu graczy powinny znaleźć się podstawki z kartami oraz karty. 

Każdy z nas otrzymuje swoją skrzyneczkę, w której znajdziemy plastikowe żetony miast, osad oraz dróg. Następnie każdy z nas umieszcza na wcześniej złożonej planszy dwie swoje osady oraz dwa żetony dróg (po jednym dla każdej osady). 

W ostatnim kroku pobieramy zasoby początkowe z pól przyległych do jednej z naszych osad (tej, później dołożonej). Żeton złodzieja umieszczamy na polu pustyni. To w zasadzie tyle.

PRZEBIEG GRY

Przyjrzyjmy się najpierw samej wyspie Catan. Składa się z 19 pól, które zostały podzielone na sześć różnych rodzajów terenu, z których pięć dostarcza nam określone dobra. Lasy dają nam drewno, pastwiska owce, pola zboże, wzgórza glinę, a góry żelazo. Pustynia z kolei nie daje nam nic. Każda płytka terenu ma losowo przydzieloną liczbę.

Sam przebieg rozgrywki jest banalnie prosty. W swojej kolejce rzucamy dwoma kostkami. Wynik wskaże nam pole (lub pola – część z nich posiada te same przydzielone liczby), z którego każdy gracz, który ma wzniesioną przy nim osadę lub miasto otrzymują dany surowiec. Obowiązuje prosty przelicznik – osada jedno dobro danego rodzaju, miasto – dwa. 

Następnie możemy wybudować drogę, postawić osadę lub przekształcić ją na miasto. Zasady budowy nie są specjalnie skomplikowane. Osady stawiamy wyłącznie na skrzyżowaniach, czyli narożnikach kafli terenu. Ponadto muszą być od siebie oddalone minimum o jedno niezabudowane skrzyżowanie. Z kolei drogi buduje się wzdłuż krawędzi płytek terenu.

Zamiast budować, możemy nabyć kartę specjalną, która to może dać nam punkt zwycięstwa, obdarzyć rycerzem, czy też umożliwić dobranie surowców.

Oczywiście za wszystko musimy zapłacić odpowiednią kombinacją dóbr. Cennik znajdziemy na kartach pomocy. Kości bywają kapryśne i nie zawsze otrzymujemy to, co byśmy chcieli. Zatem możemy również skorzystać z pomocy samej gry lub też innych graczy. W pierwszym przypadku, możemy udać się do „banku”, który jednak zastosuje fatalny kurs wymiany 4:1. Nieco lepiej jest w portach (ale musimy postawić tam nasze osady/miasta), gdzie kurs kształtuje się na poziomie 3:1 lub 2:1. Mamy jeszcze samych graczy, z którymi możemy swobodnie się wymieniać stosując dowolne kursy.

Jeszcze jedna sprawa. Na planszy nie znajdziemy pola oznaczonego liczbą 7. Jeśli wypadnie taki wynika na kościach, oznacza to uruchomienie złodzieja. Z nim związane są dwa wydarzenia. Po pierwsze gracze, którzy mają 7 i więcej kart tracą połowę swoich zasobów, a po drugie figurka złodzieja się przemieszcza, co oznacza, że pole, na którym stanie zostanie zablokowane do momentu, w którym złodziej go nie opuści

ZAKOŃCZENIE GRY

Gra kończy się w momencie, gdy któryś z graczy osiągnął granicę 10 punktów zwycięstwa.

WRAŻENIA

Na początku recenzji napisałem o jednym angielskim słowie opisującym Catan, czyli evergreen. Jest jeszcze jedno, które doskonale do niego pasuje. To gateway – czyli gra, która jest niejako wstępem do tych nieco trudniejszych tytułów. Gra, która jednak czegoś od gracza już wymaga, ale nie na tyle, żeby go czymś przytłoczyć.

Czy jest prosta do nauki? Jak najbardziej. Zasady spisane są na dwóch kartkach papieru. To w zupełności wystarczy, żeby móc spokojnie zagrać, a w przypadku jakichkolwiek wątpliwości możemy sięgnąć po almanach, który zawiera sporo szczegółowych informacji nt. rozgrywki.

Czy sama rozgrywka jest trudna? Bynajmniej. Tak czy inaczej zwycięstwo nie jest owocem szczęścia, a przegrana – pecha. Jednak trzeba się troszeczkę przyłożyć, żeby sobie wszystko poukładać, żeby w tym wyścigu o punkty być pierwszym. Oczywiście szczęście lub jego brak odgrywa naprawdę sporą rolę. Dla jednych to wada, a dla innych zaleta. Jedni lubią mieć wszystko pod kontrolą, inni (szczególnie początkujący gracze) wolą, jak część obowiązków załatwia im rzut kostką. Każdy z graczy ma tutaj swoje preferencje i różnie podchodzi do tematu.

Gra oznacza się również wysoką regrywalnością. Za każdym razem sama wyspa wygląda inaczej. A dodatkowo za każdym razem poszczególne obszary otrzymują inne liczby. Z tym wiąże się brak dokładnie takiej samej strategii rozwoju w każdej grze. Za każdym razem będziemy nieco inaczej podchodzić do samej rozgrywki. Tutaj mamy kilka możliwości zdobywania punktów i każdy z nich wydaje się równie dobry. Owszem, w sieci znajdziemy mnóstwo poradników, jak grać w Catan najefektywniej. Moja rada – dajcie sobie z nimi spokój, dla dobra zabawy. Sami odkrywajcie różne możliwości. To smakuje najlepiej.

A propos regrywalności. Gra doczekała się wielu dodatków a także kilku samodzielnych gier z uniwersum Catana. Każdy z nich został krótko opisany w almanachu. Wnosząc po różnych recenzjach, jakie można znaleźć w Interneie, dodają sporo uatrakcyjniając rozgrywkę. Musimy kiedyś spróbować.

W samej grze występuje spora interakcja. Objawia się ona dwojako (a uwzględniając złodzieja, nawet trojako). Zdecydowanie negatywnie, gdy blokujemy siebie nawzajem, gdy skracamy komuś jego najdłuższą drogę, co może pozbawić przeciwnika jakże cennych punktów. Nie powiem, bywa to wredne i potrafi podnieść ciśnienie. 

Drugi rodzaj interakcji to wymiana handlowa pomiędzy samymi graczami. To całkiem ciekawe rozwiązanie, dzięki któremu możemy nieco złagodzić skutki losowości w grze (o której za chwilę). Nie trzymamy się tutaj żadnych sztywnych reguł i możemy się zwyczajnie dogadać co do tego jak i co ze sobą wymienimy. Rodzi to czasem zabawne dyskusje i wzajemne przekonywanie się.

Wrednym rozwiązaniem jest sam złodziej, który potrafi uprzykrzyć grę. Z jednej strony sprawia, że nie warto też trzymać zbyt dużo zasobów, bo w łatwy sposób część z nich padnie łupem złodzieja, a z drugiej potrafi zablokować dane pole, przez co nie otrzymamy za nie potrzebnych zasobów.

Ciekawym rozwiązaniem są również karty rozwoju, swoje kosztują, a dobieramy je w ciemno. Zatem nie wiemy, co nas czeka. Czy dana karta będzie nam przydatna czy niekoniecznie. Czy da nam dodatkowe zasoby, czy może punkty zwycięstwa.

Niezbyt korzystanie wypada czas rozgrywki, musimy być przygotowani na to, że cała zabawa potrwa dłużej niż te pudełkowe 75 minut. Muszę jednak przyznać, że pomimo to, sama zabawa jakoś tak się specjalnie nie dłuży

No dobra, czas powiedzieć o głównej wadzie gry. Przy czym, jak już wspomniałem, dla wielu graczy wcale nie musi to być wadą. Mowa o losowości wynikającej z rzutu kościami. Wszystko jest w porządku, jeśli nasze osady położne będą koło obszarów, które kostki „lubią”. Wtedy sukcesywnie się rozbudowujemy, zdobywamy cenne karty, etc. 

Gorzej, jeśli jednak jest inaczej, gdy mija tura za turą, w których nie otrzymujemy nic sensownego, a dodatkowo nikt nie jest specjalnie zainteresowany jakąkolwiek wymianą. Pozostaje rzut kośćmi i oczekiwanie na pożądany wynik. Sęk w tym, że ktoś mógł mieć więcej szczęścia i zdołał postawić kolejne osady/miasta, rozbudować sieć dróg we właściwych miejscach, dzięki czemu dostaje więcej niż my. A to powoduje, że może coraz więcej robić, że ten jego „silniczek” pracuje efektywniej niż nasz. Co gorsza nie jest to naszą winą, ale kaprysu kości.

Może pojawić się kwestia tego, które pola są najwłaściwsze do postawienia tam osady (i późniejszej rozbudowy do miasta). Wchodzi tutaj rachunek prawdopodobieństwa, który wyraźnie wskazuje, jakie wyniki są bardziej prawdopodobne, a które mniej. Dla ułatwienia te cyferki mają kolor czerwony. Oczywiście większe prawdopodobieństwo nie daje nam żadnej pewności, więc nie zdziwmy się, że częściej może wypadać taka dwójka (mająca jedną kombinację kostek 1+1) niż choćby szóstka (mająca trzy kombinacje 1+5, 2+4, 3+3).

Muszę jeszcze wspomnieć o drobnej rzeczy, która nas lekko irytowała. To liczenie punktów. Niby to tylko 10 punktów, o które walczymy, ale musimy to robić na bieżąco, zerkając na planszę (osady, miasta) oraz do kart (te są zakryte i musimy ukradkiem na nie spoglądać). Przydałby się taki mały licznik dla każdego z graczy.

Całkiem dobrze wypada sama skalowalność. Gra przeznaczona jest dla 3-4 graczy. Nie mamy tutaj żadnych mechanizmów uzależniających rozgrywkę od liczby graczy. Im nas więcej, tym ciaśniej na planszy, tym jest nieco jednak trudniej, bo konkurencja nie śpi.

Mimo oczywistych wad gry – ma ona wszakże ponad ćwierć wieku i pewne rozwiązania są już troszkę przestarzałe, to jednak grało mi się naprawdę dobrze. Bardzo proste zasady, świetne wykonanie, emocjonująca rozgrywka. Nie dziwię się, że gra ciągle jest obecna w świadomości i nowych, i starych graczy. Jestem przekonany, że to nie zmieni się w przyszłości. Podobnie jak i pozycja Carcassonne, Wsiąść do Pociągu czy też Splendora. Warto spróbować nieco klasyki.


PLUSY:

+ proste zasady,
+ znakomite wykonanie,
+ od takiej gry możemy rozpocząć piękną przygodę z planszówkami,
+ duża regrywalność,
+ dobra skalowalność.

MINUSY:

- sporo losowości.



Liczba graczy: 3-4 osób
Wiek: od 10 lat
Czas gry: 75 minut
Rodzaj gry: gra strategiczna, 
gra familijna
Zawartość pudełka:
* 19 pól terenu,
* 6 części ramowych,
* 18 żetonów z liczbami,
* 95 kart surowców,
* 25 kart rozwoju,
* 6 kart pomocy,
* 96 pionków,
* 1 złodziej,
* 2 podstawki na karty,
* 2 kostki,
* 1 instrukcja,
* 1 almanach.
Wydawnictwo: Galakta
Cena: 130-160 zł (II 2023 r.)
Autor: Klaus Teuber
Ilustracje: Volkan Baga, Tanja Donner, Pete Fenlon, 
Jason Hawkins, Michaela Kienle, Harald Lieske, 
Michael Menzel, Marion Pott, Matt Schwabel,
Franz Vohwinkel, Stephen Graham Walsh

 Serdecznie dziękujemy Księgarni Tania Książka za przekazanie gry do recenzji. 



Catan w dobrej cenie możecie kupić na stronie księgarni.

Galeria zdjęć:








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz