niedziela, 4 grudnia 2022

Star Wars: Wojny Klonów - recenzja gry wydawnictwa Rebel

Lubię Gwiezdne Wojny. Może nie jestem wielkim ich fanem i najbardziej lubię tę klasyczną trylogię (czyli części IV-VI), którą oglądałem bardzo wiele razy. Gdy pojawiła się pierwsza część tej powiedzmy nowej trylogii, czyli Wojny Klonów, to miałem mieszane uczucia. Film nie był zły, ale dużo brakowało mu do tych moich klasyków. Z czasem odbieram go już nieco inaczej i mogę stwierdzić, że tę nową trylogię naprawdę da się lubić, że zostało to zgrabnie ze sobą połączone w jedną całość.

Czemu o tym w ogóle wspominam? Całkiem niedawno miała miejsce ciekawa premiera. Otóż znany i lubiany Pandemic trafił do Gwiezdnych wojen a dokładnie do Wojen Klonów. Jestem naprawdę pełen podziwu dla głównego twórcy całego systemu, czyli Matta Leacocka, który stworzył niesamowicie elastyczny system, który doskonale sprawdził się w mocno zróżnicowanych tematycznie tytułach. 

Pierwotnie ratowaliśmy świat przed śmiercionośnym wirusem (oryginalny Pandemic z dodatkami, a także jego dwie części w systemie legacy), w innej grze przenosiliśmy się do starożytnego Rzymu (Pandemic: Upadek Rzymu), jeszcze w innym musieliśmy stawić czoło Przedwiecznemu Złu (Pandemic: Czas Cthulhu), a nawet trafić do świata Warcrafta (Pandemic: Wrath of the Lich King). A to nie wszystko – mamy jeszcze dwie gry, które nie zostały niestety wydane w Polsce (aczkolwiek liczę na to, że kiedyś się to zmieni) czyli Rising Tide, gdzie walczyliśmy z powodziami w Holandii i Iberia, w której walczyliśmy z malarią w XIX-wiecznej Hiszpanii. Jak widać rozstrzał straszliwy.



Zatem Gwiezdne Wojny nie stanowią aż tak dużego zaskoczenia, a jestem przekonany, że nie raz i nie dwa Pandemic czymś nas zaskoczy. Skupmy się jednak na Wojnie Klonów. To najnowsza odsłona serii. Co ciekawe, nie brał w niej udziału Matt Leacock. Gra została bowiem stworzona przez Alexandar Ortloffa, który maczał już palce przy warcraftowej wersji Pandemica. Tym razem działał solo i chciałbym się teraz podzielić moimi wrażeniami płynącymi z rozgrywki. Zapraszam zatem do lektury recenzji.

Recenzja jest efektem współpracy recenzenckiej/współpracy reklamowej z Wydawnictwem. Wydawnictwo nie miało wglądu w tekst przed jego publikacją, ani wpływu na naszą opinię.

CO ZAWIERA GRA

W stosunkowo dużym pudle czeka na nas masa dobroci. Przede wszystkim duża plansza przedstawiająca coś w rodzaju mapy galaktyki, na której widnieje mnóstwo planet wraz z połączeniami między nimi. Sama mapa została przemyślana, gdyż znajduje się na niej również skrót rundy oraz specjalnie wyznaczone miejsca na karty, z których skorzystamy w grze. No właśnie, karty. Jest ich całkiem sporo. Zostały one podzielone na kilka kategorii. Naszych Jedi będą wspomagać karty oddziałów, z kolei złoczyńców – karty złoczyńców. Oprócz tego mamy karty misji, karty inwazji oraz karty Jedi.

Oprócz tego w pudełku znajdziemy całkiem sporo figurek. Te większe przedstawiać będą Jedi oraz złoczyńców, te mniejsze – droidy. Całość uzupełniają różne znaczniki, specjalna kość k-12 oraz arkusze złoczyńców.

Jakościowo wszystko wypada znakomicie. Przyzwoite figurki, dobrej jakości karton, z którego zrobiono planszę i karty. Sama instrukcja napisana poprawnie z licznymi przykładami zdecydowanie ułatwiającymi zrozumienie zasad.

CEL GRY

Wielka Armia Republiki toczy bohaterską walkę przeciwko zastępom droidów bojowych dowodzonych przez hrabiego Dooku. Złowrogi lord Sithów i jego separatystyczna machina wojenna przyczyniają się do upadku kolejnych światów.

W grze Star Wars: Wojny Klonów mamy szansę na odwrócenie biegu tego krwawego konfliktu. W tym celu wcielamy się w legendarnych Jedi, którzy wraz ze swoimi sojusznikami stawimy czoła armii droidów bojowych i ich nikczemnym dowódcom. 

Mamy do wyboru 4 ekscytujące scenariusze związane z różnymi szwarccharakterami. Każdy z nas posiada swoje zdolności oraz Moc Jedi. Dlatego musimy zjednoczyć nasze siły, by wspólnie wypełniać misje i raz na zawsze położyć kres Wojnom Klonów.

PRZYGOTOWANIE GRY

Ten etap jest bardzo szybki. Na środku stołu umieszczamy oczywiście planszę. Na niej kładziemy dwa przeźroczyste żetony na początkowych polach toru inwazji i zagrożenia. Obok niej potrzebne „zasoby” w postaci figurek droidów, blokad oraz kostki. Za pomocą kart inwazji rozmieszczamy na planszy grupki droidów.

Wybieramy jednego ze złoczyńców. Dobieramy jego arkusz, na którym wskazana będzie jego startowa planeta. Ten negatywny bohater otrzymuje również swój zestaw kart, za pomocą którego może nam trochę utrudnić życie.

Wybieramy postacie, którymi chcemy grać, umieszczamy je na mapie, a następnie dobieramy po 3 lub 4 karty oddziałów (w zależności od liczby graczy).

Następnie określamy trudność gry, co jest związane z wybraniem liczby misji do wykonania. W najłatwiejszym wariancie mamy 3 misje, w najtrudniejszym – 6 lub nawet więcej.

Resztę kart (oddziałów, inwazji, wybranych misji, kart złoczyńców) wykładamy w zakrytych stosach w obok planszy w specjalnie opisanych miejscach. I to tyle. Czas wziąć sprawy w ręce prawych Jedi i uchronić galaktykę przed Separatystami i ich droidami.

PRZEBIEG GRY

Sama mechanika gry to zmodyfikowana Pandemia. Tura każdego gracza składa się z czterech etapów. Przyjrzyjmy się im z bliska

(i) Przygotowanie kart – karty oddziałów, z których skorzystaliśmy podczas poprzedniej akcji przywracamy do „używalności”.

(ii) Akcje. W swojej turze każdy z nas ma do wykonania dokładnie 4 akcje, przy czym nie ma ograniczeń co do kolejności i ilości tychże akcji. Możemy tę samą akcję wykonać 4 razy. Podstawową akcją jest lot. Przemieszczamy naszego bohaterskiego Jedi na sąsiednią planetę (połączoną białą linią). Każde przemieszczenie to jedna akcja. Możemy ją wzmocnić wyczerpując karty oznaczone niebieskim stateczkiem. Każda karta to +1 do ruchu.

Drugim typem akcji są te, w których walczymy z droidami, blokadami i złoczyńcami. Walkę rozpoczynamy od rzutu kością. Na niej znajdziemy dwa symbole - gwiazdka w kółeczku (dodaje nam mocy) oraz gwiazdkę bez kółeczka (zadaje nam obrażenia). Akcję tę możemy wzmocnić korzystając z kart szturmu i ukrycia (czerwony oraz fioletowo-biały kask).

Zwycięstwo kończy się usunięciem przeciwników z planszy. W momencie, gdy otrzymaliśmy obrażenia, musimy odrzucić część swoich kart oddziałów. Możemy się oczywiście bronić, o ile posiadamy karty z symbolem obrony.

Co ważne możemy się wzmacniać wzajemnie, o ile dwóch lub więcej bohaterów znajduje się na tej samej planecie. Jest to szczególnie ważne w kontekście trzeciej akcji.

Jest nią podjęcie misji. Udajemy się (przeważnie wspólnie) na planetę, na której musimy wykonać misję. Związane jest to z rzutem kością oraz użyciem kart wzmocnień. Musimy po prostu wyrzucić odpowiednią liczbę trafień (symboli z gwiazdką w kółeczku). Często jednakże sama karta misji będzie nam blokować niektóre karty, przez co będzie trudniej o wzmocnienie.

W momencie wykonania akcji, odkładamy kartę na bok (wcześniej jednakże stosując się do treści danej karty) a następnie wykładamy kolejną misję. W momencie, gdy wykonamy ostatnią z misji, możemy przejść do finału (o tym za chwilę).

Czwarta akcja to po prostu dobranie jednej karty oddziału, pamiętając, że nie możemy przekroczyć limitu 7 kart. 

Dodatkowo każdy z bohaterów ma swoją moc, której „odpalenie” jest traktowane jako darmowa akcja.

(iii) Aktywacja złoczyńcy. Dobieramy jego kartę i rozpatrujemy efekt z nią związany.

(iv) Inwazja – dociągamy dwie lub więcej (w zależności od umiejscowienia znacznika na torze inwazji) kartę inwazji i umieszczamy po jednym droidzie na wskazanych przez karty planetach. Jeśli znajdują się na niej już trzy droidy, to nie dokładamy kolejnego, ale umieszczamy blokadę (co nazywa się okupacją) a także podnosimy poziom zagrożenia (przesuwamy znacznik na torze zagrożenia).

Jak już wspomniałem, gdy wypełnimy już wszystkie misje, ma miejsce finał. Odwracamy arkusz złoczyńcy na drugą stronę i stosujemy się do zasad tam zamieszczonych. A te bardzo różnią się między sobą. Generalnie i tak trzeba będzie współpracować, liczyć na przychylność kości i dobre karty oddziałów.

Rozgrywka nie jest specjalnie skomplikowana i bardzo łatwo się w tym wszystkim odnaleźć, zwłaszcza, jeśli ktoś obcował już z normalną Pandemią.

ZAKOŃCZENIE GRY

Zwycięstwo jest nasze jeśli uda się nam wyjść zwycięsko w finałowym starciu. Porażka będzie naszym udziałem w momencie, gdy znacznik na torze zagrożenia trafi na ostatnie pole.

WRAŻENIA

Przystępując do rozgrywki w Star Wars Wojny Klonów byłem autentycznie ciekawy, czy gra okaże się ciekawa, czy też będzie wydmuszką z dodanym tematem. Oczywiście mieliśmy doświadczenie z różnymi wcieleniami Pandemica i skłanialiśmy się ku pierwszej opcji. Poza tym Gwiezdne Wojny nawet jeśli tworzyły nową wersję znanej gry, to robiły to naprawdę dobrze. Warto tutaj wspomnieć choćby Carcassonne, które bardzo lubimy, czy też Dobble.

Oczywiście widać w bohaterce recenzji mnóstwo nawiązań do oryginalnej Pandemii, jednakże kilka z nich jest jednak trochę innych, dzięki czemu nie mamy nomen omen klonu Pandemica w kosmosie, ale zupełnie nowy tytuł czerpiący ze znakomitego pierwowzoru.

Całe szczęście proste zasady takimi pozostały. A jeśli jeszcze dodatkowo znamy któreś z wcieleń Pandemica, to bardzo szybko sobie je przyswoimy, aczkolwiek niektóre rozwiązania mogą być dla nas małym zaskoczeniem.

Nie mamy już czterech chorób, a w zamian za to mamy jednakowe droidy, blokady i złoczyńcę. Całkowicie jednak inaczej usuwa się je z planszy. Nie będziemy zużywać do tego akcji w sposób znany z Pandemica, ale podejmować walkę, w której korzystać będziemy z kości wspomagając się kartami. Ponadto nie spotkamy się w grze z czymś, co potrafiło zdrowo namieszać na planszy, czyli z rozprzestrzenianiem się pandemii. Nie, droidy się nie mnożą. W momencie, gdy mielibyśmy dołożyć czwartego, inicjujemy okupację (znacznik zagrożenia w dół, umieszczamy blokadę).

Same karty oddziałów również funkcjonują zupełnie inaczej. Nie odrzucamy ich w celu ukończenia misji. Tutaj je wyczerpujemy wzmacniając daną akcję (ruch, atak, obrona). Nie dobieramy automatycznie kart na koniec swojej tury, nie przegrywamy, gdy tylko talia gracza jest pusta, nie ma też szybkiej podróży.

Dochodzi element walk, w którym wykorzystujemy kość, a także karty, wspierając się wzajemnie. Ciekawe jest mechanizm odnoszenia ran. Nie mamy żadnych punktów żywotności. W zamian za to tracimy członków naszego oddziału odrzucając ich karty. Walczymy też ze złoczyńcą na koniec gry. Jak widać zmian jest sporo, a dzięki temu nawet znając oryginalną Pandemię, nie skorzystamy zbyt wiele z naszego doświadczenia. I dobrze.

Pandemia zawsze była podatna na losowość, ale była to losowość, którą lubimy. Wprowadzała ogrom zamieszania. Tu się coś zaczęło dziać, tam się coś zaczęło, a my tak zasuwaliśmy po świecie gasząc pożary wywołane przez rozprzestrzeniającą się chorobę. W Star Wars Wojny Klonów nie mamy poczucia wybuchu tych pożarów. Jest zdecydowanie spokojniej.

W kwestii losowości dostaliśmy najbardziej kontrowersyjny element gry, czyli kość. Nie jestem fanem takiego rozwiązania. Kość co prawda jest tak skonstruowana, że raczej nam sprzyja w walce, ale czasem bywa kapryśna i nie udaje nam się wygrać (albo wygrać odnosząc rany), przez co musimy odrzucać karty. A to czasem denerwuje. Rozwiązaniem jest dobry oddział, ale tutaj wchodzi losowość kart i nie zawsze uda nam się dobrać takie karty oddziału, jakie by się nam przydały.

Podobnie jak i w klasycznej Pandemii nasze postacie mają swoje własne moce, z których zdecydowanie warto korzystać, bo umiejętnie wykorzystane, potrafią wydatnie pomóc w rozgrywce. Nowością są natomiast karty złoczyńców, którzy to posiadają swoje karty, które to będą nam utrudniać rozgrywkę. Czasem mniej, czasem bardziej.

Skalowalność. Jak przystało na Pandemię, gra skaluje się bardzo dobrze, czy to w dwie osoby, czy w pięć – gra się znacząco nie różni. Nie ma nawet problemu, żeby rozegrać partyjkę solo (grając dwoma postaciami). Jedyny problem, często obecny w grach kooperacyjnych, czyli tzw. syndrom lidera - gracza, który zdominuje całą rozgrywkę i będzie mówił innym, co mają robić. Pandemia jest bardzo podatna na tę swoistą dolegliwość i trzeba o tym pamiętać dobierając współgraczy.

Czas gry. Pudełkowo to 60 minut. Oczywiście wszystko zależy od samych graczy. W naszym gronie wszystko trwało jednakże nieco krócej i byliśmy w stanie spokojnie wyrobić się w te trzy kwadranse.

Regrywalność. Jest ogromna. Każda gra za każdym razem będzie ona wyglądać zupełnie inaczej. Inne misje, inne początkowe rozstawienie, losowo dobierane karty oddziałów, kość. Ponadto możemy sobie regulować poziom trudności gry zwiększając lub zmniejszając liczbę misji do wykonania. Im jest ich więcej, tym jest po prostu trudniej.

A jeśli chodzi o trudność rozgrywki, to wydaje mi się, że jednak Star Wars wojny Klonów jest grą łatwiejszą niż oryginalny Pandemic. Jakoś tak ciężko jest przegrać. Warunki porażki w Pandemii jednak są ostrzejsze.

Generalnie czuć oryginalną Pandemię, ale mimo wszystko te nowości wprowadzają odrobinę świeżości do rozgrywki. Musimy nieco inaczej podejść do rozgrywki. Ta jest naprawdę przyjemna i prawdę mówiąc nieco mniej stresująca od oryginału. Jednak brak tego rozprzestrzeniania się epidemii (tutaj droidów) uspokaja nas nieco.

Gra w teorii przeznaczona jest dla osób w wieku od 14 lat. Jak dla mnie to mocno przesadzone. Dziesięciolatek spokojnie dałby sobie radę z rozgrywką.

Podsumowując: Mimo wszystko Star Wars Wojny Klonów to kolejne bardzo ciekawe wcielenie Pandemica. Podobne do oryginału a jednocześnie bardzo różne. To ciągle bardzo ciekawa kooperacja osadzona w uniwersum Gwiezdnych wojen. Świetnie wykonana, dobrze się skaluje, jest prosta w nauczeniu. Naprawdę warto spróbować.

PLUSY:

+ proste zasady,
+ piękne wykonanie (grafika, jakość komponentów),
+ dobra skalowalność,
+ regrywalność,
+ krótki czas rozgrywki,

MINUSY:

- sporo losowości.




Liczba graczy: 1-5 osób
Wiek: od 14 lat
Czas gry: ok 60 minut
Rodzaj gry: gra strategiczna, 
gra kooperacyjna
Zawartość pudełka:
* 1 plansza
* 7 figurek Jedi,
* 4 figurki złoczyńców,
* 3 blokady,
* 36 figurek droidów,
* plansza,
* kość,
*46 kart oddziałów,
* 32karty inwazji,
* 7 kart Jedi,
* 4 arkusze złoczyńców,
* 24 karty złoczyńców,
* 24 karty misji,
* 2 znaczniki torów,
* 2 znaczniki misji,
* znacznik przypominający
* suwak
* 5 kart pomocy,
* Znacznik solowego gracza,
* instrukcja.
Wydawnictwo: Rebel
Cena: ok. 170-260 zł (XII 2022 r.)
Autor: Alexandar Ortloff
Ilustracje: Atha Kanaani

Serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Rebel za przekazanie gry do recenzji.



Grę Star Wars Wojny Klonów kupicie w sklepie Rebel.


Galeria zdjęć:








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz