Nie
da się ukryć, że Uwe Rosenberg należy do czołówki najznamienitszych autorów
gier planszowych. Ma na koncie wiele tytułów, które co ważne znajdują swoich
odbiorców zarówno wśród wyjadaczy (jak np. Agricola, Pola Arle, Kawerna, Uczta
dla Odyna, Le Havre, Ora et Labora) jak i tych, którzy na co dzień za wiele z
tego typu rozrywką wspólnego wiele nie mają (Patchwork, Fasolki, Ogródek, czy
też Reykholt). Każda z tych gier osiągnęła naprawdę wiele i plasuje się dość
wysoko na prestiżowej liście BGG.
Jak
najbardziej zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie gry słynnego Niemca zostały tak
dobrze ocenione przez graczy. Nie czas i nie miejsce jednakże na rozważanie
tego, co mu niekoniecznie wyszło. Skupmy się może na pozytywach pracy pana
Rosenberga.
Bohaterką
recenzji jest dwuosobowa gra wydana pierwotnie w roku ubiegłym przez mało znane
wydawnictwo Wyrmgold. Przyznam się bez bicia, że poważnie zastanawialiśmy się
na kupnem tej gry (po obejrzeniu kilku dobrych recenzji), lubimy wszakże
dwuosobowe gry, a pan Uwe kilka tego typu dobrych tytułów ma na koncie. Gra
jest jednakże zależna językowo i pomimo tego, że mi osobiście język Szekspira
nie przeszkadza w rozgrywce, to jednak wolę gry w naszym rodzimym języku. Więc
sobie odpuściliśmy. Do czasu. Polskie wydawnictwo Moria Games postanowiło
jednakże wydać Robina z Locksley w naszym kraju i to sprawiło, że temat wrócił.
Mamy całkiem sporo rozgrywek za nami i chcielibyśmy się podzielić naszymi
wrażeniami z rozgrywki. Zapraszamy do lektury recenzji.
CO
ZAWIERA GRA
Całość jest zamknięta w niewielkim pudełku. W środku czeka na nas sporo kartonu w postaci kafelków sławy, z których będziemy układać obrzeże naszej planszy – jedne z nich są prostokątne a inne „narożne” (mają kształt połączonych ze sobą prostokątów). Do tego cała masa płytek łupów, z których będziemy układać wnętrze planszy – na nich z jednej strony mamy różnego rodzaju precjoza, a na drugiej symbol jakiegoś złocisza, dukata czy też jakiejś innej waluty.
Do tego otrzymujemy po dwa komplety drewnianych pionków – konia (Robina) i jego pomagiera (minstrela). Wykonanie komponentów to klasa sama w sobie. Bardzo dobrej jakości karton, z którego jest zrobione są wszystkie papierowe elementy. Drewniane elementy bez żadnych braków i uszkodzeń.
Instrukcja natomiast mogłaby być po prostu lepiej napisana. Sam jej układ nie jest najlepszy i nie ułatwia rozumienia zasad. Na początku miałem trochę problemów i sam nie byłem do końca pewien, czy gramy prawidłowo.
CEL GRY
Przenosimy
się do Anglii za czasów króla Ryszarda Lwie Serce. Sprawiedliwy król został
pojmany podczas wypraw krzyżowych. Wykupić go z niewoli mogą jedynie jego
poddani. W tym momencie pojawiamy się my i rozgrywamy nieco alternatywną
historię Robin Hooda, który to miał rodzeństwo – siostrę. Razem wcielamy się w
złodziejaszków, ograbiając bogatych. Sęk w tym, że nie robimy tego dla
biednych. Zbieramy na okup za króla. W dodatku swoistego wyścigu, o to kto
okryje się sławą i będzie unieśmiertelniony w pieśniach minstreli.
Tyle wstępu. Wiem, że brzmi to to trochę dziwnie, ale szczerze mówiąc, nie
ma się czym przejmować. To tylko otoczka, która została doklejona do gry.
Słabo, bo słabo. Trudno. W każdym razie celem gry jest zwycięstwo w tym
wyścigu. A jak on będzie wyglądał? O tym w dalszej części.
PRZYGOTOWANIE GRY
Przygotowanie gry jest dość proste. Mamy dwa elementy, które tworzą nam „planszę”.
Ramkę tworzymy z kafelków sławy (i tych prostych i tych narożnych) – dobieramy je losowo lub w pełni świadomie (kwestia umówienia się ze sobą). Niezmiennym elementem rozgrywki muszą być kafelki oznaczające początek/koniec.
Wnętrze planszy stanowić będą losowo dobrane dwustronne kafle łupów. Oczywiście umieszczamy je stroną z łupem do góry, tworząc kwadrat 5x5.
Zestawem startowym każdego gracza
będzie Robin (konik) i jego pomocnik – minstrel (klasyczny meepel).
Koniki umieszczamy w przeciwległych
narożnikach, zdejmując jednocześnie z planszy płytki pod nimi znajdujące się –
obracamy je na stronę z monetą. Stanowić będą naszą gotówkę początkową.
Minstrela umieszczamy w narożniku
początkowym „ramki” planszy. To w zasadzie tyle. Możemy przystąpić do wyścigu.
PRZEBIEG GRY
Cała zabawa odbywa się na dwóch obszarach. Wewnątrz planszy poruszać się będzie dwóch Robinów, a na zewnętrznej – minstrele. Ruchy Robinami rozgrywamy na zmianę
Kilka słów o tym co się dzieje wewnątrz. Nie darmo Robin ma kształt konika szachowego. Otóż będzie się poruszał tak jak ta figura szachowa (na kształt literki L) w ramach „szachownicy” o wymiarach 5x5. Oczywiście bicie jest niedozwolone, więc na jednym polu może przebywać wyłącznie jeden konik. Swój ruch Robinem kończymy na płytce z łupem – ten trafia do naszego skarbczyka. Puste miejsce po Robinie uzupełniamy nowym kafelkiem łupu.
Żeby móc poruszyć minstrela po torze wyścigowym możemy skorzystać z dwóch możliwości. Pierwsza to przekupienie go. Za jedną monetę (o tym ja zdobywamy za chwilę) możemy przemieścić naszego meepla o jedno pole. Drugą (zdecydowanie częstszą) opcją jest wypełnienie zadania. Każda płytka sławy na torze wyścigowym posiada jedno zadanie do wykonania. Może to być posiadanie określonego łupu, albo jakiejś ich kombinacji. Zadania może nie są zbyt zróżnicowane, jednakże wymagają od nas umiejętnego poruszania się Robinem w celu zdobycia odpowiednich łupów.
Co ważne, w jednej kolejce możemy przemieścić się o kilka pól, jeśli tylko możemy wypełnić zadania tudzież przekupić minstrela. A jak już mowa o przekupstwie. W jaki sposób zdobywamy gotówkę? Za spieniężenie łupów. Trzy precjoza tego samego typu dają nam jedną monetę, cztery – dwie, itd.
Jak widać, gra jest wyścigiem, w którym tempo naszego "biegu" zależy od dobrej i przemyślanej roboty Robinem na polach z łupami.
ZAKOŃCZENIE GRY
Cała zabawa ma dwa możliwe
scenariusze zakończenia. W pierwszym mamy do zrobienia dwa kółka na
torze – zwycięzcą jest ten, kto zrobi to po prostu szybciej. W drugim (znacznie
rzadszym) zwycięzcą jest ten gracz, którego minstrel zdubluje drugiego
minstrela.
WRAŻENIA
Mamy słabość do gier dwuosobowych, więc z dużymi nadziejami zasiedliśmy do rozgrywek w przygody Robinów. Zasady są banalne i w zasadzie szybko się w tym wszystkim odnaleźliśmy i zaczęliśmy grać na coraz większym poziomie świadomości.
Początki co prawda lekkie były, a winę zrzucę tutaj zarówno na projektantów gry jak i niestety na polskie wydanie. Ikonografia do końca przejrzysta nie jest, ale jest do przebrnięcia. Niestety na części kafelków drogi znajduje się dodatkowo tekst, który czasem potrafi zrobić zamieszania. Co innego bowiem mamy na kafelku, a co innego w instrukcji.
Prosty przykład to płytka "początek". Oznaczenie na płytce wskazuje <1. Mój mózg interpretuje to jako mniejsze od jeden, instrukcja jednakże mówi nam ≤ 1. Drobna różnica, która kłuje w oczy. Mamy też płytkę "próżne starania" - to co figuruje na niej, nijak się ma do tego, co znajdziemy w instrukcji. Dlatego też początkowe partie z pewnością będą wspomagane końcowymi stronami instrukcji, na których zamieszczono wyjaśnienia wszystkich zadań, jakie będziemy mieli do wykonania. Troszkę to uprzykrza początkowe partie.
Jednakże warto przez te wszystkie kłody niepotrzebnie rzucone przez wydawcę (głównie naszego rodzimego) przeskoczyć, bo sama gra jest naprawdę ciekawa i potrafi zapewnić nam godziwą rozrywkę.
Pan Rosenberg wie jak wyciskać z danej mechaniki ostatnie soki. Po znakomitym Patchworku pojawiły gry, które czerpały wiele z pierwowzoru, czyli
Parchwork Express, Second Chance,
Patchwork Doodle czy też trylogia ogrodowa (
Ogródek, Indian Summer i Spring Meadow). Robin z Locksley nie jest wolny od przeszłości.
Łatwo w Robinie dostrzec można
nawiązanie do Reykholt. Tam zasuwaliśmy naszym menedżerem wokół planszy, żeby
móc przejść na kolejne pola musieliśmy wyhodować uprzednio odpowiednią liczbę
warzywek. W Robinie jest podobnie. Żeby zrealizować zadania, musimy uprzednio
zgromadzić odpowiednią liczbę różnorakich precjozów. Oczywiście sama mechanika
gromadzenia czy to warzyw, czy to kosztowności, jest zgoła odmienna, ale w
gruncie rzeczy sprowadza się do tego samego – gromadzenia zasobów, po to, żeby
móc zrealizować zadanie i dzięki temu przesunąć swój pionek na torze wokół
planszy.
Naturalnie, że szczegóły różnią się mocno od siebie. W przypadku Robina mamy do czynienia z grą logiczną, w której to poruszając się ruchem konika szachowego przechodzimy po poszczególnych polach, gromadząc pożądane błyskotki. Nie nastręcza to nawet osobom, nawet takim, które nigdy nie grały w szachy, żadnych problemów. Oczywiście, że teoria teorią, ale poruszanie się naszym Robinem wymaga nieco myślenia. Mamy konkretne zadania do wykonania i dobrze by było myśleć z wyprzedzeniem, biorąc oczywiście poprawkę na przeciwnika i jego ruchy. A te wcale nie muszą nam pomagać, chociaż czasem oczywiście mogą, np. jeśli obu stronom w danym momencie na konkretnym ustawieniu koników w stosunku do siebie.
Fajnie, że zastosowano również wyjście
awaryjne, które tak naprawdę nie jest wcale takie awaryjne i stanowi ciekawy
element rozgrywki. Mowa tutaj o płaceniu gotówką za przejście z pola na pola,
jeśli akurat nie mamy odpowiednich zasobów, żeby móc sprostać kolejnemu
zadaniu. Wprowadza to ciekawy element zarządzania gotówką, której wielkość
zależy wprost od tego jak pracowaliśmy naszym Robinem na planszy, jak dużo
zebraliśmy klejnotów danego rodzaju i w którym momencie zdecydowaliśmy się na
ich sprzedaż.
Tak czy inaczej musimy pamiętać, że mamy do czynienia z wyścigiem i nie można o tym zapominać. Więc musimy się pilnować, żeby przypadkiem nie dać się zdublować (co z automatu kończy zabawę) i tak kombinować w trakcie gry, żeby się stan naszej kabzy pozwolił na skuteczny finisz na mecie. Pamiętajmy, że mamy możliwość budowania swoistych kombosów, czyli realizację kilku działań jednocześnie. Zatem dzięki pewnej optymalizacji ruchów naszego konika, możemy zajść naprawdę daleko i zdublowanie drugiego gracza wcale nie jest aż takie trudne (choć łatwe też to nie jest).
W grze mamy do czynienia z losowością,
która całe szczęście nie jest specjalnie dokuczliwa. Mamy modułowy tor (czego
trochę zabrakło w Reykholt), który to zapewnia regrywalność. Może nie w tak
wielkim stopniu jakbyśmy się spodziewali. Wiele zadań polega na posiadaniu albo
konkretnego łupu albo pary takich łupów. Całe szczęście część zadań jest
bardziej wymagających (zwłaszcza te na tych kafelkach „kątowych”), które
wymagają np. odpowiedniej pozycji Robinów w stosunku do siebie. Oczywiście te
bardziej wymagające zadania możemy odpuścić uiszczając odpowiednią opłatę w
gotówce.
Mamy też kafelki ze skarbami, które
pojawiają się losowo na „planszy”. Czasem może się zdarzyć, że dany układ może
sprzyjać jednemu z graczy, ale raczej to działanie na krótką metę. Umiejętne
operowane Robinem na planszy pozwoli wcześniej czy później osiągnąć nasz cel.
Podoba mi się czas rozgrywki, który nie powinien przekroczyć tych 15-20 minut. Fajnie, że mamy możemy ten czas regulować poprzez zwiększenie lub zmniejszenie liczby kafelków zadań biorących udział w rozgrywce.
Kilka słów o temacie gry, który szczerze mówiąc wydaje się straszliwie sztuczny i przyklejony do gry. Widzieliście kiedykolwiek dwóch Robinów Hood? W dodatku rywalizujących ze sobą? I jeszcze minstreli im usługujących? Jakoś nie mogę sobie przypomnieć, żeby gdzieś takie rozwiązanie się pojawiło, ani w książkach ani w filmach. To trochę śmieszy. Nie ma co ukrywać, że Robin z Locksley to przykład dobrej abstrakcyjnej gry logicznej z doczepionym tematem. I tak ten tytuł należy traktować.
Podsumowując: Robin z Locksley nie jest grą idealną.
Ma nie najlepiej opracowaną ikonografię, tłumaczenie również trochę kuleje.
Warto dać jej szansę, bo oferuje jednakże sporo dobrej zabawy, przy której
można trochę pomyśleć. Nie jest to mózgożer, ale do zwycięstwa trzeba się
przyłożyć – myślenie z wyprzedzeniem, optymalizacja ruchów i reakcja na ruchy
przeciwników wymaga trochę wysiłku umysłowego. Warto spróbować, zwłaszcza jeśli
lubicie dwuosobowe abstrakcyjne gry logiczne.
PLUSY:
+ dobre
wykonanie,
+ proste
zasady,
+ wysoka
regrywalność,
+ dość szybka
i emocjonująca rozgrywka.
MINUSY:
- nie do
końca intuicyjna ikonografia,
- błędy na
linii płytki sławy – instrukcja.
Liczba graczy: 2
osoby
Wiek: od 8
lat
Czas gry: od
ok. 15-30 minut
Rodzaj gry: gra
strategiczna,
gra logiczna,
gra familijna
Zawartość pudełka:
*2 Robinów,
* 2 Minstreli,
* 60 kafelków łupów,
* 16 małych kafelków sławy,
* 8 dużych kafelków sławy,
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Moria Games
Cena: 65-95 zł
Autor: Uwe Rosenberg
Ilustracje: Maren Gutt
Serdecznie dziękujemy Księgarni Tania Książka za przekazanie gry do recenzji.
Galeria zdjęć:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz