wtorek, 27 listopada 2018

MANHATTAN: złośliwości na placu budowy - recenzja gry Wydawnictwa FoxGames.


Z pewnością nagroda w postaci Spiel des Jahres jest jedną z najbardziej prestiżowych nagród jakie może zdobyć gra planszowa. Gorąco zachęcam do tego, żeby sobie przejrzeć listę wszystkich wyróżnionych i nominowanych gier (np. tutaj). Możemy sobie prześledzić, jak bardzo rozwija się to hobby, jak gry po prostu dorośleją i jak odchodzą w niepamięć. Wiele tytułów, które zostały wyróżnione SdJ jest dziś po prostu nieznanych, wiele z nich jest po prostu strasznymi przeciętniakami albo wręcz słabymi grami. Nie od razu jednak Kraków zbudowano. Od czegoś trzeba było zacząć.

W roku 1994 Spiel des Jahres przypadła w udziale Andreas Seyfarthowi (późniejszemu twórcy jednej z najlepszych gier euro, czyli Puerto Rico) za grę pt. Manhattan. Od tamtego czasu upłynęło trochę wody w Wiśle i ktoś wpadł na pomysł, żeby odświeżyć. Patrząc na poziom gier z tamtych czasów w odniesieniu do tego co się teraz robi, mogłoby się wydawać, że to chybiony pomysł. Ja się bardzo ucieszyłem, bo jakoś tak Manhattan był na naszej liście gier do sprawdzenia od dawna. Jednakże z dostępnością było kiepsko, a jak już zdecydowaliśmy się wziąć udział w aukcji, to zawsze ktoś nam ją sprzed nosa sprzątnął.

No dobra. Dostaliśmy w końcu w łapki ten umajony nowy Manhattan, zagraliśmy nie raz i nie dwa i chcielibyśmy się podzielić naszymi wrażeniami, czy warto było czekać, czy niekoniecznie. Zapraszam do lektury recenzji.




CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w dość dużym pudle, które w znajdziemy cztery komplety segmentów, z których będziemy budować nasze (i nie nasze) wieżowce. Wykonane są z porządnego przezroczystego plastiku. Tutaj mam jeden zarzut. Można by w sposób lepiej widoczny oddzielić pojedyncze piętra w każdym segmencie (np. jakimiś delikatnymi rowkami), bo czasem ciężko je wszystkie policzyć, zwłaszcza w gorszym oświetleniu.

Do tego mamy dużą, kolorową i czytelną planszę główną oraz niewielkie planszetki dla każdego z graczy. Do kompletu otrzymujemy karty, za pomocą których będziemy mogli umieszczać segmenty naszych wieżowców na planszy.
Warto wspomnieć o plastikowej wyprasce, która zdecydowanie ułatwia przechowanie wszelkich elementów. Co do instrukcji, jest krótka, zwięzła, okraszona przykładami. Nie pozostawia żadnych wątpliwości co do zasad gry.

CEL GRY

Każdy z graczy wciela się w rolę budowniczego Manhattanu, który to za pomocą swoich klocuszków (czyli tych kolorowych segmentów) będzie wznosił w sześciu kwartałach swoje budynki, pamiętając jednak, że dokładnie takie samo zadanie mają też inni gracze, więc jeden będzie zabudowywał budynek drugiemu. Kto w tej swoistej przepychance będzie najlepszy, ten wygra.

PRZYGOTOWANIE GRY

Przygotowanie gry trwa dosłownie chwil. Na środku stołu wędruje plansza główna, na której umieszczamy (na torze punktowania na pozycji 0) po jednym znaczniku każdego z graczy. Co ważne, każdy z graczy (od 2 do 4) musi usiąść przy innym boku planszy. Zestawem startowym każdego z graczy będą 4 karty (nie wolno ich ujawniać innym graczom), planszetka oraz zestaw 24 klocków. Pierwszy gracz otrzymuje czarny klocek i tyle. Gra może się rozpocząć.

PRZEBIEG GRY

Rozgrywka toczy się w klasyczny sposób, tj. każdy z graczy po kolei rozgrywa swoją rundę. Każda z nich poprzedzona jest wybraniem 6 (lub 4 w zależności od liczby graczy) klocków, które to umieszczane są na planszetce gracza. Jest to dość istotne, że mamy do wyboru segmenty jedno-, dwu-, trzy- i czterokondygnacyjne, co będzie miało znaczenie podczas samej rozgrywki

W swojej kolejce mamy zagrać kartę i wznieść nowy budynek lub podwyższyć już istniejący. O co chodzi? Na każdej karcie mamy kwadrat podzielony na dziewięć części, przy czym jedna część jest specjalnie wyróżniona. To wskazuje nam miejsce, w którym mamy prawo wybudować (lub podwyższyć budynek) w jednym z sześciu kwartałów Manhattanu. Dlatego w ważne jest miejsce, w którym siedzimy, bo każda karta jest zorientowana względem każdego z boków (nie możemy jej przekręcać) i dla każdego z graczy będzie oznaczał zupełnie inne miejsce.

I teraz, jeśli miejsce jest puste, to gracz może postawić na nim wieżowiec. W przeciwnym razie możemy nadbudować inny wieżowiec o ile tylko będziemy w stanie, tj. po dołożeniu naszego segmentu będziemy mieli w tym wieżowcu przynajmniej tyle samo kondygnacji, ile jego dotychczasowy właściciel (czyli ten, do kogo należy klocek znajdujący się na wierzchu).

Po wyłożeniu naszego klocka na planszę dociągamy kartę – na ręce powinniśmy mieć ponownie cztery karty. Runda trwa do momentu, w którym wszyscy gracze wykorzystają wszystkie klocki przeznaczone na tę rundę.

Na koniec każdej rundy ma miejsce punktowanie. Każdy budynek, którego jesteśmy właścicielem przynosi nam 1 punkt, każda dzielnica, w której mamy przewagę budynków – 2 punkty. 3 punkty powędrują do posiadacza najwyższego wieżowca na planszy. 
Następnie zmieniamy pierwszego gracza, wybieramy klocki i rozgrywamy kolejną rundę.

ZAKOŃCZENIE GRY

Gra się kończy w momencie, gdy rozegramy ostatnią czwartą (lub szóstą rundę przy 3 graczach) rundę. Podliczamy zdobyte punkty i wyłaniamy zwycięzcę.

WRAŻENIA

Cóż możemy powiedzieć o Manhattanie? Ta gra po prostu nam mocno podpasowała. Przy czym bardzo mylne naszym zdaniem jest twierdzenie, że jest to gra rodzinna. Może pod kątem zasad, a i owszem, bo te tłumaczy się dosłownie w kilka chwil. Jednakże pod kątem interakcji… Ta gra jest okrutna, to gra, w której po trupach brniemy ku zwycięstwu. To gra, w której nie raz i nie dwa łypniemy okiem na współgracza i będzie to wzrok, który jakby mógł zabijać, to pewnie by to zrobił.

Cała gra oparta jest na negatywnej interakcji. Początkowe kolejki będą raczej (chociaż wcale nie jest to regułą i zależy od samych graczy) lekkie i przyjemne. Będziemy sobie wznosić budyneczki na wolnych polach, walcząc o przewagi w poszczególnych kwartałach. Z czasem sytuacja zacznie się zagęszczać i cóż… zacznie się walka na noże. Będziemy psuć plany naszym, żeby nasze było na wierzchu.

Punktacja w tej grze jest tak skonstruowana, że cele każdego z nas są jasne i klarowne. Pal licho już najwyższy budynek. Żeby otrzymać bonusowy punkcik, musimy przeważnie sporo w niego zainwestować. Bardziej opłacalne jest zdobycie przewagi w poszczególnych dzielnicach i jak największa liczba naszych budynków. Zatem, żeby zwyciężyć, no nie ma opcji, musimy być wrednym dla innych, licząc się z tym, że odpłacą nam oni pięknym za nadobne.

Gra jest wybitnie taktyczna. Sytuacja na planszy zmienia się jak w kalejdoskopie i musimy reagować na bieżąco, żeby zwyczajnie nie zaspać, żeby nie było po prostu za późno. Owszem mamy namiastkę strategii, gdyż co runda decydujemy, którymi budynkami będziemy dysponować w danej rundzie. A to może mieć znaczenie w przebiegu i warto to sobie przemyśleć. Chociaż i taka sytuacja na planszy może nam szybko zweryfikować tę strategię. Albo zabraknie nam wyższych budynków, albo zmuszeni będziemy do wykładania takich, które przydałyby się po prostu gdzie indziej.

Czy gra ma dla nas wady? Ma, w grze występują karty, a te bywają kapryśne. Nie raz i nie dwa po prostu będziemy bezradni na zagrania przeciwników, bo żadna z posiadanych kart nie pozwoli na skuteczną reakcję. Czy bywa to denerwujące? Czasem. No cóż, trzeba to wziąć na klatę.

Druga wada, to wspomniane wcześniej wykonanie gry, a konkretnie same klocuszki. Są efektowne, kolorowo-przezroczyste. Jednakże trochę to burzy czytelność, gdy chcemy dobudować coś do już istniejącego budynku i musimy liczyć obecne tam piętra. Trochę się to zlewa ze sobą.  Dodatkowo przydałyby się jakieś przeżłobienia, dzięki którym można byłoby te piętra od siebie odróżnić. Ten delikatny wzorek to zdecydowanie za mało.

Tak czy inaczej, gra wygląda pięknie. Te wszystkie budyneczki naprawdę robią wrażenie. Zmieniona oprawa graficzna znakomicie poprawiła odbiór gry. Jest ona po prostu bardzo efektowna i może się podobać.

A co z regrywalnością? Jest nieźle. Zasadniczy wpływ na to będzie miała wyżej wymieniona losowość doboru kart. Każda rozgrywka, pomimo podobnego przebiegu, będzie po prostu inna.

Czas gry. To dość krótka gra. Cała zabawa powinna zamknąć się w jakiś 30 minutach. W sam raz, żeby zagrać rewanż.

Skalowalność. Aż sam się dziwię sobie. Bo generalnie nie cierpię abstrakcyjnych gier logicznych (a takową jest w moich oczach Manhattan) w większym niż dwuosobowym składzie. Tutaj jest dokładnie odwronie. Nie przepadam za wariantem dwuosobowym, w którym każdy z graczy dysponuje dwoma kolorami. Ten tryb został chyba dodany nieco na siłę i średnio się sprawdza. Ciekawiej jest w trzy osoby, a chyba najciekawiej jest w pełnym czteroosobowym składzie. Wtedy trup ściele się najgęściej.

Podsumowując. Warto było czekać na nowe wydanie Manhattanu. Jest to gra, która idealnie wpisuje się w nasze gusta. Nie jest bez wad, bo jednak losowość potrafi trochę namieszać, ale strasznie, ale to strasznie lubimy powalczyć na planszy. I są to zażarte pojedynki, bo gra ocieka negatywną interakcją. Zatem jeśli lubicie tego typu rozgrywki, to śmiało, sięgnijcie po Manhattan. My ze swej strony polecamy.

PLUSY:

+bardzo proste zasady,
+ piękne wykonanie
+ wysoka jakość komponentów,
+ dość dobra skalowalność (poza trybem dwuosobowym),
+ wysoka regrywalność,
+ ogrom negatywnej interakcji

MINUSY:

- losowość doboru kart,
- nie najlepsza czytelność klocków.



Liczba graczy:  2- 4 osoby
Wiek: od 8 lat 
Czas gry:  ok. 30 minut
Rodzaj gry:  gra logiczna, 
gra rodzinna
Zawartość pudełka:
* plansza do gry,
* 45 karty budynków,
* 96 plastikowych budynków,
* 4 plastikowe znaczniki graczy,
* 4 plansze gracza,
*1 plastikowy znacznik rundy,
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Fox Games
Cena: 80-140 zł (XI 2018 r.)
Autor: Andreas Seyfarth
Ilustracje: Jacqui Davis, Ramon Mascarenas, 
Monika Mucha, Zeilbeck & Natzeck Design Company

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Fox Games za udostępnienie gry.

Fox Games
Galeria zdjęć:
Kliknij, aby zobaczyć duże zdjęcia
                                 

TuFotki.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz