Z pewnością nagroda w postaci Spiel des Jahres jest jedną z najbardziej prestiżowych nagród jakie może zdobyć gra planszowa. Gorąco zachęcam do tego, żeby sobie przejrzeć listę wszystkich wyróżnionych i nominowanych gier (np. tutaj). Możemy sobie prześledzić, jak bardzo rozwija się to hobby, jak gry po prostu dorośleją i jak odchodzą w niepamięć. Wiele tytułów, które zostały wyróżnione SdJ jest dziś po prostu nieznanych, wiele z nich jest po prostu strasznymi przeciętniakami albo wręcz słabymi grami. Nie od razu jednak Kraków zbudowano. Od czegoś trzeba było zacząć.
W roku 1994 Spiel des Jahres przypadła w udziale Andreas Seyfarthowi (późniejszemu twórcy jednej z najlepszych gier euro, czyli Puerto Rico) za grę pt. Manhattan. Od tamtego czasu upłynęło trochę wody w Wiśle i ktoś wpadł na pomysł, żeby odświeżyć. Patrząc na poziom gier z tamtych czasów w odniesieniu do tego co się teraz robi, mogłoby się wydawać, że to chybiony pomysł. Ja się bardzo ucieszyłem, bo jakoś tak Manhattan był na naszej liście gier do sprawdzenia od dawna. Jednakże z dostępnością było kiepsko, a jak już zdecydowaliśmy się wziąć udział w aukcji, to zawsze ktoś nam ją sprzed nosa sprzątnął.
W roku 1994 Spiel des Jahres przypadła w udziale Andreas Seyfarthowi (późniejszemu twórcy jednej z najlepszych gier euro, czyli Puerto Rico) za grę pt. Manhattan. Od tamtego czasu upłynęło trochę wody w Wiśle i ktoś wpadł na pomysł, żeby odświeżyć. Patrząc na poziom gier z tamtych czasów w odniesieniu do tego co się teraz robi, mogłoby się wydawać, że to chybiony pomysł. Ja się bardzo ucieszyłem, bo jakoś tak Manhattan był na naszej liście gier do sprawdzenia od dawna. Jednakże z dostępnością było kiepsko, a jak już zdecydowaliśmy się wziąć udział w aukcji, to zawsze ktoś nam ją sprzed nosa sprzątnął.
No dobra. Dostaliśmy w końcu w łapki ten
umajony nowy Manhattan, zagraliśmy nie raz i nie dwa i chcielibyśmy się
podzielić naszymi wrażeniami, czy warto było czekać, czy niekoniecznie. Zapraszam
do lektury recenzji.
CO ZAWIERA GRA
Całość zamknięta jest
w dość dużym pudle, które w znajdziemy cztery komplety segmentów, z których
będziemy budować nasze (i nie nasze) wieżowce. Wykonane są z porządnego
przezroczystego plastiku. Tutaj mam jeden zarzut. Można by w sposób lepiej
widoczny oddzielić pojedyncze piętra w każdym segmencie (np. jakimiś
delikatnymi rowkami), bo czasem ciężko je wszystkie policzyć, zwłaszcza w
gorszym oświetleniu.
Do tego mamy dużą,
kolorową i czytelną planszę główną oraz niewielkie planszetki dla każdego z
graczy. Do kompletu otrzymujemy karty, za pomocą których będziemy mogli
umieszczać segmenty naszych wieżowców na planszy.
Warto wspomnieć o
plastikowej wyprasce, która zdecydowanie ułatwia przechowanie wszelkich
elementów. Co do instrukcji, jest krótka, zwięzła, okraszona przykładami. Nie
pozostawia żadnych wątpliwości co do zasad gry.
CEL GRY
Każdy
z graczy wciela się w rolę budowniczego Manhattanu, który to za pomocą swoich
klocuszków (czyli tych kolorowych segmentów) będzie wznosił w sześciu
kwartałach swoje budynki, pamiętając jednak, że dokładnie takie samo zadanie
mają też inni gracze, więc jeden będzie zabudowywał budynek drugiemu. Kto w tej
swoistej przepychance będzie najlepszy, ten wygra.
PRZYGOTOWANIE GRY
Przygotowanie
gry trwa dosłownie chwil. Na środku stołu wędruje plansza główna, na której
umieszczamy (na torze punktowania na pozycji 0) po jednym znaczniku każdego z
graczy. Co ważne, każdy z graczy (od 2 do 4) musi usiąść przy innym boku
planszy. Zestawem startowym każdego z graczy będą 4 karty (nie wolno ich ujawniać
innym graczom), planszetka oraz zestaw 24 klocków. Pierwszy gracz otrzymuje
czarny klocek i tyle. Gra może się rozpocząć.
PRZEBIEG GRY
W
swojej kolejce mamy zagrać kartę i wznieść nowy budynek lub podwyższyć już
istniejący. O co chodzi? Na każdej karcie mamy kwadrat podzielony na dziewięć
części, przy czym jedna część jest specjalnie wyróżniona. To wskazuje nam
miejsce, w którym mamy prawo wybudować (lub podwyższyć budynek) w jednym z
sześciu kwartałów Manhattanu. Dlatego w ważne jest miejsce, w którym siedzimy,
bo każda karta jest zorientowana względem każdego z boków (nie możemy jej
przekręcać) i dla każdego z graczy będzie oznaczał zupełnie inne miejsce.
I
teraz, jeśli miejsce jest puste, to gracz może postawić na nim wieżowiec. W
przeciwnym razie możemy nadbudować inny wieżowiec o ile tylko będziemy w
stanie, tj. po dołożeniu naszego segmentu będziemy mieli w tym wieżowcu
przynajmniej tyle samo kondygnacji, ile jego dotychczasowy właściciel (czyli
ten, do kogo należy klocek znajdujący się na wierzchu).
Po
wyłożeniu naszego klocka na planszę dociągamy kartę – na ręce powinniśmy mieć
ponownie cztery karty. Runda trwa do momentu, w którym wszyscy gracze
wykorzystają wszystkie klocki przeznaczone na tę rundę.
Na koniec każdej rundy ma miejsce punktowanie.
Każdy budynek, którego jesteśmy właścicielem przynosi nam 1 punkt, każda
dzielnica, w której mamy przewagę budynków – 2 punkty. 3 punkty powędrują do
posiadacza najwyższego wieżowca na planszy.
Następnie zmieniamy pierwszego gracza,
wybieramy klocki i rozgrywamy kolejną rundę.
ZAKOŃCZENIE GRY
Gra się kończy w
momencie, gdy rozegramy ostatnią czwartą (lub szóstą rundę przy 3 graczach)
rundę. Podliczamy zdobyte punkty i wyłaniamy zwycięzcę.
WRAŻENIA
Cóż możemy powiedzieć o Manhattanie?
Ta gra po prostu nam mocno podpasowała. Przy czym bardzo mylne naszym zdaniem
jest twierdzenie, że jest to gra rodzinna. Może pod kątem zasad, a i owszem, bo
te tłumaczy się dosłownie w kilka chwil. Jednakże pod kątem interakcji… Ta gra
jest okrutna, to gra, w której po trupach brniemy ku zwycięstwu. To gra, w
której nie raz i nie dwa łypniemy okiem na współgracza i będzie to wzrok, który
jakby mógł zabijać, to pewnie by to zrobił.
Cała gra oparta jest na
negatywnej interakcji. Początkowe kolejki będą raczej (chociaż wcale nie jest
to regułą i zależy od samych graczy) lekkie i przyjemne. Będziemy sobie wznosić
budyneczki na wolnych polach, walcząc o przewagi w poszczególnych kwartałach. Z
czasem sytuacja zacznie się zagęszczać i cóż… zacznie się walka na noże.
Będziemy psuć plany naszym, żeby nasze było na wierzchu.
Punktacja w tej grze jest tak
skonstruowana, że cele każdego z nas są jasne i klarowne. Pal licho już
najwyższy budynek. Żeby otrzymać bonusowy punkcik, musimy przeważnie sporo w
niego zainwestować. Bardziej opłacalne jest zdobycie przewagi w poszczególnych
dzielnicach i jak największa liczba naszych budynków. Zatem, żeby zwyciężyć, no
nie ma opcji, musimy być wrednym dla innych, licząc się z tym, że odpłacą nam
oni pięknym za nadobne.
Gra jest wybitnie taktyczna.
Sytuacja na planszy zmienia się jak w kalejdoskopie i musimy reagować na
bieżąco, żeby zwyczajnie nie zaspać, żeby nie było po prostu za późno. Owszem
mamy namiastkę strategii, gdyż co runda decydujemy, którymi budynkami będziemy
dysponować w danej rundzie. A to może mieć znaczenie w przebiegu i warto to
sobie przemyśleć. Chociaż i taka sytuacja na planszy może nam szybko
zweryfikować tę strategię. Albo zabraknie nam wyższych budynków, albo zmuszeni
będziemy do wykładania takich, które przydałyby się po prostu gdzie indziej.
Czy gra ma dla nas wady? Ma, w
grze występują karty, a te bywają kapryśne. Nie raz i nie dwa po prostu
będziemy bezradni na zagrania przeciwników, bo żadna z posiadanych kart nie
pozwoli na skuteczną reakcję. Czy bywa to denerwujące? Czasem. No cóż, trzeba to
wziąć na klatę.
Druga wada, to wspomniane wcześniej
wykonanie gry, a konkretnie same klocuszki. Są efektowne,
kolorowo-przezroczyste. Jednakże trochę to burzy czytelność, gdy chcemy dobudować
coś do już istniejącego budynku i musimy liczyć obecne tam piętra. Trochę się
to zlewa ze sobą. Dodatkowo przydałyby
się jakieś przeżłobienia, dzięki którym można byłoby te piętra od siebie
odróżnić. Ten delikatny wzorek to zdecydowanie za mało.
Tak czy inaczej, gra wygląda
pięknie. Te wszystkie budyneczki naprawdę robią wrażenie. Zmieniona oprawa
graficzna znakomicie poprawiła odbiór gry. Jest ona po prostu bardzo efektowna
i może się podobać.
A co z regrywalnością? Jest
nieźle. Zasadniczy wpływ na to będzie miała wyżej wymieniona losowość doboru
kart. Każda rozgrywka, pomimo podobnego przebiegu, będzie po prostu inna.
Czas gry. To dość krótka gra.
Cała zabawa powinna zamknąć się w jakiś 30 minutach. W sam raz, żeby zagrać
rewanż.
Skalowalność. Aż sam się dziwię
sobie. Bo generalnie nie cierpię abstrakcyjnych gier logicznych (a takową jest
w moich oczach Manhattan) w większym niż dwuosobowym składzie. Tutaj jest
dokładnie odwronie. Nie przepadam za wariantem dwuosobowym, w którym każdy z
graczy dysponuje dwoma kolorami. Ten tryb został chyba dodany nieco na siłę i
średnio się sprawdza. Ciekawiej jest w trzy osoby, a chyba najciekawiej jest w
pełnym czteroosobowym składzie. Wtedy trup ściele się najgęściej.
Podsumowując. Warto było czekać na nowe wydanie
Manhattanu. Jest to gra, która idealnie wpisuje się w nasze gusta. Nie jest bez
wad, bo jednak losowość potrafi trochę namieszać, ale strasznie, ale to
strasznie lubimy powalczyć na planszy. I są to zażarte pojedynki, bo gra ocieka
negatywną interakcją. Zatem jeśli lubicie tego typu rozgrywki, to śmiało,
sięgnijcie po Manhattan. My ze swej strony polecamy.
PLUSY:
+bardzo
proste zasady,
+ piękne
wykonanie
+ wysoka
jakość komponentów,
+ dość dobra
skalowalność (poza trybem dwuosobowym),
+ wysoka
regrywalność,
+ ogrom negatywnej
interakcji
MINUSY:
- losowość doboru kart,
Liczba
graczy: 2- 4 osoby
Wiek: od
8 lat
Czas
gry: ok. 30 minut
Rodzaj
gry: gra logiczna,
gra rodzinna
gra rodzinna
Zawartość
pudełka:
* plansza do
gry,
* 45 karty
budynków,
* 96
plastikowych budynków,
* 4
plastikowe znaczniki graczy,
* 4 plansze
gracza,
*1 plastikowy
znacznik rundy,
* instrukcja
do gry.
Wydawnictwo:
Fox Games
Cena: 80-140 zł (XI 2018 r.)
Cena: 80-140 zł (XI 2018 r.)
Autor: Andreas Seyfarth
Ilustracje: Jacqui Davis, Ramon
Mascarenas,
Monika Mucha, Zeilbeck & Natzeck Design Company
Monika Mucha, Zeilbeck & Natzeck Design Company
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Fox Games za udostępnienie gry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz