wtorek, 8 sierpnia 2017

KOWALE LOSU: kości zostały…wykute - recenzja gry Wydawnictwa Rebel.


Czy świat gier planszowych dotyka swoisty marazm? Po części tak. Pomimo, że rocznie wydaje się po kilkaset nowych tytułów, to ciężko znaleźć wśród tej całej masy coś innego, co będzie bazowało na swoich indywidualnych rozwiązaniach, a nie będzie zlepkiem (lepszym lub gorszym) znanych już rozwiązań.

Niedawno otrzymaliśmy do recenzji Kowali losu. Grę, która można krótko określić dwoma słowami: piękna i innowacyjna. Czy obie te cechy wpłynęły pozytywnie na przyjemność z rozgrywki? Zapraszam do naszej recenzji.



CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w dużym pudle. Wewnątrz znajdziemy masę komponentów. Karton reprezentowany będzie przez planszę wysp, planszę świątyni wraz z ochronną kopertą, plansze gracza, karty oraz garść żetonów. Plastik natomiast to przede wszystkim kości wraz z wymiennymi ściankami, pionki oraz znaczniki zasobów.

Wszystko spoczywa sobie w bardzo funkcjonalnej plastikowej wyprasce, która w pewnym sensie stanowi element gry. Funkcjonalność wypraski to nie tylko łatwość w rozłożeniu i złożeniu gry, ale także możliwości jej transportu bez robienia bałaganu w środku.

W środku znajdziemy także instrukcję (dziwnie składaną) oraz kartę pomocy, na której wyjaśniono działania kart, kości i wszystkie symbole obecne w grze. Lubię takie rozwiązania, gdy oddzielamy część powiedzmy mechaniczną gry od jej warstwy powiedzmy fabularnej. Dokładnie z takim samym rozwiązaniem spotkamy się na przykład w Owocowych opowieściach. Kilka słów na temat instrukcji. Tradycyjnie lubię sobie przeczytać zasady na sucho, w oderwaniu od elementów gry i przeważnie nie ma kłopotu ze zrozumieniem. W Kowalach losu instrukcję musiałem przeczytać kilka razy zanim zatrybiłem, o co chodzi (zwłaszcza z kartami). Nie czytajcie jej na sucho. Zdecydowanie łatwiejsze jej przyswojenie ma miejsce podczas obcowania z samą grą. Wtedy okazuje się, że to naprawdę prosta gra.

CEL GRY

Każdy z graczy wciela się w rolę jednego z bohaterów, który ma za zadanie zdobycie jak największej liczby punktów chwały. A te zdobywamy dzięki kościom i zdobytym kartom.

PRZYGOTOWANIE GRY

Przygotowanie gry zajmuje trochę czasu, zwłaszcza na początku, gdy człowiek jeszcze nie bardzo orientuje się, co, gdzie i jak położyć. Z czasem wszystko staje się prostsze, ale tak czy inaczej kilka minut na przygotowanie gry trzeba poświęcić. Podobnie jak i posprzątanie i włożenie tego wszystkiego do środka. Przyznaję się bez bicia, że jest to trochę upierdliwy etap gry. No cóż, per aspera ad astra…

Wszystko sprowadza się do wyłożenia odpowiednich elementów (kart, pionków, ścianek do kości) na odpowiednich miejscach na planszach. To, z ilu komponentów skorzystamy w grze zależy od liczby uczestników oraz wybranych kart.

Dodatkowo każdy gracz zostaje wyposażony w zestaw startowy w postaci dwóch kości (jednej jasnej a drugiej nieco ciemniejszej). Wszystko zostało w miarę dobrze wyjaśnione w instrukcji. Trochę zabawy będzie tylko z samymi kartami, zwłaszcza na początku. Ale po kilku rozgrywkach wszystko stanie się zdecydowanie prostsze.



PRZEBIEG GRY


Rozgrywka toczy się przez szereg rund (ich liczba zależy od ilości graczy). Każda runda składa się generalnie z trzech krótkich etapów – jednego wspólnego i dwóch indywidualnych.

(I) Otrzymanie boskich darów – to nic innego jak rzut kostkami i „zanotowanie” ich wyników poprzez przesunięcie znacznika na planszetce gracza. Na kościach mamy generalnie cztery rodzaje zasobów: pieniądze (żółte symbole), odłamki słońca (czerwono-żółte symbole), odłamki księżyca (niebieskie) oraz punkty zwycięstwa (wieńce z liści laurowych). Każdorazowe zdobycie danego dobra zaznaczamy przesuwając znacznik na odpowiednim torze.
To etap wspólny. Kolejne dwa rozgrywane są po kolei przez każdego z graczy osobno, począwszy od gracza aktywnego


(II) Zastosowanie efektów wzmocnienia – podczas gry będziemy gromadzić karty. Niektóre z nich pozwolą nam zastosowanie specjalnego efektu – np. umożliwią dodatkowy rzut, czy też dodadzą nam wybrane dobro.

(III) Wykonanie akcji. Za pomocą posiadanych zasobów możemy wykonać jedną z dwóch dostępnych akcji. A jeśli chcemy to po uiszczeniu stosownej opłaty (dwa odłamki słońca) – nawet dwie.

Po pierwsze możemy złożyć ofiarę bogom, którzy z wdzięcznością nasze złoto zamienią na nowe ścianki do kości. Jedną ściankę z kostki „odłupujemy” a w zamian za to umieszczamy nową. Dzięki temu zwiększamy prawdopodobieństwo wyrzucenia bardziej satysfakcjonującego wyniku.

Po drugie możemy dokonać heroicznego czynu. Poświęcając odłamki słońca lub/i księżyca możemy zakupić jedną z kart. Każda karta daje nam punkty zwycięstwa, ale niektóre z nich dadzą nam coś więcej. Karty z trybikami przyniosą nam stały efekt i będą możliwe do odpalenia zaraz po rzucie kośćmi. Te z symbolem trąby powietrznej dadzą nam natychmiastową, jednorazową korzyść. Trzeci typ daje nam tylko punkty, dużo punktów.

Jak widać, cała runda to rzucanie kostkami a następnie albo kupujemy nowe ścianki albo zdobywamy karty. Proste, prawda?

ZAKOŃCZENIE GRY

Gra kończy się w momencie, gdy zostanie rozegrana runda. Podliczamy punkty zdobyte podczas gry i wyłaniamy zwycięzcę.

WRAŻENIA

Jak widać sama rozgrywka jest banalna. Jedyną trudność tak naprawdę stanowią karty oraz niektóre symbole na kościach. To chyba rodziło najwięcej problemów (a raczej problemików).

Gra robi wrażenie swoim wykonaniem. Tak po prostu. Jakość komponentów, szata graficzna, wymienne ścianki na kościach, to wszystko się naprawdę podoba. Zanim rozpoczęliśmy w ogóle rozgrywkę, to zastanawialiśmy się, czy przypadkiem ta cała otoczka nie stała się ważniejsza niż sama gra. W jakimś stopniu tak jest. Ale po kolei.

Osią całej gry są kości. Cała ta zabawa w zdobywanie nowych ścianek, ich umieszczanie w kostce, rzuty, niepewność co do wyniku, jęki zawodu, okrzyki radości, jest naprawdę fajne. Nowi gracze, którym pokazywaliśmy grę, byli wręcz zachwyceni, zwłaszcza możliwością upgade’u samych kostek.

Doświadczony gracz jednakże łatwo jest w stanie wychwycić  główną wadę gry, czyli kapryśność kości. Przysłowiowy łut szczęścia jest czymś niezwykle pożądanym. To, że udało nam się wykuć super hiper kość, w której powiedzmy 5 ścianek jest wypasionych a ta jedna to marna żółta jedyneczka, nie oznacza z automatu, że będziemy osiągać lepsze wyniki. Rośnie nam jedynie prawdopodobieństwo wypadnięcia lepszego rezultatu i tyle. Ciągle jesteśmy skazani na te mniej korzystne wyniki i jak na złość, gdy potrzebujemy kasy, to otrzymujemy np. punkty zwycięstwa. Gdy brakuje nam jednego odłamka księżyca, to dostajemy np. złoto, etc.

Losowość ma ogromny wpływ na rozgrywkę. Powiem więcej, może się zdarzyć (i często tak bywa), że te najdroższe ścianki w ogóle podczas gry nie zapunktują. Rachunek prawdopodobieństwa jest w tej kwestii nieubłagany.

W pewnym stopniu możemy niejako złagodzić skutki kapryśności kostek dzięki obecności kart. Dzięki nim możemy uzyskać dodatkowe rzuty, dodatkowe zasoby lub też dostęp do tych ścianek, których nie można kupić. Jednakże kupno kart kosztuje i cóż….znowu musimy polegać na naszym szczęściu.

Wiecie jednak co? To turlanie jest zabawne. Doskonale sprawdza się w gronie rodzinnym, gdzie wyniki schodzą na dalszy plan, a liczy się dobra zabawa w dobrym towarzystwie. Wtedy naprawdę ta cała losowość jakoś tak mniej uwiera. I jeśli z takim podejściem będziemy podchodzili do Kowali losu, to gra będzie sprawiała przyjemność. Jeśli jednak chcielibyśmy mieć los w swoich rękach, to możemy się sparzyć i lekko (albo i nie lekko) się sfrustrować.

Skalowalność. Szczerze mówiąc w każdym składzie grało nam się dobrze. Najlepiej chyba w trzy osoby, ale bardzo lubimy też tryb dwuosobowy, który różni się tym, że rzucamy dwa razy, ale przy okazji mamy do wyboru mniej ścianek (połowę z nich musimy usunąć).

Czas gry. Powiem szczerze, że jak dla nas jest trochę za krótki. Gra jest dość dynamiczna i ledwo człowiek zmontuje swój silniczek w postaci dobrej kości i kart, to następuje koniec gry. Pozostaje uczucie pewnego niedosytu.

Gra posiada wybitnie pasjansowaty charakter. Interakcja w grze głównie sprowadza się do wyścigu o lepsze karty czy też ścianki. Wpisuje się to jednakże w familijną specyfikę Kowali losu.

Gra teoretycznie cechuje się wysoką regrywalnością. Mamy kapryśne kości, multum ścianek, mamy zmienne zestawy kart i w zasadzie rozgrywka to jednak coś innego. Po iluś partiach odnoszę wrażenie, że pojawia się jednak pewien schematyzm w naszym postępowaniu. Tak prawdę mówiąc to chyba nic nowego, bo wiele gier tego typu w mniejszym czy większym stopniu cierpi na podobne „schorzenie”.

Tak czy inaczej obcowanie z Kowalami losu jest bardzo ciekawym doświadczeniem. Z całą pewnością mamy do czynienia z lekką rodzinną grą z minimalną interakcją, gdzie wiele zależeć będzie nie od naszych umiejętności, ale od szczęścia. Dzięki temu do stołu mogą zasiąść i ci mniej i ci bardziej zaawansowani gracze i jest duże prawdopodobieństwo, że się będą dobrze bawić. Nas osobiście Kowale losu po prostu bawią. Można sobie przy niej odpocząć. Przy okazji otrzymaliśmy kolejny tytuł, dzięki któremu można wciągnąć w to piękne hobby nowych graczy. Warto spróbować.

PLUSY:
+ przepiękne wykonanie,
+ proste zasady,
+ innowacyjna mechanika gry sprawdza się w praniu,
+ łączy pokolenia,
+ regrywalność,
+ dobra skalowalność.

MINUSY:
- mogłaby być trochę dłuższa,
- nieco upierdliwe rozkładanie i składanie (zwłaszcza w rozgrywkach dwuosobowych),
- straszna losowość


Liczba graczy:  2-4 osoby
Wiek: od 12 lat 
Czas gry: od ok. 120 minut
Rodzaj gry:   gra rodzinna 
Zawartość pudełka:
* koperta na planszę świątyni,
* plansza wysp,
* 4 plansze bohaterów,
* 20 kolorowych znaczników zasobów,
* 8 żetonów "100",
* fundamenty - pudełko wraz z plastikową wkładką,
* 4 pionki bohaterów,
* karta pomocy bohatera,
* plansza świątyni,
* 108 ścianek kości (60 dla świątyni, 48 dla boskich kości),
* 8 boskich kości (4 jasne i 4 ciemne),
* znacznik pierwszego gracza,
* znacznik rundy,
* 96 kart heroicznych czynów (24 zestawy po 4 identyczne karty),
* 8 jednorazowych żetonów (4 cerbery, 4 trytony),
* 4 żetony młotów,
* 4 płytki skrzyń,
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Rebel
Cena: 120-160 zł

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Rebel  za udostępnienie gry.
Grę Kowale losu można kupić w sklepie Rebel. 

Galeria zdjęć:
Kliknij, aby zobaczyć duże zdjęcia
               

TuFotki.pl

1 komentarz:

  1. Przepiękne kolory w grze! Gierka brzmi naprawdę dobrze, kiedy tylko będę miał okazję ją przetestować, to ją zrobię.

    OdpowiedzUsuń