wtorek, 18 lipca 2017

KANAGAWA - być jak Hokusai Katsushika* - recenzja gry.

Kanagawa a w zasadzie prfektura Kanagawa to obszar leżący w południowej części Japonii na wyspie Honsiu. Obszar ten ma jakby dwa oblicza. Jedno silnie zurbanizowane reprezentowane przez Jokohamę i Kawasaki, a drugie kompletnie inne, górzyste z dwoma ośrodkami Hakone i Odawara. Kanagawa to również gra autorstwa Bruno Cathali, który z pewnością musiał być zauroczony przepięknymi widokami jakie oferuje ta część Japonii.

Tak się zastanawiam, która z gier wydanych w tym roku w Polsce będzie nosiła miano tej najładniejszej. Póki co miałem jednego kandydata, czyli Yamatai. Teraz doszedł drugi, czyli Kanagawa. Żeby było ciekawiej, obie gry łączy nazwisko autora (czy raczej współautora) w osobie słynnego Francuza..
Nie da się ukryć, że Kanagawa przyciąga wzrok już samą okładką, która pobudza wyobraźnię. Jade Mesch – człowiek odpowiedzialny za szatę graficzną, wykonał kawał dobrej roboty. A czy pan Cathala wraz z Charlesem Chevallierem również? Nie ma co zakrzywiać rzeczywistości, gra się bardzo dobrze przyjęła na całym świecie o czym może świadczyć fakt, iż pierwszy nakład rozszedł się w mgnieniu oka, a i w Polsce sprzedaje się niczym świeże bułeczki.

Czas najwyższy sprawdzić, czy i nam dzieło duetu Cathala-Chevallier przypadło do gustu. Zapraszam zatem do lektury recenzji.




CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w niewielkim pudle. W środku znajdziemy przede wszystkim 72 misternie wykonane karty w klimacie prac, jakie wykonywali artyści z Kraju Wiśni. Do tego plansza, a w zasadzie bambusowa mata i drewniane kubełki z pędzlami (przez niektórych znajomych określane mianem tykwy do yerby) i pionki. Resztę stanowi odrobina kartonu, czyli kafelki dyplomów i żetony burzy. Wszystko naprawdę robi wrażenie. Z całą pewnością jedna z ładniejszych gier, jakie kiedykolwiek widziałem.

Pudełko zawiera również plastikową wypraskę, która trochę pomaga uporządkować zawartość gry. Do tego bardzo dobrze napisana instrukcja, która nie pozostawia nas z jakimikolwiek wątpliwościami.




CEL GRY

Każdy z uczestników wciela się w rolę uczniów, którym powierzono za zadanie namalowanie najpiękniejszej panoramy. Żeby byli w stanie podołać temu zadaniu, muszą przede wszystkim zadbać o rozwój swojego warsztatu. Dzięki temu będą mogli utrwalić na płótnie piękno przyrody jakie można na Kanagawie. Ten, kto będzie w tym najlepszy, ten ogłoszony zostanie mistrzem.

PRZYGOTOWANIE GRY



Przygotowanie gry zajmuje dosłownie kilka chwil. Na środek stołu wędruje rozkładana mata, która to będzie służyć za miejsce, gdzie umieszczane będą karty. To w jakim stopniu będzie ona zapełniana zależne będzie od liczby graczy. Zestawem startowym każdego z uczniów będzie początkowy element panoramy i dwa pędzle. Tyle.



PRZEBIEG GRY


Gra, jeśli chodzi o zasady, jest naprawdę prosta i dość intuicyjna.
Gracz początkowy będzie odpowiedzialny za uzupełnianie kart na mapie. Początkowo zapełniany jest pierwszy z trzech rzędów. Następnie każdy z graczy po kolei decyduje, czy (I) bierze kartę, czy też (II) pasuje.


Jeśli wybierze pierwszą (I) opcję, to po prostu zabiera na rękę kartę z danego rzędu i musi ją umieścić w odpowiednim miejscu. Tutaj zaczyna się swoista zabawa. Czemu? Ano, każda karta pełni dwie funkcje. Z jednej strony mamy część malowidła, przedstawiająca jakąś postać, budowlę czy też przedstawiciela fauny. Dodatkowo informuje nas o ewentualnym bonusowym punkcie, porze roku i koszcie zagrania tej karty. Jeśli jednak obrócimy ją o 180 stopni, to otrzymamy element rozbudowujący naszą małą pracownię o dodatkową farbę a także ewentualne bonusy w postaci np. dodatkowych pędzli, czy też możliwość bycia pierwszym graczem w kolejnej rundzie.

O ile rozbudowa warsztatu będzie bezproblemowa, to już malowanie pejzażu tak łatwe nie będzie. Żeby to uczynić musimy posiadać odpowiednią kombinację farby i pędzla (pędzel powinien spoczywać na określonej farbie), przy czym nie możemy dowolnie szafować naszymi pędzlami – o ile nie rozbudujemy wcześniej naszego warsztatu.


Żeby było ciekawiej, ważne jest również to, co namalujemy. Punktacja w grze premiuje zarówno ilość namalowanych obrazów jak również ich swoista ciągłość (w sensie najdłuższego fragmentu pejzażu z tą samą porą roku).

Żeby jeszcze bardziej namieszać, to mamy do czynienia również z kafelkami dyplomów, które otrzymujemy za wykonanie określonych zadań, np. namalowanie trzech różnych budynków, zebranie czterech farb, etc. Należy jednak pamiętać, że Każdy rodzaj wyróżnienia (premiowany dyplomem) ma dwa lub trzy poziomy  - im wyższy poziom, tym większe profity. Dyplom można pozyskać natychmiast po spełnieniu wymagań lub też starać się zdobyć ten z wyższego poziomu. Kryje się tu jednak pewna pułapka. Jeśli nie zdecydowaliśmy się na nagrodę z danego poziomu, to w późniejszej rundzie nie będziemy już mogli jej zdobyć. Trzeba się liczyć z tym, że ktoś może nas po prostu ubiec i zostaniemy z niczym. No cóż, jest ryzyko, jest zabawa.


Może się jednak zdarzyć sytuacja (II), że nic nam nie odpowiada. W takim przypadku mówimy pas. Do niewybranych kart dokładamy są kolejne, zwiększając tym liczbę kart  - do wyboru mamy wtedy nie pojedynczą kartę ale rząd złożony z maksymalnie trzech kart. Maksymalnie w takim rzędzie mamy 3 karty, więc nie możemy wybierać w nieskończoność.

ZAKOŃCZENIE GRY

Gra kończy się w momencie, gdy jeden z graczy namaluje jedenasty fragment swojej panoramy lub też gdy wyczerpie się talia kart dobierania. Podliczamy zdobyte punkty i wyłaniany jest zwycięzca.



WRAŻENIA

Ta gra jest genialna. Wydawać by się mogło, że to niewielka, prosta gra, która raczej nie rozrusza naszych komórek mózgowych. A i owszem, gra jest niewielka i prosta, ale do zwycięstwa potrzebne będzie myślenie i odrobina szczęścia.

Mamy do czynienia z bardzo lubianym przez nas mechanizmem Push-your-luck. Objawia się już etapie wyboru kart z maty. Czasem jest tak, że dana karta w sumie by nam pasowała, ale może by tak jeszcze przeciągnąć strunę, powiedzieć pas i poczekać na kolejną. A później ktoś może nam takową kartę sprzątnąć sprzed nosa. Ponadto walczymy o jak najdłuższy ciąg fragmentów malowidła z tą samą porą roku i czasem świadomie kombinujemy, żeby jeszcze poczekać, żeby zamiast dołożenia kolejnego fragmentu pejzażu, rozbudować warsztat licząc na to, że w kolejnej rundzie dojdzie w końcu ta właściwa karta. Jak dojdzie, to super, a jak nie?


Nie ma co ukrywać, że obecność kart sprawia, że pojawia się również losowość. Pytanie, czy przeszkadza ona w grze? Odpowiem wymijająco, że ona jest niejako elementem samej rozgrywki. Powiem więcej, że zwiększa regrywalność. Tak naprawdę za każdym razem gra, choć podobna, to jednak jest inna i wymaga nieco innego podejścia. Losowo pojawiające się karty sprawiają, że cały czas musimy inaczej kombinować, żeby wykorzystać je w sposób najbardziej optymalny. Jest to ściśle powiązane z tym całym kuszeniem losu, czy czekam na te odpowiadające karty, czy tez modyfikujemy swoją taktykę. Przeciąganie struny w nieskończoność może się skończyć przysłowiowym obudzeniem się z ręką w nocniku.

Rozgrywka nie należy do specjalnie długich. Gra się naprawdę szybko. Bruno Cathala znany jest z tytułów powodujących downtime (jak chociażby Yamatai czy Five Tribes). Tutaj całe szczęście tego nie uświadczymy. W zasadzie mamy trzy decyzje poprzedzone dobraniem karty/kart – którą kartę/karty pobrać na rękę, jak ją/je wykorzystać i czy ewentualnie zdobyć w danym momencie żeton dyplomu.

Skalowalność. Jedna z tych, która sprawdza się w każdym składzie osobowym. Pewnie, że nieco inaczej będzie się grało w dwójkę a inaczej w czwórkę. Wrażenia z rozgrywki będą jednakże zbliżone.

Osoby lubiące ogrom interakcji raczej nie będą usatysfakcjonowani - gra ma charakter wybitnie pasjansowaty. Interakcja sprowadza się głównie do wyścigu o karty i żetony dyplomów. W zasadzie, to co robią nasi przeciwnicy, jest sprawą drugorzędną. Bardziej skupiamy się na swoim pejzażu i sprawnym jego uzupełnianiu o kolejne karty. A jeśli ucierpią na tym nasi przeciwnicy? No cóż, to bardziej efekt rykoszetu niż celowego działania.



No i na koniec crème de la crème, czyli wykonanie i szata graficzna. Ta gra jest po prostu piękna.  Już okładka przykuwa wzrok, a wnętrze gry tylko podtrzymuje to wrażenie. Piękne, wykonanie z pietyzmem karty. Do tego drewniana mata i oryginalne drewniane elementy. To znacznie podnosi wrażenia płynące z rozgrywki, sprawia, że możemy poczuć klimat Japonii.

Prawdę mówiąc nie dziwię się, że ta gra jakby nie patrzeć zrobiła furorę na całym świecie. Łączy ze sobą piękne wykonanie z ciekawą mechaniką. Prosta a jednocześnie z odrobiną głębi. Gra, przy której można sobie odpocząć i zrelaksować się. Gorąco polecamy, jest duża szansa, że podobnie jak my, zapałacie do niej planszówkową miłością.



PLUSY:
+ wysoka regrywalność,
+ piękne wykonanie,
+ proste zasady,
+ mechanika gry sprawdza się w praniu,
+ dobra skalowalność,

MINUSY:
- jakoś nic nie przychodzi mi do głowy


*Hokusai Katsushika (jap. 葛飾 北斎 Katsushika Hokusai?, znany głównie pod imieniem Hokusai, ur. 23 września 1760 w Edo (obecnie Tokio), zm. 10 maja 1849) – jeden z najwybitniejszych i najpłodniejszych japońskich malarzy 


Liczba graczy:  2-4 osoby
Wiek: od 10 lat 
Czas gry:  ok. 45 minut
Rodzaj gry:  gra strategiczna, gra rodzinna
Zawartość pudełka:
* plansza szkoły,
* 4 kafelki początkowe
* 72 karty lekcji (60 x 60 mm)
* 15 pędzli
* 2 pionki pierwszego gracza
* 19 kafelków dyplomów
* 3 żetony burzy
*  instrukcja do gry.
Wydawnictwo: 2Pionki
Cena: 65-90 zł



Serdecznie dziękujemy Księgarni Gandalf za przekazanie gry do recenzji. 


Kanagawę w dobrej cenie można kupić na stronie Księgarni. 

Galeria zdjęć:
Kliknij, aby zobaczyć duże zdjęcia
                    



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz