poniedziałek, 17 lipca 2017

WYSPA KWITNĄCEJ WIŚNI: deweloperka po japońsku- recenzja gry Wydawnictwa Lucrum Games.

Pamiętam ubiegłoroczny Falkon. Pamiętam ogromny gamesroom. Pamiętam szalonych ludzi w czerwonych koszulkach z napisem Red7, którzy z ogromną pasją wciągali ludzi w świat gier planszowych. 

Pamiętam spotkanie z Tomkiem, głównodowodzącym Lucrum Games, z którym pogadaliśmy sobie na różniaste tematy. W pewnym momencie jakoś tak pokazał mi nową grę, którą zamierzał wydać. Na okładce jakiś Samuraj ze swoją świtą wizytował swoje włości. I tytuł Honshu. Oczywiście zaproponował partyjkę, szybko wytłumaczył o co w tym chodzi, zagrałem i byłem pod wielkim wrażeniem. Kilka miesięcy później gra już ze zmienionym tytułem Wyspa kwitnącej wiśni zagościła w Polsce. Gdy otrzymałem propozycję recenzji, to nie wahałem się ani chwili, bo miałem przed oczami tamten listopadowy wieczór w Lublinie i pamiętałem jakie wrażenie wywarła na mnie ta niewielka karcianka. Czy to wrażenie było mylne? Czy jednak recenzencki nos mnie nie mylił i miałem do czynienia z perełką? Zapraszam do lektury recenzji.



CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w niewielkim pudełku. W środku mamy tekturową wypraskę, która pomaga utrzymać zawartość w nienaruszonym stanie. W jednej przegródce znajdują się karty, a w drugiej drewniane kosteczki (w czterech różnych kolorach). Dodatkowo otrzymujemy miły dodatek w postaci notesika do liczenia punktów. Mała rzecz a cieszy.

Jakość kart jest co najmniej przyzwoita, w dodatku mają białe ranty, które sprawiają, że nie musimy się obawiać o ich żywotność. Jak ktoś się uprze to oczywiście zapakuje je w koszulki. Ja, prawdę mówiąc, nie odczuwam takiej potrzeby. Zresztą koszulki akurat w tej grze bardziej by przeszkadzały niż pomagały.

Jak przystało na Lucrum Games, instrukcja napisana została bardzo przystępnie bez niedomówień.



CEL GRY

Tym razem los rzucił nas na Honsiu. Wcielamy się w rolę jednego z architektów, mających zaprojektować Cesarzowi nowe miasto. Musimy więc rozplanować wszelkie tereny zielone, akweny, nieużytki i tereny mieszkalne. Używamy do tego kart a w zasadzie ich fragmentów. Oczywiście cały nasz plan ma na celu uciułanie jak największej liczby punktów. Ten, kto będzie w tym najlepszy, ten zyska sławę i przychylność Dworu cesarskiego.

PRZYGOTOWANIE GRY

Przyjrzyjmy się najpierw kartom używanym w grze. Mamy dokładnie cztery rodzaje (nie wliczając w to kart pomocy). Trzon (60 sztuk) stanowią karty architektów. Są one ponumerowane od 1 do 60. Każda taka karta została podzielona na 6 części (tzw. kwartały) z różnymi obszarami, tj. miastami, lasami, nieużytkami, jeziorami, fabrykami oraz terenami produkcyjnymi.


Drugi rodzaj kart, to karty początkowe. Są one dwustronne. Przed rozgrywką wspólnie decydujemy, którą stronę będziemy wykorzystywać (wszyscy gramy albo stroną A albo B).

Trzeci rodzaj kart, to karty kolejności w danej rundzie (coś na wzór Pi Mal Pflaumen/Śliwki). Nie biorą bezpośrednio udziału w grze, ale wskazują na to, kto po kim będzie miał swoją kolejkę.

Czwarty, to zestaw kart specjalnego punktowania. Pozwala on na urozmaicenie całej rozgrywki.

Zestawem startowym każdego z graczy jest: karta początkowa (wraz z zasobami w postacie jednej lub dwóch kosteczek) – ląduje ona na stole przed graczem oraz sześć kart architektów i jedna karta kolejności – wędrują one na rękę.

To wszystko. Przygotowanie gry, jak widać, jest banalnie proste.

PRZEBIEG GRY

Cała rozgrywka to dokładnie 12 rund, które zasadniczo przebiegają dokładnie w ten sam sposób.

Każda runda to dwa etapy. W pierwszym będziemy się licytować o karty, w drugim natomiast wcielać się w architektów i starać się jak najlepiej wykorzystać zdobytą wcześniej kartę poprzez dołożenie jej do naszego projektu tak, aby na koniec gry przyniósł nam jak największą liczbę punktów.

Jeśli ktoś grał w Śliwkę, to etap licytacji będzie mu znajomy. Zagrywamy (zgodnie z kolejnością wyznaczoną przez karty kolejności) jedną z kart z ręki. Każda karta posiada swój numerek. Gracz z jedynką jako pierwszy, gracz drugi widząc, co położył poprzednik może go przebić wykładając kartę z wyższym numerkiem lub też może dołożyć kosteczkę (zwiększającą wartość położnej karty o 60). Kolejny gracz również może przebić poprzednika, ale tutaj jest mały myk. Jeśli zechce dołożyć kostkę, musi być ona w tym samym kolorze, co kostka położna przez wcześniejszego gracza.

Na podstawie zagranych kart (z uwzględnienie ewentualnie dołożonych kostek) ustalana jest kolejność, po pierwsze wyboru kart architektów zagranych w tej rundzie przez wszystkich graczy, a po drugie, kolejność zagrywania kart w rundzie następnej.

Zdobytą w licytacji kartę musimy umieścić zgodnie z regułami sztuki w naszym projekcie.

Karta musi zostać dołożona tak, żeby albo pokryła co najmniej jeden z sześciu kwartałów w już istniejącym projekcie albo tak, aby została zakryta przez co najmniej jeden z kwartałów projektu znajdującego się już na stole. Mechanicznie przypomina to Patchhistory i naszego rodzimego Witkacego  - musimy odpowiednio operować kartami – tu podłożyć, tam nałożyć. W jakimś stopniu ten nasz projekt przypomina to, co robimy w Kingdomino – tworzymy pewne grupy połączonych ze sobą obszarów, za które później zgarniemy punkty.

Skąd bierzemy kosteczki? Niektóre kwartały mają status obszarów produkcyjnych. Jeśli uda się nam pozyskać taką kartę i kwartał ten będzie widoczny na naszym planie, to umieszczamy tam odpowiedni sześcianik.

Żeby nie było tak prosto, autor gry wprowadził pewien bardzo ciekawy mechanizm, który urozmaica całą rozgrywkę. Początkowo mamy na ręku 6 kart, po rozegraniu trzeciej rundy oddajemy trzy pozostałe nam na ręce karty graczowi po prawej stronie. Po 6 rundzie następuje ponowne rozdanie 6 kart, a po rundzie nr 9 ponowne przekazanie 3 kart tym razem jednak graczowi z lewej.

Żeby było jeszcze ciekawiej, możemy skorzystać z kart specjalnego punktowania, które w sposób zasadniczy będą wpływać na nasze poczynania. Zmieniają one nieco zasady całej rozgrywki, dzięki odmiennemu punktowaniu, co może istotnie zmienić naszą taktykę, niejako ukierunkowując ją.

Rozgrywka dwuosobowa



Autor gry zaproponował nam również tryb dwuosobowy. Przebiega on troszkę inaczej w fazie licytacji. Nie będziemy tutaj korzystać z kart kolejności. W każdej rundzie będziemy tworzyć dwie pary kart architektów – jedna z dwóch wylosowanych kart ze stosu dobierania, a druga złożona z kart wyłożonych przez samych graczy. Gracz, który zagrał kartę z wyższym numerkiem, nabywa prawo do wyboru jednej z tych par, z której to wybiera jedną kartę – druga wędruje do stosu kart odrzuconych. Drugi gracz robi to samo z drugą parą. Czy w tej wersji można skorzystać z kostek? Oczywiście, ale „przebicie” jest cenne – kosztuje nie jedną, ale dwie kostki.




ZAKOŃCZENIE

Gra kończy się w momencie rozegrania ostatniej, dwunastej rundy. Następuje wtedy podliczenie zdobytych w trakcie gry punktów. A te otrzymujemy za każdy obszar lasu oraz za największy kwartał miasta. Punkty przynoszą nam także fabryki, pod warunkiem, że damy im „papu” czyli będziemy w stanie dostarczyć im po odpowiedniej kostce. Obszary z jeziorem również punktują, ale pod warunkiem, że dany obszar składał się będzie z 2 kwartałów. Nieużytki nie przynoszą punktów, ale mogą rozstrzygać remisy.

Cała punktacja może jednak zostać zmodyfikowana dzięki wykorzystaniu wcześniej wspomnianych kart specjalnego punktowanie. Wtedy może się zdarzyć, że zapunktują również nieużytki.

WRAŻENIA

Honshu czyli nasza Wyspa Kwitnącej Wiśni była hitem ubiegłorocznego Essen i z tego co wiem, to wielu polskich wydawców ostrzyło sobie pazurki na jej wydanie. A że zwycięzca może być tylko jeden, to możliwość jej wydania przypadła Lucrum Games.

Niesamowicie prosta gra, do wytłumaczenia dosłownie w kilka minut, a jednak posiada sporą głębię. Mechanicznie gra nie jest może specjalnie odkrywcza, cały czas czujemy, że już gdzieś to widzieliśmy, że to rozwiązanie już gdzieś było. Autor gry posklejał to w niesamowicie grywalny tytuł. Pamiętam swoje odczucia po swojej pierwszej rozgrywce i byłem pod ogromnym wrażeniem. Powiem szczerze, że ciągle jestem.


Wbrew pozorom mamy całkiem sporo decyzji do podjęcia. Już sam etap licytacji bywa trudny. Musimy wybrać kartę do zagrania i nie mamy żadnej pewności, co do późniejszej możliwości jej zgarnięcia. A może odrzucimy byle co licząc na to, że ktoś położy taką, która nam podpasuje? A może poświęcimy kostkę, mogąc się pozbawić zdobycia punktów za fabrykę. Czy opłaca nam się być pierwszym w kolejnej rundzie? Przecież bycie pierwszym powoduje, że gramy nieco w ciemno – pierwsi zagrywamy kartę, każdy kolejny gracz będzie dysponował większą wiedzą i będzie mu łatwiej. A jeszcze dochodzi konieczność wymiany kart po trzeciej i dziewiątej rundzie. Ufff, jest o czym myśleć.

Jak już przebrniemy przez licytację, to czeka nas zabawa z odpowiednim wpasowaniu karty w całym projekcie. Jest to trochę podobne do tego, co robimy w Kingdomino. Tam, mieliśmy dopasować do siebie dwa elementy, tutaj jest tego więcej. Musimy się zdecydować, które kwartały będziemy rozbudowywać, a które sobie zwyczajnie odpuścimy. Do tego dochodzi swoiste kuszenie losu (czyli push-your-luck). Czy zamykam już dany obszar, czy może jeszcze poczekam i w następnej rundzie podejdzie mi karta. A może jednak zamknę i skupię się na czymś innym. Tego typu dylematy towarzyszą nam praktycznie przez całą rozgrywkę. Dlatego też pewnym zgrzytem może (ale absolutnie nie musi) być pojawienie się pewnych przestojów, zwłaszcza jak trafi się nam w gronie tzw. optymalizator i będzie za każdym razem kombinował, którą kartę wybrać i jak ją ułożyć.

Ten etap wymagać będzie (nie)stety odrobiny zdolności manualnych. To układanie, nakładanie, podkładanie kart  - czasem naprawdę bywa trudno to wykonać bez uszkodzenia całości. Paniom z dłuższymi paznokciami z pewnością będzie łatwiej.

Losowość. Oczywiście, że jest, ale akurat w przypadku bohaterki dzisiejszej recenzji, walnie przyczynia się do zwiększenia regrywalności. Tak, regrywalność tego tytułu jest ogromna. W zasadzie za każdym razem mamy do czynienia z inną rozgrywką. Będziemy generować inny układ kart, podobnie jak i przeciwnicy. Do tego dochodzi możliwość zastosowania kart specjalnego punktowania, które potrafią zdrowo namieszać, powodując, że musimy po prostu grać inaczej, skupić się na czymś innym.

Skalowalność. Gra się bardzo dobrze skaluje. Nieco odmienna rozgrywka dwuosobowa zapewnia mnóstwo emocji. Powiem szczerze, że właśnie ten wariant jakoś tak upodobaliśmy sobie najbardziej. Nie oznacza to, że wersja dla 3-5 osób jest słabsza. Co to to nie. Jest po prostu inna, równie ciekawa, ale nieco inna.

Czas rozgrywki. Te 12 rund generalnie mija dość szybko. Te 30-40 minut mija jak z bicza strzelił.

Warto wspomnieć o szacie graficznej. Pojedyncza karta wygląda tak sobie. Rzekłbym, że jest mało efektowna. Jednakże, gdy występuje jako element większej całości, to z Kopciuszka wyrasta piękna królewna. Wygląda to wszystko bardzo efektownie.

Mój nos recenzencki mnie nie zawiódł. Pierwsze wrażenie  z rozgrywki pokazało mi, że to może być absolutny hicior. Naszym zdaniem, Wyspa Kwitnącej Wiśni może być określana takim właśnie mianem. Z jednej strony banalnie proste zasady a z drugiej mamy nad czym pomyśleć. Mamy kilka niekoniecznie oczywistych decyzji do podjęcia. Do tego dochodzi ogromna regrywalność i bardzo dobra skalowalność. Po prostu znakomita gra zamknięta w niewielkim i niepozornym pudełeczku. Z czystym sercem polecamy.

PLUSY:
+ proste i intuicyjne zasady,
+ bardzo dobrze napisana instrukcja,
+ solidne wykonanie,
+ dobra skalowalność (duży plus za świetny tryb dwuosobowy),
+ wysoka regrywalność.

MINUSY:
- wskazane zdolności manualne albo długie paznokcie




Liczba graczy:  2-5 osób
Wiek: od 8 lat 
Czas gry: ok. 30 - 40 minut
Rodzaj gry:  gra karciana, strategiczna 
Zawartość pudełka:
* 40 kostek zasobów
* 6 kart prowincji początkowych
* 60 kart mapy
* 8 kart podliczania punktacji na koniec gry
* 5 kart kolejności rozgrywki
* 5 kart podsumowania punktacji
 * instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Lucrum Games
Cena: 40-55 zł 


Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Lucrum Games za przekazanie gry. 

Lucrum

Kliknij, aby zobaczyć duże zdjęcia
         

TuFotki.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz