Swego czasu
recenzowaliśmy zwariowaną grę autorstwa Brunona Faiduttiego, czyli Bongo. Gra
jest znakomita, potrafi naprawdę dać w kość naszemu mózgowi. Obcując z
najnowszym tytułem Krzysztofa Matusika czyli Porą na kameleona, czułem się
trochę podobnie jak podczas przygody z Bongo. Niepozorny kameleon okazał się
twardym zawodnikiem.
Dla przypomnienia (za Wikipedią) -„Kameleony
(Chamaeleonidae) to rodzina gadów z grupy jaszczurek, słynąca ze zdolności do
zmiany ubarwienia, długiego języka i oryginalnych kształtów ciała. Wbrew
popularnym opiniom kameleonowate nie dostosowują swojej barwy do barwy
otoczenia – ich barwa zmienia się wraz ze zmianą stanu fizycznego i
emocjonalnego, a także jest formą komunikacji z innymi osobnikami, choć ich
naturalny kolor często odpowiada danemu typowi otoczenia, w którym przebywają”.
Tak czy inaczej, ten kto widział w zoo kameleona, ten wie, że czasem ciężko go
wypatrzyć w jego terrarium. Autor gry z pewnością sam tego doświadczył i stąd
to wypatrywanie jest nierozerwalnym elementem rozgrywki. Czy zatem gra przypadła nam do
gustu? Zapraszamy do lektury recenzji.
CO ZAWIERA GRA
Całość mieści się w niewielkim pudełeczku, w którym znajdziemy (oprócz instrukcji) 36 okrągłych żetonów oraz talię kart. O ile do jakości żetonów nie mam zastrzeżeń, to do jakości kart niestety tak. Ciemne ranty mają to do siebie, że nie są specjalnie trwałe a przez to podatne są na przetarcia. Karty w porze na kameleona są w częstym użytku i jeśli zależy nam na tym, żeby jak najdłużej cieszyły oko, to warto je zakoszulkować.
CEL GRY
Każdy z graczy wciela się w role bacznego obserwatora. Naszym zadaniem jest zebranie kart kameleonów w sześciu różnych kolorach. Żeby to osiągnąć musimy się wykazać sporym refleksem, żeby wskazać właściwy żeton w odpowiednim momencie. Żetonów jest 36, a tylko jeden właściwy, więc…czeka nas sporo zabawy.
PRZYGOTOWANIE GRY
Przygotowanie
gry zajmuje dosłownie chwilę. Na środku stołu układamy zakrytą talię kart.
Wokół niej rozrzucamy żetony. I
to tyle. Bezkrwawe łowy czas zacząć.
PRZEBIEG GRY
Nasze zadanie jest (teoretycznie)
proste. Odkrywamy jedną kartę, a następnie
musimy jak najszybciej odnaleźć i wskazać właściwy żeton. Co to znaczy właściwy? Ano, po pierwsze musimy znaleźć żeton z tym samym miejscem (co na karcie), a po
drugie, żeton ten musi posiadać tyle (zapełnionych na pomarańczowo) sekcji, ile
jest kameleonów w kolorze wskazanym przez kartę przed wszystkimi graczami.
Zatem, jeśli to pierwsza kolejka, to wyciągnięciu karty mamy znaleźć żeton odpowiadający lokacji tego kameleona bez zaznaczonej sekcji. W trakcie rozgrywki jednakże liczba zdobytych przez graczy kameleonów zaczyna wzrastać. W pewnym momencie może się zdarzyć, że liczba kameleonów w danym kolorze przekroczy 5. Co wtedy? „Licznik” ulega wyzerowaniu, a my mamy do wykonania w głowie proste zadanie matematyczne na poziomie 4 klasy podstawówki. Otóż musimy znaleźć żeton z zapełnionymi sekcjami w liczbie równej reszcie dzielenia przez 5, czyli jeśli jest np. osiem kameleonów, to musimy wskazać żeton z trzema zapełnionymi polami.
Oczywiście pomyłki są
karane – zostało to jednak dość ciekawie rozwiązane. Otóż, jeśli zdarzyło się,
że wybraliśmy zły żeton, to aktualna karta kameleona wraca na spód kart
dobierania, a my odwracamy ostatnią zebraną kartę kameleona. W momencie, gdy w
którejś z następnych kolejek wytypujemy właściwy żeton, to w nagrodę będziemy
mogli przywrócić kartę do łask.
ZAKOŃCZENIE GRY
Gra kończy się w
momencie zdobycia przez jednego z graczy kart kameleonów w sześciu różnych kolorach,
przy czym kolorowe kameleony traktowane są jako dżokery.
WRAŻENIA
Gra jest w sumie bardzo
prosta, jednakże nie nazwałbym jej lekką. Żeby wygrać, trzeba włożyć w to
sporo wysiłku. A jeśli chcemy wprowadzić bardziej zaawansowane zasady, tym będzie trudniej.
Przez calutki czas
musimy wykazać się dużym skupieniem w celu odnalezienia właściwego żetonu.
Dodatkowo sprawę komplikuje konieczność ekspresowego liczenia kart u
pozostałych graczy i ewentualna konieczność dzielenia z resztą.
Do tego dochodzi
przecież presja czasu, bo zwycięzca danej rundy może być tylko jeden. A żeby
było mało, to błędne odpowiedzi są karane (a dobre nagradzane).
Gra z pewnością nie
jest mocno odkrywcza i znajdziemy w niej elementy znanych i lubianych gier w
tym klimacie. Można tu wymienić choćby Dobble, Gloobz , czy też Fliper i Bongo.
Musimy zatem wykazać się sporym refleksem, a przy okazji dużą
spostrzegawczością i umiejętnością szybkiego liczenia.
Pewną wadą tego typu
gier jest to, że nie każdy będzie się przy nich dobrze bawił. Nie każdy lubi
intensywny wysiłek umysłowy połączony z koniecznością wykazania się refleksem.
Zwłaszcza, gdy w towarzystwie pojawi się osobnik, który będzie lepszy w tym
wszystkim od pozostałych. Gra dla tych słabszych stanie się lekko frustrująca,
że ich wysiłki i tak pójdą na marne, bo ten jeden gracz i tak pewnie wygra.
Pory na kameleona to nie ominęło i sprytna osoba jest w stanie zdominować całą
rozgrywkę.
Skalowalność. Im więcej osób, tym większa zabawa, ale przy okazji rośnie też poziom trudności. Po prostu mamy więcej do ogarnięcia. Każda kolejna osoba to kolejne kameleony do przeliczenia.
Regrywalność. Każda rozgrywka jest inna,
chociaż bardzo podobna. Ponadto
można ją sobie dodatkowo utrudnić wprowadzając w życie pewne modyfikacje,
dzięki czemu mamy więcej zamieszania. Tak czy inaczej Pory na kameleona nie traktowałbym
jako główne danie wieczoru a raczej jako przerywnik pomiędzy bardziej złożonymi
tytułami. Kilka partii z rzędu może wprowadzić uczucie lekkiego przesytu i
zmęczenia dla mózgu.
Wady gry są dwie. Po pierwsze wspomniane
wcześniej karty, które trzeba zwyczajnie zakoszulkować, żeby móc cieszyć się
nimi jak najdłużej. Po drugie, mam
uwagę do samych żetonów. Nie wiem czemu każdy zawiera 6 sekcji, przy czym
maksymalnie zapełnionych jest 5 – ewentualna konieczność zapełnienia szóstej
skutkuje „zerowaniem licznika”. Powoduje to pewne niepotrzebne zamieszanie,
zwłaszcza na etapie pierwszych rozgrywek z nowymi graczami. Bardziej logicznym
byłoby pięć sekcji. Nie wiem czy był to celowy zabieg autora w celu utrudnienia
rozgrywki, ale wszyscy, z którymi graliśmy, krytykowali to rozwiązanie za
nieintuicyjne.
Podsumowując. Pora na kameleona to całkiem
ciekawy tytuł zapewniający godziwą rozrywkę. Pamiętajmy tylko, że ten sympatyczny
gad na okładce potrafi rozgrzać mózg do czerwoności. Warto spróbować, zwłaszcza
jeśli ktoś jest fanem gier „dobblopodobnych”. Na pewno zostanie w naszej
kolekcji.
PLUSY:
+ proste
zasady,
+ wyrabia
spostrzegawczość i refleks
+ krótki czas
rozgrywki,
+ kilka
poziomów trudności,
+ dobra
skalowalność.
MINUSY:
- słaba
jakość kart,
-
nielogicznie skonstruowane żetony
Liczba
graczy: 2- osób
Wiek: od
8 lat
Czas
gry: ok. 10 - 15 minut
Rodzaj
gry: gra imprezowa
Zawartość
pudełka:
* 8
kości zwierzaków (gnu, nosorożca i bongo)
* 2
kości bambusa
* 30
znaczników trofeum w trzech różnych kolorach
* instrukcja
do gry.
Wydawnictwo:
Tailor Games
Cena: ok. 40 zł
Cena: ok. 40 zł
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Tailor Games za udostępnienie gry do recenzji.
Galeria zdjęć:
Świetna gra! Jeżeli szukamy pozycji grywalnej, świetnie wykonanej, w dobrej cenie - polecam te pozycję. Dla dużych, dla małych, czy szukamy czegos na imprezę czy do grania rodzinnego, tak czy inaczej, pozycja godna polecenia!
OdpowiedzUsuńGra przyjemna, to jej trzeba przyznać. Prosta, szybka, bardzo dynamiczna, to się bardzo chwali. Na imprezy jak znalazł, młodsi gracze też an 100% się do tej pozycji przekonają.
OdpowiedzUsuń