poniedziałek, 5 października 2015

Planszówki na Narodowym, czyli jak spędziliśmy naszą 10 rocznicę ślubu.

Do dziś pamiętam jak pewnego pięknego wrześniowego dnia Moja Mama wpadła na wspaniały pomysł - oświadczyła, że w prezencie na 10 rocznicę naszego ślubu zajmie się naszymi Kochanymi Skarbami przez weekend a my mamy sobie gdzieś pojechać. A nam w głowie zaświtał tylko jeden pomysł: JEDZIEMY NA PLANSZÓWKI NA NARODOWYM!!!

źródło: profil FB Planszówki na Narodowym

A potem to już poleciało samo: rezerwacja noclegu, załatwienie urlopu na piątek, bilet na pociąg, walizki spakowane i ... 2 października ruszyliśmy na naszą drugą podróż poślubną - tym razem w kierunku Stolicy :-).Zanim oddaliśmy się planszówkowym szaleństwom trochę poszwędaliśmy się wieczorem po Warszawie- taki romantyczny wieczór we dwoje ...

No i nadeszła sobota 3 października. Godzina 9:30 zameldowaliśmy się pod PGE Narodowy. Szybki ogląd rzeczywistości, poszukiwanie informacji gdzie jest wejście (nota bene nie było to takie łatwe bo plakaty i informacje jeszcze nie były rozwieszone) i ... stanęliśmy jako jedni z pierwszych w kolejce. Wybiła godzina 10:00 i brama stanęła przed nami otworem. Zaczęliśmy więc nasze planszówkowe szaleństwo. W co pograliśmy? Jakie emocje i niespodzianki na nas czekały? Zobaczcie sami - zapraszamy do naszej relacji z imprezy.

Jak na planszówkowych maniaków przystało naszą relację zaczniemy od krótkich informacji o grach, w które udało się nam pograć (w chronologicznej kolejności).

Rozgrywki w prototyp gry Stereotypki





Na pierwszy ogień poszła rozgrywka w prototyp gry, o której słyszeliśmy i czytaliśmy ale nie mieliśmy dotąd okazji się z nią namacalnie zmierzyć, czyli graStereotypki. Trafiliśmy na wolny stolik więc nie mogliśmy zmarnować takiej okazji. Nie ma to jak przyjemność gry z jej twórcami... Stereotypki to wejście do świata, w którym jak sama nazwa wskazuje rządzą stereotypy. Ciekawa mechanika, przyjemne grafiki, zabawne postacie, trochę negatywnej interakcji jak ktoś tego chce i potrzebuje. Słowem - kibicujemy twórcom, żeby gra ujrzała światło dzienne. 







Pokój 25





Przenieśliśmy się do Rzymu (znaczy sali o nazwie Rzym) i naszym oczom ukazał się wolny stolik z Pokojem 25 od wydawnictwa Rebel. Sympatyczny wolontariusz szybciutko przybliżył nam zasady i zaczęliśmy wyścig rodem z filmu Cube. Na finiszu okazało się, że Mikeyoski był szpiegiem i choć twierdzi, że nie utrudniał nam gry nie udało się nam dotrzeć do rzeczonego Pokoju 25. Swoją drogą gra nie w naszym klimacie...




Big Deal czyli od zera do milionera. 






Po iście Cube'owych doznaniach naszym oczom ukazało się czerwone pudełeczko z nieznaną karcianką od G3- grą Big Deal. A że my kochamy nowości nie dziwne, że zasiedliśmy do tej gry. Szybki rzut okiem Mikeyoskiego na instrukcję i wojna o majątek rozpoczęła się. W grze chodzi o tworzenie i chronienie zbiorów kosztowności, samochodów, dóbr luksusowych i wszelkiego innego dobrobytu. No i oczywiście negatywna interakcja też może dojść do głosu bo jak ktoś chce się wzbogacić kosztem kogoś innego może po prostu spróbować mu ukraść jego aktywa. Gra tak się nam spodobała, że skończyła w naszej torbie (nota bene jako jedyny zakup podczas całej imprezy).





Zręcznościowe zmagania z górą lodową czyli Zlot Pingwinów. 









Nie opuszczając "Rzymu" zafundowaliśmy sobie chwilę zręcznościowych zmagań. Bowiem zderzyliśmy się z górą lodową czyli grą Zlot Pingwinów - jesienną nowością od wydawnictwa Egmont. Lodowa góra na kulkach, konieczność umieszczania na niej kart zgodnie z ich znaczeniem - brzmi dziecinnie prosto ale jak się zasiądzie do tej gry to szybko się okazuje, że dziecinnie prosto to tylko wygląda. Zręcznościówka wymagająca na prawdę dużej zręczności. My takowych umiejętności nie mamy...












Curling bez lodu...

Takiej okazji nie mogliśmy przegapić. Naszym oczom ukazała się wolna gra Curling -kolejne dziecko wydawnictwa Egmont. A że kilka razy wirtualnie przyglądaliśmy się tej grze koniecznie musieliśmy spróbować w nią zagrać i zweryfikować nasze wyobrażenia z rzeczywistością. A rzeczywistość przyniosła świetną zabawę. Całkiem zgrabne przeniesienie prawdziwego curlingu na śliską matę. Gra trafia na naszą wish list. 



Alhambra czyli budowanie swojego miasta




Opuściliśmy Rzym i wróciliśmy do "Warszawy" czyli pokoju o takiej nazwie. Sala prototypów gier, fundacji i różnych stowarzyszeń. Czailiśmy się na stolik z prototypami gier Byle do 1 albo Na wybory ale niestety były to oblegane pozycje. Już mieliśmy iść gdzieś dalej ale podszedł do nas uroczy Francuz (po akcencie wnosząc) i zaprosił do rozgrywki w gry z biblioteki stowarzyszenia Ludoteka Roszada. A że naszym oczom ukazało się pokaźne pudełko z Alhambrą od Queen Games nie mogliśmy przejść obojętnie obok takiej okazji. Gra wymagająca strategii, odpowiedniego zarządzania posiadanym majątkiem- wszystko po to, żeby zbudować swoje miasto za murami. Nas gra zauroczyła do tego stopnia, że nie możemy o niej zapomnieć i nie mamy wątpliwości, że wcześniej czy później trafi do naszej kolekcji. Zdradzę Wam w tajemnicy (choć spostrzegawczy zobaczą to na zdjęciu)- gra przyniosła mi zwycięstwo. 




Piraci do boju czyli Piratoons. 








W naszej podróży przenieśliśmy się do Amsterdamu - czyli sali z grami m.in Hobbitów i Tactica. Znowu mieliśmy szczęście bo trafiliśmy na wolny stolik z grą Piratoons od wydawnictwa Hobbity. Stanęliśmy więc do walki o stworzenie największego i najlepiej wyposażonego statku pirackiego. Podobnie jak przy poprzedniej grze także i tutaj przydaje się strategia oraz zdolności licytacyjne. Także i tutaj byłam górą i stworzyłam statek, który dał mi zwycięstwo. 









Kalaha czyli przekładanie szklanych kulek. 




Ponieważ na stoisku wydawnictwa Tactic naszą uwagę zwróciła interesująca gra ze szklanymi kulkami postanowiliśmy jej odszukać wśród stolików. Musieliśmy chwilkę poczekać bo Kalaha była właśnie ogrywana ale po jakimś momencie mogliśmy się zmierzyć w intelektualnej rywalizacji. Najprościej mówiąc gra polega na przekładaniu kulek z dołka do dołka wg. ściśle określonych zasad. Może brzmi banalnie ale gra daje niezłą gimnastykę umysłu. My uwielbiamy takie klimaty - więc Kalaha trafia jako kolejna gra na wish list. 












Na zakończenie pobytu oddaliśmy się próbie sił w indyjskim bilardzie bez kija. Ciekawe doznania...












Nie da się ukryć- imprezę trzeba uznać za bardzo udaną. Świadczy o tym choćby ilość ludzi przewijająca się przez korytarze Stadionu Narodowego i goszcząca w poszczególnych salach. Do wypożyczalni gier i strefy gracza kolejka nigdy się nie kończyła. Z resztą zobaczcie sami - my uwieczniliśmy tylko pojedyncze momenty w niektórych salach:































Kiedy opuszczaliśmy PGE Narodowy na dworze było już ciemno. Bo opuszczaliśmy imprezę w zasadzie na krótką chwilę przed jej zakończeniem. Przeszło 10 godzin z planszówkami - nic piękniejszego nie mogło nas czekać podczas świętowania naszej 10 rocznicy ślubu. A i organizatorzy sprawili nam przemiły prezent w postaci milutkiej paczuszki gier. Dziękujemy jeszcze raz - niezwykła niespodzianka, której nie spodziewaliśmy się nawet w najśmielszych snach. 

Zmęczeni ale szczęśliwi wyruszamy w podróż do hotelu...

To była nasza pierwsza planszówkowa impreza na taką skalę. Niesamowite emocje, niesamowite wrażenia, niesamowita ilość świetnych gier, w które mogliśmy pograć. A do tego kuluarowe rozmowy z Wydawcami, z którymi dotychczas mieliśmy kontakt prawie wyłącznie mailowy. No i możliwość zobaczenia  innych osób z naszego planszówkowego świata. I choć nie udało nam się zagrać we wszystko w co chcieliśmy jesteśmy przeszczęśliwi. Lepszego pomysłu na spędzenie weekendu z okazji 10 rocznicy ślubu nie mogliśmy mieć. Prezent marzeń!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz