Kilka lat temu, zbieraliśmy się do
wakacyjnego wyjazdu. Robiąc ostatnie zakupy jakoś tak wpadło nam w oczy
niewielkie pudełeczko z napisem Lonpos. Po chwili zastanowienia stało się ono
naszą własnością. Bardzo zaintrygowała nas ta łamigłówka, w której za pomocą
paru klocków musimy wypełnić daną przestrzeń. Lonpos był strzałem w dziesiątkę
i stał się hitem naszego wyjazdu i jednym z najlepszych wypełniaczy czasu.
Czemu w ogóle o tym wspominam? Na rynku, dzięki wydawnictwu Egmont, pojawiła
się gra pt. Ubongo, a w zasadzie jej polskie wydanie, bo światową premierę
miało kilka lat temu zdobywając ogromną wręcz popularność. Ponad 2,5 miliona
sprzedanych egzemplarzy robi wrażenie. A co ma wspólnego Ubongo z Lonpos?
Niemalże identyczną mechanikę. W odróżnieniu jednakże od Lonpos nie stanowi
jedynie łamigłówki – jest pełnoprawną grą. Za sobą mam wiele partii zarówno w
roli gracza jak i tłumaczącego, więc wypadałoby się podzielić wrażeniami. Zapraszam
zatem do lektury recenzji.
CO
ZAWIERA GRA
Całość
zamknięta jest w dużym pudle. A co znajdziemy w środku? Ano tony kartonu w
postaci: planszetek z zadaniami do wykonania oraz 4 zestawów kafelków, za
pomocą których te zadania będziemy wykonywać. Otrzymujemy jeszcze tor rund,
dzięki któremu zagramy dokładnie tyle rund, ile trzeba. Do tego garść
różnokolorowych kryształków wraz z płóciennym woreczkiem. Mamy do czynienia z
grą, w której czas odgrywa dużą rolę, więc nie obędzie się bez klepsydry.
W
pudle znajdziemy też plastikową wypraskę, która pozwala na utrzymanie porządku. Warto wspomnieć o instrukcji. To jedna kwadratowa kartka papieru, na
której w sposób jasny i klarowny wyjaśniono wszelkie (jakby nie patrzeć bardzo
proste) zasady.
CEL
GRY
Naszym
zadaniem jest rozwiązywanie łamigłówek znajdujących się na specjalnych kartach.
Za ich rozwiązywanie będziemy otrzymywać kryształki. Każdy z nich oznacza
określoną liczbę punktów. Tradycyjnie, gracz, który zgromadzi ich najwięcej,
ten okaże się zwycięzcą.
PRZYGOTOWANIE
GRY
Przygotowanie gry trwa dosłownie chwil. Na środek stołu wędruje klepsydra, kostka oraz stos planszetek z zadaniami. Następnie przygotowujemy tor rund uzupełniając go o niebieskie i brązowe kryształki. Resztę kamyków umieszczamy w woreczku. Następnie każdemu z graczy przydzielamy jedną planszetkę z zadaniem. Ustalamy wspólnie, czy decydujemy się na stronę łatwiejszą czy trudniejszą (o tym za chwilę). Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby część graczy rozwiązywało trudniejsze a część łatwiejsze.
Zestawem
startowym każdego z graczy będzie zestaw dwunastu kartonowych kafli o różnych
kształtach. I to tyle. Gra może się rozpocząć.
PRZEBIEG GRY
Jest
banalnie prosto. Mamy do rozegrania dokładnie 9 rund. Każda z nich przebiega
dokładnie tak samo. Na
początku otrzymujemy nową planszę z zadaniem ustaloną wcześniej stroną i
kładziemy ją przed sobą. Następnie rzucamy kostką i odwracamy klepsydrę.
Czas start.
Symbol, który wypadł na kostce wskazuje nam, który zestaw kafelków
potrzebny będzie do rozwiązania zadania. W łatwiejszej wersji będzie to zestaw
trzech kafelków, w wersji trudniejszej – z czterech.
Teraz za pomocą trzech lub czterech płytek mamy za zadanie wypełnić
białe pola na planszy. Nie muszę dodawać, że nic nie może wystawać. Wszystko
musi dokładnie pasować. Warto pamiętać, że płytki są dwustronne...
Jeśli upłynie czas czyli cały piasek w klepsydrze się przesypał, a nam
nie udało się wykonać zadania, to nic straconego. Otrzymujemy drugą szansę i
odwracamy klepsydrę.
Gdy upłynie czas możemy przystąpić do nagradzania najszybszych graczy,
którzy wyrobili się w wyznaczonym czasie. Ten, kto był najszybszy otrzymuje
niebieski kamień (szafir) z toru rund oraz losuje jeden kamień z worka. Drugi
otrzymuje kamień brązowy (bursztyn) i sięga po kamyk z worka. Trzeci i czwarty
gracz w nagrodę otrzymują jedynie kamyki z worka. Należy pamiętać, że nagrody
przysługują wyłącznie tym graczom, którzy wykonali zadanie w czasie.
Każdy z kamyków posiada
oczywiście swoją wartość. Najdroższe są czerwone rubiny warte cztery punkty,
niebieskie szafiry dadzą nam trzy punkty, zielone szmaragdy – dwa, a najtańsze
brązowe bursztyny - tylko jeden.
Oczywiście nie musimy godzić się
na swoistą losowość przy otrzymywaniu kryształków z worka i możemy zastosować
alternatywny sposób punktacji, czyli pierwszy (bez żadnego losowania
kryształków z worka) gracz otrzyma rubin, drugi – szafir, trzeci - szmaragd, a
czwarty – bursztyn. Oczywiście nagroda trafi wyłącznie do graczy, którzy
ukończyli swoje zadanie w czasie.
ZAKOŃCZENIE
GRY
Gra kończy się w
momencie, gdy rozegramy ostatnią, dziewiątą rundę. Podliczamy punkty za zdobyte
kryształki i wyłaniamy zwycięzcę.
WRAŻENIA
Cóż możemy powiedzieć
o Ubongo? Jesteśmy tą grą zachwyceni. Gra, która jest wręcz skazana na sukces.
Dlaczego?
Po pierwsze prostota
zasad. W tej grze w zasadzie nie ma co tłumaczyć. Weź płytkę z zadaniem, rzuć
kostką i zapełnij białe pola. A później zgarnij ewentualnie nagrodę. I to w
zasadzie tyle.
Po drugie mechanika
gry. Jak już pisałem, uwielbiamy całą rodziną Lonposa, a tutaj mamy dokładnie
te same rozwiązania. Od razu poczuliśmy się jak ryba w wodzie i z bananem na
twarzy przystąpiliśmy do rozgrywek. I byliśmy wniebowzięci. Rozwiązywanie
łamigłówek jest naprawdę wciągające, zwłaszcza, że ich poziom nie jest specjalnie
trudny i raczej zachęca do kreatywnego myślenia zamiast deprymować.
Po trzecie –
otrzymaliśmy to, czego (powiedzmy*) Lonposowi brakuje – czyli możliwość
rywalizacji. A to drastycznie zmienia podejście do gry. Mamy konkretne zadanie
do wykonania w konkretnym czasie. To w dużym stopniu komplikuje rozgrywkę, bo
działając w stresie, czując na plecach oddech przeciwników i upływający czas,
możemy mieć problem z rozwiązaniem łamigłówki. Ale to uczucie zmieszczenia się
w czasie i możliwość zdobycia nagrody, to jest bezcenne.
Po czwarte, regrywalność.
Ta jest olbrzymia. Mamy do dyspozycji ileś tam dwustronnych płytek, każda z
nich to de facto 6 łatwiejszych i 6 trudniejszych zagadek do rozwiązanie – w
sumie 432 zadania. Mam za sobą już pewnie kilkadziesiąt partii na karku i
jestem bardzo daleko od stwierdzenia, że wszystkich zagadek można się
zwyczajnie nauczyć. To chyba tak nie działa. Za każdym razem czuję się, jakbym
rozwiązywał ją na nowo.
Po piąte, czas gry.
Pojedyncza partia trwa tak ok. 20 minut. 20 minut bardzo przyjemnego wysiłku
umysłowego. U nas nigdy jeszcze nie skończyło się wszystko po jednej partii.
Przeważnie rozgrywaliśmy co najmniej trzy z rzędu.
Po szóste, dwa poziomy
trudności. Dzięki temu do rozgrywki mogą przystąpić i ci mniej i ci bardziej
ogarnięci gracze i wspólnie rywalizować. Pewnie, że chciałoby się mieć taką
trudność jak w Lonposie, gdzie do wyboru mamy dokładnie 12 poziomów i te wyższe
są naprawdę trudne i wymagające. Ubongo to jednak nieco inny rodzaj rozgrywki i
już te dwa sprawiają, że mamy nad czym pomyśleć, a biorąc pod uwagę presję
czasu i przeciwników, nasz mózg ma co robić.
Po siódme, fantastyczne
wykonanie. Płytki z zadaniami zrobione z grubego kartonu, podobnie jak i
klocki, za pomocą których rozwiązujemy łamigłówkę. Specjalna, drewniana kostka,
woreczek z kamykami – to robi wrażenie. Dodatkowo otrzymujemy bardzo
funkcjonalną wypraskę, która pozwala na utrzymanie porządku w pudle.
Po ósme,
skalowalność. W tę grę można zagrać od 1-4 graczy. Oczywiście największe emocje
będą w pełnym składzie, jednakże nawet rozgrywka solo potrafi przynieść mnóstwo
frajdy. Owszem odpadnie wtedy rywalizacja z innymi, ale możemy przecież
rywalizować sami ze sobą, starając się poprawiać nasze wyniki.
Miałem okazję
tłumaczyć tę grę przez trzy konwentowe dni i miałem pełny przekrój graczy, od
młodszych do starszych. Od żółtodziobów do geeków. To co mogę powiedzieć, to to że
prawie za każdym razem powtarzał się ten sam schemat. Początek to pewien
sceptycyzm, a później górę zaczęły brać emocje i gra po prostu wciągała
uczestników w wir dobrej zabawy. Okrzykom radości i jęków porażek nie było
końca.
Ubongo w języku suahili znaczy
„mózg”. Bardzo trafny tytuł, bo dzięki obcowaniu z tą grą mamy okazję rozruszać
nieco nasze komórki mózgowe a przy okazji dać sobie sporą dawkę dobrej
rozgrywki. Ogromna liczba sprzedanych egzemplarzy na całym świecie nie wzięła
się z niczego. Liczę na to, że gra osiągnie sukces również nad Wisłą, dzięki
czemu może zawitałoby do nas więcej gier z Ubongo w tytule jak np. Extreme, 3D,
Duel albo Trigo? Czego bym i sobie i innym Ubongomaniakom życzył.
Ubongo to kawał dobrej gry
logiczno-imprezowej. Gry, która naprawdę się podoba i potrafi dostarczyć
mnóstwa pozytywnych emocji. Z naszej strony gorąco polecamy.
PLUSY:
+ bardzo proste
zasady,
+ piękne
wykonanie,
+ wysoka
jakość komponentów,
+ bardzo
dobra skalowalność,
+ wysoka
regrywalność,
+ dwa poziomy
trudności,
MINUSY:
- w swojej
kategorii brak
*istnieje wersja Lonposa, w której mamy element rywalizacji. Każdy z graczy otrzymuje swoją planszę i zestaw klocków. Oczywiście jest też klepsydra.
*istnieje wersja Lonposa, w której mamy element rywalizacji. Każdy z graczy otrzymuje swoją planszę i zestaw klocków. Oczywiście jest też klepsydra.
Liczba
graczy: 2-4 osoby
Wiek: od
8 lat
Czas
gry: od ok. 15 minut
Rodzaj
gry: gra logiczna, gra imprezowa
Zawartość
pudełka:
* 48 kafelków
(po 12 na gracza)
* 36 plansz
(z 432 różnymi zadaniami)
* 1 kostka
* 1 klepsydra
* 1 woreczek
* 1 tor rund
* 58
klejnotów (10 rubinów, 19 szafirów, 10 szmaragdów, 19 bursztynów)
* instrukcja
do gry.
Wydawnictwo:
Egmont
Autor:
Grzegorz Rejchtman
Cena: 80-110 zł
Cena: 80-110 zł
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie gry.
Galeria zdjęć:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz