wtorek, 12 grudnia 2017

UBONGO: dopasuj się- recenzja gry wydawnictwa Egmont.

Kilka lat temu, zbieraliśmy się do wakacyjnego wyjazdu. Robiąc ostatnie zakupy jakoś tak wpadło nam w oczy niewielkie pudełeczko z napisem Lonpos. Po chwili zastanowienia stało się ono naszą własnością. Bardzo zaintrygowała nas ta łamigłówka, w której za pomocą paru klocków musimy wypełnić daną przestrzeń. Lonpos był strzałem w dziesiątkę i stał się hitem naszego wyjazdu i jednym z najlepszych wypełniaczy czasu. 

Czemu w ogóle o tym wspominam? Na rynku, dzięki wydawnictwu Egmont, pojawiła się gra pt. Ubongo, a w zasadzie jej polskie wydanie, bo światową premierę miało kilka lat temu zdobywając ogromną wręcz popularność. Ponad 2,5 miliona sprzedanych egzemplarzy robi wrażenie. A co ma wspólnego Ubongo z Lonpos? Niemalże identyczną mechanikę. W odróżnieniu jednakże od Lonpos nie stanowi jedynie łamigłówki – jest pełnoprawną grą. Za sobą mam wiele partii zarówno w roli gracza jak i tłumaczącego, więc wypadałoby się podzielić wrażeniami. Zapraszam zatem do lektury recenzji.



CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w dużym pudle. A co znajdziemy w środku? Ano tony kartonu w postaci: planszetek z zadaniami do wykonania oraz 4 zestawów kafelków, za pomocą których te zadania będziemy wykonywać. Otrzymujemy jeszcze tor rund, dzięki któremu zagramy dokładnie tyle rund, ile trzeba. Do tego garść różnokolorowych kryształków wraz z płóciennym woreczkiem. Mamy do czynienia z grą, w której czas odgrywa dużą rolę, więc nie obędzie się bez klepsydry.

W pudle znajdziemy też plastikową wypraskę, która pozwala na utrzymanie porządku. Warto wspomnieć o instrukcji. To jedna kwadratowa kartka papieru, na której w sposób jasny i klarowny wyjaśniono wszelkie (jakby nie patrzeć bardzo proste) zasady.

CEL GRY

Naszym zadaniem jest rozwiązywanie łamigłówek znajdujących się na specjalnych kartach. Za ich rozwiązywanie będziemy otrzymywać kryształki. Każdy z nich oznacza określoną liczbę punktów. Tradycyjnie, gracz, który zgromadzi ich najwięcej, ten okaże się zwycięzcą.

PRZYGOTOWANIE GRY


Przygotowanie gry trwa dosłownie chwil. Na środek stołu wędruje klepsydra, kostka oraz stos planszetek z zadaniami. Następnie przygotowujemy tor rund uzupełniając go o niebieskie i brązowe kryształki. Resztę kamyków umieszczamy w woreczku. Następnie każdemu z graczy przydzielamy jedną planszetkę z zadaniem. Ustalamy wspólnie, czy decydujemy się na stronę łatwiejszą czy trudniejszą (o tym za chwilę). Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby część graczy rozwiązywało trudniejsze a część łatwiejsze.

Zestawem startowym każdego z graczy będzie zestaw dwunastu kartonowych kafli o różnych kształtach. I to tyle. Gra może się rozpocząć.




PRZEBIEG GRY


Jest banalnie prosto. Mamy do rozegrania dokładnie 9 rund. Każda z nich przebiega dokładnie tak samo. Na początku otrzymujemy nową planszę z zadaniem ustaloną wcześniej stroną i kładziemy ją przed sobą. Następnie rzucamy kostką i odwracamy klepsydrę. Czas start.

Symbol, który wypadł na kostce wskazuje nam, który zestaw kafelków potrzebny będzie do rozwiązania zadania. W łatwiejszej wersji będzie to zestaw trzech kafelków, w wersji trudniejszej – z czterech.

Teraz za pomocą trzech lub czterech płytek mamy za zadanie wypełnić białe pola na planszy. Nie muszę dodawać, że nic nie może wystawać. Wszystko musi dokładnie pasować. Warto pamiętać, że płytki są dwustronne...

Jeśli upłynie czas czyli cały piasek w klepsydrze się przesypał, a nam nie udało się wykonać zadania, to nic straconego. Otrzymujemy drugą szansę i odwracamy klepsydrę.

Gdy upłynie czas możemy przystąpić do nagradzania najszybszych graczy, którzy wyrobili się w wyznaczonym czasie. Ten, kto był najszybszy otrzymuje niebieski kamień (szafir) z toru rund oraz losuje jeden kamień z worka. Drugi otrzymuje kamień brązowy (bursztyn) i sięga po kamyk z worka. Trzeci i czwarty gracz w nagrodę otrzymują jedynie kamyki z worka. Należy pamiętać, że nagrody przysługują wyłącznie tym graczom, którzy wykonali zadanie w czasie.

Każdy z kamyków posiada oczywiście swoją wartość. Najdroższe są czerwone rubiny warte cztery punkty, niebieskie szafiry dadzą nam trzy punkty, zielone szmaragdy – dwa, a najtańsze brązowe bursztyny - tylko jeden.

Oczywiście nie musimy godzić się na swoistą losowość przy otrzymywaniu kryształków z worka i możemy zastosować alternatywny sposób punktacji, czyli pierwszy (bez żadnego losowania kryształków z worka) gracz otrzyma rubin, drugi – szafir, trzeci - szmaragd, a czwarty – bursztyn. Oczywiście nagroda trafi wyłącznie do graczy, którzy ukończyli swoje zadanie w czasie.

ZAKOŃCZENIE GRY

Gra kończy się w momencie, gdy rozegramy ostatnią, dziewiątą rundę. Podliczamy punkty za zdobyte kryształki i wyłaniamy zwycięzcę.

WRAŻENIA

Cóż możemy powiedzieć o Ubongo? Jesteśmy tą grą zachwyceni. Gra, która jest wręcz skazana na sukces. Dlaczego?

Po pierwsze prostota zasad. W tej grze w zasadzie nie ma co tłumaczyć. Weź płytkę z zadaniem, rzuć kostką i zapełnij białe pola. A później zgarnij ewentualnie nagrodę. I to w zasadzie tyle.

Po drugie mechanika gry. Jak już pisałem, uwielbiamy całą rodziną Lonposa, a tutaj mamy dokładnie te same rozwiązania. Od razu poczuliśmy się jak ryba w wodzie i z bananem na twarzy przystąpiliśmy do rozgrywek. I byliśmy wniebowzięci. Rozwiązywanie łamigłówek jest naprawdę wciągające, zwłaszcza, że ich poziom nie jest specjalnie trudny i raczej zachęca do kreatywnego myślenia zamiast deprymować.

Po trzecie – otrzymaliśmy to, czego (powiedzmy*) Lonposowi brakuje – czyli możliwość rywalizacji. A to drastycznie zmienia podejście do gry. Mamy konkretne zadanie do wykonania w konkretnym czasie. To w dużym stopniu komplikuje rozgrywkę, bo działając w stresie, czując na plecach oddech przeciwników i upływający czas, możemy mieć problem z rozwiązaniem łamigłówki. Ale to uczucie zmieszczenia się w czasie i możliwość zdobycia nagrody, to jest bezcenne.

Po czwarte, regrywalność. Ta jest olbrzymia. Mamy do dyspozycji ileś tam dwustronnych płytek, każda z nich to de facto 6 łatwiejszych i 6 trudniejszych zagadek do rozwiązanie – w sumie 432 zadania. Mam za sobą już pewnie kilkadziesiąt partii na karku i jestem bardzo daleko od stwierdzenia, że wszystkich zagadek można się zwyczajnie nauczyć. To chyba tak nie działa. Za każdym razem czuję się, jakbym rozwiązywał ją na nowo.

Po piąte, czas gry. Pojedyncza partia trwa tak ok. 20 minut. 20 minut bardzo przyjemnego wysiłku umysłowego. U nas nigdy jeszcze nie skończyło się wszystko po jednej partii. Przeważnie rozgrywaliśmy co najmniej trzy z rzędu.

Po szóste, dwa poziomy trudności. Dzięki temu do rozgrywki mogą przystąpić i ci mniej i ci bardziej ogarnięci gracze i wspólnie rywalizować. Pewnie, że chciałoby się mieć taką trudność jak w Lonposie, gdzie do wyboru mamy dokładnie 12 poziomów i te wyższe są naprawdę trudne i wymagające. Ubongo to jednak nieco inny rodzaj rozgrywki i już te dwa sprawiają, że mamy nad czym pomyśleć, a biorąc pod uwagę presję czasu i przeciwników, nasz mózg ma co robić.

Po siódme, fantastyczne wykonanie. Płytki z zadaniami zrobione z grubego kartonu, podobnie jak i klocki, za pomocą których rozwiązujemy łamigłówkę. Specjalna, drewniana kostka, woreczek z kamykami – to robi wrażenie. Dodatkowo otrzymujemy bardzo funkcjonalną wypraskę, która pozwala na utrzymanie porządku w pudle.

Po ósme, skalowalność. W tę grę można zagrać od 1-4 graczy. Oczywiście największe emocje będą w pełnym składzie, jednakże nawet rozgrywka solo potrafi przynieść mnóstwo frajdy. Owszem odpadnie wtedy rywalizacja z innymi, ale możemy przecież rywalizować sami ze sobą, starając się poprawiać nasze wyniki.

Miałem okazję tłumaczyć tę grę przez trzy konwentowe dni i miałem pełny przekrój graczy, od młodszych do starszych. Od żółtodziobów do geeków. To co mogę powiedzieć, to to że prawie za każdym razem powtarzał się ten sam schemat. Początek to pewien sceptycyzm, a później górę zaczęły brać emocje i gra po prostu wciągała uczestników w wir dobrej zabawy. Okrzykom radości i jęków porażek nie było końca.

Ubongo w języku suahili znaczy „mózg”. Bardzo trafny tytuł, bo dzięki obcowaniu z tą grą mamy okazję rozruszać nieco nasze komórki mózgowe a przy okazji dać sobie sporą dawkę dobrej rozgrywki. Ogromna liczba sprzedanych egzemplarzy na całym świecie nie wzięła się z niczego. Liczę na to, że gra osiągnie sukces również nad Wisłą, dzięki czemu może zawitałoby do nas więcej gier z Ubongo w tytule jak np. Extreme, 3D, Duel albo Trigo? Czego bym i sobie i innym Ubongomaniakom życzył.

Ubongo to kawał dobrej gry logiczno-imprezowej. Gry, która naprawdę się podoba i potrafi dostarczyć mnóstwa pozytywnych emocji. Z naszej strony gorąco polecamy.

PLUSY:

+ bardzo proste zasady,
+ piękne wykonanie,
+ wysoka jakość komponentów,
+ bardzo dobra skalowalność,
+ wysoka regrywalność,
+ dwa poziomy trudności,

MINUSY:

- w swojej kategorii brak

*istnieje wersja Lonposa, w której mamy element rywalizacji. Każdy z graczy otrzymuje swoją planszę i zestaw klocków. Oczywiście jest też klepsydra. 



Liczba graczy:  2-4 osoby
Wiek: od 8 lat 
Czas gry:  od ok. 15 minut
Rodzaj gry:  gra logiczna, gra imprezowa
Zawartość pudełka:
* 48 kafelków (po 12 na gracza)
* 36 plansz (z 432 różnymi zadaniami)
* 1 kostka
* 1 klepsydra
* 1 woreczek
* 1 tor rund
* 58 klejnotów (10 rubinów, 19 szafirów, 10 szmaragdów, 19 bursztynów)
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Egmont
Autor: Grzegorz Rejchtman
Cena: 80-110 zł

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie gry. 
Galeria zdjęć:

Kliknij, aby zobaczyć duże zdjęcia
            


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz