wtorek, 23 lutego 2021

VISIT GDANSK!: Neptunie prowadź - recenzja gry Gdańskiej organizacji Turystycznej.

Nie wiem czy spotkaliście się z grami planszowymi, których zadaniem jest promowanie jakiegoś miejsca na mapie. Nie mówię tutaj o pójściu na skróty i wydaniu kolejnej, nic nie wnoszącej wersji Monopoly, ale o grach, które zostały specjalnie zaprojektowane, żeby zrealizować ww. zadanie. Ja kilka z nich widziałem i mam mieszane uczucia. Czasem się to udawało a czasem no niekoniecznie.

Jakiś czas temu recenzowaliśmy grę związaną z Gdańskiem, a konkretnie z jednym z jego symboli, czyli Portem Gdańskim. Niniejsza recenzja dotyczy również Gdańska, ale tym razem jako miasta per se. Otrzymaliśmy ją do recenzji dzięki uprzejmości Gdańskiej Organizacji Turystycznej. Chcielibyśmy się teraz podzielić naszymi wrażeniami płynącymi z rozgrywki.




CO ZAWIERA GRA

Całość znajduje się w dość dużym pudle. Dodam, że dość ciężkim pudle. Nic dziwnego. W środku znajdziemy całą masę komponentów. Osią całej gry jest modułowa plansza, składająca się ze składanej ramki oraz wypełnienia w postaci heksagonalnych płytek przedstawiające różne rodzaje atrakcji, które możemy zobaczyć w Gdańsku. Te zostały przedstawione na specjalnych kafelkach, które będziemy zdobywać w trakcie gry. Oprócz tego mamy dwie „waluty” w postaci żetonów monet i energii.

Dodatkowo otrzymujemy mnóstwo kart podzielonych na kilka kategorii: transportu, szlaków oraz szansy. Całość uzupełniają planszetki graczy, karty pomocy oraz drewniane pionki graczy (w kształcie żurawi ze Stoczni Gdańskiej) oraz specjalna kostka. Zapomniałbym o wyjątkowym komponencie gry. W środku znajdziemy prawdziwe bursztyny.

Gra przeznaczona jest zarówno dla graczy polsko- jak i angielskojęzycznych, stąd obecność na elementach z tekstem obu wersji językowych. Załączona instrukcja to jedna dwustronna kartka. Zasady wytłumaczone zostały całkiem przyzwoicie, aczkolwiek nie wszystko było jasne i dlatego przed pierwszą rozgrywką posiłkowałem się filmem przedstawiającym zasady gry.

CEL GRY

Trafiamy do Gdańska. Weźmiemy udział w swoistym wyścigu. Przyjdzie nam, korzystając z różnych środków transportu (w tym naszych nóg) i wykorzystując do tego monety oraz energię odwiedzać różne miejsca Gdańska. Każdy z nas przed rozgrywką otrzyma specjalną kartę szlaków, na której mamy zaznaczone typy lokacji do odwiedzenia. W zamian za to otrzymywać będziemy bursztyny. Pierwszy, który zgromadzi te trzy skarby Bałtyku, zostanie zwycięzcą.

PRZYGOTOWANIE GRY

Ten etap nie jest specjalnie długi, aczkolwiek wymaga troszkę czasu. Po pierwsze musimy przygotować planszę. W tym celu łączymy ze sobą ramki a następnie losowo umieszczamy w nich kafelki z obiektami. Jedna uwaga. Na początku wymagało to będzie nieco siły (jak np. w Jedzie pociąg…) ale z czasem ramki się rozciągną i wszystko będzie ładnie pasować do siebie.

Oprócz tego musimy przygotować wszystkie zasoby wspólne, tj. monety, energię, kafle obiektów (podzielone na sześć oddzielnych stosów), karty transportu i szansy (po przetasowaniu formujemy dwa zakryte stosy dobierania).

Zestawem startowym każdego z gracza jest planszetka postaci wraz z odpowiadającym jej pionkiem (ten wędruje na odpowiednie pole startowe) odpowiednią liczbą zasobów (monet i energii) - każda z czterech postaci zawiera inne zasoby początkowe. Oprócz tego otrzymujemy trzy karty transportu oraz jedną kartę celu. To w zasadzie wszystko. Drodzy turyści czas na bezkrwawe łowy w Gdańsku.
PRZEBIEG GRY

Rozgrywka odbywa się wg tradycyjnego schematu, w którym to począwszy od pierwszego gracza, każdy po kolei rozgrywa swoją turę. Poszczególne rundy rozpoczyna zawsze rzut kostką. Ona to bowiem wyznacza pogodę, jaka będzie panowała. Mamy trzy możliwości: słoneczko, deszcz oraz burzę. Będzie to miało wpływ na to co będziemy mogli wykonać w naszej kolejce.

Następnie pierwszy gracz dobiera karty transportu (tyle ilu jest graczy +1). Na rękę dobiera jedną i resztę przekazuje kolejnemu graczowi itd. W swojej kolejce musimy wykorzystać jedną z kart transportu z ręki i przemieścić naszego turystę na planszy. Jeśli zachodzi taka konieczność, to za wykonanie ruchu musimy zapłacić monetami a czasem również energią. Mamy kilka możliwych rodzajów transportu: pieszo, rower, tramwaj, autobus i taksówka. Każde z nich pozwala poruszyć się w nieco odmienny sposób. Jedne dalej, inne bliżej. Wszystko jest dokładnie rozpisane na karcie.

Jak już wspomniałem mamy kostkę, która wpływa na to co możemy zrobić. Jeśli jest ładna pogoda (słoneczko), to możemy poruszać się jak się nam żywnie podoba. Gorzej jak pada deszcz albo jest burza. Wtedy odpadają nam niektóre możliwości, np. podczas deszczu nie możemy przemieszczać się na piechotę ani rowerem. Odpadają nam również niektóre możliwości odwiedzenia niektórych lokacji. Np. podczas burzy możemy odwiedzać jedynie muzea i restauracje.

Po przemieszczeniu się do danej lokacji dobieramy właściwy kafelek jej odpowiadający. Odwiedzenie zabytków, muzeów i atrakcji wymaga uiszczenia opłaty (monety/energia). Pójście na plaży dodaje energii, chociaż czasem wymaga opłaty. Park z kolei dodaje nam energii, a w restauracjach mamy możliwości wymiany energii na monety i na odwrót. Z dobraniem płytki danej lokacji wiąże się jeszcze jedna konieczność – musimy dobrać jedną lub dwie karty szansy – losowa wybranego wydarzenia. Może być zarówno pozytywne jak i negatywne. Możemy coś dostać a możemy i stracić.

Mamy prawo niewykonania żadnego ruchu. W takim przypadku odpoczywamy i otrzymujemy jeden żeton energii.

Gdy ostatni gracz w danej rundzie wykona swoje akcje, przechodzimy do kolejnej rundy. Przekazujemy znacznik pierwszego gracza kolejnemu delikwentowi, który to rzuca kostką i dobiera karty transportu.

Po co odwiedzamy te różne miejsca? Prosta sprawa. Otrzymaliśmy podczas przygotowania rozgrywki kartę celu – jest ona jawna dla wszystkich. Na niej widnieją miejsca (a raczej rodzaje miejsc), które mamy odwiedzić. Za każde trzy lokacje znajdujące się na karcie otrzymamy dwa bursztyny, a za dwie – jeden. Co ciekawe, jeśli w jednym miejscu spotkają się dwa pionki, to z automatu gracze muszą wymienić się swoimi kartami celów. To jedyna metoda na wejście w posiadanie karty celu innej niż ta, którą otrzymaliśmy na początku gry.

ZAKOŃCZENIE GRY

Czas gry uzależniony jest od talii kart zadań. Kończy się w momencie jej wyczerpania. Dogrywamy w takim przypadku daną rundę, a kolejna będzie już ostatnią. Następnie sumujemy zdobyte punkty i wyłaniamy zwycięzcę.

WRAŻENIA

Powiem szczerze, że Visit Gdańsk jest znakomitym środkiem promocji Gdańska za pomocą gry planszowej. Gry, która w żadnym przypadku nie jest banalna i nie stanowi pójścia na skróty i zrobienia np. kolejnej wersji Monopoly umiejscowionej w danym mieście. Tutaj mamy do czynienia z całkiem nową grą, która po prostu może się podobać. Zwłaszcza, że zasady są dość proste i w zasadzie nie sprawiają większych problemów.

Cel jest jasny i klarowny. Musimy przemierzyć Gdańsk i dotrzeć do konkretnych miejsc. Żeby tam dotrzeć musimy odpowiednio stosować z dostępnych środków transportu. Żeby z nich skorzystać oczywiście musimy mieć za co, więc trzeba umiejętnie dysponować monetami/energią a także mieć trochę szczęścia. Nie ma co ukrywać, że losowość ma wpływ na rozgrywkę. Może nie decydujący, ale jednak. Mamy kostkę pogody, która bywa kapryśna i czasem jej „wyroki” mogą nam utrudnić wykonanie zadania. Dlatego też warto skupiać się podczas ładnej pogody na miejscach (a także środkach transportu), do których dotarcie w gorszych warunkach będzie utrudnione a czasem wręcz niemożliwe. Zostawmy sobie te niewrażliwe na pogodę lokacje (a także środki transportu) na później. Takie działanie może uśmierzyć z lekka ból losowości kości. Żeby to jednak zrealizować, no przyjdzie nam trochę pogłówkować i ten element rozgrywki bardzo mi pasuje. Musimy mieć jednak świadomość, że czasem nasze kombinowanie może nie wystarczyć. Może się bowiem zdarzyć tak, że przy niektórych układach kostka-karty nie będziemy w stanie się ruszyć w ogóle. Np. wypadnie na kostce burza, a my mamy tylko ruch rowerem lub na piechotę i nic z tym nie zrobimy. Musimy czekać na lepszą pogodę w następnej rundzie albo lepszą kartę transportu.

Gra ma jeszcze jedno rozwiązanie (to akurat kojarzy mi się z Monopoly), które pasuje mi już mniej czyli karty szans. Jedne potrafią nam wydatnie ułatwić zadanie (np. Karta turysty zmniejszająca koszty turystyki miejskiej albo taka, która doda nam „gotówki”), inne utrudnić (stracimy część „gotówki”). Czasem zatem będziemy mieli powody do radości a czasem wręcz przeciwnie.

Jak już wspomniałem, mamy do czynienia z wyścigiem. Ten, kto pierwszy zdobędzie trzy bursztyny, ten wygra. Cel ten w sumie trudny nie jest, bo dotarcie do danych miejsc nie jest mocno skomplikowane. Jednakże pamiętajmy, że nie jesteśmy sami i inni gracze na pewno będą chcieli być szybsi od nas. Dlatego tak ważne jest myślenie nad tym co się dzieje na planszy. A także wyżej wspomniane szczęście.

Czas rozgrywki nie jest specjalnie długi. Pudełkowo to 45-60 minut i tak prawdę mówiąc jest. Przeważnie bliżej tych trzech kwadransów, a czasem nawet i tych dwóch.

Skalowalność jest na przyzwoitym poziomie. Niezależnie od tego ilu graczy usiądzie przy stole rozgrywki są do siebie podobne. Z jednym wyjątkiem, a nawet dwoma. Po pierwsze pojawia się więcej kart transportu (warto być pierwszym graczem). Po drugie, jest nieco ciaśniej na planszy, przez co możliwe są częstsze spotkania, które kończą się wzajemną wymianą kart szlaku.

W ogóle interakcja w Visit Gdańsk jest nikła, ale jest. Wspomniane wyżej karty transportu dystrybuowane po kolei przez graczy (taki troszkę skrócony draft), spotkania na tych samych kaflach oraz możliwe negatywne oddziaływania poprzez kart szans. Do tego dochodzi również wzajemne blokowanie się – nie zawsze chcemy przecież spotkać się z innym graczem.

O regrywalność nie musimy się specjalnie martwić. Modułowa plansza, losowo dobierane karty tras a także szans sprawiają, że w zasadzie każda gra jest inna. Do tego mamy czterech turystów, z których każdy nie dość, że rozpoczyna wyścig w innym miejscu, to posiada inny zasób monet i energii.

Nie mógłbym przejść obojętnie obok wykonania gry. O jakości komponentów już pisałem. Warto też spojrzeć na oprawę graficzną. Jest naprawdę urocza i dodają klimatu. Mi osobiście kojarzą się z grami wydawnictwa Helvetiq, które bardzo cenię za właśnie taki minimalizm. A przy okazji przejrzystość, bo użyta ikonografia jest bardzo czytelna i nie mamy żadnych problemów z interpretacją tego, co znajdziemy na kaflach.

Podsumowując: Visit Gdańsk to naprawdę solidna planszówka, która po prostu bawiąc uczy i ucząc bawi. Świetnie promuje Gdańsk. Aczkolwiek można było zrobić to ciut lepiej. Każda płytka miejsca zawiera krótką informację o danej lokacji. Przyznam się szczerze, że zabrakło mi tylko jakiejś książeczki/folderu, w którym to zawarto by rozszerzoną informację o poszczególnych miejscach, zwłaszcza, że gra ma trafić również w ręce obcokrajowców. Takie kompendium wiedzy dodałoby jeszcze większej wiedzy o Gdańsku, o miejscach które spotkamy w grze. Tak czy inaczej, podobnie jak przy Porcie Gdańskim tak i Visit Gdańsk dobrze się bawiliśmy.

PLUSY:

+ znakomite wykonanie,
+ świetna oprawa graficzna
+ spora regrywalność,
+ przyzwoita skalowalność,
+ krótki czas rozgrywki,


MINUSY:

- duża losowość,




Liczba graczy: 2-4 osoby
Wiek: od 8 lat
Czas gry: od ok. 45-60 minut
Rodzaj gry: gra strategiczna,
 gra edukacyjna, 
gra familijna
Zawartość pudełka:
* modułowa plansza (ramka i 16 kafelków),
* 42 kafelki obiektów,,
* 47 żetonów energii,
* 47 żetonów monet,
* 55 kart transportu,
* 4 karty postaci,
* 1 kostka pogodowa,
* 12 kart szlaków,
* 43 karty szansy,
* 15 bałtyckich bursztynów,
* 4 pionki graczy,
* 1 znacznik Pierwszego Turysty,
* 4 karty pomocy,
* 1 instrukcja (w wersji polskiej i angielskiej),
Wydawnictwo: Visit Gdańsk
Autor: Visit Gdańsk
Opracowanie: Sławomir Czuba



Serdecznie dziękujemy Gdańskiej Organizacji Turystycznej za przekazanie egzemplarza gry do recenzji. 

Galeria zdjęć:










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz