niedziela, 24 stycznia 2021

ESCAPE QUEST SAM W SALEM: zabawa z czarownicami - recenzja książki gry Wydawnictwa Egmont.

Powiem szczerze, że Escape Questy podbiły nasze serducha. Te książko-gry będące hybrydą gry paragrafowej z escape roomem potrafią dostarczyć naprawdę dobrej rozrywki umysłowej. Na blogu pisaliśmy już o trzech z nich. Czas na ostatnią (mam nadzieję, póki co) z nich, czyli Sam w Salem.

Celowo zostawiłem tę pozycję na koniec. Lubię opowieści z dreszczykiem. Prawie tak samo jak te, które związane z są z tzw. twardym SF. Dlatego też nie mogłem oprzeć się, żeby wisienką na torcie wszystkich Escape Questów nie została ta, której i tytuł i okładka nawiązują do pewnych mrocznych czasów naszej historii opisanej nie raz i nie dwa przez różnych autorów. Zapraszam zatem na moje wrażenia z przygodą w Salem.



CEL GRY

W końcu udało się dotrzeć do Salem. Miejsca, które było świadkiem słynnego procesu, który miał miejsce w roku 1692, w którym grupie ok. 80 kobiet i mężczyzn postawiono zarzuty uprawiania czarnoksięstwa. Dla części z nich skończyło się to tragicznie…

O wycieczce do tego miejsca marzyłem od dawna i chciałem na własne oczy zobaczyć miejsca, które znałem wyłącznie z lektury książek. Chciałem usłyszeć różne historie z ust przewodnika. Usłyszałem, ale o gospodarce rybnej Salem i innych kompletnie nieistotnych rzeczach. Przecież byłem w Salem, w którym stracono wiele rzekomych czarownic. Musiałem coś zrobić. Zdecydowałem się na zwiedzanie na własną rękę… No cóż, nie był to chyba najlepszy pomysł. Ale od początku…

PRZYGOTOWANIE GRY

Przygotowanie gry wymaga od nas jedynie zaopatrzenia się w jakiś ołówek/długopis, żeby robić notatki. Miejsca w książce na pewno nie zabraknie.

PRZEBIEG GRY

Tradycyjnie, żeby przypadkiem nie zepsuć sobie zabawy ważne jest stosowanie się do kilku prostych zasad. Miejmy świadomość, że nie mamy do czynienia ze zwykłą książka. Wobec tego, nie czytamy jej od A do Z. Nie ma najmniejszego sensu przeglądanie jej i nie przewracajmy stron, chyba, że będzie to wynikało z rozwiązania danego zadania. Inaczej możemy niechcąco popsuć sobie zabawę.

Gra polega na zapoznawaniu się z fabułą, w którą to umiejętnie wpleciono mnóstwo różnorakich zagadek matematyczno-logicznych. Czasem wymagana będzie spostrzegawczość, umiejętność pokojarzenia ze sobą różnych rzeczy. Rozwiązując zagadki mamy poszukiwać liczb (zawsze odpowiedzią będzie jakaś cyfra) - to te właściwe, będące rozwiązaniem zaprowadzą nas do kolejnej zagadki. Kiedy znajdziemy się na właściwej stronie, w jej lewym górnym rogu dostrzeżemy jedną lub więcej liczb ze strzałką. Muszą one odpowiadać numerom stron, które nas do niej doprowadziły. W przeciwnym razie będzie to dowód naszej pomyłki, a my cofniemy się na stronę, z której przyszliśmy.

Dla ułatwienia, otrzymaliśmy koło ratunkowe. Ostatnie dwie strony książki są zapieczętowane, gdyż zawierają podpowiedzi i rozwiązania zadań. Oczywiście nikt nie broni nam tam zaglądać - decyzja należy tylko do nas. Czasem będzie to konieczne, szczególnie jeśli po prostu utkniemy i nie będziemy w stanie rozwiązać danego zadania.

WRAŻENIA

Powiem szczerze, że Sam w Salem mnie wciągnęła i to bardzo. Przede wszystkim wartko poprowadzoną fabułą, która umówmy się, nie jest mistrzostwem świata, ale czyta się to tak dobrze, że z przyjemnością śledzimy losy naszego bohatera błąkającego się po Salem. Cała historia jest dość płytka z mnóstwem skrótów fabularnych i toną uproszczeń. Inaczej jednak się nie da. To nie fabuła przecież stanowi kanwę tej książko-gry. Prowadzi nas niemalże za rękę od jednej zagadki do drugiej i naprawdę czyni to znakomicie, pobudzając naszą ciekawość.

Do tego dochodzi też warstwa graficzna, która nie ocieka feerią barw jak choćby w Za garść neodolarów czy Świecie wirtualnym. W tym sensie zdecydowanie bliżej jej do Poszukiwaczy zaginionego skarbu. Większość utrzymana jest w czarno-białych barwach, kolor pojawia się rzadko. Tak czy inaczej jest ważnym elementem rozgrywki.

Nie da się ukryć, że gra będzie premiowała osobników, którzy nie odczuwają wstrętu przed matematyką. Jest ona wszechobecna, gdyż rozwiązaniem każdej z zagadek będzie jakaś cyferka. Zadania są bardzo różne. Od naprawdę banalnych, wymagających jedynie spostrzegawczości, po takie, które będą dla nas wyzwaniem (zwłaszcza pod koniec) i mogą dać nam trochę w kość. Wartym podkreślenia jest różnorodność poszczególnych zadań i ich niepowtarzalność. Szanuję też autorów za swoistą oryginalność, bo pomimo, że trochę łamigłówek w życiu rozwiązałem, to z kilkoma spotkanymi w Sam w Salem, nie spotkałem się nigdy wcześniej. Zatem odpada coś co mogłoby zabić każdą tego typu grę, a mianowicie schematyczność. Każda z łamigłówek jest po prostu inna i wymaga od nas innego podejścia.

Dobrze, że mamy sekcję z podpowiedziami oraz gotowymi odpowiedziami, bo czasem utknąć nie jest trudno. Zwłaszcza, że bywają zadania, które może nie są trudne same w sobie, ale wymagają przede wszystkim odpowiedzi, co autor miał na myśli. Jak to już ustalimy, to całe rozwiązanie zadanie idzie zdecydowanie staje się łatwiejsze. Co nie oznacza, że będzie prosto. Jak już wspomniałem, przy kilku zadaniach musiałem się zatrzymać, a przy jednym wręcz doszkolić, żeby je rozwiązać. Generalnie starałem się nie korzystać z podpowiedzi, które całe szczęście nie są takie oczywiste i owszem prowadzą nas do odpowiedzi, ale nie na skróty – są jedynie pewnymi sugestiami.

Może nie wadą, ale cechą tego „gier” jest ich jednorazowość. Po jej przejściu nie sądzę, żebyśmy kiedykolwiek wrócili do tej „gry”. Tak czy inaczej bawiłem się naprawdę znakomicie. Otrzymałem kawał dobrej rozrywki umysłowej. Teoretycznie „przejście” całek książki nie powinno zająć więcej niż trzy godziny. Ja na pewno poświęciłem na to więcej czasu. Czasu, którego absolutnie nie żałuję. To czego żałowałem, to że historia się skończyła… Mam nadzieję, że w bliższej przyszłości pojawią się kolejne tomy z tej serii. Ja z pewnością będę czekał na nie z wielką niecierpliwością. Zdecydowanie polecam, bo Escape Questy to po prostu kawał fajnej rozrywki, która łączy całkiem ciekawą fabułę z jeszcze ciekawszymi łamigłówkami.

PLUSY:

+ proste zasady,
+ bardzo dobre wykonanie,
+ ciekawy klimat,
+ znakomita oprawa graficzna,
+ zmienny poziom trudności,
+ bardzo wciągająca zabawa.

MINUSY:

- jednorazowość całej rozgrywki.


Liczba graczy:  od 1 osoby
Wiek: od 12 lat 
Czas gry: maksymalnie 3 godziny
Wydawnictwo: Egmont
Cena: 24-28 zł (I 2021 r.)
Autor: Julien  Mindel
Ilustracje: Julien  Mindel

Serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Egmont za udostępnienie 
książki - gry. 

 Galeria zdjęć:





1 komentarz:

  1. Jednorazowość całej rozgrywki to faktycznie minus, ale ogólnie na plus. My też się zakochaliśmy w Escape Quest :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń