niedziela, 26 sierpnia 2018

FOTOSYNTEZA: kolorowe drzewka w pudełeczku noszę…- recenzja gry Wydawnictwa 2 Pionki.


Zawsze powtarzam, że dobra gra logiczna nie jest zła. Nigdy nie ukrywaliśmy, że abstrakcyjne gry logiczne strasznie lubimy. Więc nasz radar zawsze się uruchamia, gdy tylko dochodzą do nas informacje o kolejnej tego typu grze. A gdy dodatkowo wygląda zjawiskowo?

Fotosynteza to jeden z hitów ubiegłorocznego Essen. Gra, która na tle innych wyróżnia się oprawą graficzną, za którą stoi ta sama Pani (Sabrina Miramon), która pięknie zilustrowała znakomite Quadropolis, czy też zapomnianych nieco Budowniczych (w wersji Średniowiecze i Antyk). Co ciekawe autorem gry jest współtwórca innej tego typu gry, którą niedawno recenzowaliśmy, czyli Zamku smoków. Hjalmar Hach z przytupem wchodzi na salony solidnych twórców planszówek.

Gra została wydana przez familijny odłam Portalu, czyli 2 Pionki. Gra jakby nie patrzeć idealnie wpisuje się w to, co dotychczas wydawało to (pod)gliwickie wydawnictwo. A czy nam Fotosynteza przypadła do gustu? Czy za piękną oprawą kryje się po prostu dobra gra? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć w poniższej recenzji.



CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w  sporym pudle. W środku znajdziemy przede wszystkim drzewka (w czterech kolorach), które uprzednio musimy sobie poskładać do kupy. Do tego mamy planszę główną, na której toczyć się będzie cała rozgrywka oraz słoneczko, które będzie krążyć wokół niej. Każdy z graczy otrzyma też specjalną planszetkę, na której umieszczał będzie drzewa i nasiona oraz zaznaczał swoje punkty światła (swoista waluta w grze). Do tego dochodzą wspomniane wcześniej żetony nasion oraz żetony punktacji.

Generalnie wszystko wygląda bajecznie. Co do wykonania mam jedną uwagę. Każde drzewko składa się z dwóch elementów, które musimy złożyć. Sęk w tym, że niektóre z nich są po prostu nietrwałe – nie trzymają się kupy i najzwyczajniej w świecie rozpadają się. Psuje to trochę wrażenia estetyczne.

Instrukcja to w sumie 4 strony tekstu okraszonego przykładami, dzięki którym łatwiej możemy sobie przyswoić zasady. Napisana jest bardzo przystępnie i nie pozostawia nas z jakimikolwiek wątpliwościami.

CEL GRY

„W małym, pełnym życia lesie kilka gatunków drzew rywalizuje o możliwość wzrostu i rozsiewania swoich nasion. Pokryte liśćmi korony drzew, muśnięte czułym pocałunkiem promieni słońca chłoną jego energię, rzucając cień na otaczające je niższe rośliny. A gdy cykl życia drzewa dobiega końca, zgromadzone przez nie substancje mineralne powracają do środowiska, użyźniając glebę dla jego następców”. Zatem gra logiczna z klimatem.

Dzięki zdobywanym w czasie gry punktom światła, mamy za zadanie przeprowadzić swoje drzewa przez cały cykl ich życia, począwszy od nasiona, a kończąc na dużym drzewie. Następnie je ścinamy, zarabiając na tym punkty zwycięstwa. Wiadomo, ten, kto uzbiera ich najwięcej zostanie zwycięzcą.

PRZYGOTOWANIE GRY

Na środku stołu wędruje plansza a w jednym z jej narożników ustawiamy nasze słoneczko. Zestawem startowym każdego z gracza jest planszetka oraz komplet drzewek i nasion w wybranym kolorze.

Następnie sadzimy po dwa małe drzewka na skrajnych polach planszy. Dwa małe i jedno średnie wraz z dwoma nasionami umieszczamy obok naszych planszetek – będą stanowić początkowe zasoby. Resztę drzew i nasion umieszczamy na wskazanych polach planszetki – żeby z nich skorzystać będziemy musieli uiścić stosowną opłatę w postaci punktów światła – ich początkowy stan wynosi dokładnie zero – co zaznaczamy umieszczając znacznik na odpowiednim polu. Uprawę czas zacząć.

PRZEBIEG GRY

Rolę pieniądza w grze pełnią punkty światła. W trakcie gry będziemy je gromadzić, po to, żeby móc wykonać konkretne akcje (o tym za chwilę). Każda runda składa się z dwóch faz. W pierwszej będziemy gromadzić punkty światła, dzięki naszym drzewkom. Im są większe (przy czym nie są w cieniu innego) tym więcej punktów za nie otrzymamy. Nasiona punktów nie przynoszą, ale są niezbędne, żeby wyrosło z nich okazałe drzewo.

Po zebraniu naszych punktów, możemy przystąpić do fazy drugiej, czyli ich wydawania. Możemy zatem:

(I) kupić nasiona lub drzewa, innymi słowy przenieść je z planszetki na pole obok.

(II) zasiać nasiono, czyli umieścić je na planszy. Zasiew odbywa się zawsze w pobliżu naszego drzewa, przy czym im jest ono większe tym większy jest promień obszaru, na którym możemy dokonać tej czynności,

(III) dokonać wzrostu, czyli zamienić nasiono w małe drzewo, lub małe drzewo na średnie, etc.,

(IV) ściąć duże drzewo, w zamian za co otrzymujemy punkty zwycięstwa.

Ważne, że na jednym polu możemy wykonać jedną akcję. Niemożliwe jest zatem w jednej akcji dokonanie zasiewu i zamiany nasiona w drzewo, nawet jeśli posiadamy odpowiednie zasoby.

Taki cykl powtarzamy co turę. Z jedną różnicą, nasze słońce zmienia pozycję oświetlając jedne drzewa, które to rzucają cień na inne (takie drzewo nie przynosi punktów światła). Po trzykrotnym (lub czterokrotnym w wariancie rozszerzonym) pełnym obrocie słońca wokół planszy, kończymy całą zabawę i podliczamy zdobyte punkty.
  
WRAŻENIA

Nie raz i nie dwa pisałem, że mamy słabość do abstrakcyjnych gier logicznych. Zwłaszcza do takich, które ładnie się prezentują na stole. Dlatego też Fotosynteza była w kręgu naszych zainteresowań od ubiegłego roku od targów w Essen, gdzie uzyskała spory rozgłos i wiele osób nabrało wielkiego apetytu na nią. Mam też świadomość, że dla części z nich była rozczarowaniem. Oczekiwali gry, która będzie czymś innym niż kolejną abstrakcyjną grą logiczną z dołożonym tematem. My dokładnie spodziewaliśmy się takiej właśnie gry, stąd nie była dla nas żadnym negatywnym zaskoczeniem, rzekłbym nawet, że zaskoczyliśmy się pozytywnie. Jest wiele rzeczy za które cenimy Fotosyntezę. Ale po kolei.

Jak każda gra tego typu, Fotosynteza jest prosta do nauki. Sama instrukcja to zaledwie 4 strony, przy czym mnóstwo miejsca zajmują czytelne przykłady. Dodatkowo na planszetkach przedstawione są za pomocą czytelnych piktogramów wszystkie akcje, co ułatwia samą rozgrywkę.


Podoba nam się temat gry. Wpleciony został całkiem sprytnie i zgrywa się z mechaniką. Siejemy drzewka, doprowadzamy do ich wzrostu, w końcu je ścinamy zarabiając punkty. Do tego słoneczko, które co rundę zmienia pozycję doprowadzając do różnych ciekawych sytuacji na planszy.

Musimy się trochę nagłówkować prognozując nasze zagrania na kilka rund do przodu. To ważne, żeby w każdej rundzie zarobić jak najwięcej punktów życia. Bez nich nasze drzewa nie będą przynosiły zbyt wielkiego plonu, a niestety, żeby zdobyć punkty zwycięstwa trzeba po prostu sporo zainwestować. Musimy myśleć o tym, gdzie zasiać nasze drzewa i kiedy je upgrade’ować do coraz większych, żeby utrudnić życie przeciwnikom poprzez zajmowanie odpowiednich miejsc na planszy i sprawianiu, że ich drzewa staną w cieniu naszych. Nie jest to takie hop siup, bo możemy sami sobie strzelić samobója zasłaniając swoje własne drzewa.

Wszystko to sprawia, że pomiędzy graczami jest duża doza interakcji. Walczymy o jak najlepsze pozycje, bo im więcej punktów życia, tym więcej możliwości rozwoju. A że przy okazji utrudnimy życie współgraczom. No cóż, zwycięzca może być tylko jeden.

Rozgrywka ma wymiar raczej taktyczny, zwłaszcza, gdy gramy w 3-4 osoby. Owszem, możemy sobie coś założyć, coś zaplanować, jednakże dopiero w swojej kolejce będziemy podejmować decyzję odnośnie swojego ruchu. Sytuacja na planszy zmienia się dość dynamicznie.

Trochę inaczej wygląda to w przypadku dwójki graczy. Mam świadomość, że na planszy będzie po prostu luźniej i rozgrywka może być nieco łatwiejsza (przynajmniej w teorii). Jednakże tutaj mamy znacznie większe możliwości wprowadzenia strategii w życie, jesteśmy w stanie myśleć z wyprzedzeniem i próbować przewidzieć ruchy przeciwnika i skutecznie mu się przeciwstawić. Dlatego też ten wariant lubimy najbardziej. Nie oznacza to, że rozgrywki w większym składzie są gorsze. Są po prostu inne, dostarczają nieco innych emocji.

Regrywalność. Gra jest totalnie pozbawiona losowości. Przez to może pojawić się zarzut, że staną się one schematyczne. Troszeczkę w tym prawdy jest, ale tylko troszeczkę. Jest wiele gier, w których początkowe ustawienie jest zawsze takie same (szachy, go, rewersi, etc.). Trudno jednakże nazwać te rozgrywki schematycznymi, strategia zmienia się pod wpływem ruchów przeciwników. W przypadku Fotosyntezy początkowe fazy gry są mniej emocjonujące, bo lecimy trochę na autopilocie (czyli jest trochę schematycznie), ale szybko ten schematyzm mija, gdy dochodzi do pierwszych interakcji z przeciwnikami, gdy musimy coś zmienić w naszych posunięciach. Ciekawe czy autor gry rozważał wprowadzenie jakichkolwiek „urozmaicaczy”, np. wprowadzenie karty ukrytych celów (określona ilość danego rodzaju drzewek na planszy, określone ułożenie drzew, etc.), coś takiego jak bilet w Ticket to Ride. Z pewnością podniosłoby to regrywalność.  

Czas gry. Pudełkowe 30-60 minut w sumie zgadza się ze stanem faktycznym. Nie za długo i nie za krótko.

Na koniec zostawiłem wrażenia dotyczące wykonania. Ta gra jest śliczna, efektowna, po prostu jedna z najładniejszych gier, jakie posiadamy w kolekcji. Już piękna, klimatyczna okładka pudełka zachęca do jego otwarcia, żeby zapoznać się z komponentami. A gdy już rozpoczniemy grę, jest jeszcze lepiej. Rosnący kolorowy lasek robi wrażenie. Żeby tak tylko wszystkie drzewka chciały się trzymać kupy. A tak, niektóre mają z tym problem i często się rozpadają przy wzięciu ich do ręki. Można to było zrobić trochę lepiej. Taka mała łyżka dziegciu w beczce miodu

Fotosynteza dołączyła do naszej kolekcji pięknie wyglądających dobrych gier abstrakcyjnych i z dumą prezentuje się na półce obok Azula, Zamku Smoków, Sagrady czy Santorini. Naszym skromnym zdaniem warto było czekać na polskie wydanie. W porównaniu do ww. gier Fotosynteza jest zdecydowanie najtrudniejsza. Tutaj musimy coś liczyć, w coś zainwestować i czekać na zwrot z inwestycji. Dlatego też nie jest to z pewnością gra dla każdego i z doświadczenia wiem, że są ludzie, którzy się po prostu od Fotosyntezy odbili. Prawdę mówiąc, nie dziwię się. To gra tak naprawdę skierowana jest do ludzi, którzy lubią nieco trudniejsze gry logiczne, którzy dostrzegą za piękną warstwą graficzną kawał dobrej mechaniki.

A ta działa jak w szwajcarskim zegarku. W dodatku znakomicie współgra z tematyką gry. A to, w przypadku tego typu gier, należy do rzadkości. Mamy okazję pomyśleć, mamy okazję sobie poprzeszkadzać, mamy okazję dobrze spędzić czas. My ze swej strony gorąco zachęcamy do zmierzenia się z Fotosyntezą, bo warto spróbować. Naprawdę.

PLUSY:

+ proste zasady,
+ piękne wykonanie,
+ wysoka jakość komponentów,
+ przyzwoita skalowalność,
+ przyzwoita skalowalność,

MINUSY:

- skłonność niektórych modeli drzew do samoistnej dezintegracji.


Liczba graczy:  2-4 osoby
Wiek: od 8 lat 
Czas gry:  30-60 minut
Rodzaj gry:  gra logiczna, gra familijna
Zawartość pudełka:
* 1 plansza główna
* 1 kafelek słońca
* 4 żetony obrotu słońca
* 4 plansze graczy
* 1 znacznik pierwszego gracza
* 24 żetony punktacji
* 4 znaczniki punktów światła
* 24 żetony nasion (po 6 z każdego gatunku)
* 32 małe drzewa (po 8 z każdego gatunku)
* 16 średnich drzew (po 4 z każdego gatunku)
* 8 dużych drzew (po 2 z każdego gatunku)
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: 2 Pionki
Projektant: Hjalmar Hach
Ilustracje: Sabrina Miramon
Cena: 100-140 zł

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu 2 Pionki  za udostępnienie gry do recenzji.


Galeria zdjęć:

Kliknij, aby zobaczyć duże zdjęcia
            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz