Lubię
wracać w strony, które znam,
Po wspomnienia zostawione tam
Po wspomnienia zostawione tam
Wojciech
Młynarski
Wykorzystanie
elektroniki w grach planszowych wywołuje dość skrajne emocje. Jedni są wręcz
oburzeni (planszówka ma być bez prądu i basta) a inni są otwarci na nowe rozwiązania. Czy aplikacje na komputer/telefon to przyszłość
planszówek? Patrząc na premiery gier trudno wysnuć taki wniosek, bo takich gier jest stosunkowo mało. Nie wiadomo jednak, w
którym kierunku podąży rynek i czy takich gier nie będzie coraz więcej.
Czemu
o tym wspominam? Ano dlatego, ze bohaterka recenzji czyli Rising 5 Runy
Asteros, to gra, która potrafi wykorzystać (pokusiłbym się nawet o stwierdzenie
że bez aplikacja gra trochę traci) aplikację w celu ułatwienia całej rozgrywki. Czy
nam to rozwiązanie przypasowało, czy sama gra zaoferowała nam dobrą rozrywkę? A
cytat z genialnej piosenki Zbigniewa Wodeckiego? Wyjaśnię jego sens w
podsumowaniu. Tymczasem zapraszam do lektury recenzji, w której postaram się
odpowiedzieć na powyższe pytania.
Całość zamknięta jest w średniej
wielkości pudełku. W środku czeka na nas plansza główna, karty do gry: postaci,
krain, reliktów i artefaktów, figurki bohaterów (w postaci kartoników i
plastikowych podkładek, tak jak choćby w Planet Defenders), trochę żetonów run
i symboli astrologicznych. Do tego mamy kostkę do rozstrzygania pojedynków oraz
kosteczki energii.
W pudle znajdziemy też zestaw dla mistrza gry. W naszych rozgrywkach nie skorzystaliśmy z niego ani razu, zamiast tego
używaliśmy specjalnej aplikacji.
Dużym plusem jest plastikowa wypraska,
która pozwala przechować wszystkie elementy na miejscu nie musząc martwić się o
ewentualne uszkodzenie np. postaci bohaterów. Jakość wykonania stoi na wysokim
poziomie i za to należą się brawa.
Muszę
pochwalić instrukcję. Jest tak napisana, żeby w możliwie najprostszy sposób
wprowadzić świeżego gracza w meandry rozgrywki.
CEL GRY
„Dawno dawno remu, gdzieś w odległej galaktyce...” była sobie planeta Asteros. Dawnymi
czasy ówczesny król uwięził jakieś stwory za runiczną bramą. Z czasem moc bramy
zaczęła słabnąć i cała ta nieprzyjemna hałastra powoli zaczyna się
przedostawać, żeby przejąć ostateczną kontrolę nad planetą czyniąc ogólną
rozpierduchę. Hola hola, nie tak prędko. Zebrał się sztab kryzysowy pod
przewodnictwem mędrca Orakla, który uradził, żeby wysłać kilku bohaterów,
których zadaniem będzie ponowne zamknięcie bramy, przy jednoczesnym wysłaniu
kilku poczwar do krainy wiecznych łowów. Innymi słowy musimy odgadnąć właściwą
kombinację run, czyli wydedukować, które runy i w jakiej kolejności powinny się
pojawić. Jeśli nam się to uda, to odtrąbimy sukces, jeśli nie, no cóż…planeta Asteros
przestanie być miłym dla ludzi miejscem…
PRZYGOTOWANIE GRY
Przygotowanie gry jest
króciutkie. W telegraficznym skrócie przebiega ono następująco.
Na środek stołu wędruje plansza której
umieszczamy w określonych miejscach figurki naszych bohaterów, runy i kostki
energii, znacznik czerwonego księżyca oraz karty krain. Następnie tasujemy
talię kart postaci i wtasowujemy do niej odpowiednią liczbę kart czerwonego
księżyca (w zależności od wybranego poziomu trudności). Obok planszy
umieszczamy karty postaci, artefaktów reliktów.
W tym miejscu należy wspomnieć o
aplikacji dostępnej za darmo na Androida i iOS-a. Za jej pomocą skanujemy układ
run na planszy i od tej pory będziemy co jakiś czas weryfikować nasze
podejrzenia z tym, co sobie aplikacja zaplanowała.
Zestawem startowym każdego z graczy jest
5 lub 6 kart (w zależności od liczby graczy), które wędrują na jego ręką.
I to tyle. Możemy
przystąpić do zabawy.
PRZEBIEG GRY
Do eksploracji planety i do walki z
potworami posyłać będziemy naszych bohaterów, przy czym w każdy z graczy ma
prawo wykonać akcję dowolnym z nich. Każdy z nich posiada super-moc, która użyta
w odpowiednim momencie może nam ułatwić zadanie. I tak Orakl potrafi zamienić
miejscami dwie runy, Eli pozwoli nam na podniesienie o 1 poziom znacznik
zaćmienia, Nova pozwoli na zmierzenie się z dowolnym potworem na planszy bez
użycia akcji postaci, Ekho z kolei potrafi przemieścić wybranego (poza sobą)
bohatera w dowolne miejsce na planszy. Hal potrafi skopiować umiejętność
pozostałych bohaterów.
W swojej turze odrzucamy z ręki dowolną liczbę
kart jednego bohatera (przez co go aktywujemy). Następnie możemy wykonać
darmową akcję związaną z jego super-mocą, a później jedną z dostępnych akcji,
tj. ruch (przestawienie swojej postaci na dowolny z sześciu), walka z potworem,
pieczętowanie bramy (po ułożeniu 4 kostek energii, możemy spytać się aplikacji czy
poprawnie ułożyliśmy runy).
To, ile akcji daną postacią wykonamy,
zależy od liczby odrzuconych kart. Im więcej, tym więcej akcji wykonamy w
swojej kolejce.
Podczas walki rzucamy kostką i
porównujemy wynik z siłą przeciwnika. Możemy się oczywiście wzajemnie
wzmacniać. Jeżeli na polu, w którym toczy się pojedynek, znajdzie się inny bohater – do wyniku na kostce dostajemy jedyneczkę.
Każda dodatkowa odrzucona karta z wizerunkiem postaci toczącej walkę to
dodatkowy punkt siły.
Po wykonaniu swoich akcji, dobieramy
karty na rękę. Musimy jednak pamiętać o uprzednio wtasowanych kartach
Czerwonego Księżyca. W momencie, gdy takową wyciągniemy, noc strasznego się
jeszcze nie dzieje. Jednak od tego, co zrobi kolejny gracz może zależeć wiele,
bowiem na koniec jego tury zliczamy każdy symbol księżyca na pozostałych
kartach potworów, co powoduje przesunięcie znacznika zaćmienia, co czasem może przypieczętować
naszą porażkę.
ZAKOŃCZENIE GRY
Gra kończy się w momencie, gdy uda nam
się rozwiązać zagadkę – wtedy odnosimy sukces. Natomiast, gdy znacznik
czerwonego księżyca spadnie poniżej krytycznego poziomu lub wyczerpie się talia
postaci, ponosimy porażkę.
WRAŻENIA
Czemu
recenzję rozpocząłem słowami piosenki Zbigniewa Wodeckiego? Obcując z Rising 5 Runy Asteros czuję się właśnie jakbym wracał myślami do czasów młodości. Z
dwóch powodów. Po pierwsze grafika autorstwa Vincenta Dutruit (odpowiedzialnego
za m.in. Nowy Jork 1910, Lewis i Clark, Lewis i Clark: Odkrycia, Raptora),
które przypominają mi czasy, gdy z zapartym tchem śledziłem (po raz n-ty)
przygody Funkiego Kovala czy też Yansa. A drugi powód, to Mastermind, gra która
zawsze będzie mi się kojarzyła z dzieciństwem, gra w którą swego czasu często zagrywaliśmy się.
Oprawa graficzna i
samo wykonanie gry robią kolosalne wrażenie. Z całą pewnością jest to jedna z
najładniejszych gier ubiegłego roku.
Sama rozgrywka jest
prosta, zwłaszcza dla kogoś, kto miał do czynienia z Mastermindem. Tam mieliśmy
wykoncypować układ czterech kołków, tj. właściwe kolory we właściwej
kolejności. W Rising 5 mamy bardzo podobną sytuację. Musimy wydedukować
właściwy układ czterech run. Różnica tkwi w samym podejściu do rozwiązania.
Mastermind to czysta gra logiczna, w której nie było żadnych przeszkadzajek,
które to występują w Risng 5. Żeby móc dostąpić do zaszczytu sprawdzenia
naszych przewidywań co do rozwiązania, musimy trochę pokombinować i to
wspólnie. Musimy zdobyć 4 kostki energii, a te zdobywamy głównie poprzez walkę
z potworami. Walka ta jest prosta a jednocześnie nieprzewidywalna. Mamy wszakże
kostkę, która decyduje o wyniku pojedynku. Owszem mamy możliwości modyfikowania
wyniku (wsparcie od współgraczy), jednakże i to czasem nie pomaga, bo na jednej
ze ścian na kostce jest symbol czerwonego księżyca i wtedy całe nasze plany
mogą wziąć w łeb.
W grze mamy pomocnika
w postaci aplikacji. Aplikacji, która generalnie działa, ale z pewnymi
problemami. Teoretycznie powinna poprawnie zeskanować układ run na planszy i
zaprezentować go na ekranie telefonu. No właśnie, teoretycznie. W sztucznym
świetle wyglądało to tak, że układ na planszy to jedno a aplikacja drugie. Całe
szczęście mamy możliwość ręcznego „wpisania” układu i wtedy wszystko jest w
porządku – aplikacja z powodzeniem może zastąpić gracza. Nic nie stoi jednak na
przeszkodzie, żeby wprowadzić mistrza gry, który będzie trzymał pieczę nad rozwiązaniem
zagadki. Sęk w tym, że taki mistrz będzie przez większość gry zwyczajnie się
nudził. Dlatego też myśmy z tego w ogóle nie korzystali.
Nie da się ukryć, że gra jest
losowa, chociaż losowość ta nie zawsze jest uciążliwa. Owszem kostka bywa
kapryśna, karta czerwonego księżyca pojawia się nie w tym momencie, co trzeba,
nie dobraliśmy tych kart postaci, które akurat by się przydały. W mniejszym lub
większym stopniu możemy sobie z tym jakoś poradzić. Zdobywanie zielonych kostek
jest sprawą specjalnie trudną (nawet na najwyższym poziomie trudności), co w
powiązaniu ze średnim stopniem skomplikowania samej zagadki, sprawia, że
ogólnie rozgrywkę oceniamy jako dość łatwą.
Jest to zarówno wada jak i zaleta
gry. Dzięki niebanalnej rozgrywce gra może przyciągnąć tych mniej
zaawansowanych graczy, a zwłaszcza rodziny, dla których wspólne rozwiązanie
zagadki wraz z całą otoczką może być ciekawym doświadczeniem. Na przeciwnym
biegunie będą zaawansowani gracze, którzy lubią jak im się mózg gotuje. Z całą
pewnością nie są grupą docelową tej gry. No chyba, że potraktują Rising 5 jako
swoisty przerywnik pomiędzy bardziej wymagającymi tytułami.
Regrywalność jest na przeciętnym poziomie, chociaż po iluś
rozgrywkach widać pewną schematyczność całej zabawy. Szkoda, że mamy tak mało
kart krain, które w dodatku są dość powtarzalne.
Czas gry. 20-30 minut i po
zabawie. Super sprawa.
Skalowalność. Jak to przeważnie w
grach kooperacyjnych bywa, stoi na przyzwoitym poziomie. Niezależnie od liczby
osób, sama rozgrywka przebiega dość sprawnie. Z jednym ale. Rising 5 jest mocno
podatna na syndrom lidera, który może zdominować całą rozgrywkę. Jest to
bolączka wielu gier tego typu i pewnym rozwiązaniem jest gra solo – wariant ten
działa doskonale i czasem odnoszę wrażenie, że tryb dla wielu graczy jest po
prostu słabszy. Chyba, że nie czujemy się za mocni w rozwiązywaniu logicznych
łamigłówek.
Rising
5: Runy Asteros to ciekawa gra kooperacyjna o łatwych zasadach i średnim
poziomie trudności. Zatem jeśli lubicie gry kooperacyjne (lub solo), jeśli
podobają się wam łamigłówki w stylu Mastermind a dodatkowo lubicie porządne
wykonanie okraszone znakomitymi grafikami, to ta gra powinna wskoczyć na orbitę
Waszych zainteresowań. Warto spróbować.
PLUSY:
+ piękne
wykonanie,
+ proste
zasady,
+ świetna mechanika
gry,
+ dobra
skalowalność,
+ krótki czas
rozgrywki,
+ średni
poziom trudności…
MINUSY:
- … który dla
niektórych może być zbyt niski
- przeciętna
regrywalność,
- mocno
podatna na syndrom lidera,
Liczba
graczy: 2-4 osoby
Wiek: od
10 lat
Czas
gry: od. ok. 30 minut
Rodzaj
gry: gra strategiczna,
gra karciana
gra karciana
Zawartość
pudełka:
* 1 plansza do
gry
* 1 znacznik
Bramy
* 5 figurek
Postaci i podstawki
* 55 kart
Postaci (11 dla każdej Postaci)
* 7 żetonów
run
* 1 znacznik
zaćmienia
* 14 symboli
Astrologicznych, podzielonych na dwa zestawy (A i B)
* 27 kart
Regionów (w tym 6 czarno-białych kart Startowych)
* 3 karty
Reliktów
* 4 karty
Artefaktów
* 4 kostki
Energii
* 1 kość
Walki
* 5 kart
Czerwonego Księżyca
* instrukcja
do gry.
Wydawnictwo:
2 Pionki
Cena: 80-120 zł
Autor: Gary King, Evan Song
Ilustracje: Vincent Dutrait
Cena: 80-120 zł
Autor: Gary King, Evan Song
Ilustracje: Vincent Dutrait
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz