Carcassonne
jest z całą pewnością jedną z najbardziej rozpoznawalnych gier planszowych na
świecie, z ogromną liczbą dodatków. Co ciekawe, Na bazie tej popularności
postanowiono stworzyć samodzielne gry oparte na pierwowzorze. Ich autorem
pozostaje Klaus-Jurgen Wrede, który czasem zaprasza do współpracy innych
autorów. Na naszym blogu pisaliśmy już o Star Wars, Gorączce złota, Safari a
także Zamku. Każda z tych ma w sobie to coś, co sprawia, że to ciągle
Carcassone, ale podane w nieco inny sposób.
Polskim
wydawcą Carcassonne jest krakowskie Wydawnictwo Bard. Jakiś czas temu
poinformowali, że chcieliby bardzo, żeby co roku możliwe było wydawanie jednego
tytułu z rodziny Carcassonne. Wychodzi im to różnie, ale sytuacja na rynku jest
zmienna, a poza nie wszystko zależy od samego wydawnictwa. Tak czy inaczej
całkiem niedawno wydawnictwo przypomniało o sobie tytułem może nie nowym, bo
oryginalne wydanie Łowców i zbieraczy pojawiło się na rynku w roku 2002. Po 18
latach postanowiono jednakże odświeżyć grę modyfikując nieco zasady a przede
wszystkim uatrakcyjniając szatę graficzną.
Przyznaję
się bez bicia, że w oryginał nie graliśmy, tym zatem z większą ciekawością
zasiedliśmy do Łowców i zbieraczy. A czy gra nam się spodobała, o tym
przeczytacie w dalszej części niniejszej recenzji.
CO
ZAWIERA GRA
Całość zamknięta jest w pudełku wielkości oryginalnego Carcassone. W środku oczywiście znajdziemy się mnóstwo kafelków przedstawiających elementy krajobrazu, z których to będziemy później budować „planszę”. Tradycyjnie w środku spotkamy meeple. Co ciekawe, mają one nieco inny kształt niż te, z których znane jest Carcassonne. Dostali do łapki jakieś kije/dzidy, dzięki czemu przypominają tytułowych łowców i zbieraczy. Nowością są natomiast drewniane chatki.
Nie zabrakło oczywiście planszy do liczenia punktów wraz z płytkami 50/100 punktów.
Do jakości oczywiście nie można się
przyczepić. Szkoda, że nie pokuszono się o dodanie płóciennego woreczka. Z
pewnością podniosłoby to lekko jakość samej rozgrywki i przyspieszyłoby to
przygotowanie samej gry.
Załączona instrukcja napisana jest
bardzo prostym językiem z czytelnymi przykładami, dzięki czemu nie mamy
problemów ze zrozumieniem zasad gry, nawet jeśli do tej pory nie mieliśmy do
czynienia z żadną z grą z Carcassonne w tytule.
CEL GRY
Cel gry odkrywczy nie będzie. Jest nim zdobycie jak największej liczby punktów, które to pozwolą na odniesienie zwycięstwa. Punkty zaś zdobędziemy poprzez dokładanie płytek, meepli oraz chatek. Całe szczęście dróg do zwycięstwa jest klika, więc musimy okazać się sprytniejsi i lepiej wykorzystywać sytuację na stole.
PRZYGOTOWANIE GRY
Jak
to w Carcassonne bywa, przygotowanie trwa dosłownie chwilę. Wszystko zaczyna
się od kafelka początkowego, który kładziemy na środku stołu. Z pozostałych
kafli tworzymy zakryte stosy czy też wrzucamy je wszystkie do woreczka
(zdecydowanie najlepsza opcja, o ile dysponujemy takowym workiem). Obok
umieszczamy zakryty stos szesnastu kafelków menhirów (dla odróżnienia mają inne
rewersy).
Każdy
z nas otrzymuje swój zestaw startowy w postaci 6 meepli - jeden z nich śmiga od razu na planszę
punktową, a reszta będzie w pocie czoła zdobywać punkty. Oprócz tego na
wyposażeniu znajdą się trzy chatki.
I
to tyle. Gra może się rozpocząć.
PRZEBIEG GRY
Podstawowe zasady gry specjalnie nie różnią się od tych z podstawowej wersji Carcassonne. Aczkolwiek występują pewne różnice, które troszkę różnicują obie gry.
W swojej rundzie tradycyjnie już musimy wyciągnąć jedną płytkę ze stosu (lub worka) i odpowiednio ją ułożyć. Odpowiednio, to znaczy tak, by dokładana płytka pasowała do tych, które już są na planszy (las do lasu, rzeka do rzeki, etc.).
Następnie możemy zrobić użytek z naszego meepla. Ten może powędrować do lasu (odpowiednika miast). Tradycyjnie w jednym lesie może przebywać pionek jednego gracza, chociaż istnieją proste sposoby, żeby to ograniczenie obejść. Tak czy inaczej za zamknięcie lasu (wiem, brzmi to dziwnie) otrzymujemy po dwa punkty za każdy kafel, na którym znajduje się ten las. W przypadku, gdyby w lesie koczowało kilku meepli, punktu otrzymają ci, których było najwięcej (za drugie miejsce punktów nie ma).
Czasem zdarza się, że w lesie znajduje się menhir (taki blok kamienny ukryty w lesie). Osoba, która zamknęła las (niekoniecznie jego „właściciel”) otrzymuje dodatkowy kafelek menhiru (losowany z osobnego stosu) i umieszcza go na stole zgodnie z zasadami gry, otrzymując extra ruch.
Naszego łowczego możemy posłać jako rybaka do rzeki. Za jej zamknięcie otrzymujemy po jednym punkcie za każdy kafelek ją tworzący. Oczywiście teoretycznie rzeka może mieć jednego właściciela, ale podobnie jak w przypadku lasu, możemy obejść to ograniczenie i punkty może otrzymać więcej niż jedna osoba.
Kilka słów na temat dorzecza. Jest ono stworzone z sieci rzek połączonych ze sobą jeziorami (coś jak drogi i skrzyżowania). Wykładając kafel rzeki (z jeziorem lub bez), zamiast posyłać meepla do rzeki, możemy umieścić na rzece (jeziorze) domek. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że odtąd jesteśmy jego właścicielami. Oczywiście tych właścicieli może być kilku, dokładnie jak w przypadku lasu. Za co otrzymujemy punkty? Za wszystkie rybki (1 rybka = 1 punkt), które znajdują się w rzekach i jeziorach należących do dorzecza.
Kwestia łąk. Wygląda to podobnie do normalnego Carcassonne. Kładziemy na taką łąkę naszego meepla, który zostaje na niej do końca gry. Łąki nie są puste. Snują się po nich różne zwierzaki, na które to przyjdzie nam polować. Jedne są cenniejsze id drugich. Mamuty przykładowo dadzą nam trzy punkty, ale jelonki/sarenki dadzą nam tylko jeden punkt. O ile na tej samej łące nie było tygrysów. To wredne stworzenia, które polują na sarny i jelenie. Zatem każdy tygrys na łące eliminuje jedną sarnę/jelonka (zaznaczamy do umieszczając na nich specjalne żetony).
W momencie zakończenia lasu i rzeki, meeple wracają do naszej rezerwy, a my zaznaczamy zdobyte punkty przesuwając naszego ludzika na planszy punktowej o odpowiednią liczbę pól. Po przekroczeniu 50 punktów (a później 100), dobieramy specjalny żeton 50/100.
ZAKOŃCZENIE
Gra kończy się w momencie wyłożenia
ostatniego kafelka. Następuje wtedy podliczenie punktów za dorzecza i łąki.
Zwycięzcą jest ten z nas, kto zdobył najwięcej punktów.
WRAŻENIA
Zawsze będę to powtarzać, że Carcassonne bardzo dużo zrobiło dla rozwoju gier planszowych. Dla wielu graczy była jednym z tych pierwszych tytułów, dzięki którym poznali ten wspaniały świat gier planszowych.
Nie wiem, czy prowadzi się jakiekolwiek statystyki sprzedaży planszówek, ale wydawcy Carcassonne chwalą się, że ta gra znalazła kilka milionów nabywców na całym świecie. Nie mam powodów, żeby im nie wierzyć. To robi wrażenie. Pewnie w najbliższym czasie się to nie zmieni i gra będzie zdobywać ciągle nowych fanów. A dzięki samodzielnym tytułom z Carcassonne w tytule możemy wprowadzić nieco urozmaicenia w samej rozgrywce.
Na wstępie napisałem, że Łowcy i zbieracze nie są nową grą. W tym roku stuknęło im 18 lat. Była pierwszą samodzielną grą z Carcassonne w tytule. Utorowała drogę wielu innym gier – o części z nich pisaliśmy już na naszym blogu. Gra ciągle zbiera dobre opinie, aczkolwiek z jej dostępnością było kiepsko. Nie dziwię się zatem, że postanowiono to zmienić. Została odpicowana graficznie oraz wprowadzono kilka zmian w mechanice. O ile to pierwsze łatwo zweryfikować na BGG, tak drugie pozostanie dla mnie jedynie zapewnieniem wydawcy – nie grałem bowiem w to pierwsze wydanie.
Jeśli mieliście do czynienia z jakąkolwiek grą z Carcassonne w tytule, to szybko połapiecie się, że wiele elementów jest odzwierciedleniem klasyka. Zatem lasy to miasta, rzeki to drogi, łąki pozostały łąkami. Nie jednakże katedr. Jednakże dodano w zamian za to kilka elementów, które troszkę jednak zmieniają optykę całej gry.
W grze dzieje się dużo i za wiele rzeczy jesteśmy w stanie zapunktować, czy to w trakcie czy na sam koniec gry. Po kolei zatem. Lasy podobnie jak i miasta potrafią dostarczyć nam sporo punkcików. W tych większych załapiemy się na symbol menhiru. A te nie dość, że dają nam dodatkowy ruch, to same w sobie mogą przyczynić się do otrzymania całkiem przyjemnych bonusów. Oczywiście swoistą wadą jest to, że otrzymujemy je losowo i bywa tak, że otrzymamy coś, z czego możemy nawet nie skorzystać. Bywa. Przeważnie jednak warto je zdobywać.
Rzeki same w sobie przynoszą punkty, ale szczerze mówiąc ciężko dzięki nim zarobić dużo punktów – rzeki bardzo często wpadają do jezior, uniemożliwiając utworzenie dłuższych połączeń. Jednakże wprowadzenie chatek i możliwości zarabiania na dorzeczach sporo zmienia. Nie dość, że nie blokujemy sobie robotników, to fajnie możemy (o ile przeciwnicy pozwolą) rozbudować system rzeczny.
Łąki to również źródło całkiem sporej liczby punktów. Tradycyjnie już blokują naszego człowieka do końca gry. Coś za coś. Umieszczony tam pionek potrafi wynagrodzić to nam na koniec gry mnóstwem punktów. O ile uda nam się dobrze i mądrze rozbudować naszą łąkę. Wprowadzenie zwierzątek sporo zmieniło w postrzeganiu tej formy zarobku punktowego. Owszem, ciągle interesuje nas liczba czworonożnych stworzeń, jednakże należy patrzeć na ich gatunek. Taki mamut doda nam trzy punkty, a sarenka – tylko jeden. A jeszcze dochodzą niekoniecznie sympatyczne tygrysy, które to uszczuplają nam stadko, wprowadzając jednocześnie troszeczkę negatywnej interakcji.
Widzimy zatem, że trochę różnic jest. Zmiany w mechanice nie wywróciły specjalnie gry do góry nogami, ale mają w sobie to coś, że odnosimy wrażenie, że na talerzu otrzymaliśmy coś więcej niż odgrzewanego kotleta.
Oczywiście znak rozpoznawczy Carcassonne, czyli losowość rozgrywki nie uległ zmianom. Powiem więcej, ta losowość jest jeszcze większa. Tradycyjnie losujemy kafelki i od ich dociągu może (choć wcale nie musi) sporo zależeć. Do tego dochodzą losowe żetony menhirów, które bywają mniej (jak choćby duża pułapka, gdy nie „inwestujemy” w łąkę) lub bardziej przydatne (jak np. tratwa, gdy mamy rozbudowane dorzecze). Czy to wszystko bywa frustrujące? Czasem, gdy potrzebujemy dokładnie TEGO kafelka, żeby coś zamkną. No cóż, Carcassonne tak już ma i musimy się z tym pogodzić.
Losowość jednakże ma zbawienny
wpływ na regrywalność. Ta jakby nie patrzeć jest ogromna – za każdym razem mamy
do czynienia po prostu z inną „planszą”, przez co nasza rozgrywka będzie
prowadzona zupełnie inaczej.
Skalowalność. W zasadzie w każdym
składzie gra się dobrze. Oczywiście trzeba tylko pamiętać, że im więcej osób,
tym dłużej czekamy na swoją kolejkę. Gra jest na tyle jednak prosta i szybka,
że decyzje graczy raczej nie powodują przestojów.
Coraz częściej zwracamy uwagę na to, ile zajmuje pojedyncza rozgrywka. Niestety odczuwamy ciągły deficyt czasu. Dlatego też podoba nam się to, że partyjka w Łowców i zbieraczy nie powinna zająć nam więcej niż te 30-40 minut. Można rzec – idealne dopasowanie.
Łowcy i zbieracze bardzo nam przypadli do gustu. Cieszę się bardzo, że po wielu latach ten tytuł znowu się pojawił na polskim rynku. A przy okazji zmienił szatę graficzną, która teraz robi wrażenie. Mechanicznie ciągle mamy do czynienia ze starym, dobrym Carcassonne, jednakże z kilkoma zmianami, które mocno odświeżają tę grę.
Oczywiście nie da się uniknąć
pytania o sens jej kupna w momencie posiadania czy to klasycznego Carcassonne
czy też jednej z samodzielnych gier z tego „uniwersum”. Odpowiedź prosta nie
jest i taka być nie może. Wszystko bowiem zależy. Jeśli jesteście wielkimi
fanami serii, to pewnie wcześniej czy później ten tytuł do was trafi.
Podobnie, jeśli macie i lubicie
„klasyczne” Carcassonne (czy też którąkolwiek inną grę z serii), ale trochę się
już Wam znudziło, to również zachęcam do sięgnięcia po Łowców i zbieraczy.
Tak czy inaczej gorąco zachęcam do
zapoznania się z tym tytułem. Nam się
bardzo spodobał i nie wiem przypadkiem, czy nie stał się naszą ulubioną grą z
Carcassonne w tytule.
PLUSY:
+ solidne
wykonanie,
+ proste
zasady,
+ bardzo
dobrze napisana instrukcja,
+ dobra
skalowalność,
+ wysoka
regrywalność,
+ dość krótki
czas rozgrywki,
MINUSY:
- brak
woreczka na kafelki (taki minusik trochę na siłę).
Liczba graczy: 2-5
osób
Wiek: od 8
lat
Czas gry: ok.
40 minut
Rodzaj gry: gra
strategiczna,
gra rodzinna,
gra kafelkowa
Zawartość pudełka:
* 95 płytek terenu,
* 30 drewnianych pionków,
* 15 drewnianych chat,
* 24 żetony zakrycia,
* 5 płytek 50/100,
* plansza punktacji,
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Bard
Cena: 75-110 zł (XII 2020 r.)
Autor: Klaus-Jürgen Wrede, Bernd
Brunnhofer
Ilustracje: Marcel Gröber
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Bard za udostępnienie gry do recenzji.
Galeria zdjęć:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz