poniedziałek, 20 lutego 2023

Spór o bór 2 - recenzja gry karcianej wydawnictwa Muduko

W ubiegłym roku wydawnictwo Muduko sprawiło swoim fanom nie lada niespodziankę, czyli zaprezentowało swoją wersję naprawdę znakomitej dwuosobowej gry karcianej Shotten Totten. Oczywiście po swojemu. Ze znakomitymi grafikami Piotra Sokołowskiego, gra mocno zyskała. Otrzymała też zupełnie nowy tytuł, czyli Spór o bór.

Schotten Totten w roku 2020 doczekało się swojej kontynuacji. Czekało na to przeszło 20 lat! A skoro Muduko powiedziało „A”, to musiało powiedzieć i „B”. Tym sposobem na rynku pojawiła się ta kontynuacja w postaci Sporu o bór 2.

Nie ukrywamy, że pierwszy Spór o bór to jedna z naszych ulubionych dwuosobówek, dlatego też byliśmy bardzo ciekawi, co też takiego wymyślił tym razem Reiner Knizia. Zapraszam zatem do lektury recenzji.



Recenzja jest efektem współpracy recenzenckiej/współpracy reklamowej z Wydawnictwem. Wydawnictwo nie miało wglądu w tekst przed jego publikacją, ani wpływu na naszą opinię.

CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w charakterystycznym dla Muduko pudełko, jakie możemy spotkać choćby w przypadku wielu gier Muduko (z ostatnich to wspomniany Spór o bór czy też W pył zwrot). W środku znajdziemy przede wszystkim karty podzielone na dwie kategorie. Znacznie liczniejsza grupa to karty bojowe (60 kart o wartościach 0-11 w pięciu różnych kolorach), a ta mniej liczna to karty taktyki (tych jest 11). Oprócz tego otrzymamy bardzo pomocne (zwłaszcza w początkowych rozgrywkach) karty (a raczej płytki) pomocy. Ostatnim elementem są kartonowe dwustronne płytki tam, żetony kłód oraz żetony ról (atakującego i obrońcy).

Jakościowo wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wydawnictwo tradycyjnie wydaje swoje gry tak, że pod tym względem naprawdę nie ma się czego przyczepić.

Załączona instrukcja wydrukowana na niezwykle przyjemnym w dotyku papierze napisana jest poprawnie z licznymi przykładami. Po jej lekturze nie powinniśmy mieć problemów z przyswojeniem zasad.

CEL GRY

Wielka Prapuszcza jest zagrożona! Najeźdźca zbiera potężną armię i chce przedostać się przez rzekę leżącą na granicy królestwa. Czy uda mu się przebić przez tamy znajdujące się na wodzie? A może obrońca powstrzyma go i odeprze nawałnicę?

Spór o bór 2 jest grą przeznaczoną dla dwóch osób. Wcielamy się w rolę dwóch dowódców prowadzących swoich zwierzęcych wojaków w Bitwie o Rzekę. Celem atakującego jest uszkodzenie czterech tam lub zniszczenie jednej i przebicie się na drugą stronę rzeki. Obrońca z kolei nie może do tego dopuścić i musi zmusić najeźdźcę do odwrotu. Zwycięzca może być tylko jeden…

PRZYGOTOWANIE GRY

Ten etap banalnie prosty. Pomiędzy graczami umieszczamy siedem płytek tam (stroną niebieską do góry). Następnie tasujemy wszystkie karty zwierząt i rozdajemy każdemu z graczy dokładnie po sześć. Z reszty formujemy zakryty stos dobierania. Każdy z graczy bierze również po karcie pomocy.

Następnie wybieramy role, w które chcemy się wcielić. Jeden z nas będzie atakującym, a drugi obrońcą (co zaznaczamy biorąc odpowiednie żetony). Ten drugi otrzyma dodatkowo trzy żetony kłód.

To tyle. Czas zacząć bitwę.

PRZEBIEG GRY

Przebieg gry jest banalny. Cała rozgrywka trwać będzie przez jakieś kilkanaście tur. Każda z nich będzie miała dokładnie taki sam przebieg. Można by ją skrócić w zasadzie do jednego zdania. Dołóż kartę i dobierz kartę. Tutaj nie ma większej filozofii. Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach. Oto i one.

Płytki tam rozmieszczone pomiędzy graczami wyznaczają nam obszar, na którym będziemy umieszczać karty. Te wykładamy po swojej stronie pod konkretną tamą. Każdy kafelek tamy zawiera informację o maksymalnej liczbie kart, które można przy niej umieścić. Oprócz tego zawiera również kryterium, jakie będzie brane przy rozstrzyganiu pojedynku (o tym za chwilę).

Będąc atakującym zależy nam na tym, żeby w naruszyć cztery tamy lub też zniszczyć jedną z nich. Zadaniem obrońcy będzie zapobieganie takiemu rozwojowi wypadków.

W swojej kolejce wykładamy kartę pod jedną z tam, a następnie dobieramy kartę. Atakujący przed wykonaniem tej akcji może zadeklarować odwrót, czyli odrzucenie wszystkich wcześniej wyłożonych kart pod jedną z tam. Z kolei obrońca posiada trzy żetony kłód, którymi może eliminować wojaków umieszczonych po stronie atakującego.

Jeżeli i po jednej, i po drugiej stronie zbierze się wymagana liczba zwierząt (lub udowodnimy przeciwnikowi, że nie będzie w stanie wygrać bitwy), przystępujemy do rozstrzygnięcia pojedynku przy tamie. Każda z nich posiada nieco inne kryterium, wg którego rozpatruje się pojedynek. Jedne nie będą miały żadnych wymagań, inne już tak. Dlatego dokładając karty musimy to brać pod uwagę.

Przede wszystkim musimy zaznajomić się (albo przypomnieć – to dla tych, którzy znają Spór o bór) z hierarchią formacji bojowych zwierzaków. Przypomina to do złudzenia pokera. Wszystkie karty zwierząt występują w pięciu kolorach oraz oznaczone są liczbami o wartościach od 0 do 11. Ogólną zasadą jest, że grupa silniejsza bije grupę słabszą. Przyjrzymy się zatem (w kolejności od najsilniejszej) wszystkim grupom:

(i) Legion – 3 tego samego koloru o następujących po sobie wartościach (taki skrócony poker)

(ii) Kompania - takie same zwierzęta (kareta)

(iii) Bractwo – 3 zwierzęta tego samego koloru (kolor)

(iv) Banda – 3 zwierzęta o następujących po sobie wartościach w dowolnych kolorach (strit)

(v) Zgraja – 3 dowolne zwierzęta o dowolnych kolorach i wartościach (wysoka karta).

Karty oczywiście nie muszą być zagrywane po kolei by utworzyć Legion lub Bandę. Muszą tylko tworzyć ten ciąg podczas rozpatrywania przewagi.

Żeby jednak nie było tak prosto, to kryteria rozstrzygnięcia bitew mogą wprowadzić trochę zamieszania. Wszystko jest proste, jeśli tama nie ma żadnych wymagań. Wtedy postępujemy wg ww. schematu formacji. Niektóre tamy jednakże będą wymagały rozstrzygnięć na poziomie kompanii, inne bractwa, a jeszcze inne zgrai. Pod tym względem nie ma żadnej monotonii.

Jeśli atakujący wygrał, odwracamy wówczas płytkę tamy na drugą stronę (brązową) co oznacza, że tama została naruszona. Jeśli bitwę przy takiej tamie wygra atakujący, tama zostaje przerwana, co oznacza koniec gry i atakujący zostaje zwycięzcą.

Jeśli brzmi to zawile, to zapraszam do krótkiego filmiku przygotowanego przez samo wydawnictwo:




Wariant gry: Karty taktyki

Sytuacja podobna do pierwszego Sporu o bór, gdy w wariancie (powiedzmy) zaawansowanym otrzymaliśmy do dyspozycji karty jednostek specjalnych, które to potrafiły nieco namieszać na stole. W bohaterce niniejszej recenzji karty taktyki. Przygotowanie gry jest bardzo podobne do wariantu podstawowego. Musimy tylko uformować dodatkowy stos kart taktyki (różnią się troszkę rewersem od kart bojowych), a każdy z graczy bierze na rękę nie sześć ale siedem kart. Gdy dobieramy karty, możemy to uczynić albo ze stosu kart bojowych albo ze stosu kart taktyki. Podobnie zagrywając karty, możemy to uczynić albo za pomocą karty bojowej, albo taktyki. Co ważne, nie możemy zagrać więcej niż jedną jednostkę specjalną więcej niż nasz przeciwnik.

To bardzo ciekawy wariant pozwalający na przełamanie reguł gry podstawowej. Jedne karty działają jak dżokery (sami określamy wartość, kolor, lub obie te cechy), inne na usunięcie kart sprzed danej tamy albo też na wymianę kart z przeciwnikiem.

ZAKOŃCZENIE GRY

Gra kończy się natychmiast, gdy atakującemu uda się naruszyć cztery tamy lub też zniszczy jedną z nich (czyli wygra pojedynek na uszkodzonej tamie). Obrońca okaże się zwycięzcą, jeśli na przestrzeni gry (czyli w momencie wyczerpania stosu dobierania) atakującemu nie uda się dokonać żadnego z tych dwóch wymienionych wyżej zadań.

WRAŻENIA

Wiecie co? Mam autentycznie problem z oceną Spór o bór 2. Strasznie lubimy pierwszą część i z taką pewną nieśmiałością podeszliśmy do drugiej części. Już podczas czytania instrukcji nachodziły mnie wątpliwości. Że jakieś to wszystko skomplikowane, że przekombinowane, że to się nie sprawdzi. I co? 

Wszystko zmieniło się po pierwszej partii. Okazało, że wszystko to tylko pozory, gdyż sama gra okazuje się może i nieco trudniejsza niż pierwsza część, ale mimo wszystko jest prosta i choć nie do końca intuicyjna, to jednak podczas samej rozgrywki nie mieliśmy w zasadzie żadnych wątpliwości co do tego jak grać.

A czemu mam problem z oceną gry? Z prostej przyczyny. Człowiek już tak ma, że lubi oceniać, porównywać i siłą rzeczy musieliśmy czegoś takiego dokonać w stosunku do pierwszej części Sporu o bór, którą to uważamy, za jedną z lepszych dwuosobowych karcianek. I kurczę, pojawiła się druga część i okazało się, że podoba nam się jeszcze bardziej. 

Oryginalne Schotten Totten 2 nie miało jeszcze polskiego wydania i naprawdę bardzo się cieszę, że Muduko podjęło się tematu wydania tej gry. A przy okazji dzięki fantastycznej pracy Piotra Sokołowskiego sama gra prezentuje się po prostu fantastycznie (o niebo lepiej niż oryginał). Zresztą pan Piotr pokazał już co potrafi przy pierwszej części Sporu o bór, Rykach Afryki czy też W pył zwrot.

Wspomniałem już coś o zasadach. Na pierwszy rzut oka mogą wydawać się skomplikowane. Nie dość, że mamy znane z pierwszej części formacje wojskowe (legion, kompania, banda, etc.), to jeszcze dochodzą zmienne zasady zdobywania poszczególnych tam. Całe szczęście wszystko zostało dobrze opisane w instrukcji, a dodatkowo otrzymujemy karty (a raczej grube kartoniki) pomocy, na których znajdziemy przydatne wiadomości, dzięki czemu nie zagubimy się w akcji. Naprawdę wystarczy jeden „mecz” i rewanż i będziemy się doskonale się w tym wszystkim orientować.

Celowo użyłem sportowej nomenklatury, pisząc o rozgrywce jako o meczu. W Sporze o bór 2. Każdy bowiem z graczy wciela się w nieco inną rolę. To wprowadza taką lekką asymetryczność. Raz będzie atakującym, a raz obrońcą. Oczywiście środki jakimi posługujemy są dokładnie te same. To oręże złożone z kart bojowych (wspomaganych ewentualnie kartami taktyki). Kart, które mamy na ręce i które to co rundę uzupełniane są. 

Naturalnie, że zarówno obrońca jak i atakujący mają swoje asy w rękawie – pierwszy może rzucić w naszego zwierzaka-wojaka kłodą, a drugi, może się wycofać z danej tamy (i przygotować się lepiej do ataku na nią). Jednakże cel przyświecający każdemu z nas jest już nieco inny, co z automatu wymusza inne podejście do gry.

Atakujący chce albo przerwania tamy (dwukrotnego jej zdobycia), albo uszkodzenia czterech z nich. Obrońca musi temu stawić czoło i udaremnić te zamiary. To rodzi naprawdę ciekawy pojedynek, przy którym trzeba się będzie nieco nagłowić.

Będzie miejsce na blef ale i na twarde kalkulacje. Gra nakazuje bowiem trzymać w zasięgu obu graczy w sposób jawny wszystkie wykorzystane karty. Zatem z czasem nasza wiedza co do tego, jakimi kartami dysponuje przeciwnik jest coraz większa i troszeczkę ułatwia podejmowanie decyzji.

Pole bitwy jest spore a pojedyncza wygrana bitwa na tamie niewiele znaczy. Nasze plany niezależnie od tego, czy jesteśmy atakującym czy obrońcą, to wygrane bitwy. Oczywiście i jeden, i drugi gracza mogą sobie czasem niektóre z tych bitew odpuścić, po to by skupić się na innych. Jednego i drugiego jednak goni czas. Atakujący musi grać agresywnie, żeby jak wykonać swoje zadaniem przed wyczerpaniem kart. Atakujący będzie się z kolei starał wszystko opóźniać. Strasznie mi się podoba to wodzenie przeciwnika za nos, wpuszczanie go w maliny, tylko po to, żeby w odpowiednim momencie zadać decydujący cios.

W grze nie unikniemy losowości. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie ma ona wpływu na rozgrywkę. Ma, ale w dość subtelny sposób, bo ciężko określić, która karta jest mocna a która słaba. Wszystko zależy. Jest to związane z tą specyficzną pokerową hierarchią formacji bojowych, w której zero w dobrym towarzystwie może być bardziej wartościowa niż jedenastka w gorszym. Losowość jakby nie patrzeć ma duży wpływ na regrywalność. Ta jest ogromna i w zasadzie za każdym razem wszystko będzie wyglądało inaczej.

Czas rozgrywki to duży plus dla gry. Pojedyncza partia nie powinna trwać dłużej niż te 15-20 minut. Przeważnie zatem jest czas na rewanż, do czego zachęca sama gra. Warto bowiem spróbować się zarówno w roli atakującego jak i obrońcy.

Miałem pewne obawy przed drugą częścią Sporu o bór, że będzie to odgrzewany kotlet podany na nowo. Całe szczęście tak nie jest. Oczywiście gra ma wiele podobieństw do swojej starszej siostry. Jednakże wrażenia z samej rozgrywki są nieco inne. Reiner Knizia po raz kolejny pokazał, że zna się na swoim fachu.

Spór o bór 2 to kawał naprawdę znakomitej dwuosobowej gry karcianej w dodatku w fantastycznej oprawie graficznej, której ponownie może nam pozazdrościć cały planszówkowy świat.

Oczywiście na usta ciśnie się pytanie o to, która Spór o bór jest lepszy, albo czy mając jedynkę warto mieć i dwójkę. Jednoznacznie na to nie odpowiem. Niby takie same gry, a jednak inne. Uwielbiamy je obie i jak dla nas, warto spróbować każdej z nich. Po prostu. U nas na pewno zostaną obie i na pewno w obie będziemy grali.



PLUSY:

+ znakomita oprawa graficzna,
+ bardzo proste zasady (mimo wszystko),
+ ciągle genialna mechanika,
+ lekka asymetryczność rozgrywki,
+ ogromna regrywalność,
+ krótki czas rozgrywki,

MINUSY:

- jakoś nie dostrzegliśmy niczego, co by mocno nas uwierało



Liczba graczy:
2 osoby
Wiek: od 8 lat
Czas gry: ok. 20 minut
Rodzaj gry: gra strategiczna,
 gra karciana
gra dla 2 osób
Zawartość pudełka:
* 60 kart bojowych,
* 11 kart taktyki,
* 7 dwustronnych płytek tamy,
* 2 żetony roli,
* 3 żetony kłód,
* 2 karty pomocy,
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Muduko
Autor: Reiner Knizia
Ilustracje: Piotr Sokołowski
Cena: 45-55 zł (II 2023 r.)

Serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Muduko za przekazanie egzemplarza gry do recenzji. 


Muduko
Galeria zdjęć:










     





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz