Prawdopodobnie
imć Tom Dalgliesh dla większości planszówkowiczów jest totalnie obcą postacią.
Dla mnie też. Zerknąłem jednak na BGG i okazało, że to człowiek znany przede
wszystkim w gronie miłośników bitewniaków. Na koncie jednakże posiada grę,
które z „normalnymi” dla siebie tytułami nie ma za wiele wspólnego. Mowa tu o
The Last Spike – grze wydanej w roku 2015, w której gracze muszą działać razem
by zachować ciągłość budowanej trasy kolejowej z St. Louis do Sacramento.
Czemu
w ogóle wspominam The Last Spike? Ano dlatego, że bohaterka recenzji, czyli
Budowa miasta to implementacja ww. tytułu. Zmieniono temat gry, pozostawiając
mechanikę. Czy gra przypadła nam do gustu? Zapraszam do lektury.
Całość zamknięta jest w średniej
wielkości, nieco przydużym pudełku. W środku (oprócz powietrza) czeka na nas
plansza główna, żetony pieniędzy, oraz drewniane bloczki (które niczym w
bitewniaku uprzednio trzeba przyozdobić naklejkami) wraz z woreczkiem. Do tego
mamy trochę kart udziałów.
Wykonanie
jest dokładnie takie, jak reszta gier Naszej Księgarni, czyli bardzo dobre.
Gruba plansza, dobrej jakości karty, drewno. Nie ma się czego przyczepić.
Tradycyjnie muszę pochwalić instrukcję. Jest tak napisana, żeby w możliwie najprostszy sposób wprowadzić świeżego gracza w meandry rozgrywki. Wiem, że wydawnictwo za punkt honoru postawiło sobie dodawanie dobrych instrukcji i to widać.
CEL GRY
Otrzymujemy
kawałek miasta do zagospodarowania. W tym celu będziemy kupować nowe budynki,
kupować udziały obiektów użyteczności publicznej. Wszystko po to, żeby zarobić jak
największą ilość pieniędzy. Ten, kto będzie w tym najlepszy, będzie zwycięzcą.
PRZYGOTOWANIE GRY
Przygotowanie gry jest
króciutkie. W telegraficznym skrócie przebiega ono następująco. Na środek stołu wędruje plansza. Obok
przygotowujemy stosy udziałów każdego budynku osobno, ułożone w porządku
rosnącym – na szczycie będą karty najtańsze, na spodzie najdroższe. Wszystkie
budynki (te srebrne kosteczki z naklejkami) wędrują do woreczka.
Zestawem startowym każdego są cztery
budynki (uprzednio wyciągnięte z woreczka) – nie pokazujemy ich innym graczom,
oraz pewna ilość gotówki (zależna od liczby graczy)
I to tyle. Możemy
przystąpić do zabawy.
PRZEBIEG GRY
Przebieg całej zabawy jest dość prosty.
Przebiega według klasycznego schematu, w którym poszczególne rundy rozgrywane
są po kolei przez każdego z graczy. W swojej kolejce mamy cztery fazy. W
pierwszej musimy wznieść jeden z czterech posiadanych przez nas budynków,
opłacając uprzednio jego koszt. Koszt ten jest na sztywno przypisany do danego
budynku – pod warunkiem, że budujemy od początku lub końca ulicy lub też obok
już wzniesionego budynku. W przeciwnym
razie musimy uiścić dwukrotność tej ceny.
Jeśli
nie stać nas na to, musi upłynnić swoje udziały i opłacić budowę. Jeśli
została zabudowana cała ulica czterema budynków z tą samą literą, doprowadzając
do połączenia dwóch budynków, ma miejsce wypłata. Każdy z graczy, który posiada
udziały z tychże budynkach otrzymuje z banku pieniądze. Przy czym zgodnie z
zasadą, że im więcej udziałów posiadamy, tym więcej gotówki otrzymamy.
Następnie
mamy możliwość nabycia jednej karty udziałów. Pierwsza jest bezpłatna, a każda
kolejna niestety jest coraz droższa.
Ostatnim
punktem w turze jest dociągnięcie budynku z worka, by ponownie mieć ich cztery.
ZAKOŃCZENIE GRY
Gra kończy się w momencie, któryś z graczy
dokona połączenia za pomocą nieprzerwanego łańcuszka budynków pomiędzy lewym
górnym budynkiem (pływalnią) o prawym dolnym (stadionem). Taki gracz otrzymuje
specjalny bonus, a reszta zgodnie z zasadami dostaje wypłatę za udziały w
obiektach przylegających do zabudowanej właśnie ulicy. Zwycięzcą jest ten
gracz, który będzie posiadał najwięcej gotówki.
WRAŻENIA
Gdy dowiedziałem się,
że Nasza Księgarnia ma zamiar wydać polską wersję The Last Spike, to się
ucieszyłem. Swego czasu natrafiłem na jakąś recenzję tejże gry i nabrałem chęci
na jej wypróbowanie. Lubię proste gry z odrobiną głębi. A taką zdecydowanie
jest Budowa miasta. Samo wyjaśnienie zasad zajmuje pewnie ze 2 minuty, nie
dłużej. Wszystko jest proste, bez żadnych kruczków i niedomówień.
Sama gra przebiega
dość szybko. Nie zdarzyły nam się partie dłuższe niż te 40 minut. Oczywiście
czas trwania rozgrywki uzależniony jest od samych graczy, od ich skłonności do
rozmyślania nad każdym ruchem. Poza tym liczba tur nie jest w żadnej sposób
określona i od nas samych będzie zależało w jaki sposób dokonamy połączenia
pomiędzy pływalną a stadionem.
Pomimo, że kolejki
poszczególnych graczy przebiegają przeważnie dość szybko, to mamy o czym
pomyśleć. Wybór konkretnego klocka i konieczność poniesienia określonych
wydatków z nim związanych. To, czy (i które) kupujemy udziały, czy też
niekoniecznie. Pamiętajmy, że ilość gotówki nie jest ograniczona i przy złym
jej zarządzaniem możemy być zmuszeni do sprzedaży udziałów.
Gra wbrew pozorom
zawiera pierwiastek negatywnej interakcji. Może się zdarzyć, że do ukończenia
ulicy (na której ukończeniu nam kompletnie nie zależy) komuś zabraknie jednej
kosteczki i akurat kosteczka ta będzie w naszym posiadaniu… Z dużym
prawdopodobieństwem ten budynek w ogóle się nie pojawi na planszy.
Nie ma co ukrywać, że
w grze sporo zależy od losu. To, jakie budynki wyciągniemy z worka będzie miało
istotny wpływ na nasze poczynania. Każdy z budynków posiada swoje miejsce i
koszt jego wzniesienia. A zasoby gotówki ograniczone nie są. Jednym może być po
prostu czasem trochę łatwiej, innym trudniej, czy wręcz nie uda im się
zrealizować swoich planów, bo zabraknie akurat tych konkretnych budynków,
dzięki którym mógłby wzrosnąć stan gotówki.
Gra jest też trochę niesprawiedliwa, gdyż budynki
położne na początku ulicy są tańsze niż te w środku, a dodatkowo za ich
wzniesienie mamy szansę na bonus w postaci darmowej karty udziałów. Ten, komu
los przydzielił budynki w środku ulicy, nie dość, że musi za nie drożej
zapłacić (czasem nawet dwukrotność ceny), to nic za to nie dostanie.
W grze jest ciężko
coś zaplanować. W zasadzie cały czas tak trochę błądzimy po omacku. To co
wiemy, to sytuacja na planszy (wyłożone bloczki i zakupione udziały) oraz stan
posiadania naszych budynków. Całej reszty musimy się domyślać. Tkwi tutaj
element blefu, przewidywania ruchów przeciwnika, zwłaszcza, że często są one
oczywiste, chociaż niekoniecznie możliwe do zrealizowania. Całą sztuką zatem
jest optymalne wykorzystanie tego co mamy.
Wszystko to sprawia,
że regrywalność jest na wysokim poziomie. Każda rozgrywka
będzie odbywała się wg schematu, jednakże jej przebieg za każdym razem będzie
kompletnie inny. Początkowo wszyscy rzucą się na darmowe karty udziałów (o ile
los na to pozwoli), z czasem zacznie się kombinowanie.
Skalowalność. Jest
specyficzna. Im mniej osób przy stole, tym gra robi się trochę trudniejsza. O
co chodzi? Musimy wybudować określone połączenie za pomocą budynków. Grając np.
w pięć osób, gdy przychodzi nasza kolej, na planszy pojawią się 4 nowe budynki.
Grając w dwie osoby – tylko jeden. Zatem łatwiej się nam wypsztykać z gotówki,
zatem dobry dociąg budynków może odgrywać kolosalną rolę. Z drugiej strony, im
więcej osób, tym dłużej czekamy na swoją kolejkę, tym jeszcze mniejszy wpływ na
to co się dzieje na planszy. Naszym zdaniem rozsądne maksimum to 4 osoby, a
najlepiej grało nam się w 2-3 osoby.
Gra posiada z
pewnością walory edukacyjne. Nie mówię tu już o samym liczeniu, ale o nauce
inwestowania. Dzieciaki mogą na własnej skórze przekonać się, że żeby coś
zyskać, trzeba najpierw wydać trochę gotówki, a dzięki właściwym kartom
udziałów i naszym (i przeciwników) ruchom możemy coś zarobić. Nie warto rzucać
się na wszystko, tylko robić to z głową, żeby stopa zwrotu była jak najwyższa.
A do tego przyda się trochę sprytu i szczęścia.
Nasza Księgarnia
szczyci się tym, że spolonizowane wersje ich gier są po prostu ładniejsze niż
oryginały. Trudno się z tym nie zgodzić, patrząc choćby na Sen. W przypadku jednakże Budowy
miasta nie pokusiłbym się o stwierdzenie, że jest ładniejsza od The Last Spike
(może poza samą okładką). I w jednej i w drugiej plansza i klocki są w mocno
stonowanych kolorach. Rzekłbym nieco nudnych. Postawiono na czytelność, a
fajerwerki graficzne tym razem odstawiono na bok.
Przyznaję się, że mam mieszane
uczucia co do Budowy miasta. Nam osobiście, pomimo strasznej losowości,
niewielkiego wpływu na to co się dzieje na planszy, rozgrywka o dziwo się
podobała. Nie umiem tego wyjaśnić dlaczego. Może dlatego, że gra ma w sobie coś
z abstrakcyjnych gier logicznych z ukrytą tożsamością. Może dlatego, że jest
prosta, łatwa do nauczenia i dość szybka? Nie umiem tego racjonalnie wyjaśnić.
Większości ludzi, którym
pokazywaliśmy tę grę odnosiło się również pozytywnie do samej rozgrywki. Część jednak wyżej wymienione mankamenty totalnie zniechęciły do rozgrywki. Zatem
nasz werdykt brzmi: warto spróbować, ale nie kupować w ciemno. Nasza Księgarnia
obecna jest na większości imprez związanych z planszówkami, targami książki,
więc warto ich odwiedzić i samemu się przekonać.
PLUSY:
+ znakomite
wykonanie,
+ proste
zasady,
+ dobra
skalowalność,
+ krótki czas
rozgrywki,
+ pewne
walory edukacyjne
MINUSY:
- … losowość,
Liczba
graczy: 2-6 osób
Wiek: od
10 lat
Czas
gry: od. ok. 40 minut
Rodzaj
gry: gra rodzinna
Zawartość
pudełka:
* 1 plansza
do gry
* 45 kart udziałów
* 93 żetony pieniędzy
* 48 drewnianych sześcianów budynków
* 48 naklejek na budynki
* woreczek
* 45 kart udziałów
* 93 żetony pieniędzy
* 48 drewnianych sześcianów budynków
* 48 naklejek na budynki
* woreczek
* instrukcja
do gry.
Wydawnictwo:
Nasza Księgarnia
Cena: 50-90 zł (data)
Cena: 50-90 zł (data)
Autor: Tom Dalgliesh
Ilustracje: Tomek Larek, Cezary Szulc
Serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Nasza Księgarnia- gry za przekazanie egzemplarza do recenzji.
Bardzo konkretnie napisane. Super artykuł.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zosatło opisane.
OdpowiedzUsuń