Strony

czwartek, 18 października 2018

BUDOWA MIASTA: Z pamiętnika developera... - recenzja gry Wydawnictwa Nasza Księgarnia.


Prawdopodobnie imć Tom Dalgliesh dla większości planszówkowiczów jest totalnie obcą postacią. Dla mnie też. Zerknąłem jednak na BGG i okazało, że to człowiek znany przede wszystkim w gronie miłośników bitewniaków. Na koncie jednakże posiada grę, które z „normalnymi” dla siebie tytułami nie ma za wiele wspólnego. Mowa tu o The Last Spike – grze wydanej w roku 2015, w której gracze muszą działać razem by zachować ciągłość budowanej trasy kolejowej z St. Louis do Sacramento.

Czemu w ogóle wspominam The Last Spike? Ano dlatego, że bohaterka recenzji, czyli Budowa miasta to implementacja ww. tytułu. Zmieniono temat gry, pozostawiając mechanikę. Czy gra przypadła nam do gustu? Zapraszam do lektury.




CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w średniej wielkości, nieco przydużym pudełku. W środku (oprócz powietrza) czeka na nas plansza główna, żetony pieniędzy, oraz drewniane bloczki (które niczym w bitewniaku uprzednio trzeba przyozdobić naklejkami) wraz z woreczkiem. Do tego mamy trochę kart udziałów.


Wykonanie jest dokładnie takie, jak reszta gier Naszej Księgarni, czyli bardzo dobre. Gruba plansza, dobrej jakości karty, drewno. Nie ma się czego przyczepić.


Tradycyjnie muszę pochwalić instrukcję. Jest tak napisana, żeby w możliwie najprostszy sposób wprowadzić świeżego gracza w meandry rozgrywki. Wiem, że wydawnictwo za punkt honoru postawiło sobie dodawanie dobrych instrukcji i to widać.


CEL GRY

Otrzymujemy kawałek miasta do zagospodarowania. W tym celu będziemy kupować nowe budynki, kupować udziały obiektów użyteczności publicznej. Wszystko po to, żeby zarobić jak największą ilość pieniędzy. Ten, kto będzie w tym najlepszy, będzie zwycięzcą.

PRZYGOTOWANIE GRY
Przygotowanie gry jest króciutkie. W telegraficznym skrócie przebiega ono następująco. Na środek stołu wędruje plansza. Obok przygotowujemy stosy udziałów każdego budynku osobno, ułożone w porządku rosnącym – na szczycie będą karty najtańsze, na spodzie najdroższe. Wszystkie budynki (te srebrne kosteczki z naklejkami) wędrują do woreczka.

Zestawem startowym każdego są cztery budynki (uprzednio wyciągnięte z woreczka) – nie pokazujemy ich innym graczom, oraz pewna ilość gotówki (zależna od liczby graczy)

I to tyle. Możemy przystąpić do zabawy.



PRZEBIEG GRY


Przebieg całej zabawy jest dość prosty. Przebiega według klasycznego schematu, w którym poszczególne rundy rozgrywane są po kolei przez każdego z graczy. W swojej kolejce mamy cztery fazy. W pierwszej musimy wznieść jeden z czterech posiadanych przez nas budynków, opłacając uprzednio jego koszt. Koszt ten jest na sztywno przypisany do danego budynku – pod warunkiem, że budujemy od początku lub końca ulicy lub też obok już wzniesionego  budynku. W przeciwnym razie musimy uiścić dwukrotność tej ceny.

Jeśli nie stać nas na to, musi upłynnić swoje udziały i opłacić budowę. Jeśli została zabudowana cała ulica czterema budynków z tą samą literą, doprowadzając do połączenia dwóch budynków, ma miejsce wypłata. Każdy z graczy, który posiada udziały z tychże budynkach otrzymuje z banku pieniądze. Przy czym zgodnie z zasadą, że im więcej udziałów posiadamy, tym więcej gotówki otrzymamy.

Następnie mamy możliwość nabycia jednej karty udziałów. Pierwsza jest bezpłatna, a każda kolejna niestety jest coraz droższa.

Ostatnim punktem w turze jest dociągnięcie budynku z worka, by ponownie mieć ich cztery.


ZAKOŃCZENIE GRY

Gra kończy się w momencie, któryś z graczy dokona połączenia za pomocą nieprzerwanego łańcuszka budynków pomiędzy lewym górnym budynkiem (pływalnią) o prawym dolnym (stadionem). Taki gracz otrzymuje specjalny bonus, a reszta zgodnie z zasadami dostaje wypłatę za udziały w obiektach przylegających do zabudowanej właśnie ulicy. Zwycięzcą jest ten gracz, który będzie posiadał najwięcej gotówki.

WRAŻENIA

Gdy dowiedziałem się, że Nasza Księgarnia ma zamiar wydać polską wersję The Last Spike, to się ucieszyłem. Swego czasu natrafiłem na jakąś recenzję tejże gry i nabrałem chęci na jej wypróbowanie. Lubię proste gry z odrobiną głębi. A taką zdecydowanie jest Budowa miasta. Samo wyjaśnienie zasad zajmuje pewnie ze 2 minuty, nie dłużej. Wszystko jest proste, bez żadnych kruczków i niedomówień.

Sama gra przebiega dość szybko. Nie zdarzyły nam się partie dłuższe niż te 40 minut. Oczywiście czas trwania rozgrywki uzależniony jest od samych graczy, od ich skłonności do rozmyślania nad każdym ruchem. Poza tym liczba tur nie jest w żadnej sposób określona i od nas samych będzie zależało w jaki sposób dokonamy połączenia pomiędzy pływalną a stadionem.

Pomimo, że kolejki poszczególnych graczy przebiegają przeważnie dość szybko, to mamy o czym pomyśleć. Wybór konkretnego klocka i konieczność poniesienia określonych wydatków z nim związanych. To, czy (i które) kupujemy udziały, czy też niekoniecznie. Pamiętajmy, że ilość gotówki nie jest ograniczona i przy złym jej zarządzaniem możemy być zmuszeni do sprzedaży udziałów.

Gra wbrew pozorom zawiera pierwiastek negatywnej interakcji. Może się zdarzyć, że do ukończenia ulicy (na której ukończeniu nam kompletnie nie zależy) komuś zabraknie jednej kosteczki i akurat kosteczka ta będzie w naszym posiadaniu… Z dużym prawdopodobieństwem ten budynek w ogóle się nie pojawi na planszy.

Nie ma co ukrywać, że w grze sporo zależy od losu. To, jakie budynki wyciągniemy z worka będzie miało istotny wpływ na nasze poczynania. Każdy z budynków posiada swoje miejsce i koszt jego wzniesienia. A zasoby gotówki ograniczone nie są. Jednym może być po prostu czasem trochę łatwiej, innym trudniej, czy wręcz nie uda im się zrealizować swoich planów, bo zabraknie akurat tych konkretnych budynków, dzięki którym mógłby wzrosnąć stan gotówki.

Gra  jest też trochę niesprawiedliwa, gdyż budynki położne na początku ulicy są tańsze niż te w środku, a dodatkowo za ich wzniesienie mamy szansę na bonus w postaci darmowej karty udziałów. Ten, komu los przydzielił budynki w środku ulicy, nie dość, że musi za nie drożej zapłacić (czasem nawet dwukrotność ceny), to nic za to nie dostanie.

W grze jest ciężko coś zaplanować. W zasadzie cały czas tak trochę błądzimy po omacku. To co wiemy, to sytuacja na planszy (wyłożone bloczki i zakupione udziały) oraz stan posiadania naszych budynków. Całej reszty musimy się domyślać. Tkwi tutaj element blefu, przewidywania ruchów przeciwnika, zwłaszcza, że często są one oczywiste, chociaż niekoniecznie możliwe do zrealizowania. Całą sztuką zatem jest optymalne wykorzystanie tego co mamy.
Wszystko to sprawia, że regrywalność  jest na wysokim poziomie. Każda rozgrywka będzie odbywała się wg schematu, jednakże jej przebieg za każdym razem będzie kompletnie inny. Początkowo wszyscy rzucą się na darmowe karty udziałów (o ile los na to pozwoli), z czasem zacznie się kombinowanie.

Skalowalność. Jest specyficzna. Im mniej osób przy stole, tym gra robi się trochę trudniejsza. O co chodzi? Musimy wybudować określone połączenie za pomocą budynków. Grając np. w pięć osób, gdy przychodzi nasza kolej, na planszy pojawią się 4 nowe budynki. Grając w dwie osoby – tylko jeden. Zatem łatwiej się nam wypsztykać z gotówki, zatem dobry dociąg budynków może odgrywać kolosalną rolę. Z drugiej strony, im więcej osób, tym dłużej czekamy na swoją kolejkę, tym jeszcze mniejszy wpływ na to co się dzieje na planszy. Naszym zdaniem rozsądne maksimum to 4 osoby, a najlepiej grało nam się w 2-3 osoby.

Gra posiada z pewnością walory edukacyjne. Nie mówię tu już o samym liczeniu, ale o nauce inwestowania. Dzieciaki mogą na własnej skórze przekonać się, że żeby coś zyskać, trzeba najpierw wydać trochę gotówki, a dzięki właściwym kartom udziałów i naszym (i przeciwników) ruchom możemy coś zarobić. Nie warto rzucać się na wszystko, tylko robić to z głową, żeby stopa zwrotu była jak najwyższa. A do tego przyda się trochę sprytu i szczęścia.

Nasza Księgarnia szczyci się tym, że spolonizowane wersje ich gier są po prostu ładniejsze niż oryginały. Trudno się z tym nie zgodzić, patrząc choćby na Sen.   W przypadku jednakże Budowy miasta nie pokusiłbym się o stwierdzenie, że jest ładniejsza od The Last Spike (może poza samą okładką). I w jednej i w drugiej plansza i klocki są w mocno stonowanych kolorach. Rzekłbym nieco nudnych. Postawiono na czytelność, a fajerwerki graficzne tym razem odstawiono na bok.

Przyznaję się, że mam mieszane uczucia co do Budowy miasta. Nam osobiście, pomimo strasznej losowości, niewielkiego wpływu na to co się dzieje na planszy, rozgrywka o dziwo się podobała. Nie umiem tego wyjaśnić dlaczego. Może dlatego, że gra ma w sobie coś z abstrakcyjnych gier logicznych z ukrytą tożsamością. Może dlatego, że jest prosta, łatwa do nauczenia i dość szybka? Nie umiem tego racjonalnie wyjaśnić.

Większości ludzi, którym pokazywaliśmy tę grę odnosiło się również pozytywnie do samej rozgrywki. Część jednak wyżej wymienione mankamenty totalnie zniechęciły do rozgrywki. Zatem nasz werdykt brzmi: warto spróbować, ale nie kupować w ciemno. Nasza Księgarnia obecna jest na większości imprez związanych z planszówkami, targami książki, więc warto ich odwiedzić i samemu się przekonać.

  
 PLUSY:

+ znakomite wykonanie,
+ proste zasady,
+ dobra skalowalność,
+ krótki czas rozgrywki,
+ pewne walory edukacyjne

MINUSY:

- … losowość,
- niewielki wpływ gracza na samą rozgrywkę




Liczba graczy:  2-6 osób
Wiek: od 10 lat 
Czas gry:  od. ok. 40 minut
Rodzaj gry:  gra rodzinna 
Zawartość pudełka:
* 1 plansza do gry
* 45 kart udziałów
* 93 żetony pieniędzy
* 48 drewnianych sześcianów budynków
* 48 naklejek na budynki
* woreczek
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Cena: 50-90 zł (data)
Autor: Tom Dalgliesh
Ilustracje: Tomek Larek, Cezary Szulc

Serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Nasza Księgarnia- gry za przekazanie egzemplarza do recenzji.



Galeria zdjęć:


Kliknij, aby zobaczyć duże zdjęcia
                     


2 komentarze: