Bywa tak, że to oczy kupują grę.
Nieważna mechanika, nieważne zasady. Ważne jest to, jak ta gra wygląda.
Dokładnie tak było ze Stellium - bohaterką recenzji. Przyznaję bez bicia, że o grze nie
wiedziałem nic, ale jak tylko moje oczy ją zobaczyły (i w „internetach” i na
żywo), to serducho jakoś tak mocniej zabiło.
Gra prezentuje się fantastycznie, a do
tego należy do naszych ukochanych logicznych abstraktów. Chwilę nam zajęło
zdobycie jej i w końcu się udało i mieliśmy okazję poćwiczenia naszych umiejętności
żonglowania ciałami niebieskimi.
Co z tego wynika? Zapraszam do lektury recenzji.
CO ZAWIERA GRA
Całość zamknięta jest w średniej
wielkości pudełku. W środku czeka na nas modularna plansza, która podzielona
została na trzy różne części: zewnętrzne (tzw. pas zewnętrzny), czyli coś na
wzór ramki w puzzlach oraz wewnętrzne - kółeczka z dziurkami (będą to
galaktyki) a wypełniaczami będą czarne dziury. Elementy planszy zrobione są z
bardzo solidnego i grubego kartonu. Żeby nie było zbyt różowo, to muszę zwrócić
uwagę na jedno - te zewnętrzne pasy nie za bardzo do siebie pasują i naprawdę
trzeba uważać i przy montażu i demontażu, bo łatwo można je uszkodzić (ja już
korzystałem z pomocy kleju).
A co oprócz planszy? Karty celów –
dzięki ich realizacji gromadzić będziemy punkty. Karty pomocy, opisujące
możliwe akcje. I kulki – piękne szklane kulki różniące się zarówno fakturą jak
i kolorem. Do ich przechowywania i wykorzystywania w grze otrzymaliśmy
bawełniany woreczek. Listę komponentów zamykają żetony wpływu oraz znacznik
pierwszego gracza.
W środku znajdziemy również dość
funkcjonalną wypraskę, która na początku nie sprawia niestety najlepszego
wrażenia. Jest zwyczajnie za mała. Oczywiście dla chcącego nie ma nic trudnego
i po zabawie z suszarką udało się nieco ten plastik rozciągnąć, tak, żeby
wszystko pasowało do siebie. Chyba jednak nie tak to powinno wyglądać.
Co ciekawe, w pudle otrzymamy nie
jedną instrukcję, ale od razu cztery. Mamy do czynienia z wydaniem
międzynarodowym i oprócz języka polskiego otrzymamy również książeczki po
niemiecku, angielsku i francusku. Jeśli chodzi o samą treść, to nie ma się
czego przyczepić. Jest jasno, klarownie, z przykładami. Po jej lekturze w
zasadzie nie było większych wątpliwości co do rozgrywki.
CEL GRY
Gra
posiada fabułę. No powiedzmy. Wcielamy się w bóstwa, których zadaniem będzie
uformowanie świata. Zatem przyjdzie nam tworzyć galaktyki, umieszczać nowe
ciała niebieskie, przemieszczać je, etc. Wiem, że wszystko to brzmi trochę bez
większego sensu, bo ideą gry jest realizowanie zadań, które polegają na
odwzorowaniu konkretnych układów różnych ciał niebieskich i prawdę warstwa
fabularna szybko zostaje zapomniana. Ona nie gra tutaj żadnej roli. Mamy do
czynienia z pięknie wyglądającą abstrakcyjną grą logiczną, w której przyjdzie
nam się wykazać umiejętnością kombinowania.
PRZYGOTOWANIE GRY
Przygotowanie gry trwa dosłownie
chwilę. Przede wszystkim musimy złożyć planszę, czyli połączyć ze sobą pas
zewnętrzny. W środku umieszczamy sześć galaktyk, a miejsca między nimi zajęte
zostaną przez czarne dziury. W każdej galaktyce na odpowiednich miejscach
lądują po cztery kulki (każda jest inna). Następnie przygotowujemy zestaw kart
celów – po prostu po przetasowaniu kart część z nich odkrywamy (to ile z nich
odkryjemy zależy od liczby graczy).
Zestawem startowym każdego z graczy
jest karta pomocy oraz cztery (każdy w innym kolorze) żetony wpływu. I to tyle. Budowa świata może
się rozpocząć.
PRZEBIEG GRY
Większość znanych mi gier
logicznych ma banalnie proste zasady. Nie inaczej jest w przypadku Stellium.
Wytłumaczenie zasad zajmuje dosłownie kilka chwil koniecznych na pokazanie
ruchów i ich konsekwencji.
Cała zabawa przebiega w sposób
tradycyjny. Począwszy od pierwszego gracza, każdy po kolei wykonuje swoje
akcje. A cóż zatem musimy zrobić?
Przede wszystkim musimy dobrać z
woreczka jedno z ciał niebieskich – nie możemy w nim jednak zbyt długo grzebać
– na tę czynność mamy jedynie pięć sekund. Następnie pobraną kulkę umieszczamy
na planszy i korzystamy z efektu jaki to wywołuje. Mamy dokładnie cztery kulki,
a każda z nich różni się od siebie i kolorem i fakturą. Da się to rozpoznać z
zamkniętymi oczami, ale w rzeczywistości nie jest to taka prosta sprawa i żeby
dodatkowo utrudnić zabawę mamy tak ograniczony czas grzebania w woreczku.
Przedstawmy zatem głównych aktorów:
(a) Planety (zielone, gładkie) -
pozwalają zamienić miejscami dwa inne ciała niebieskich (nie możemy w tym ruchu
zmienić położenia właśnie dołożonej planety)
(b) Komety (niebieskie, szorstkie)
– pozwalają na przepchnięcie jednego ciała niebieskiego (lub całego rzędu 0
przypomina to Abalone) – kulka wędruje na opróżnione w ten sposób miejsce –
możemy zatem wypchnąć ciało poza planszę.
(c) Gwiazdy (żółtawe,
przezroczyste, ziarniste) - pozwalają na dowolny obrót (poza 360 stopniami)
galaktyki, w której ją umieszczamy.
(d) Supernowe (różowe, nierówne) –
powodują aktywowanie dowolnej czarnej dziury, która przyciąga przylegające do
niej ciało niebieskie.
Możemy też zmodyfikować działanie
poszczególnych kul. Wykorzystujemy do tego jeden z posiadanych żetonów wpływu.
Wygląda to tak, że losujemy np. planetę,
ale nie chcemy korzystać z jej właściwości i chcemy wykorzystać ją jako
supernową – w tym celu odrzucamy różowy żeton wpływu i traktujemy zieloną kulkę
jak różową.
Po co w ogóle to wszystko robimy?
Ano, żeby wykonać zadanie przedstawione na jednej z kart celów (są one niejawne
dla naszych przeciwników). Po dołożeniu kulki możemy wykonać cel z karty, którą
dobraliśmy w poprzednich rundach. Mamy różne zadania do wykonania. Jedne
polegają na otrzymaniu na planszy konkretnego układu kulek w konkretnym kolorze
(np. rzędu trzech zielonych), inne na jak największej liczbie kulek danego
koloru w jednej galaktyce. Generalnie zadania są prostsze i trudniejsze, z czym
wiąże się zróżnicowanie punktów zwycięstwa.
Jeśli uda nam się zrealizować cel
(albo i cele), pokazujemy kartę celu, umieszczamy przed sobą, a następnie
usuwamy wszystkie (poza jedną) kulki biorące udział w realizacji zadania –
wracają one do woreczka.
Niezależnie od tego, czy
zrealizowaliśmy jakiś cel czy nie, dobieramy nową kartę – pamiętajmy tylko, że
limit kart na ręce wynosi dokładnie 3 (możemy wziąć kolejny cel i odrzucić
poprzedni, gdybyśmy mieli maksimum kart na ręce).
ZAKOŃCZENIE GRY
Gra się kończy w momencie, gdy
jeden z graczy osiągnie określony wynik punktowy (wynikający z sumowania
punktów na kartach celów) właściwy dla danego składu osobowego (np. dla dwóch
graczy będzie to 30 punktów). Dogrywamy ostatnią kolejkę, tak żeby każdy z nas
rozegrał dokładnie tyle samo rund. Następnie zliczamy wszystkie punkty z kart
celów a następnie dodajemy punkty za niewykorzystane żetony celów (po jednym
punkcie) oraz premię za kolory (po jednym punkciku za każdą zdobytą kartę celu
w innym kolorze - maksymalnie 4 punkty). Oczywiście zwycięzcą jest ten, kto
zdobędzie największą liczbę punktów.
WRAŻENIA
Tak jak już pisałem na początku, zanim
zagrałem, o Stellium nie wiedziałem praktycznie nic. Nawet nazwisko autora nie
brzmiało znajomo. Fakt faktem na swoim koncie nie ma zbyt wielu gier - BGG
pokazuje dokładnie 5 tytułów, z których najbardziej znany jest Miszmasz i
Miszmasz Gramy!, których był współautorem. W końcu przyszła kryska na Matyska i
Stellium trafiło na nasz stół. I cóż…z pewnością trafi do naszej kolekcji.
Mamy do czynienia z bardzo solidną abstrakcyjną
grą logiczną. W dodatku pięknie prezentującą się na stole. Jak ogromna
większość znanych mi tego typu gier posiada proste i przejrzyste zasady. Jej
mechanika jest dość prosta. To raptem cztery kulki, z których każda ma inną
właściwość. W razie wątpliwości mamy na podorędziu przypominajkę, z której na
początku na pewno będziemy korzystać.
Oczywiście nie oznacza to prostej rozgrywki.
Żeby wygrać trzeba się trochę wysilić. Musimy umieć patrzeć na planszę tak,
żeby dostrzec możliwe rozwiązania. Trzeba myśleć z wyprzedzeniem. Aczkolwiek
bardzo dużo zależy od liczby osób przy planszy (o tym za chwilę).
Dużo też zależy od pewnej trochę
kontrowersyjnej rzeczy, którą sam nie wiem jak nazwać. O co chodzi? W grze
korzystamy z czterech rodzajów kulek. Kulki pobieramy w ciemno z woreczka, więc
mamy ograniczoną wiedzę odnośnie tego, co wyciągniemy. Każda z tych kulek
posiada swoją unikalną fakturę, po której można poznać, która to która i jeśli
jest się w tym dobrym, to można sobie znacząco ułatwić grę. Zatem, żeby z nich
korzystać efektywnie (czyli wiedzieć co wyciągamy z worka) z jednej strony
musimy dysponować umiejętnościami manualnymi a z drugiej po prostu szczęściem.
Mamy zatem element niepewności, który jednym odpowiada, a innym nie.
Nie każdy jednak ma takie czucie w palcach, że
potrafi odróżnić jedną kulkę od drugiej, a dodatkowo czas na wylosowanie jednej
z nich ograniczony został do 5 sekund. To naprawdę mało, więc często nasze
plany musimy modyfikować tak, żeby móc wypracować sobie na planszy jak
najlepszą pozycję pod realizację zadań.
No właśnie, zadania. Jedne łatwiejsze, inne
trudniejsze. Przy jednych trzeba się będzie nakombinować (i liczyć na to, że
współgracze niczego nie popsują) a przy innych niekoniecznie. Oczywiście im
łatwiejsze zadanie, tym mniej punktów. Jednakże patrząc na nasze rozgrywki,
wyniki częściej były „robione” właśnie przez realizację tych prostszych zadań,
a nie tych bardziej skomplikowanych.
Oczywiście prosta mechanika nie oznacza, że
sama rozgrywka będzie prosta. Wręcz przeciwnie, do zwycięstwa potrzeba włożyć
sporo wysiłku umysłowego, zwłaszcza, że nie istnieje jedyna właściwa droga do zwycięstwa.
Poziom kombinowania moim zdaniem jest z pewnością wyżej niż pierwszy Azul czy
Sagrada. Bliżej Stellium jest do GIPF-ów, czy Abalone. Bywa ciężko, ale bez
przesady.
Kilka słów na temat interakcji. Jest ogromna i
ciężko mi się odnieść, czy jest ona negatywna czy pozytywna. Wydaje mi się, że
i taka i taka. Czasem naszym ruchem ułatwiamy komuś zadanie, a czasem niweczymy
cały plan. Często dzieje się to całkowicie w sposób niezamierzony, chociaż
bywają sytuacje, że robimy to celowo. Biorąc na rękę zadanie ze stołu musimy
pokazać je przeciwnikom. Później zostaje ono niewidoczne dla nich. Coś jednak w
ich głowach zostaje i mogą umyślnie rzucić nam kłodę pod nogi, wiedząc co
musimy zrobić, żeby zrealizować zadanie na jednej z naszych kart.
Powróćmy na chwilę do wymienionej wcześniej
skalowalności. No cóż, jeśli chodzi o nas, to Stellium zdecydowanie najlepiej
sprawdza się w przypadku rozgrywki dwuosobowej. W takim składzie jesteśmy w
stanie cokolwiek zaplanować, jesteśmy w stanie wypracować sobie jakąś strategię
postępowania. Każdy kolejny gracz sprawia, że na planszy zaczyna rządzić chaos.
Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie – w momencie gdy kolejka do nas wraca,
na planszy mamy kompletnie coś innego, co zostawiliśmy po naszym ruchu. Często
realizacja naszych zadań to bardziej kwestia szczęścia niż wynik świadomych
ruchów. O ile w dwie osoby jesteśmy w stanie zrealizować te najtrudniejsze (i
najlepiej punktowane) zadania, tak w cztery osoby jest to praktycznie
niemożliwe (nam się to nie udało i patrząc na planszę nie było widać większych
perspektyw na to).
Czas
gry. Nie jest źle. Pudełkowo powinna zająć nam 30-60 minut. Faktycznie tak jest,
najkrótsze nasze partyjki trwały nie krócej niż te pół godzinki. Pół godziny
całkiem przyjemnego móżdżenia.
Oczywiście gra w sobie trochę losowości. Losowo
utworzony „rynek” kart zadań, losowe rozmieszczenie początkowe wszystkich ciał
niebieskich, a dodatkowo „zabawa” z wyciągnięciem kulki z woreczka. Czy jednak
potrafi ona przesądzić o zwycięstwie którejś ze stron? Zdecydowanie nie. Chociaż
osoby, którym łatwo przychodzi wyciągnięcie tych właściwych kulek z worka mogą
mieć lekką przewagę.
Ww. losowość zapewnia nam jakby nie patrzeć
sporą regrywalność. Każda gra jest po prostu inna i za każdym razem inaczej
będziemy realizować zadania.
Stellium to dokładnie ten typ rozgrywki,
który uwielbiamy. Proste zasady, piękny wygląd i całkiem wymagająca rozgrywka.
Jest szybka, efektowna i pozwoli na użycie szarych komórek. Gorąco polecamy.
Najlepiej w dwójkę.
PLUSY:
+ proste
zasady,
+ piękne wygląda
na stole
+ krótki czas
rozgrywki,
+ wysoka
regrywalność,
+ spora
interakcja.
MINUSY:
- nie
najlepsza skalowalność,
- wykonania
mimo wszystko mogłoby być lepsze (wypraska i zewnętrza otoczka planszy)
Liczba
graczy: 2-4 osoby
Wiek: od
10 lat
Czas
gry: od ok. 30 minut
Rodzaj
gry: gra logiczna
Zawartość
pudełka:
* plansza,
* woreczek,
* 38 kulek,
* 40 kart
celów,
*16 żetonów,
* znacznik
pierwszego gracza,
* 4 skróty
zasad,
* instrukcja
w języku polskim, angielskim, francuskim i niemieckim.
Wydawnictwo:
CUBE Factory of Ideas
Cena: 100-130 zł
Cena: 100-130 zł
Autor: Rémi
Saunier
Ilustracje:
Aurélie Guarino
Serdecznie dziękujemy Księgarni Gandalf za przekazanie gry Stellium do recenzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz