Dożyliśmy dziwnych czasów. Czasów, gdy spotkania między ludźmi zostały mocno ograniczone. A co się z tym wiąże, również nam graczom planszówkowym nieco trudniej się spotkać. Z nieukrywanym żalem wracam pamięcią do czasów normalności, do dużych konwentów, na których można było spotkać wielu wspaniałych ludzi, pogadać i po prostu pograć. Czemu o tym wspominam? Wracam bowiem myślami do ubiegłorocznej edycji naszego rodzimego Falkonu. Tam bowiem pierwszy raz spotkałem bohaterkę dzisiejszej recenzji, czyli Palec boży (wtedy jeszcze jako Flick of Faith).
To była miłość od pierwszego zagrania.
Od razu skontaktowałem się z oryginalnym wydawcą, czyli Awaken Realms (z
dopiskiem Lite) z pytaniem czy planują może polskie wydanie tej gry (gra jest
zależna językowo). Niestety odpowiedź była przecząca. Jednakże jakiś czas
później ktoś ich nakłonił do zmiany zdania. Tym ktosiem byli ludzie z
wydawnictwa FoxGames. Dzięki tym pozytywnie zakręconym maniakom planszówkowym
możemy cieszyć się naszym rodzimym wydaniem. A my jako blog mamy wielką radochę
i rozpiera nas duma, że możemy być jednym z patronów medialnych tej gry.
Zapraszam zatem do lektury naszej
recenzji Palca bożego.
Wykonanie gry stoi naprawdę na wysokim
poziomie i w zasadzie nie ma się czego przyczepić. Załączona instrukcja jest
krótka, zwięzła, napisana przejrzystym językiem i w zasadzie jej lekturze nie
mamy problemów z interpretacją reguł gry.
CEL GRY
Bożym palcu przyjdzie nam się
wcielić się w jedno z ośmiu bóstw wywodzących się z jednej z czterech mitologii
(egipskiej, greckiej, nordyckiej oraz irlandzkiej). Za pomocą swoich pomagierów
(czyli proroków), których to będziemy pstrykać po macie, realizować będziemy
nadrzędny cel, czyli zdobywanie punktów zwycięstwa. Ten, kto uzbiera ich
najwięcej, ten zostanie władcą Archipelagu Pępka Świata (tak nazywa się ten
zakątek świata przedstawiony na mapie).
PRZYGOTOWANIE GRY
Na środku stołu rozkładamy mapę.
Następnie zajmujemy miejsce tak, żeby przy jednym z narożników mapy, która to
będzie naszym obszarem startowym – stąd będą wypstrykiwani nasi prorocy.
Następnie wybieramy (lub losujemy) jedną z frakcji, czyli dobieramy jedną z
planszetek (wybieramy jedną ze stron), a następnie dobieramy odpowiednie komponenty
- standardowo to 5 Proroków i 4 Świątynie. Niektóre bóstwa
wymagają dobrania dodatkowych komponentów – np. Freja dostanie żeton serduszka.
To w zasadzie tyle. Możemy przystąpić do pstrykania.
PRZEBIEG GRY
Cała zabawa toczy się (w zależności od liczby graczy) na przestrzeni trzech lub czterech rund. W każdej z nich mają miejsce trzy następujące po sobie etapy:
(1) Faza obrad – Z zakrytego stosu uprzednio przetasowanych Kart
praw dociągamy dwie, zapoznajemy się z ich treścią, a następnie przy użyciu
kciuków głosujemy na jedno z praw, które będzie obwiązywać w danej rundzie
tudzież do też końca gry (wynika to z treści karty). W przypadku remisu Kartę
Praw po prostu losujemy.
(2) Faza misji – zgodnie z ruchem wskazówek zegara po kolei każdy
z nas pstryka jednego ze swoich proroków z narożników na planszę. Jeśli dysk
zatrzyma się w mieście (oznaczonym kółeczkiem na każdej z wysp), należy na tej
wyspie umieścić świątynię, jeśli natomiast zatrzyma się na pępku świata
(środkowe pole planszy), to od razu zbieramy za to odpowiednią liczbę punktów.
Oczywiście wypstrykiwanie przeciwników z planszy jest ze wszech miar wskazane i
z pewnością pomaga nam w odniesieniu zwycięstwa.
(3) Faza nawracania – etap
gry, który w którym podliczamy zdobyte punkty w trakcie rundy (za obecność na
wyspach oraz za dominację na wyspach) a także przygotowujemy się do kolejnej
rundy.
ZAKOŃCZENIE GRY
Cała zabawa kończy się po rozegraniu ostatniej – trzeciej lub
czwartej – rundy gry. Podliczamy zdobyte punkty i wyłaniamy zwycięzcę.
WRAŻENIA
Tak się jednak złożyło, że gry, w których trzon rozgrywki stanowi
pstrykanie, jakoś tak w naszym kraju się nie przyjęło. Mamy znakomite Flick’emUp, które niestety skończyło na wyprzedażach. Mamy Wojowników Podziemi, w
których również czasem przychodziło nam pstrykać – gra miała swoje pięć minut i
pewnie mało kto o niej pamięta. Mieliśmy fantastyczne Kiwi Leć nielocie leć
(tam akurat pstrykanie zastąpiliśmy wyrzutniami z gumką), które również odeszło
w niebyt. Mamy w końcu Pitchcar, któremu najbliżej do klasycznych kapsli –
również znany jest pewnie jedynie grupie zapaleńców. Bardzo ciekawe jak w tym
wszystkim odnajdzie się Palec boży? Życzę mu osiągnięcia sukcesu, sukcesu na
który ta gra zdecydowanie zasługuje.
Wcale to jednak nie jest takie proste. Nie dość, że musimy zmagać
się z samym sobą (głównie z naszymi palcami), to przeciwnicy wcale nie
ułatwiają nam zadania. Bynajmniej, zrobią wszystko, żeby je nam utrudnić. Zatem
walka na macie bywa naprawdę zacięta. Czemu towarzyszą ożywione dyskusje,
okrzyki radości i jęki zawodu. Jednym słowem, zabawa potrafi być przednia. O
ile tylko wszyscy gracze są w stanie zaakceptować spory poziom interakcji.
Dużo dobrego robią wspomniane wcześniej katy praw, które dodają
smaczku całej grze. Owszem bez nich nadal byłoby ciekawie, ale jednak czegoś by
brakowało. Konieczność pstrykania z zamkniętymi oczami, albo dwóch krążków
jednocześnie, wprowadza nieco inne podejście do całej zabawy. Urozmaica ją.
Wprowadza konieczność innych zagrań czy to w pojedynczej rundzie czy to w całej
grze. Skupieniu się na tych, które przyniosą nam po prostu więcej punktów. To
zdecydowanie podnosi poziom regrywalności. A przecież mamy też specjalne
umiejętności bogów, których reprezentujemy. One również w mniejszym lub
większym stopniu mogą wpływać na nasze decyzje w grze.
A jak wypada skalowalność? Szczerze mówiąc, nie jest źle, chociaż
najlepsza zabawa jest w pełnym, czteroosobowym składzie. Wtedy, dzięki temu, że
na planszy jest dość ciasno, jest najwięcej emocji. Dzieje się wtedy
zdecydowanie najwięcej. Oczywiście wtedy jest też największy chaos i planowanie
czegokolwiek mija się z celem. I tak pewnie nam się nie uda, bo ktoś nam to
skutecznie popsuje. W mniejszym składzie jest zdecydowanie luźniej, a przez to
i spokojniej. Emocje też są nieco mniejsze.
Czas gry. Te trzy albo cztery rundy mijają dość szybko. Pudełkowo
wszystko powinno trwać ok. 40 minut. Przeważnie jednak trochę krócej. Zazwyczaj
nie kończy się na jednej partii.
Podsumowując: Palec boży to kawał dobrej gry. Podobał mi się wtedy,
gdy go poznawałem i podoba mi się teraz, gdy możemy sobie popstrykać w domu.
Ostatnimi czasy to gra, która najczęściej pojawia się na naszym stole. Jest
prosta, szybka i emocjonująca. Pozwala spędzić czas z uśmiechem na twarzy.
Oczywiście mam świadomość, że nie jest to gra dla każdego. Trzeba w niej
wykazać się umiejętnościami manualnymi. Jeśli ktoś tego nie lubi, to pewnie w
Palcu nie znajdzie nic ciekawego. Natomiast jeśli lubicie w grach ten czynnik
zręcznościowy okraszony całym mnóstwem negatywnej interakcji, to koniecznie
powinniście sięgnąć po tę grę. Nie zawiedziecie się.
PLUSY:
+ proste zasady,
+ niebanalna rozgrywka,
+ duża regrywalność,
+ przyzwoita skalowalność.
MINUSY:
- czemu nie ma
czerwonych krążków?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz