Strony

niedziela, 31 lipca 2022

Kryminauci Tajemnice Nadrzecznej - recenzja gry detektywistycznej.

Kto mnie zna wie, że od dawien dawna (w sumie nie pamiętam już nawet od kiedy… chyba gdzieś od czasów odległej podstawówki) uwielbiam wszystko, co jest związane z kryminałami i sensacją. Książki, komiksy, filmy, seriale, programy dokumentalne… Wystarczy, żeby w zapowiedzi padło coś o zbrodni, morderstwie czy tajemniczym śledztwie i już muszę to zobaczyć. Nic więc dziwnego, że także gry planszowe w takim klimacie trafiają u mnie z automatu na radar.

Jestem przekonana, że nie jestem odosobniona w tej miłości. Bowiem na naszym rynku coraz częściej pojawiają się takie gry planszowe. Mamy Detektywa, Kroniki zbrodni, Niepożądanych gości, Crime Scene Games (np. Helsinki), Śledztwa Claire Harper na tropie (grę, której patronujemy z wielką radością) czy całą serię karcianek Sherlock. Bohaterka dzisiejszej recenzji to gra typowo kryminalna i detektywistyczna. Jednak nieco inna od wspomnianych wyżej tytułów. Inspirowana jest bowiem prawdziwymi procedurami i dokumentami wykorzystywanymi w procesie śledczym.Mowa o grze Kryminauci. Czy wcielanie się w rolę profesjonalnych śledczych to przyjemność? A może to kawał ciężkiej roboty. Przekonajcie się sami. Zapraszam do lektury recenzji.



CO ZAWIERA GRA

Spore, tekturowe pudełku (takie w stylu gier wydawnictwa Aleksander) jest dość ciężkie. Nic dziwnego, gdyż w środku znajdziemy 5 dużych i ciężkich kopert stanowiących akta sprawy oraz swoisty list z zaproszeniem do dołączenia do śledztwa.

Nie zdradzimy Wam sekretów zabawy jeśli zdradzimy, że koperty (każda z napisem „ściśle tajne”) zawierają w środku niesamowicie wyglądające elementy, a mianowicie: zdjęcia z miejsca sprawy, zeznania podejrzanych czy świadków, dowody i poszlaki w formie różnych notatek służbowych, raportów. 

Trzeba pochylić czoło nad wykonaniem wszystkiego. Kryminauci zrobieni są niezwykle profesjonalnie. Np. zdjęcia w aktach to nie wydruki, a prawdziwe zdjęcia na papierze fotograficznym. Różnorodność materiałów i ich profesjonalny wygląd niezwykle podnosi klimat gry.

Poza tym, co dostajemy w pudełku na wewnętrznej stronie okładki dostajemy namiary i instrukcję do aplikacji komputerowej niezbędnej do zabawy. Będzie ona podawać nam instrukcje postępowania. Znajdziemy w niej te same dokumenty co w kopertach, ale też profesjonalne nagrania audio z przesłuchania świadków, itp. Trzeba mieć więc komputer, notebook lub laptop (niestety aplikacja nie działa na smartfonach) i dostęp do Internetu.

CEL GRY

Skoro wcielamy się w śledczych, to nie trudno się domyślić, że naszym celem jest rozwikłanie zagadki kryminalnej. Korzystać możemy z dostępnych dowodów i poszlak zgromadzonych w aktach sprawy.

W przypadku bohaterki dzisiejszej recenzji naszym zadaniem jest rozwikłanie Tajemnicy Nadrzecznej. Znaleziono zwłoki Michała S. – biznesmena z Olsztyna. Śmierć naturalna, samobójstwo czy morderstwo? Właśnie to musimy rozwikłać. Z pomocą przychodzą nam materiały zgromadzone w aktach sprawy.

PRZYGOTOWANIE GRY

Przystępując do śledztwa musimy się zalogować do aplikacji. Tam wszystkie najważniejsze informacje przedstawi nam sierżant Tomasz Sercz. W zasięgu ręki musimy mieć też wszystkie elementy z pudełka z grą. Nie zaszkodzi też posiadanie notatnika i czegoś do pisania.

PRZEBIEG GRY

Po wysłuchaniu wskazówek sierżanta Tomasza Sercza przystępujemy do działania. Będziemy kolejno otwierać koperty i analizować zawarte w nich materiały. Każdy szczegół może być istotny. Choć fani gier kryminalnych i detektywistycznych wiedzą, że wśród materiałów często są też poszlaki i nieistotne informacje utrudniające tylko dotarcie do prawdy. Po przeanalizowaniu materiałów z pierwszej i odsłuchaniu przynależnych do niej nagrań zostanie nam odpowiedzenie na kilka pytań sprawdzających czy znaleźliśmy właściwe dowody i zweryfikowliśmy poszlaki. Prawidłowe przypisanie dowodów i poszlak pozwoli nam na otworzenie kolejnej koperty. I tak aż do końca sprawy.

Oczywiście jeśli gdzieś utkniemy, to nie panikujmy. W aplikacji mamy do dyspozycji podpowiedzi, które mogą wybawić nas z kłopotów.

środa, 27 lipca 2022

Labirynty Początek drogi i Minotaur - recenzja serii wydawnictwa Nasza Księgarnia.

Kto nie lubi labiryntów? My chyba nie znamy takiej osoby. W naszym domu labirynty królują od dawna. Dzieciaki je uwielbiają od maleńkości. Mamy drukowane labirynty, książeczki z labiryntami czy łamigłówki suchościeralne. Oczywiście mamy też Labyrinth od Ravensburgera. I oczywiście serię książek Detektyw Pierre w labiryncie.

Ta seria od razu przyszła mi na myśl, gdy przeczytałam zapowiedź bohaterki dzisiejszej recenzji, czyli serii Labirynty od Naszej Księgarni. Przemierzamy zawiłe labirynty z kart książki a w nich oszukujemy różnych wskazanych rzeczy. Podobnie jest w Labiryntach Naszej Księgarni. Przemierzamy zawiłe ścieżki, tylko nie na kartach książki ale na mapach. Składanych i rozkładanych w różne strony. Czy przemierzanie tych ścieżek będzie dobrą zabawą? A może to będzie droga przez mękę? Przekonajcie się. Zapraszamy do lektury recenzji. 




CO ZAWIERA GRA

W zgrabnych pudełkach, wielkości tych z serii Sen, Kruki, Smoki, Koty znajdziemy wszystkie potrzebne komponenty do przeżycia przygody w labiryntach. Będą to (niezależnie od wersji): mapy (7 sztuk), wskaźnik do „podróżowania” po ścieżkach labiryntów (przypomina ołówek bez wkładu), tablica wyników (do zaznaczania celów zrealizowanych podczas przemierzania labiryntów) oraz marker suchościeralny. Dopełnieniem wszystkiego jest zwięzła instrukcja tłumacząca zasady zabawy. 

CEL GRY

Przygoda w labiryntach stawia przed nami dwa cele.

Jeden jest prostszy (cele podstawowe) i polega na przejściu przez labirynt od startu (symbol róży wiatrów) do mety (symbol trójkąta nieskończoności) po drodze wykonując kilka niezbędnych działań w postaci poszukiwania różnych rzeczy.

Drugi cel jest trudniejszy – poza celami podstawowymi ma jeszcze cele dodatkowe - dla każdej wyprawy inne.

Po przejściu wszystkich labiryntów czekać na nas będą jeszcze cele końcowe.

PRZYGOTOWANIE GRY

Skoro mamy przemierzać labirynty zawarte na mapach, to nie poradzimy sobie bez nich. Każdą mapę musimy rozłożyć na stole w pozycji startowej, czyli tak, aby przednia i tylna okładka mapy dotykała stołu. Nie wolno nam bardziej otwierać mapy.

Pozostaje nam jeszcze wzięcie do ręki wskaźnika i przyłożenie go do róży wiatrów widocznej na mapie. W trakcie gry nie wolno odrywać wskaźnika od mapy.

Wszystko gotowe – możemy ruszać na przygodę.

niedziela, 24 lipca 2022

ETER - recenzja prototypu gry wydawnictwa Smart Flamingo

Pewnie nie raz i nie dwa pisaliśmy na blogu o abstrakcyjnych grach logicznych, grach, które po prostu bardzo lubimy i bardzo chętnie w nie gramy. Każda nowa oczywiście wskakuje z automatu na radar. Nie inaczej było z ETERem, nową (powiedzmy) grą, za którą stoją dwie osoby, czy Radek Ignatów (autor) oraz Łukasz Makuch (właściciel Smart Flamingo), którzy postanowili wydać tę grę za pomocą platformy wspieraczkowej Wspieram.to.

Historia ETERu jest dość ciekawa. Tak jak pisałem na wstępie, ta gra nie jest do końca nowa. Tutaj warto byłoby się cofnąć do roku 2018, gdy na wspieram.to pojawił się projekt pt. Czarowieże. Niestety nie został on zrealizowany – gra nie uzyskała potrzebnego wsparcia. Autor się nie poddał i pracował w pocie czoła nad nową wersją. Obiecywał, że zajmie mu to kilka miesięcy. No cóż, życie pokazało, że tych kilka miesięcy zamieniło się w kilka lat. W międzyczasie w pocie czoła pracował nad całym mnóstwem roll&write’ów, które to można było wesprzeć na różnych platformach wspieraczkowych.




Nadszedł jednak rok 2022 i Czarowieże zmieniły się w ETER. Całkowicie zmieniono temat, mamy nowe grafiki (za które odpowiada Dawid Wiącek), dokonano zmian w mechanice, generalnie doszlifowano wszystko, żeby móc wrócić na wspieram.to z podniesioną głową i żądzą sukcesu. Otrzymaliśmy do testów prototyp gry, dzięki czemu mieliśmy okazję zapoznać się z ETERem i w pierwszej kolejności podzielić się uwagami z wydawcą, a teraz czas na nasze przemyślenia co do samej gry. Czy jest warta uwagi, czy niekoniecznie? Zapraszam do lektury recenzji.

CO ZAWIERA GRA

Jako, że do recenzji otrzymaliśmy wersję prototypową, trudno nam się będzie odnieść do tego co znajdziemy w pudle oraz do samej jakości komponentów. Oczywiście grafiki raczej się nie zmienią. Na pewno otrzymamy nowe znaczniki wykorzystywane w grze (te, które są to zwykłe drewienka). Mamy jeszcze trochę czasu zanim w końcu się dowiemy jak to wszystko będzie prezentować w gotowym egzemplarzu. Tak czy inaczej, to jeden z lepszych prototypów w jakie dane było nam zagrać i podczas gry naprawdę nie czuć było, że to nie jest normalna wersja.

No dobra, ale czego możemy się spodziewać w środku? Mamy do czynienia w zasadzie z grą karcianą. Wszystkie w jednakowym kwadratowym formacie. Podzielone zostały na kilka kategorii. Główne skrzypce odgrywają karty walki. Każdy z graczy posiada swój zestaw, przy czym są one identyczne. Różnić się będą jedynie rewersami (w prototypie rewersy są takie same).

Mamy do czynienia z czterema różnymi trybami gry, a w każdym z nich wykorzystywać będziemy różne dodatkowe karty (oprócz trybu treningowego). Mamy zatem karty władców żywiołów – każdy z nich posiada indywidualne moce, z których warto było korzystać.

Mamy również karty eksplozji mocy, dzięki którym możemy zdrowo namieszać na stole, doprowadzając doi usuwania części kart. Ostatnią kategorią kart są karty mocy żywiołów – dzięki nim możemy trochę ponaginać podstawowe zasady gry i wprowadzić sporo zamieszania do gry.

Całość dopełniają dwustronna plansza do gry wykorzystywana w trybie turniejowym oraz żetony. I jedno i drugie w finalnej wersji ulegnie zmianom. Załączona instrukcja całkiem nieźle wprowadza w meandry gry, aczkolwiek ma jeszcze trochę rzeczy do poprawy, do wygładzenia. Ponadto same zasady gry lekko ewoluują i z pewnością jeszcze ulegną zmianom. Na lepsze oczywiście.

Załączona instrukcja to trochę tekstu okraszonego licznymi przykładami, dzięki którym łatwiej możemy sobie przyswoić zasady. Napisana jest bardzo przystępnie i nie pozostawia nas z jakimikolwiek wątpliwościami.

CEL GRY

„W starożytnych czasach w ramach wielkiego turnieju do walki stawali magowie władający każdym z czterech podstawowych żywiołów. Zwycięzca ustanawiał dominację na kolejny rok, zaś w wyniku starć żywiołów powstawał ETER niezbędny do istnienia Świata Nadksiężycowego - miejsca narodzin i regeneracji magów.

Pole walki, niczym materia – jest płynne i zmienne, tylko magowie o najwyższych zdolnościach są w stanie je określić i wygrać starcie. Celem gry jest wygranie pojedynku magów, którzy posyłają sługi do walki.”

ETER jest grą przeznaczoną dla dwóch osób. Otrzymaliśmy cztery możliwe tryby walki, w których możemy się wykazać naszymi umiejętnościami.

PRZYGOTOWANIE GRY

Ten etap jest bardzo szybki nie nastręcza żadnych problemów. To, jakie elementy będą nam potrzebne w rozgrywce zależne jest od trybu, w jaki chcemy zagrać. Co ważne gra zostawia nam trochę dowolności i sami decydujemy, czy chcemy z niektórych elementów korzystać podczas rozgrywki, czy też nie. 

czwartek, 21 lipca 2022

The Game Nic prostszego - recenzja karcianki od Foxgames.

Spiel des Jahres jest z pewnością najbardziej znaną nagrodą w świecie planszówek. W ogromnej większości nominowane są do niej gry, które zdążyły zdobyć jakiś tam rozgłos. W roku 2015 do ścisłego finału zakwalifikowana została gra, o której wtedy w Polsce było cicho. Mowa tu o The Game Stefana Bendorffa. Gra przyjęła się na rynku, chociaż wielkiej kariery niestety nie zrobiła.  

Przyznaję się bez bicia, że oryginalne The Game było sporą niespodzianką. Niewielka, kooperacyjna karcianka narobiła troszeczkę zamieszania. No bo jak, taka prosta gra znalazła się w trójce najlepszych gier? I jeszcze ta mroczna oprawa.

The Game miało nawet swoje polskie wydanie za sprawą Wydawnictwa Bard. Niestety nie zrobiła u nas wielkiej kariery. Zupełnie inaczej niż choćby za naszą zachodnią granicą. Jej autor wymyślił nieco inne wersje tej gry jak np. Extreme czy też Quick and Easy. Przyjrzyjmy się tej drugiej, która całkiem niedawno pojawiła się na rynku dzięki wydawnictwu Fox Games. Otrzymała ona tytuł The Game Nic prostszego.

Dziś postaram się coś o niej opowiedzieć, a także udzielić odpowiedzi na pytanie, czy faktycznie jest szybka i prosta. Zapraszam zatem do lektury recenzji.




CO ZAWIERA GRA


W niewielkim pudełeczku znajdziemy same karty. Dwie z nich są tzw. kartami porządku – nie biorą bezpośrednio udziału w grze, ale będą stanowić coś w rodzaju kierunkowskazu – pomocy we właściwym umieszczaniu kart. Jedna z nich przedstawia liczbę 10 wraz ze strzałką w dół, druga natomiast – cyfrę 1 wraz ze strzałką do góry.

Resztę stanowić będą tzw. karty liczbowe,  czyli główni bohaterowie całej rozgrywki. Jest ich pięćdziesięciu. Mają wartość od 1 do 10 i występują w pięciu kolorach. Karty są solidne, płótnowane, jednakże mają ciemne ranty, więc są podatne na przetarcia. Zakoszulkowanie ich może być zatem koniecznością.

Załączona instrukcja jest dość grubą książeczką. Powód jej objętości jest prosty. Zawiera przepisy w 9 językach, w tym polskim. Napisana jest poprawnie z przykładami i nie znalazłem błędów w tłumaczeniu.

CEL GRY

Cel gry jest prosty. To pozbycie się wszystkich 50 kart. Żeby to zrobić, musimy ze sobą współpracować, a żeby to się udało, musimy wypracować dobry kod wzajemnej komunikacji. Ta bowiem jest mocno utrudniona i musimy sporo informacji zachować dla siebie. Trzeba będzie się nakombinować, żeby wygrać.

PRZYGOTOWANIE GRY

Przygotowanie gry jest ekstremalnie krótkie. Na środek stołu wędrują karty porządku. Karty liczb dokładnie tasujemy i rozdajemy każdemu z graczy dokładnie po dwie. Reszta kart stanowić będzie zakryty stos dobierania. Tyle.

niedziela, 17 lipca 2022

Piątka - recenzja słownej gry imprezowej wydawnictwa Portal Games

Dobrych słownych gier imprezowych nigdy mało. Jednym słowem, Gra w zielone!, Tajniacy, Dżem dobry… to tytuły, które zdobyły uznanie i są grami, które pojawiają się na stołach bardzo często. Są szybkie, emocjonujące, potrafią integrować grupę. Jednym słowem mają mnóstwo zalet, które powinna mieć dobra gra imprezowa. A przy okazji nie są wcale głupie i zmuszają do myślenia. To się ceni.

Na rynku niedawno zadebiutowała nowa gra wydawnictwa Portal, czyli Piątki. Gra słowna, w której liczy się umiejętność kojarzenia ze sobą dwóch, często kompletnie różnych słów. Jako, że lubimy takie wyzwania, nie mogliśmy sobie darować i nie spróbować pobawić się słowami. Co z ego wyniknęło? Zapraszam do lektury.




CO ZAWIERA GRA

W niewielkim (i stosunkowo ciężkim) pudełku znajdziemy całkiem sporą liczbę elementów. Przyjrzyjmy się im bliżej. To na czym będziemy w grze bazować, co będzie stanowiło zadania, które przyjdzie nam wykonać przedstawione zostało na dwustronnych płytkach snów w pięciu różnych kolorach. Każda taka płytka posiada swoją kostkę (odpowiada ona kolorem i symbolami, które pojawiają się na płytce).

Do zapisywania naszych odpowiedzi posłuży nam grubaśny notatnik. Wydawnictwo nie pożałowało nam kartek. Piątka to gra, w której czas odgrywa ważną rolę a do jego odmierzania posłuży nam klepsydra.

Jakościowo wszystko wypada naprawdę dobrze i nie ma się czego przyczepić. Załączona instrukcja jest krótka, zwięzła, z przykładami. Po jej lekturze nie mamy żadnych problemów z samą rozgrywką.

CEL GRY

Piątka to bardzo szybka gra imprezowa dla 2-8 graczy, znakomita na wszelkie imprezy. Ale ni tylko. Proste zasady, konieczność przejrzenia przeciwników i pięknie wykonane, śliczne kości zaprojektowane przez Silly Jellie, twórczynię grafik do Coatla. Gra składa się z dwóch rund, w czasie których każdy z nas będzie musiał stworzyć skojarzenie dla każdej z pięciu par kości.

PRZYGOTOWANIE GRY

Przygotowanie gry jest proste i nie nastręcza absolutnie żadnych problemów. Każdy z nas dobiera po jednej kartce z notesu (wcześniej każdy z graczy powinien „uzbroić” się w coś do pisania).

Dobieramy po jednej kostce każdego koloru i dobieramy po jednej odpowiadającej im płytce – te umieszczamy na środku stołu, tak aby były w zasięgu wzroku wszystkich graczy. Pozostałe płytki i kostki odkładamy do pudełka – nie będą nam potrzebne w tej rozgrywce.

Czas na zabawę.

środa, 13 lipca 2022

Tajemnice świątyni - recenzja łamigłówki logicznej Smart Games.

Odkąd sięgam pamięcią uwielbiam wszystko, co się kojarzy z szalonymi przygodami Indiany Jonesa. Chciałabym przeżyć choć jedną taką historię. Choć pewnie jak przyszłoby co do czego, to nie dałabym rady.

Patrząc na okładkę bohaterki dzisiejszej recenzji skojarzenie ze wspomnianym Indianą Jonesem nasuwa się samo. W zasadzie widzimy go w rogu pudełka. Zapewne przymierza się do wejścia do świątyni pełnej skarbów. Macie ochotę do niego dołączyć i zmierzyć się z Tajemnicami świątyni – logiczną łamigłówką z portfolio Smart Games. Wydawnictwo to specjalizuje się w tego typu grach i ma na koncie mnóstwo naprawdę udanych tytułów (np. IQ Arrows). Sporo z nich recenzowaliśmy na łamach Allegro, jak np.: IQ Digits, IQ Curcuit, Gwiezdna ucieczka, Diamond Quest czy Hop do norki. Te łamigłówki potrafią dostarczyć godziwej rozrywki. Czy Tajemnice świątyni również będą udane? Przekonajmy się. Zapraszamy do lektury naszej recenzji.




CO ZAWIERA GRA

Tajemnice świątyni (podobnie jak Gwiezdna ucieczka) to kompaktowa łamigłówka umieszczona w średnim pudełeczku. W środku znajdziemy następujące elementy:
- planszę do gry z przykrywką,
- 8 elementów labiryntu,
- 1 figurkę poszukiwacza przygód,
- książeczkę z 60 zadaniami i ich rozwiązaniami.

Jakościowo nie ma się do czego przyczepić. Bardzo solidny plastik, z którego wykonane są komponenty gry jest nie do zajechania. Co ciekawe kartonowe pudełko nie jest nam do niczego potrzebne. Wszystko da się zamknąć w plastikowym, będącym jednocześnie planszą do gry. 

CEL GRY

W Tajemnicach świątyni wcielamy się w dzielnego poszukiwacza przygód uwięzionego w ruchomym labiryncie. Musimy użyć naszego sprytu, aby znaleźć drogę do wyjścia i bezpiecznie przeprowadzić naszego śmiałka przez labirynt.

PRZYGOTOWANIE GRY

Klasycznie przygotowując się do rozwiązywania łamigłówek musimy najpierw wybrać zadanie, którego się podejmiemy. Następnie rozmieszczamy na planszy wszystkie elementy zgodnie z ilustracją do danego zadania. Trzeba zwrócić uwagę na położenie i kierunek każdego kafelka – muszą być dokładnie takie, jak pokazuje to ilustracja.

Książeczka zawiera 60 łamigłówek podzielonych na 5 stopni trudności (Starter, Junior, Expert, Master i Wizard). Oczywiście każde kolejne zadanie stanowi coraz trudniejsze wyzwanie dla naszych szarych komórek.

niedziela, 10 lipca 2022

Zig Zap - recenzja dynamicznej gry rodzinnej wydawnictwa Trefl.

Szalone, roześmiane zwierzęta zapraszają do zabawy! Kto złapie swojego zwierzaka? Lis, królik, świnka, pies, kot, jeleń - niezła menażeria. Którego zwierzaka uszy chcesz zobaczyć na swojej głowie? Kto zna naszego Jaśka, ten wie, że to wielki miłośnik lisków więc ten zwierzak w naszych rozgrywkach jest już zarezerwowany. A Ty kogo wybierzesz?

Bohaterka dzisiejszej recenzji to szalona, dynamiczna, zręcznościowa gra rodzinna o zabawnym tytule. Mowa o niedawnej nowości wydawnictwa Trefl, czyli grze Zig Zap. Czy szalone "pacanie łapkami" zwierzaków daje frajdę? A może to tylko chwilowa frajda? Przekonajcie się sami - zapraszamy do lektury recenzji. 




CO ZAWIERA GRA

W pudełku charakterystycznym dla większości gier Wydawnictwa Trefl znajdziemy całkiem sporo komponentów. Wśród nich będą karty ze zwierzakami, 4 opaski na uszy zwierzaków, 6 par uszu, 4 łapki z przyssawkami (w kolorach opasek), 4 pionki oraz dwustronna plansza. Do tego wszystkiego dostajemy zwięzłą instrukcję, precyzyjnie tłumaczącą wszystkie zasady.

CEL GRY

Opaski z uszami na głowę, packi w dłoń i szybko łapiemy karty ze zwierzakami, którymi jesteśmy. Wszystko po to, aby jak najszybciej dotrzeć do pola z Treflikiem.

PRZYGOTOWANIE GRY

Tasujemy karty ze zwierzakami i układamy je w zakrytym stosie na środku stołu. Wybieramy packę, opaskę i pionek w tym samym kolorze. Do opaski wkładamy uszy wybranego przez nas (na przykład naszego ulubionego) zwierzaka. 

Obok pola gry kładziemy planszę, na której na polu z łapką kładziemy wybrane przez nas pionki. Plansza ma dwie strony – prostą (bez pól specjalnych) i wersję z polami specjalnymi zmieniającymi zasady gry. To do nas należy wybór, w jaką wersję zabawy wchodzimy.

Wszystko gotowe. Możemy zaczynać szaloną zabawę.

środa, 6 lipca 2022

Królestwo w Dolinie - recenzja gry wydawnictwa Fox Games

Umarł król, niech żyje król. To przysłowie wywodzi się ze średniowiecza, kiedy w tym samym dniu chowano starego króla i powierzano władzę jego następcy. Motyw ten jest wszechobecny w grach planszowych. Ile razy to przyszło nam wcielać się w pretendenta do tronu, musząc uprzednio coś udowodnić, czyli stanąć w szranki z innymi graczami w swoistym turnieju, o to kto zrobi coś lepiej czy szybciej.

Całkiem niedawno pojawiła się dzięki wydawnictwu Fox Games nowa gra, która dotyka właśnie zapełnienia pustki po starym władcy i oddania sterów nowemu. Królestwo w Dolinie, bo taki nosi tytuł bohaterka niniejszej recenzji pierwotnie wydana została w roku 2021. Jej autorem jest raczej mało znany (a patrząc po ocenach na BGG raczej mało płodny i nisko oceniany) Hans van Tol. Sprawdźmy zatem, czy gra jest warta uwagi, czy też może lepiej sobie odpuścić ją. Zapraszam zatem do lektury recenzji.




CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta została w średniej wielkości pudełku. W środku znajdziemy całą masę elementów, wykonanych głównie z kartonu. Przyjrzymy się im z bliska. Królestwo to przede wszystkim ludzie, (w grze będą to poddani oraz specjaliści). Reprezentowani są oni przez kwadratowe kafelki podzielone na trzy grupy (wyznaczają one kolejność pojawiania się w grze). Ważnym elementem rozgrywki będzie Wzgórze, czyli taka równia pochyła, na której umieścimy kafelki postaci, które będą pojawiać się w grze. Wzgórze co ciekawe ma dwa stopnie nachylenia i jak dla mnie oba są zbyt duże, gdyż płytki potrafią się zsuwać samoistnie poza obszar Wzgórza i trzeba to co jakiś czas poprawiać.

Każdy z graczy otrzymuje specjalną planszetkę, zwaną planszą Zamku oraz drewniany znacznik króla. Całość uzupełniają żetony pieniędzy, poborców podatkowych oraz królewskie żetony.

Jakościowo wszystko wypada poprawnie. Nie mam się do czego przyczepić. Załączona instrukcja napisana jest dobrze, z przykładami, które są bardzo pomocne przy zrozumieniu zasad gry. Jej układ oczywiście mógłby być bardziej przyjazny dla oczu. Sporo tekstu na jakimś takim brzydkim tle – wcale nie zachęca to do lektury.

CEL GRY

Dawno, dawno temu, w odległej krainie leżała dolina zamieszkała przez nację, która rozpaczliwie potrzebowała swojego króla. Czy to właśnie Ty jesteś tym, który będzie nimi rządzić? Czy Twoja strategia jest na tyle dobra, aby zwyciężyć nad innymi pretendentami do tronu? Na tronie Królestwa w dolinie zasiądzie ten z graczy, który będzie cieszył się najlepszą reputacją. Przekonuj do siebie poddanych, pomnażaj majątek i zdobywaj nagrody, by ugruntować swoją pozycję!

Zatem przyjdzie nam się wcielić w pretendenta do królewskiej korony, starając się zgromadzić po swojej stronie odpowiednich poddanych, którzy zapewnią nam punkty zwycięstwa. Tradycyjnie zwycięzcą jest ten z graczy, który był w tym najlepszy.

PRZYGOTOWANIE GRY

Etap ten nie jest specjalnie skomplikowany. Przede wszystkim musimy podzielić wszystkie kafelki na trzy oddzielne stosy (zgodnie z rewersem na każdej płytce). 

Ze stosu pierwszego dobieramy 25 kafli i rozmieszczamy je awersem w kwadracie o boku 5x5 (będzie to nazywane Doliną). Pozostałe 4 „jedynki” umieszczamy na wzgórzu, a następnie uzupełniamy brakujące miejsca płytkami ze stosu drugiego. Gdzieś obok wędrują zasoby wspólne, czyli monety, żetony poborcy oraz królewskie żetony.

Zestawem startowym każdego z nas będzie plansza Zamku, drewniana figurka króla oraz dwie monety. Począwszy od pierwszego gracza każdy z nas umieszcza figurkę na jednej z płytek w dolinie. To w zasadzie tyle. Możemy rozpocząć zabawę.

niedziela, 3 lipca 2022

Fabula Rasa Morskie opowieści i To jest kryminał - recenzja gier narracyjnych wydawnictwa Egmont.

W portfolio różnych wydawców znajdziemy gry polegające na budowaniu opowieści. Rebel poza kultową już serią Story Cubes ma bardzo popularną grę Chyba śnisz. Zaś G3 ma Pamiętne historie – tytuł bardzo podobny do bohaterki dzisiejszej recenzji, czyli gry Fabula Rasa od wydawnictwa Egmont.

Czy kolejny taki tytuł przyjmie się na rynku? Czy Fabula Rasa da nam coś nowego? Przekonajcie się sami. Zapraszamy do lektury naszej recenzji.




CO ZAWIERA GRA

W małych, choć zdecydowanie za dużych jak na zawartość, pudełkach znajdziemy sporą talię kart z obrazkami, kostkę i klepsydrę. Do tego dołączona jest instrukcja jasno tłumacząca zasady.

Zawartość obu pudełek spokojnie by się zmieściła w jednym. Owszem, nie są to duże pudła, raczej takie w stylu Snu czy Sporu o bór. Ale tak czy inaczej w domach miłośników gier każdy centymetr na półce jest na wagę złota.

CEL GRY

Celem zabawy w Fabula Rasę jest nic innego jak snucie historii w oparciu o karty z obrazkami. Do dyspozycji mamy dwa zestawy tematyczne – Morskie opowieści (związane oczywiście z morzem, piratami, skarbami) i To jest kryminał! (tajemnica, morderstwo, świadkowie, dowody rzeczowe). Dla każdego coś miłego…

PRZYGOTOWANIE GRY

Do snucia opowieści trzeba się przygotować. W tym celu tasujemy karty i układamy w zakrytym stosie. Następnie wybieramy pierwszego narratora – ciągnie on 6 kart ze stosu i układa je na ręce w dowolnej kolejności.