Wydawnictwo Egmont sukcesywnie powiększa rodzinę gier z serii Gry do plecaka. To gry charakteryzujące się kompaktowym rozmiarem pudełka i zgodnie z nazwą serii, mieszczą się dosłownie wszędzie.
O większości z nich pisaliśmy już na naszym blogu. Kaczki, Criss Cross, Szkoła latania, Archimedes, Lato z komarami, czy też karciane Pędzące żółwie potrafią dostarczyć dobrej rozrywki i od dłuższego czasu znajdują miejsce w naszych wakacyjnych bagażach.
Niedawno pojawiły się w rodzinie nowe „dzieci” W niniejszej recenzji chcielibyśmy podzielić się naszymi wrażeniami z obcowania z grą pt. Ding… i pozamiatane. Zapraszam zatem do lektury recenzji.
Recenzja jest efektem współpracy recenzenckiej/współpracy reklamowej z Wydawnictwem. Wydawnictwo nie miało wglądu w tekst przed jego publikacją, ani wpływu na naszą opinię o grze.
CO ZAWIERA GRA
W niewielkim pudełeczku (jakże charakterystycznym dla całej serii) znajdziemy same karty. Dokładnie 81 kart – po 9 kart (ponumerowanych od 1-9) w 9 kolorach. Co ważne karty są dobre jakościowo i z całą pewnością będą nam służyły długo.
Załączona niewielkich rozmiarów instrukcja napisana jest tak, że nie mamy żadnych wątpliwości co do przebiegu rozgrywki.
CEL GRY
Naszym zadaniem jest jak najszybsze pozbycie się kart z ręki. Gracz, który zrobi to jako pierwszy, okaże się zwycięzcą.
PRZYGOTOWANIE GRY
Ten etap jest ekstremalnie szybki. Tasujemy wszystkie karty, po czym rozdajemy każdemu z nas po 9 kart. Z pozostałych formujemy zakryty stos dobierania, który umieszczamy na środku stołu. Z niego odkrywamy wierzchnią kartę. I to tyle.