Richard Garfield to z całą pewnością jeden z najbardziej zasłużonych twórców gier planszowych. To dzięki niemu mamy najdłuższego chyba tasiemca karcianego w postaci Magic: The Gathering – grę karcianą, która nieustanie od jakiś 30 lat jest obecna na rynku, cały czas jest żywa i ma liczne grono fanów.
Oprócz tego ma na koncie naprawdę całe mnóstwo lepszych i gorszych gier. My jakiś czas temu pisaliśmy o jednej grze pana Garfielda, czyli Królestwie królików – grze, która jakoś tak nie za bardzo przyjęła się na naszym rynku, a szkoda, bo to cały czas bardzo ciekawy tytuł warty poznania.
Dziś zaprezentujemy drugą grę ww. autora. Co prawda jest on jednym z czterech twórców, ale mimo wszystko swój wkład w powstanie Mindbuga (bo o nim mowa) miał. Zanim gra dotarła do nas, słyszeliśmy mnóstwo opinii na jej temat. Od tych huraoptymistycznych, przez takie stonowane, aż po totalne „meh”.
Najlepiej jednak było przekonać się na własnej skórze jak to z tym Mindbugiem rzeczywiście jest. Mamy trochę partii za nami i chcielibyśmy się podzielić naszymi spostrzeżeniami. Zapraszam zatem do lektury recenzji.
Recenzja jest efektem współpracy recenzenckiej/współpracy reklamowej z Wydawnictwem. Wydawnictwo nie miało wglądu w tekst przed jego publikacją, ani wpływu na naszą opinię.
CO ZAWIERA GRA
Całość została zamknięta w niewielkim (aczkolwiek przydużym) pudełeczku. W środku znajdziemy przede wszystkim karty. 48 kart potworów, podzielonych na kilka grup, zwanych w grze cechami. Przynależność do jednej z takich grup oczywiście będzie miało wpływ na rozgrywkę.
Oprócz tego znajdziemy w środku 4 karty tytułowych Mindbugów (po dwie na gracza) – kart, które potrafią zrobić sporo zamieszania w grze.
Całość uzupełniają dwa liczniki punktów życia, przypominające te, które możemy spotkać np. w Kronikach zamku Avel.
Załączona instrukcja to wcale nie taka mała objętościowo książeczka. Zasady gry są bardzo proste, jednakże mamy do czynienia z pewnymi zawiłościami, które zostały rozwiane poprzez bardzo czytelne przykłady. Jakościowo wszystko stoi na wysokim poziomie i tutaj nie ma si czego przyczepić.
CEL GRY
Mindbug to klasyczna gra pojedynkowa. Za pomocą kart przyjdzie nam walczyć ze sobą do momentu, gdy na scenie pozostanie tylko jeden aktor.
Przyjdzie nam zatem przywoływać hybrydowe stwory i posyłać je do walki z podobnymi potworami naszego przeciwnika. Musimy jednak być czujni. Do dyspozycji każdego z graczy są tytułowe Mindbugi, karty, które pozwalają na przejęcie kontroli nad zagrywaną przez nas lub przeciwnika – kartą.
Każdy z nas dysponuje pewną pulą punktów życia. Zwycięży ten z nas, który pierwszy wyzeruje licznik przeciwnika.
PRZYGOTOWANIE GRY
Ten etap jest ekstremalnie szybki. Tasujemy wszystkie karty stworów. Każdy z nas otrzymuje dokładnie po 10 kart – reszta kart wędruje do pudełka. To będzie naszą talią. Z niej dobieramy na rękę 5 kart.
Oprócz tego każdy z nas otrzymuje po dwa Mindbugi oraz licznik życia – ustawiamy go na wartości 3. To wszystko. Możemy przystąpić do pojedynku.
PRZEBIEG GRY
Przebieg gry jest banalny. W swojej kolejce mamy do wykonania jedną z dwóch możliwych akcji. Możemy zatem zagrać jedną kartę lub też zaatakować naszego oponenta.
W pierwszym przypadku wykładamy po prostu kartę stwora przed siebie i wykonujemy jego umiejętność (o ile stwór ma takową właściwą dla tej akcji).
Tutaj jednak pojawia się tzw. twist, czyli możliwość podprowadzenia nam właśnie zagranej karty, wykorzystując do tego kartę Mindbuga. W każdej rozgrywce możemy skorzystać z niego dwukrotnie. Powoduje to przejęcie przez przeciwnika zagranej przez nas karty. „Zmindbugowany” gracz jako nagrodę pocieszenia otrzymuje możliwość ponownego wykonania akcji.
Po zagraniu karty dobieramy kolejną na rękę.
Drugą akcją jest atak. W tym celu wybieramy jedną z kart leżących przed nami informując o tym przeciwnika, że chcemy mu zrobić kuku. W odpowiedzi przeciwnik będzie mógł wybrać jednego ze swoich stworów w celu zablokowania naszego zagrania.
Jeśli tego nie zrobi, traci jeden punkcik życia. W przeciwnym razie oba potwory będą ze sobą walczyć. Porównujemy ich siłę (informacja znajduje się na karcie) i ten, z mniejszą wartością odpada z gry (wędruje na stos kart odrzuconych gracza).
Tylko tyle? Niby tak, ale jak już wspomniałem kart stworów mają swoje cechy, które sprawiają, że walka to coś zdecydowanie więcej niż gra w wojnę.
Nasze maszkary mogą być zatem wściekłe, trujące, podstępne oraz twarde. Mogą też być łowcami. Każda taka cecha ma całkiem inny skutek i bywa, że słabszy stwór (jeśli chodzi o wartość jego karty) wygrywa z mocniejszym.
Ponadto karty mają również swoje zdolności, które mogą być odpalone w trakcie ataku, co również może odmienić walkę. Wszystko to zdecydowanie dodaje grze swoistej głębi.
ZAKOŃCZENIE GRY
Gra kończy się w momencie, gdy na placu boju pozostanie tylko jeden zawodnik posiadający jakiekolwiek punkty życia.
WRAŻENIA
Mindbug nas mocno zaskoczył. Ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się w nią grać. Po iluś tam rozgrywkach zaczynamy rozumieć te wszystkie ochy i achy płynące pod adresem tej niewielkiej karcianki.
Jednakże, żeby czerpać pełnymi garściami z rozgrywki, musimy się tej gry nauczyć. Same zasady są banalne i sprowadzają się w zasadzie do dwóch akcji. Dwóch prostych akcji polegających na wyłożeniu karty przed siebie lub dokonania ataku na przeciwnika.
Diabeł jednakże tkwi w szczegółach. Karty mają swoje cechy i musimy dobrze opanować zasady jakie nimi rządzą. Że np. atak podstępnego stwora może być odparty przez innego podstępnego, a taki wściekły, jeśli przetrwa pierwszy atak, może zaatakować ponownie. Ponadto większość stworów dysponuje jeszcze swoimi indywidualnymi cechami, które w połączeniu z ww. cechami potrafiły (zwłaszcza na początku przygody z grą) wprawić w lekką konsternację
To wszystko nie jest może specjalnie trudne, ale na początku z całą pewnością zdarzy się nam zerkać do ściągawki w instrukcji, żeby się upewnić. Jak już jednak dobrze poznamy właściwości poszczególnych kart, wówczas czeka na nas bardzo interesująca rozgrywka, w której nie ma przeproś.
Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że mamy do czynienia z głupią losową grą. A nawet mini grą, bo w całej rozgrywce otrzymujemy zaledwie 10 kart, za pomocą których będziemy chcieli pokonać naszego oponenta. W zasadzie byłbym skłonny podpisać się pod tym stwierdzeniem obiema rękoma. Gdyby nie jedna rzecz, która całkowicie zmienia optykę całej gry.
To tytułowe Mindbugi, które naprawdę potrafią zdrowo namieszać i dodać grze sporo pikanterii. Tak naprawdę nie wiemy na czym stoimy, bo zarówno my możemy przechwycić kartę przeciwnikowi, jak i przeciwnik może zrobić to z naszą. Aż się chce tutaj przytoczyć Monty’ego Pythona i słynne „nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji!” Mindbugi to naprawdę potężna broń, która potrafi zbić z tropu. Mając mocną kartę łatwo możemy ją stracić. I z drugiej strony przeciwnik może ją łatwo stracić.
Żeby nieco ograniczyć swawolę w tym zakresie, mamy po dwa takie Mindbugi na gracza, więc ich użycie trzeba dobrze przemyśleć. Tak naprawdę nie wiemy, co na ręce ma nasz przeciwnik i może nas podpuścić, żebyśmy jak najszybciej wykorzystali te dwie karty, samemu zostawiając coś w zanadrzu.
Oczywiście samymi Mindbugami nie jesteśmy w stanie zapanować całkowicie nad losowością i pewnie nie raz i nie dwa dostaniemy po głowie od przeciwnika nie mając żadnych możliwości obrony, bo w kartach nie mamy takowych, które byłyby w stanie to uczynić. Nawet, gdybyśmy mieli więcej niż dwa Mindbugi. To nierozłączny element rozgrywki, który po prostu trzeba zaakceptować.
Gra dostarcza mnóstwa emocji. To prawdziwy pojedynek, w którym zwycięzca może być tylko jeden. Będziemy starać się na każdym kroku w jakiś sposób przechytrzyć naszego przeciwnika, postarać się, żeby stracił punkty życia. W pierwszych rozgrywkach mogłoby się wydawać, że mocniejsze stwory zapewnią nam wygraną. To pozory. Te słabsze mają lepsze umiejętności, ponadto mogą posiadać np. dwie cechy, czyniąc z nich naprawdę groźnych zawodników.
Jest naprawdę nad czym pomyśleć i taka niby głupia z pozoru gra, wcale taka głupia nie jest i do zwycięstwa trzeba się przyłożyć. Myśleć z wyprzedzeniem, szacując ruchy przeciwnika. W jakimś stopniu przypomina mi to dosłownie rozgrywkę szachową, w której można komuś podprowadzić bezkarnie bierkę. A także samemu ją stracić. Czasem to naprawdę niezła łamigłówka.
Gra pomimo tylko 48 kart oferuje znakomitą regrywalność. W zasadzie każda karta jest niepowtarzalna i za każdym razem trafi się nam inna kombinacja kart, więc z automatu zabawa będzie wyglądała inaczej w każdej partii.
Ogromny plusem jest czas rozgrywki. Ta nie powinna przekroczyć 20 minut, a często nawet krócej. To fantastyczny wynik, pozwalający na kilka rozgrywek z rzędu (bo na jednej partii przeważnie się nie kończyło).
Nie można też nie wspomnieć o znakomitej oprawie graficznej. Same wizerunki stworów są zabawne, a do tego dochodzą humorystyczne ich imiona (gratuluje wszystkim osobom, które brały udział w tłumaczeniu kart).
Podsumowując: My jesteśmy grą zauroczeni. Mamy do czynienia ze stosunkowo prostym do nauczenia tytułem, który sprawia sporo radochy. To świetny pojedynek, w którym trzeba się naprawdę nakombinować, żeby odnieść zwycięstwo. Ponadto świetnie się prezentuje i jest bardzo szybki. Z czystym sercem polecamy.
PLUSY:
+ proste zasady,
+ ciekawa mechanika,
+ spora regrywalność,
+ znakomita oprawa graficzna,
+ krótki czas rozgrywki,
+ wywołuje syndrom jeszcze jednej partii
MINUSY:
- trochę losowości jednak w grze spotkamy.
Liczba graczy: 2 osoby
Wiek: od 8 lat
Czas gry: 15-25 minut
Rodzaj gry: gra strategiczna,
gra karciana
Zawartość pudełka:
* 48 kart stworów,
* 4 karty Minbugów,
* 2 liczniki życia,
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Portal Games
Autor: Skaff Elias,
Richard Garfield,
Marvin Hegen,
Christian Kudahl
Ilustracje: Denis Martynets
Cena: 50-70 zł (V 2023 r.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz