Dziś na tapecie mamy kolejną grę
tego autora stworzoną wraz z Aaronem Weissblumem – autorem choćby znakomitej
Celestii), czyli Europę w 10 dni. Gra ma już swoje lata, jednakże całkiem
niedawno doczekała się nowego wydania, które to zostało również wypuszczone w Polsce
przez niezawodne wydawnictwo Rebel. Mamy świadomość, że dożyliśmy dziwnych
czasów, w których to podróżowanie stało się nie do końca komfortowe i nie do
końca bezpieczne, więc my w tym roku odpuściliśmy sobie wojaże zagraniczne
(Polska jest piękna), a Europę zwiedzaliśmy na planszy bohaterki recenzji.
Co ciekawe, sama gra nie jest
jakąś wielką świeżynką. Szczerze mówiąc, jest dorosłym tytułem, gdyż pierwotnie
wydana została w roku 2002. Ma nawet młodszą siostrę, czyli 10 Days in USA. Tak
czy inaczej doczekała się całkiem niedawno nowego wydania i właśnie takie
trafiło do Polski.
Zapraszam zatem do naszych przemyśleń na
temat Europy w 10 dni.
W średniej wielkości pudełku (podobnym np. do Mandali) znajdziemy całkiem sporo komponentów. Oczywiście planszę, która przedstawia uproszczoną mapę Europy. Co ciekawe plansza ta służyć będzie nam wyłącznie pomocą podczas rozgrywki. Naszą podróż planować będziemy za pomocą grubych kart (zwanych w instrukcji po prostu płytkami). Podzielone zostały one karty państw oraz środków transportu. Do ich przechowywania (i późniejszego użycia w grze) wykorzystywany będzie specjalny plastikowy podajnik. Ponadto każdy z graczy otrzyma zestaw dwóch stojaków na płytki.
Jakościowo wszystko wypada naprawdę
bardzo dobrze. Nie ma się po prostu do czego przyczepić. Załączona instrukcja
jest dość krótka, ale w sposób wyczerpujący wprowadza nas w zasady gry.
CEL GRY
W grze przyjdzie nam
zaplanować wycieczkę po Europie, układając w odpowiedniej kolejności płytki
państw i środków transportu. Osoba, która jako pierwsza ułoży plan 10-dniowej
podróży, zostaje zwycięzcą.
PRZYGOTOWANIE GRY
Zestawem startowym każdego z graczy będą
stojaki na płytki, przy czym opisy na nich powinny tworzyć ciąg liczb 1-10 i
być zwrócone w stronę gracza. Następnie uzupełniamy płytkami puste miejsca na
swoich stojakach - każdy dobiera po 1 płytce, ogląda ją i umieszcza na dowolnym
pustym miejscu na swoim stojaku. Robimy to do momentu, w którym to każdy będzie
miał w sumie 10 płytek na swoich stojakach. Co ważne, nie możemy zmieniać
kolejności dołożonych kart.
Pozostałe płytki układamy w zakryty stos
i umieszczamy w pierwszej przegródce podajnika. To będzie stos dobierania. Z
niego dobieramy trzy wierzchnie karty, które to umieszczamy w trzech kolejnych
przegródkach podajnika, tworząc trzy stosy odrzuconych płytek. To w zasadzie
tyle, możemy przystąpić do planowania.
PRZEBIEG GRY
(1) Dobranie płytki. Możemy to zrobić albo ze stosu dobierania
(dociągamy wierzchnią zakrytą kartę) albo z jednego z trzech stosów kart
odrzuconych.
(2) Wymiana płytki. Mamy tutaj dwie możliwości. Możemy wymienić
właśnie dobraną płytkę na jedną z tych, które znajdują się na naszym stojaku.
Możemy również odrzucić dobraną kartę na jeden z trzech stosów kart
odrzuconych.
Po co to robimy? Ano po to, żeby utworzyć połączenia, tworzące
pewien ciąg, zgodny z mapą Europy. Mamy dokładnie trzy typy połączeń, które
spotkamy w grze.
(b) Połączenie statkiem. Takie połączenia możemy zrealizować,
jeśli dwa państwa położone są nad tym samym morzem lub oceanem (np. Finlandia i
Niemcy leżą nad Bałtykiem). Jeśli karta statku znajduje się między dwoma
kartami takich państw, te trzy karty tworzą połączenie. Oczywiście na statku
musi być nazwa tego morza/oceanu, która łączy te dwa państwa.
(c) Połączenie lotnicze. Takie połączenie można stworzyć jeśli
pomiędzy kartami państw jest umieszczona karta samolotu i wszystkie te trzy
karty są w tym samym kolorze.
W grze poczyniono szereg uproszczeń, żeby nieco ułatwić rozgrywkę.
Części mniejszych państw w ogóle nie znajdziemy (np. Andory czy Lichtensteinu).
Wprowadzono również mosty, czy promy, których w rzeczywistości nie ma. W
instrukcji opisano bardzo dokładnie wszystkie te rozwiązania, których zadaniem
jest utrzymanie prostoty rozgrywki.
ZAKOŃCZENIE GRY
Zabawa się kończy, jeśli na koniec tury jeden z graczy ma na
swoich stojakach ukończony plan 10-dniowej podróży, czyli stworzony
nieprzerwany ciąg połączeń rozpoczynający się od dnia oznaczonego cyferką 1 i
kończący się na dniu z liczbą 10. Ukończony plan musi spełniać poniższe
wymagania, tj.
(i) musi się zaczynać od płytki państwa i kończyć na płytce
państwa,
(ii) dwie płytki tego samego państwa mogą być częścią planu, ale
nie mogą się znajdować obok siebie.
(iii) karty środków transportu nie mogą być umieszczone obok
siebie.
WRAŻENIA
Po iluś tam rozgrywkach w Europę w 10 dni, musimy stwierdzić, że to naprawdę ciekawa i emocjonująca gra. Nie dla wszystkich jednakże. Postaram się za chwilkę objaśnić dlaczego.
Gra jest prosta do wytłumaczenia i do późniejszej rozgrywki. Nie
ma tutaj w zasadzie żadnych problemów, a jeśli nawet miałby wystąpić jakieś
problemy z interpretacją, co do choćby granic pewnych obszarów, to wystarczy
sięgnąć do instrukcji, w której to mamy dokładnie wyjaśnione wszystkie
uproszczenia w stosunku do prawdziwych map Europy. Zresztą wszelkie wątpliwości
mijają po pierwszych rozgrywkach, gdy orientujemy się z czym to się je.
Nie da się ukryć, że gra posiada walor edukacyjny, zwłaszcza w
przypadku młodszych graczy. Mają okazję poobcować z mapą Europy, dowiedzieć
się, gdzie leżą poszczególne kraje i gdzie przebiegają granice. A starsi mają
okazję sobie przypomnieć co nieco. Do twego dochodzą bardzo miłe ilustracje, na
których widzimy obrazek czego charakterystycznego w danym kraju. Niemcy mają
Bramę Branderburską, Francuzi – Wieże Eiffla, a w przypadku Polski będzie to
Rynek poznański. Szczerze mówiąc mamy kilka bardziej znanych miejsc. Ot taka
ciekawostka.
Jakby nie patrzeć, mamy do rozwiązania pewną łamigłówkę, w której
to musimy zgodnie z zasadami gry zaplanować podróż po Europie. W tym celu
będziemy musieli tak zestawić kartoniki z nazwami państw oraz środkami
transportu (statki, samoloty), żeby utworzyć logiczny ciąg połączeń. Nie jest
to sprawa specjalnie trudna. Aczkolwiek sporo zależy od naszego szczęścia (lub
pecha). To jest element gry, który może skutecznie zniechęcić niektórych
graczy. Nie da się ukryć, że dużo zależy od tego, jakie kartoniki pojawią się w
grze. Jak będziemy mieli szczęście, będzie nam łatwo. Jak pecha? No cóż, będzie
pod górkę. Czasem nawet mocno. Kilka razy miałem taką sytuację, że brakowało mi
dosłownie jednej karty, żeby zakończyć grę. I co? I nic. Takowa się nie
pojawiła a mi niestety nie udało się wygrać. Bywa to frustrujące.
Czy jest na to jakiekolwiek rozwiązanie? Powiedzmy. Możemy czekać dalej, a możemy też zmienić nasze plany. Oba rozwiązania nie są idealne. W pierwszym możemy się po prostu nie doczekać na potrzebne karty, w drugim, sytuacja może wyglądać podobnie. Zaczniemy modyfikować naszą trasę, jednakże znowu nie trafimy na jakąś kluczową i zostaniemy z ręką w nocniku. Jak widać, jest tutaj pewien element kuszenia losu (push-your-luck). Podejmujemy pewne ryzyko i czasem się to opłaci a czasem nie.
Tę losowość starano się troszeczkę ograniczyć. Mamy trzy otwarte stosy, z których możemy dobierać karty do wymiany. Mamy te zakryty stos dobierania. Dzięki temu bywa trochę łatwiej. Aczkolwiek nie zawsze.
Wyżej wymieniona losowość ma jednakże i pozytywny wpływ na
rozgrywkę. Zapewnia nam regrywalność. Za każdym razem będziemy mieli inną
sytuację wyjściową (rozmieszczenie płytek w fazie przygotowania) a także plan
naszej podróży będzie wyglądał zgoła odmiennie.
Czas gry. Cała zabawa powinna zamknąć się w jakieś pół godziny.
Przeważnie trochę krócej. Sama rozgrywka jest dość szybka, bez zbędnych
przestojów. Chociaż te czasem się mogą pojawić, zwłaszcza w momencie, gdy mamy
dylematy, co do konieczności zmiany planów.
Europa w 10 dni to prosta i dość ciekawa gra rodzinna. Pozwala nam
odbyć wirtualną podróż po Europie. Nie da się ukryć, że spotkamy się w niej ze
sporą losowością. Jeśli będziecie w stanie ją przełknąć, to powinniście się
dobrze bawić.
PLUSY:
+ proste zasady,
+ niebanalna rozgrywka,
+ duża regrywalność,
+ dobra skalowalność.
MINUSY:
- dużo losowości.
Kupiłem ją dzieciakom już dawno temu. Pamiętam że zagrały z dwa razy i tyle. Natomiast katują ciągle jengę
OdpowiedzUsuń