Ubongo jest grą znakomitą. Grą, do której lubimy wracać, żeby trochę poćwiczyć nasze komórki mózgowe. O Ubongo pisaliśmy jakiś czas temu, a w naszej recenzji zawarliśmy takie stwierdzenie: „Liczę na to, że gra osiągnie sukces również nad Wisłą, dzięki czemu może zawitałoby do nas więcej gier z Ubongo w tytule jak np. Extreme, 3D, Duel albo Trigo”.
No cóż, najwyraźniej nasze życzenie
chyba zostało wysłuchane. Wydawnictwo Egmont wypuściło już wersję 3D, karcianą
a teraz przyszedł czas na Extreme. Co prawda nie jest to wersja „duża” jak
podstawowe Ubongo, czy też wersja 3d. Nie, otrzymaliśmy wersję kompaktową. Tak
czy inaczej, jako fan Ubongo, strasznie się ucieszyłem, bo Ubongo nigdy za
mało.
Mamy za sobą wiele rozgrywek (przeważnie
w trybie jednoosobowym – później wyjaśnię dlaczego) i chcielibyśmy podzielić
się naszymi wrażeniami. Zapraszam zatem do lektury recenzji.
CO ZAWIERA GRA
W niewielkim pudełeczku (rozmiarów dokładnie
FITS Travel) znajdziemy sporo elementów kartonowych. Jak przystało na Ubongo
będą to zagadki oraz elementy za pomocą których będziemy te zagadki
rozwiązywać, czyli tekturowe kafelki.
Załączona instrukcja napisana jest tak, że nie
mamy żadnych wątpliwości co do przebiegu rozgrywki. Jasno i klarownie. Przede
wszystkim jednak krótko – to w zasadzie jedna kartka papieru.
CEL GRY
Naszym zadaniem jest rozwiązywanie łamigłówek
znajdujących się na specjalnych kartach. Za ich rozwiązywanie będziemy punkty
(w postaci zdobytych kart). Gracz, który zgromadzi ich najwięcej, ten okaże się
zwycięzcą.
PRZYGOTOWANIE GRY
Przygotowanie zabawy specjalne trudne nie jest.
Przede wszystkim sortujemy kafelki według kolorów i umieszczamy je na środku
stołu. Następnie bierzemy wszystkie 32 karty z zadaniami i sortujemy je na
cztery stosy (wg kolorów). Następnie decydujemy, czy będziemy używać strony
łatwiejszej (z 3 kafelkami do ułożenia), czy też trudniejszej (z 4 kafelkami).
I to tyle.
PRZEBIEG GRY
Przebieg gry jest banalny. Każdy z nas bierze
jedną kartę z wierzchu wybranego stosu. Następnie kładzie ją przed sobą
ustalonym poziomem trudności do dołu. Co ważne, każdy gracz musi wybrać inny
stos.
Następnie wszyscy jednocześnie odwracamy swoje
karty. Teraz każdy z nas jak najszybciej bierze pokazane na
swojej karcie kafelki. Mając kartę zadania oraz odpowiednie kafle możemy
przystąpić do rozwiązania łamigłówki.
Kafelki możemy dowolnie obracać, pamiętając, że
każdy z nich ma dwie strony. Wypełnienie zadania oznacza zapełnienie wszystkich
pól, przy czym żaden z kafli nie może wystawać poza jasny obszar zadania.
Ten, kto pierwszy ułoży swoje zadanie, krzyczy
„Ubongo!”, a następnie odlicza na głos do 20 (oczywiście czas ten możemy
zmieniać w zależności od samych graczy). Pozostali gracze usiłują w tym czasie
rozwiązać swoje łamigłówki.
Ten, kto krzyknął „Ubongo!” oraz zmieścił się w
czasie, odkłada swoją kartę na bok (oznacza ona jeden punkt zwycięstwa)
Wszyscy ci, którym nie udało się wykonać swego
zadania w czasie muszą oddać swoją kartę graczowi, który zawołał „Ubongo!”.
Warto zatem być najszybszym.
ZAKOŃCZENIE GRY
Gra kończy się, gdy wyczerpią się
karty w przynajmniej jednym ze stosów kart zadań. Gracz, który ma najwięcej
punktów (czyli zdobytych kart), wygrywa.
WRAŻENIA
Fajne to nowe Ubongo. No może takie
nowe nie jest, bo wersja Extreme miała swój debiut w 2007. Tak czy inaczej na
naszym rynku jest nowością i tak to chyba należy traktować.
Każda wersja, z jaką się spotkałem,
miała proste zasady. Nie inaczej jest w przypadku bohaterki tej recenzji. W
zasadzie tłumaczy się ją w kilku zdaniach i możemy przystąpić do zabawy.
Chociaż uwierzcie mi, dla niektórych obcowanie ze zwykłym Ubongo zabawą wcale
nie było. Po prostu nie każdy lubi ten typ rozrywki. Dość wymagającej pod presją
czasu. Wersja Extreme moim zdaniem podnosi poprzeczkę znacznie wyżej niż zwykłe
Ubongo i wydaje mi się, że jest na poziomie wersji 3D (a może i nieco wyżej).
Naprawdę nie raz i nie dwa,
znalezienie rozwiązania zajmowało nie kilka, ale kilkanaście minut. Przez ten
cały czas, głowa się przegrzewała. Jeśli zatem lubicie tak główkować, to wersja
Extreme da Wam naprawdę dużo satysfakcji. W innym przypadku będzie powodem
frustracji, a chyba nie o to chodzi w obcowaniu z planszówkami.
Do tego dochodzi presja czasu.
Wszakże zadania rozwiązujemy wraz z innymi graczami, a najwięcej punktów zwinie
prawdopodobnie ten pierwszy gracz. Emocje zatem rosną. A teraz niech nam się
trafi ktoś, kto będzie dobry w te klocki i będzie co jakiś czas krzyczał
„Ubongo!”, a my będziemy daleko od rozwiązania. Raz, dwa, wytrzymamy. A później
pojawi się frustracja i zniechęcenie. Doskonale to znam patrząc po naszych
rozgrywkach, w których to ja byłem wrednym graczem. Zatem po pewnym czasie nie
miałem z kim grać.
Dlatego też po jakimś czasie
wybrałem rozgrywki jednoosobowe, czasem zgodnie z zasadami (wybierałem poziom
trudności i próbowałem wykonać jak najwięcej zadań w ciągu 20 minut), czasem
bez – po prostu losowałem jakąś zagadkę i sobie ją rozwiązywałem. Taka rozgrywka
sprawia mi najwięcej przyjemności. A jeśli już z kimś gram, to odrzucamy granie
na punkty i rozgrywkę sprowadzamy do luźnego rozwiązywania zagadek. Wersję
rywalizacyjną polecam dla graczy, którzy reprezentują wyrównany poziom.
Jak zatem wygląda regrywalność?
Ujmę to w ten sposób. Pierwsze spojrzenie na grę i od razu pojawiło się
pytanie. Jak to, tylko 32 karty? Tylko 64 zagadki? To przecież bardzo mało.
Później zagrałem. Jak już pisałem wcale łatwo nie było. Każde zadanie nawet to
teoretycznie łatwiejsze jest swoistym wyzwaniem i trzeba się nakombinować. A że
nie posiadam pamięci ejdetycznej, to nie jestem w stanie zapamiętać wszystkich
układów, które udało mi się rozwiązać wcześniej. Zatem podchodząc drugi raz do
wcześniej rozwiązanej łamigłówki, będę to robił, jakbym widział ją pierwszy raz
na oczy.
Osobiście jestem wersją Extreme
zachwycony. To całkiem wymagający zbiór łamigłówek, przy którym zmusimy nasz
mózg do dość intensywnej pracy. To niewielkie pudełeczko dostarczy nam zabawy
na długo. Muszę jeszcze wspomnieć o jednej rzeczy, która tak trochę mnie
denerwuje. Bohaterka recenzji jest wersją mini (istnieje też duża wersja tej
gry), wobec czego musiano dokonać pewnych „cięć budżetowych”. Pal licho karty
zadań (pewnie wolałbym grube planszetki), pal licho brak klepsydry (liczenie na
głos specjalnie nie przeszkadza, mogę też użyć w zamian jakiejś aplikacji), ale
kafelki mogły by być nieco lepsze. Są cieniutkie, w dodatku czasem do siebie
nie pasują. Musimy dopasować do siebie klocuszki w kształcie połączonych ze
sobą hexów i czasem zwyczajnie trzeba użyć troszkę siły, żeby jeden dopasować
do drugiego. Pół biedy, jeśli rozgrywamy partyjkę solo. Gorzej, gdy walczymy z
innymi graczami, wtedy tracimy (czasem, bo przeważnie wszystko jest ok) niepotrzebnie
czas na dołożenie jednego kafla do drugiego. Tak czy inaczej, to drobnostka,
którą jestem w stanie wybaczyć.
Ubongo Extreme to kawał dobrej gry.
Gry, które zdecydowanie nie polecę każdemu. Jeśli lubicie tego typu łamigłówki
lub polubiliście którąkolwiek z wcześniejszych wersji Ubongo, to śmiało
sięgnijcie po wersję Extreme. Jeśli jednak jest inaczej, to pewnie się z
Extreme nie polubicie. Chociaż mogę (i nawet tego chcę) się mylić. Tak czy
inaczej, uważam, że warto spróbować zmierzyć się z tymi niełatwymi zagadkami.
PLUSY:
+ bardzo proste zasady,
+ bardzo dobra skalowalność,
+ wysoka regrywalność,
+ dość wysoki poziom trudności,
+ kompaktowe rozmiary.
MINUSY:
Liczba
graczy: 1-4 osoby
Wiek: od
8 lat
Czas
gry: ok. 20 minut
Rodzaj
gry: gra logiczna,
gra imprezowa
gra solo
gra imprezowa
gra solo
Zawartość
pudełka:
* 32 karty
(64 łamigłówki),
32 kafelki (
4 zestawy po 8),
* instrukcja
do gry.
Wydawnictwo:
Egmont
Autor:
Grzegorz Rejchtman
Cena: 30-50 zł (IV 2020 r.)
Cena: 30-50 zł (IV 2020 r.)
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie gry.
Galeria zdjęć:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz