Strony

wtorek, 21 kwietnia 2020

Ubongo Extreme: Lekko nie jest - recenzja gry wydawnictwa Egmont

Ubongo jest grą znakomitą. Grą, do której lubimy wracać, żeby trochę poćwiczyć nasze komórki mózgowe. O Ubongo pisaliśmy jakiś czas temu, a w naszej recenzji zawarliśmy takie stwierdzenie: „Liczę na to, że gra osiągnie sukces również nad Wisłą, dzięki czemu może zawitałoby do nas więcej gier z Ubongo w tytule jak np. Extreme, 3D, Duel albo Trigo”.

No cóż, najwyraźniej nasze życzenie chyba zostało wysłuchane. Wydawnictwo Egmont wypuściło już wersję 3D, karcianą a teraz przyszedł czas na Extreme. Co prawda nie jest to wersja „duża” jak podstawowe Ubongo, czy też wersja 3d. Nie, otrzymaliśmy wersję kompaktową. Tak czy inaczej, jako fan Ubongo, strasznie się ucieszyłem, bo Ubongo nigdy za mało.

Mamy za sobą wiele rozgrywek (przeważnie w trybie jednoosobowym – później wyjaśnię dlaczego) i chcielibyśmy podzielić się naszymi wrażeniami. Zapraszam zatem do lektury recenzji.




CO ZAWIERA GRA

W niewielkim pudełeczku (rozmiarów dokładnie FITS Travel) znajdziemy sporo elementów kartonowych. Jak przystało na Ubongo będą to zagadki oraz elementy za pomocą których będziemy te zagadki rozwiązywać, czyli tekturowe kafelki.

Załączona instrukcja napisana jest tak, że nie mamy żadnych wątpliwości co do przebiegu rozgrywki. Jasno i klarownie. Przede wszystkim jednak krótko – to w zasadzie jedna kartka papieru.

CEL GRY

Naszym zadaniem jest rozwiązywanie łamigłówek znajdujących się na specjalnych kartach. Za ich rozwiązywanie będziemy punkty (w postaci zdobytych kart). Gracz, który zgromadzi ich najwięcej, ten okaże się zwycięzcą.

PRZYGOTOWANIE GRY

Przygotowanie zabawy specjalne trudne nie jest. Przede wszystkim sortujemy kafelki według kolorów i umieszczamy je na środku stołu. Następnie bierzemy wszystkie 32 karty z zadaniami i sortujemy je na cztery stosy (wg kolorów). Następnie decydujemy, czy będziemy używać strony łatwiejszej (z 3 kafelkami do ułożenia), czy też trudniejszej (z 4 kafelkami). I to tyle.



PRZEBIEG GRY


Przebieg gry jest banalny. Każdy z nas bierze jedną kartę z wierzchu wybranego stosu. Następnie kładzie ją przed sobą ustalonym poziomem trudności do dołu. Co ważne, każdy gracz musi wybrać inny stos.

Następnie wszyscy jednocześnie odwracamy swoje karty. Teraz każdy z nas jak najszybciej bierze pokazane na swojej karcie kafelki. Mając kartę zadania oraz odpowiednie kafle możemy przystąpić do rozwiązania łamigłówki.
Kafelki możemy dowolnie obracać, pamiętając, że każdy z nich ma dwie strony. Wypełnienie zadania oznacza zapełnienie wszystkich pól, przy czym żaden z kafli nie może wystawać poza jasny obszar zadania.

Ten, kto pierwszy ułoży swoje zadanie, krzyczy „Ubongo!”, a następnie odlicza na głos do 20 (oczywiście czas ten możemy zmieniać w zależności od samych graczy). Pozostali gracze usiłują w tym czasie rozwiązać swoje łamigłówki.
Ten, kto krzyknął „Ubongo!” oraz zmieścił się w czasie, odkłada swoją kartę na bok (oznacza ona jeden punkt zwycięstwa)

Wszyscy ci, którym nie udało się wykonać swego zadania w czasie muszą oddać swoją kartę graczowi, który zawołał „Ubongo!”. Warto zatem być najszybszym.

ZAKOŃCZENIE GRY

Gra kończy się, gdy wyczerpią się karty w przynajmniej jednym ze stosów kart zadań. Gracz, który ma najwięcej punktów (czyli zdobytych kart), wygrywa.

WRAŻENIA

Fajne to nowe Ubongo. No może takie nowe nie jest, bo wersja Extreme miała swój debiut w 2007. Tak czy inaczej na naszym rynku jest nowością i tak to chyba należy traktować.

Każda wersja, z jaką się spotkałem, miała proste zasady. Nie inaczej jest w przypadku bohaterki tej recenzji. W zasadzie tłumaczy się ją w kilku zdaniach i możemy przystąpić do zabawy. Chociaż uwierzcie mi, dla niektórych obcowanie ze zwykłym Ubongo zabawą wcale nie było. Po prostu nie każdy lubi ten typ rozrywki. Dość wymagającej pod presją czasu. Wersja Extreme moim zdaniem podnosi poprzeczkę znacznie wyżej niż zwykłe Ubongo i wydaje mi się, że jest na poziomie wersji 3D (a może i nieco wyżej).

Naprawdę nie raz i nie dwa, znalezienie rozwiązania zajmowało nie kilka, ale kilkanaście minut. Przez ten cały czas, głowa się przegrzewała. Jeśli zatem lubicie tak główkować, to wersja Extreme da Wam naprawdę dużo satysfakcji. W innym przypadku będzie powodem frustracji, a chyba nie o to chodzi w obcowaniu z planszówkami.

Do tego dochodzi presja czasu. Wszakże zadania rozwiązujemy wraz z innymi graczami, a najwięcej punktów zwinie prawdopodobnie ten pierwszy gracz. Emocje zatem rosną. A teraz niech nam się trafi ktoś, kto będzie dobry w te klocki i będzie co jakiś czas krzyczał „Ubongo!”, a my będziemy daleko od rozwiązania. Raz, dwa, wytrzymamy. A później pojawi się frustracja i zniechęcenie. Doskonale to znam patrząc po naszych rozgrywkach, w których to ja byłem wrednym graczem. Zatem po pewnym czasie nie miałem z kim grać.

Dlatego też po jakimś czasie wybrałem rozgrywki jednoosobowe, czasem zgodnie z zasadami (wybierałem poziom trudności i próbowałem wykonać jak najwięcej zadań w ciągu 20 minut), czasem bez – po prostu losowałem jakąś zagadkę i sobie ją rozwiązywałem. Taka rozgrywka sprawia mi najwięcej przyjemności. A jeśli już z kimś gram, to odrzucamy granie na punkty i rozgrywkę sprowadzamy do luźnego rozwiązywania zagadek. Wersję rywalizacyjną polecam dla graczy, którzy reprezentują wyrównany poziom.

Jak zatem wygląda regrywalność? Ujmę to w ten sposób. Pierwsze spojrzenie na grę i od razu pojawiło się pytanie. Jak to, tylko 32 karty? Tylko 64 zagadki? To przecież bardzo mało. Później zagrałem. Jak już pisałem wcale łatwo nie było. Każde zadanie nawet to teoretycznie łatwiejsze jest swoistym wyzwaniem i trzeba się nakombinować. A że nie posiadam pamięci ejdetycznej, to nie jestem w stanie zapamiętać wszystkich układów, które udało mi się rozwiązać wcześniej. Zatem podchodząc drugi raz do wcześniej rozwiązanej łamigłówki, będę to robił, jakbym widział ją pierwszy raz na oczy.

Osobiście jestem wersją Extreme zachwycony. To całkiem wymagający zbiór łamigłówek, przy którym zmusimy nasz mózg do dość intensywnej pracy. To niewielkie pudełeczko dostarczy nam zabawy na długo. Muszę jeszcze wspomnieć o jednej rzeczy, która tak trochę mnie denerwuje. Bohaterka recenzji jest wersją mini (istnieje też duża wersja tej gry), wobec czego musiano dokonać pewnych „cięć budżetowych”. Pal licho karty zadań (pewnie wolałbym grube planszetki), pal licho brak klepsydry (liczenie na głos specjalnie nie przeszkadza, mogę też użyć w zamian jakiejś aplikacji), ale kafelki mogły by być nieco lepsze. Są cieniutkie, w dodatku czasem do siebie nie pasują. Musimy dopasować do siebie klocuszki w kształcie połączonych ze sobą hexów i czasem zwyczajnie trzeba użyć troszkę siły, żeby jeden dopasować do drugiego. Pół biedy, jeśli rozgrywamy partyjkę solo. Gorzej, gdy walczymy z innymi graczami, wtedy tracimy (czasem, bo przeważnie wszystko jest ok) niepotrzebnie czas na dołożenie jednego kafla do drugiego. Tak czy inaczej, to drobnostka, którą jestem w stanie wybaczyć.

Ubongo Extreme to kawał dobrej gry. Gry, które zdecydowanie nie polecę każdemu. Jeśli lubicie tego typu łamigłówki lub polubiliście którąkolwiek z wcześniejszych wersji Ubongo, to śmiało sięgnijcie po wersję Extreme. Jeśli jednak jest inaczej, to pewnie się z Extreme nie polubicie. Chociaż mogę (i nawet tego chcę) się mylić. Tak czy inaczej, uważam, że warto spróbować zmierzyć się z tymi niełatwymi zagadkami.

PLUSY:

+ bardzo proste zasady,
+ bardzo dobra skalowalność,
+ wysoka regrywalność,
+ dość wysoki poziom trudności,
+ kompaktowe rozmiary.

MINUSY:

- wykonanie kafelków mogłoby być lepsze.




Liczba graczy:  1-4 osoby
Wiek: od 8 lat 
Czas gry:  ok. 20 minut
Rodzaj gry:  gra logiczna, 
gra imprezowa
gra solo
Zawartość pudełka:
* 32 karty (64 łamigłówki),
32 kafelki ( 4 zestawy po 8),
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Egmont
Autor: Grzegorz Rejchtman
Cena: 30-50 zł (IV 2020 r.)
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie gry. 

Galeria zdjęć:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz