Strony

niedziela, 11 czerwca 2017

WYPRAWA DO BABCI: już za parę chwil, za chwil parę... - recenzja gry Wydawnictwa Egmont.

Mamy słabość do gier kooperacyjnych. Od czasu do czasu nachodzi nas ochota na powalczenie nie między sobą ale z samą grą. Jeszcze bardziej lubią to dzieciaki, bo zespołowe zwycięstwo po prostu smakuje a ewentualna porażka jest łatwiejsza do przełknięcia. Bardzo lubimy takie tytuły jak Merlin Zin Zin, Kto to był?, Kolorowe biedronki, Straszny Dwór, Myszki w opałach, czy też nasze ulubione przygody lwa Leosia,który to wybiera się do fryzjera.

Z pewnością gry kooperacyjne, zwłaszcza te przeznaczone dla dzieci nie są aż tak popularne, jak te o charakterze konfrontacyjnym. Dlatego też mocno kibicuję wydawnictwu Egmont, które to postanowiło stworzyć serię Rodzinka wygrywa. Seria ta obejmuje właśnie gry kooperacyjne skierowane do rodzin z dzieciakami. Do tej pory ukazały się: Kotek Psotek, Mali Detektywi i Wyprawa do babci. Dziś zajmiemy się tą ostatnią. Zapraszam zatem do lektury recenzji.



CO ZAWIERA GRA




Całość mieści się, w średniej wielkości pudełku. W środku, obok instrukcji, odnajdziemy planszę do gry składającą się z dwustronnej podstawy (na której widnieje fragment ścieżki z przeszkodami ) i również dwustronnej nakładki (tutaj mamy fragment ścieżki z nagrodami lub karami). Do tego mamy drewniane klocuszki, które musimy przyozdobić naklejkami z różnymi przedmiotami. Do tego pionek i kostka k-6.

O jakość gier wydawanych przez Egmont tradycyjnie nie trzeba się martwić – z pewnością komponenty długo wytrzymają. Muszą, to gra dla dzieci.

CEL GRY

Cel jest prosty. Pamiętacie bajkę o Czerwonym Kapturku? Miała za zadanie dotrzeć z koszykiem jedzenia do babci. My też stoimy przed podobnym wyzwaniem. Wspólnymi siłami musimy pokonać ścieżkę pełną przeszkód, by w końcu móc odwiedzić babcię. Jeśli nam się to uda, wygrywamy. Jeśli nie, to cóż, mamy okazję do kolejnej rozgrywki.



PRZYGOTOWANIE GRY

Przede wszystkim należy utworzyć „planszę” do gry, czyli ścieżkę, którą musi przemierzyć nasz bohater (czyli pionek) do domku babci. W tym celu musimy podjąć dwie decyzje. Dolna plansza ma dwie strony. Różnią się rodzajami niebezpieczeństw, które czyhają na nas podczas podróży. Górna strona planszy to wybór stopnia trudności. Albo będzie łatwo albo trudno. Łatwiejsza droga oznacza się brakiem możliwości utraty naszego ekwipunku. W wersji trudniejszej musimy się mieć na baczności, bo możemy paść ofiarą złodzieja, co niestety może być dość bolesne.

Na starcie ustawiamy nasz pionek. Mieszamy teraz klocuszki z ekwipunkiem i wspólnie wybieramy dokładnie 6. I to tyle. Gra się może rozpocząć.



PRZEBIEG GRY

Pierwszy gracz rzuca kostką i przemieszcza pionek o tyle pól, ile wypadło na kostce. W zależności od tego gdzie się zatrzyma wykonuje odpowiednie czynności. 
(I) Jeśli zatrzyma się na pustym polu nic się nie dzieje i kolejny gracz rzuca kostką. 
(II) Jeśli jednak trafi na pole z koniczynką oznacza to, to może powiększyć wspólny ekwipunek – dobiera jeden przedmiot z puli. 
(III) Nieprzyjemną rzeczą jaka może nam się przydarzyć jest zatrzymanie się na polu z złodziejem (sroką lub lisem) – w tym przypadku nasz ekwipunek zostanie uszczuplony o jeden przedmiot.  
(IV) W końcu możemy trafić na pole z przeszkodą, np. niedźwiedziem, palącym słońcem czy też złamanym drzewem. Żebyśmy mogli pójść dalej, musimy skorzystać z posiadanego ekwipunku. Naszym zadaniem będzie wspólne wybranie najodpowiedniejszego i uzasadnienie, czemu akurat ten. Wszystkie chwyty dozwolone i każde rozwiązanie może być dobre. Wystarczy wypuścić wodze fantazji. Przedmiot umieszczamy na przeszkodzie i gramy dalej. Niestety może się zdarzyć, że pod ręką nie będziemy mieli żadnego przedmiotu, albo z tych, które posiadamy, nic nie uda się wymyślić. W takim przypadku cofamy się w sposób specyficzny, tj. w dół do przeszkody leżącej pod ta, której nie udało nam się pokonać. Jeśli jest ona odkryta (nie ma na jej miejscu przedmiotu), to sięgamy do ekwipunku. Jeśli uda nam się pokonać przeszkodę, to zatrzymujemy się na niej, a jeśli nie to spadamy dalej. Jeśli spadniemy na sam dół, to niestety kończymy zabawę…

WRAŻENIA

Autor gry Jim Deacove od przeszło 40 lat propaguje gry i zabawy oparte na współpracy. Jest autorem ponad 100 gier kooperacyjnych. Uważa, że ludzie powinni kooperować, wspólnie rozwiązywać problemy i cieszyć się swoim towarzystwem, a nie nieustająco rywalizować. Nie sposób mu nie przyznać racji.

Powiem szczerze, że mieliśmy obawy co do samej rozgrywki. No wiecie, liniowa ścieżka, pionek i kostka. Takich gier już się nie powinno robić. Jednakże wystarczyło zagrać, żeby przekonać się, że byłem w wielkim błędzie.

Gra toczy się na kilku warstwach. 

Pierwsza, to moment, gdy musimy zdecydować, które przedmioty zabieramy na wyprawę. W sumie etap i ważny i nieważny, ale o tym za chwilę. 

Druga warstwa to rzut kostką w celu wykonania ruchu. Nie powiem, że jestem zwolennikiem takich rozwiązań, jednakże tutaj o dziwo sprawdza się w praniu. Dzieciaki idą na wyprawę i tak naprawdę nie wiedzą co je czeka. Czy obędzie się bez przygód (nuuuda), czy wręcz przeciwnie, ich podróż będzie obfitowała w różnorodne wydarzenia. 

No i trzecia warstwa, zdecydowanie najciekawsza, czyli moment, gdy musimy skorzystać z danego przedmiotu w celu pokonania przeszkody. To moment, który pokazuje jak bardzo potrafi być ograniczony umysł człowieka dorosłego w porównaniu z dziecięcym. Dzieciaki mają tak niesamowite pomysły co do zastosowania swojego ekwipunku, że głowa mała. Wystarczy pozwolić im puścić wodze fantazji w celu skorzystania z najbardziej absurdalnych rozwiązań. Moim zdaniem to stanowi całe sedno zabawy. Cała reszta to tylko swoista otoczka prowadząca do tego, żeby zmusić dziecko do konstruktywnego myślenia. Wspomniałem, że etap wyboru przedmiotów na naszą wyprawę niekoniecznie musi być ważny. Dzieciaki potrafią zachować się niczym McGyver i zrobić coś z niczego, ograniczenia są tylko w ich głowach. Prosty przykład. Jakim cudem można przedostać się przez płot wykorzystując taśmę naprawczą? No cóż… Jedna z grających dziewczynek miała długie rozpuszczone włosy. Inna stwierdziła, że można by jej z tych włosów zrobić warkocz, związać taśmą, podsadzić dziewczynkę na płot i potraktować jej warkocz jak warkocz Roszpunki, po którym można by się wspiąć… Takich dziwnych pomysłów podczas rozgrywki było mnóstwo i nie raz i nie dwa wybuchaliśmy śmiechem.

Wyprawa do babci to jest naprawdę wielkie zaskoczenie. To jedna z najciekawszych gier kooperacyjnych dla dzieciaków, w jakie miałem okazję zagrać. Proste zasady, a jednak bez konieczności myślenia i wspólnego opracowania obejścia problemu, jakim jest przeszkoda, raczej ciężko będzie o zwycięstwo.

Oczywiście jak większość znanych mi gier i ta jest podatna są na tzw. syndrom lidera, czyli dominacji jednej osoby nad resztą. Oczywiście wszystko zależy od samych grających. W naszym przypadku jakoś tak się składało, że ta kooperacja była całkiem całkiem. Potrafię sobie jednak wyobrazić sytuację zgoła odmienną. Bywa.

Tak czy inaczej, grę zdecydowanie polecamy.

PLUSY:

+ piękne wykonanie wszystkich elementów gry,
+ wysoka jakość komponentów,
+ proste zasady,
+ dobrze napisana instrukcja,
+ prawdziwa kooperacja,
+ regrywalność

MINUSY:

- trochę losowości




Liczba graczy: 1-6 osób
Wiek: od 3 lat 
Czas gry: ok. 15-20 minut
Rodzaj gry:  gra dla dzieci. gra kooperacyjna, gra rodzinna
Zawartość pudełka:
* dwustronna plansza z przeszkodami,
* dwustronna plansza ze ścieżką,
* 12 kafelków,
* 24 naklejki na kafelki,
* pionek,
 * kostka,
*  instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Egmont
Cena: ok. 35-50 zł

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie gry. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz