Strony

niedziela, 30 kwietnia 2017

OWOCOWE OPOWIEŚCI: dobry soczek nie jest zły - recenzja gry Wydawnictwa Lacerta.

Aktualnie najlepszą grą wg graczy (tak przynajmniej twierdzi BGG) jest Pandemia Legacy. Gra, która ewoluuje podczas rozgrywki. Nieodwracalnie. W zasadzie nie da się ponownie zagrać w tę samą grę.

„Pan z zielonymi włosami”, czyli znany i lubiany Friedman Friese postanowił stworzyć rozgrywkę w stylu legacy, ale z możliwością odwrócenia wszelkich zmian. Tak powstało Fabled Fruits, czyli po naszemu Owocowe Opowieści, które dzięki wydawnictwu Lacerta pojawiło się w Polsce. Czy odwracalne Legacy daje radę? Zapraszam do lektury recenzji.


CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w średniej wielkości pudełku. Wewnątrz znajdziemy przede wszystkim karty. Mnóstwo kart podzielonych na dwa rodzaje. Te większe będące swoistymi lokacjami, które będą odwiedzać nasze zwierzaki i te mniejsze – karty owoców, które będziemy zbierać podczas gry. Karty są grube, solidne i co ważne mają białe ranty. Zatem (przynajmniej na razie) nie widzę sensu ich koszulkowania. Całościowo wykonanie zdecydowanie na plus.

A propos zwierzaków – w grze reprezentowane są przez figurki – drewniane (poruszają się po „planszy) i kartonowe (żebyśmy nie zapomnieli, która figurka jest nasza). Co ciekawe, w pudełku znajdziemy więcej figurek nich możliwych graczy – taka drobnostka a cieszy – zawsze mamy większy wybór. Dodatkowo mamy kilka żetoników, które w którymś momencie gry będą potrzebne (podwójna kolejka, koktajl). Mamy też figurkę złodzieja, który również w trakcie gry pojawi się „na boisku”.

Instrukcja jest przejrzysta i szczegółowa i bardzo ułatwia przyswojenie zasad gry. Jest ona podzielona na dwie części – jedna wyjaśnia zasady, a druga zawiera opisy wszystkich kart lokacji wraz z komentarzem. Zdecydowanie częściej będziemy sięgać po tę drugą książeczkę, bo zasady gry są banalne i nie będzie sensu sięgać po samą instrukcję.

CEL GRY



Wcielamy się w jedno ze zwierzątek. Naszym zadaniem będzie zbieranie owoców, z których później zrobimy pyszny sok. Sęk w tym, że to zbieranie niekoniecznie będzie takie proste i trzeba się będzie nagłowić, żeby osiągnąć upragniony cel. W zależności od liczby graczy różna będzie też liczba soków, jakie przyjdzie nam sporządzić, np. w przypadku dwóch osób – 5, a czterech 3. Ten, kto pierwszy osiągnie wymaganą liczbę, ten wygra całą grę (jeśli ograniczymy się do jednej partii) lub też daną partię (jeśli zdecydujemy się na kontynuację gry). Oczywiście gorąco zachęcam do tej drugiej opcji.





PRZYGOTOWANIE GRY (początkowe)

Przygotowanie gry zależy od tego, czy rozpoczynamy grę od samego początku, czy też korzystamy z „save’a”. W pierwszym przypadku wykładamy na środku stołu sześć odkrytych stosów z lokacjami (oznaczonych numerkami 1-6). W każdym takim stosiku powinny znajdować się dokładnie 4 karty. Pozostałe stanowić będą odkryty stos, w którym to karty ułożone mają być w rosnącym porządku (7-59).

Następnie tasujemy karty owoców i każdemu z graczy przekazujemy dwie. Uzupełnieniem zestawu startowego gracza będą oczywiście figurki zwierząt. Pozostałe żetony lądują obok „planszy”, będą potrzebne w późniejszych etapach gry. Gra w zasadzie może się rozpocząć.


O drugim sposobie przygotowania gry napiszę nieco później, po opisie rozgrywki.

PRZEBIEG GRY

Gra może trwać jedną rundę, a jeśli zdecydujemy się na wersję „legacy”, to przez szereg rund. Każda runda to ileś tam kolejek wykonywanych kolejno przez graczy. W każdej kolejce gracz musi przemieścić swojego zwierzaka na jedną z dostępnych lokacji (płacąc ewentualnie po jednym owocu graczom, którzy się na takiej karcie już znajdują), a następnie ma do wykonania jedną z dwóch akcji.
  • Po pierwsze może wykonać akcję zgodnie z opisem miejsca, np. dobrać na rękę dwa owoce, wymienić się owocami z innymi graczami, skorzystać z targowiska, etc. 
  • Może też wymienić owoce na soki. Każda karta lokacji zawiera informację o tym jakie karty będą potrzebne do zrobienia soku (np. 3 kokosy i jeden dowolny owoc). Jeśli zdecydujemy się na zrobienie soku, to zabieramy kartę lokacji i odwracamy na drugą stronę. Jednocześnie dociągamy kolejną kartę ze stosu kart miejsc i kładziemy na wolne miejsce (jeśli tej karty jeszcze nie ma stole) lub na poprzednio wyłożoną kartę (jeśli już ten typ kartu już na stole się znajduje).


PRZYGOTOWANIE GRY (wariant „Legacy”)

Jeśli zdecydowaliśmy się, że jednak nie poprzestaniemy na jednej rozgrywce (gorąco do tego zachęcamy), to mamy możliwość kontynuacji całej zabawy, a to przecież jest w zasadzie esencją tej gry.

Zatem po zakończonej rozgrywce pakujemy do oddzielnych woreczków karty miejsc ze stosu i odkryte karty lokacji, a Zrobione soki zbieramy i umieszczamy w oddzielnym woreczku – nie wezmą już udziału w grze.

Chcąc rozpocząć kolejną partię, wypakowujemy stos kart miejsc a także rozkładamy karty lokacji – innymi słowy przywracamy save’a. Kolejną partię będziemy rozgrywać już na lokacjach, na których kończyliśmy poprzednią partię.



ZAKOŃCZENIE GRY

Pojedyncza runda kończy się w momencie wykonania przez jednego z graczy wymaganej liczby soków.

WRAŻENIA


Gra, jak widać jest banalna, jeśli chodzi o mechanikę. Przesuń zwierzaka, wykonaj jedną z dwóch akcji. Tyle. Jedyną trudnością jest w zasadzie znajomość miejsc, które nasze zwierzaki będą odwiedzały, a w zasadzie akcji, które w tych miejscach można wykonać. Wszystko to zostało czytelnie zapisane na samych kartach, a dodatkowo mamy pomoc w postaci glosariusza (tej drugiej książeczki dołączonej do instrukcji).

Niedawno recenzowaliśmy Planet Defenders, kiedyś tam pisaliśmy o Pingwinach zMadagaskaru czy Istanbule. We wszystkich tych grach chodzi dokładnie o to samo. Chodzimy po różnych lokacjach i zbieramy zasoby, które to później wymieniamy na inne dobra. Oczywiście w każdej z tych gier czynimy to w nieco odmienny sposób, ale główna mechanika pozostaje niezmienna.

To co z pewnością wyróżnia Owocowe opowieści, to implementacja mechanizmu „legacy”, czyli rozwoju samej w gry w trakcie rozgrywki. Można sobie zadać pytanie, ile tego „legacy” mamy w Owocowych opowieściach? Trochę, aczkolwiek jest to zrobione nieco inaczej niż w choćby Pandemicu. System zmian w samej rozgrywce jest zwyczajnie liniowy. Dokładamy kolejne lokacje po kolei, zgodnie z numerkami na kartach. Nie mamy na to żadnego wpływu, jakie karty będą stanowiły kolejne lokacje. Czy to wada? Nie do końca. Cały system został tak zaprojektowany, żebyśmy byli w stanie wykonać wymagania poszczególnych miejsc w celu produkcji soku. Początkowo jest dość łatwo, z czasem zaczyna być nieco trudniej (ale tylko nieco), musimy odpowiednio korygować nasze poczynania. Już nie wystarczy pójść i sobie za friko otrzymać owoce. Nie, z czasem musimy wejść w większą interakcję z pozostałymi graczami i poprzez różne machlojki (czasem nawet z użyciem złodziejaszka) wchodzić w posiadanie odpowiednich owoców.


Muszę przyznać, że trochę się obawiałem jak taki ewolucyjny sposób gry sprawdzi się w praniu. Okazuje się, że to działa. Początkowe rozłożenie (czyli 6 startowych lokacji) wprowadza nas w samą mechanikę gry. Stanowi niejako pewien tutorial do tego, co czeka na nasz w przyszłości. A kolejne miejsca zmieniają sposób naszej gry. Może nie są to drastyczne zmiany, ale jednak wymuszają pewne korekty w dotychczasowym sposobie postępowania, w naszej strategii. Jest trochę trudniej zbierać poszczególne owoce, bardziej musimy kombinować, żeby osiągnąć swój cel.

Początkowo dysponujemy 6 miejscami, z czasem się to jednak zmienia, jedne lokacje znikają, pojawiają się kolejne. Największa ilość miejsc do odwiedzenia jaką udało nam się wypracować to bodajże jedenaście, normalnie podczas gry ta liczba waha się pomiędzy 7 a 9.

Gra oznacza się zatem wysoką regrywalnością. Pod jednym wszakże warunkiem, że nie poprzestaniemy na pojedynczych partiach opartych na startowych lokalizacjach. Że będziemy zapisywać stany gry i kolejne partie rozgrywać z użyciem kolejnych kart miejsc. Do tego oczywiście mocno zachęcam, bo ten system działa.

To co rzuca się w oczy od samego początku, to szata graficzna. Może troszkę cukierkowa, dziecinna. Jest to nieco mylące, bo gra nie jest przeznaczona wyłącznie dla dzieci. Sama gra nie jest trudna, ale czasem trzeba trochę pomyśleć. Czasem jest pasjansowato, ale czasem lecą iskry pomiędzy graczami. Niektóre miejsca wymuszają negatywną interakcję, w której to będziemy z pewnością psuć plany innym graczom, po trupach do celu.

Kilka słów na temat skalowalności. Gra przeznaczona jest dla 2-6 graczy. W dwójkę grało się całkiem przyjemnie, ale w większym składzie gra nabiera blasku. Nie mamy tutaj specjalnych rozwiązań przeznaczonych dla mniejszej liczby graczy. W każdym składzie gramy na dokładnie tych samych zasadach – zmienia się jedynie liczba soków koniecznych do wygrania danej rundy. Przy dwójce jest dość luźno, a dodatkowo akcje z niektórych lokacji działają tak sobie. Przy większej liczbie graczy jest znacznie ciekawiej. Mamy więcej interakcji, musimy się też bardziej kombinować, pamiętając, że przemieszczenie naszego zwierzaka na już zajętą lokację kosztuje.

Czas gry. Poszczególne partie nie powinny trwać dłużej niż 20-25 minut. Z doświadczenia możemy stwierdzić, że udało nam się maksymalnie rozegrać 3 partie. Co za dużo to nie zdrowo, trzeba sobie trochę dawkować emocje związane z grą, bo w większej dawce może się niestety trochę znudzić. W mniejszej dawce gra zdecydowanie sprawia mnóstwo przyjemności.

Losowość.  Są karty i w związku z tym pojawia się i losowość. Może ona trochę namieszać i jednemu utrudnić rozgrywkę a innemu ułatwić. Są miejsca, gdzie za poświęcenie danych owoców możemy sporo zyskać, tylko co z tego, jak nie mamy szansy na ich zdobycie, bo los okazał się niezbyt łaskawy (zły dociąg przy dobieraniu, czy też uzupełnianiu rynku). Bywa i trzeba sobie z tego zdawać sprawę. Nie jest to jednak czynnik, który bardzo utrudnia rozgrywkę, trochę tylko przeszkadza.


Podsumowując, Owocowe opowieści to naprawdę kawał dobrej gry, prostej a jednocześnie wymagającej. Gry, która z czasem modyfikuje swoje reguły wymuszając na nas nieco inne podejście. Dla jednych to pewnie wada, bo lubią sobie wypracować utarte ścieżki do zwycięstwa. Dla innych zaleta, bo nie lubią ciągle tego samego. Friedman Friese sprawił, że w zasadzie ciągle robimy to samo a jednak inaczej. Nam bardzo odpowiada ta zmienność i konieczność dostosowywania do zmiennych warunków gry. Bardzo też polubiliśmy możliwość zapisywania stanu gry i odtworzenia go w późniejszym czasie, czy też możliwość całkowitego zresetowania całej rozgrywki. Jak nic w pełni odwracalne legacy. Ciekawe co autor wymyśli bazując na tym systemie, bo czuję, że coś nam jeszcze pokaże w przyszłości.

Tak czy inaczej, warto spróbować soku, który się samemu przygotowało z owoców zebranych podczas wsłuchiwania się w Owocowe opowieści…

 PLUSY:

+ duża regrywalność,
+ piękne wykonanie,
+ proste zasady,
+ mechanika gry sprawdza się w praniu,

MINUSY:

- losowość w dobieraniu kart owoców


Liczba graczy:  2-5 osób
Wiek: od 8 lat 
Czas gry: od ok. 25 minut
Rodzaj gry:  gra strategiczna, gra rodzinna
Zawartość pudełka:
* 240 kart miejsc
* 60 kart owoców
* 10 kart podwójnych owoców
* 6 drewnianych znaczników zwierząt i 6 żetonów
* 1 drewniany znacznik złodzieja
* 5 żetonów owoców
* 3 żetony jokerów
* 3 żetony podwójnej tury
* 1 glosariusz
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Lacerta
Cena: 90-120

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Lacerta za przekazanie gry. 


Lacerta


Grę można kupić w sklepie Planszóweczka.pl

Galeria zdjęć:

Kliknij, aby zobaczyć duże zdjęcia
Owocowe opowieści Owocowe opowieści Owocowe opowieści Owocowe opowieści Owocowe opowieści Owocowe opowieści Owocowe opowieści Owocowe opowieści Owocowe opowieści Owocowe opowieści Owocowe opowieści Owocowe opowieści 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz