Strony

poniedziałek, 28 października 2024

Kojot recenzja zwariowanej karcianki wydawnictwa Portal Games

Jakiś czas temu pisaliśmy o pewnej zwariowanej karciance pt. Spicy, za wydanie której odpowiada nasz rodzimy Portal. Grze pełnej blefu, kombinowania i generalnie mnóstwa emocji. Gra wyróżniała się specyficzną grafiką i taką pozłacaną okładką.

Oryginalny wydawca w postaci HeidelBÄR Games posiada w swoim portfolio grę, której okładka łudząco może kojarzyć się z ww. Spicy. Mowa tutaj o Coyote. Pracujący w Portalu ludzie to generalnie bardzo pozytywni wariaci planszówkowi, więc nie dziwię się, że postanowili wydać polską wersję i nazwać ją po prostu Kojotem.

W niniejszej recenzji postaram się przedstawić wariactwo tej gry, bo czego jak czego, ale tego akurat tej grze nie brakuje. Zapraszam zatem do lektury.



Recenzja jest efektem współpracy recenzenckiej/współpracy reklamowej z Wydawnictwem. Wydawnictwo nie miało wglądu w tekst przed jego publikacją, ani wpływu na naszą opinię o grze.

CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w maleńkim pudełeczku. W jego środku znajdziemy 17 kart do gry z oznaczeniami liczbowymi (w tym dwie karty specjalne), 18 kart wglądu oraz kartę kojota używaną w wariancie zwanym Kanciarzem.

Oprócz tego niezbędne do rozgrywki będą plastikowe stojaki do gry, w których umieszczać będziemy karty.

Jakościowo wszystko jest w jak najlepszym porządku. Załączona instrukcja jest krótka (to w zasadzie dwustronna kartka papieru). Po jej lekturze nie powinniśmy mieć żadnych problemów z przyswojeniem zasad.

CEL GRY

Pewnego razu Kojot prawie utonął, tracąc cały swój dobytek podczas przekraczania rzeki ze swoimi zwierzęcymi przyjaciółmi. Biedny kojot był po tym bardzo smutny i… zazdrosny. Wezwał więc inne zwierzęta do gry, w której miał zdobyć ich dobytek. Będąc niesławnym kanciarzem, Kojot wymyślił grę w blefowanie, w której każdy musi kłamać, bo nikt nie zna prawdy.

Kojot to karciana gra blefu, w której to co widzimy, to karty innych graczy. Niestety nasza karta jest dla nasz tajemnicą. Naszym zadaniem nie jest absolutnie odgadnięcie wartości tej karty (tak jak np. w Podwójnych agentach). My musimy sprawić, żeby zostać jedynym ocalałym graczem. Nic więcej. O tym jak to zrobić, przeczytasz za chwilę.

PRZYGOTOWANIE GRY

Ten etap jest banalnie prosty. Tasujemy wszystkie karty z liczbami i każdy z graczy otrzymuje jedną z nich. Następnie umieszcza ją na swoim stojaczku awersem skierowanym do pozostałych graczy.

Każdy z nas oprócz podstawki dostaje również trzy karty wglądu, przy czym dwie z nich umieszcza stroną z odkrytym okiem do góry, a trzecią – z zamkniętym (karty są dwustronne). Na środku stołu umieszczamy jedną zakrytą kartę.

To w zasadzie tyle.

PRZEBIEG GRY

Cała zabawa toczy się na przestrzeni kilku rund. W swojej kolejce mamy do wykonania dwie możliwe akcje.

Pierwszą z nich jest podbicie oferty. Pierwszy gracz patrząc się na karty innych graczy podaje jakąś wartość, na którą składają się karty wszystkich graczy oraz zakryta karta leżąca na środku stołu. Oczywiście nie ma bladego pojęcia, jaka to wartość, więc musi po prostu ściemniać.

Kolejny gracz, jeśli skorzysta z tej akcji, musi podać wartość wyższą. Kolejka przechodzi dalej.

Jednakże kolejny gracz może nie chcieć podbijać stawki i może sprawdzić ofertę. W tym celu odkrywamy wszystkie karty – te z podstawek graczy oraz leżącą zakrytą na stole i sumujemy wartości.

Jeśli oferta poprzedniego gracza była równa lub wyższa, wówczas sprawdzający przegrywa to sprawdzenie. W przeciwnym wypadku, przegranym jest gracz, który był sprawdzany.

Jakie są nagrody i kary? Proste. Zwycięzca może odwrócić jedną z kart wglądu na stronę z odkrytym okiem, a przegrany musi odrzucić jedną z kart wglądu do pudełka. Jeśli odrzuci ostatnią kartę wglądu, odpada z gry

Karty wglądu (z otwartym okiem) pozwalają nam podejrzeć zawartość zakrytej karty na środku stołu. Po użyciu odwracamy je na stronę z okiem zamkniętym.

Gra posiada jeszcze wariant zwany Kojotem. Przebiega on podobnie do wersji podstawowej, z trzema istotnymi zmianami. Po pierwsze mamy tylko dwie karty wglądu. Po drugie, gdy przychodzi do akcji sprawdzenia oferty, to zanim to rozstrzygniemy, to każdy z nas paluchem wskazuje na gracz, który wygra. Za poprawne typowanie możemy odwrócić jedną z kart wglądu na stronę z otwartym okiem, przegrany odwraca na stronę z okiem zamkniętym. 

Po trzecie pojawia się karta Kojota (otrzymuje ją gracz, który przegrany sprawdzenia oferty), której użycie sprawia, że gracz może podejrzeć wierzchnią zakrytą kartę i następnie położyć ją zakrytą obok już leżącej karty (mamy zatem dwie zakryte karty). Reszta warunków pozostaje niezmienna.

ZAKOŃCZENIE GRY

Gra kończy się w momencie, gdy na placu boju pozostanie jeden gracz.

WRAŻENIA

Portal Games lubi takie z lekka pokręcone gry, w których mózg trochę głupieje. Tak było przy choćby przy Zakręconych zegarkach, Bongo (wydanych przez 2 Pionki, czyli taki Portal dla rodzin), czy też Spicy. Kojot nie jest żadnym wyjątkiem. To również zwariowana, w której tak do końca nie wiemy, o co w niej chodzi.

Pod tym względem widzimy podobieństwo do wspomnianego przed chwilą Spicy, w którym to nasza wiedza jest bardzo szczątkowa i coś musimy z tego zrobić. Tak „przekręcić” całe towarzystwo, żeby wyszło na nasze.

Tutaj nasza znajomość faktów jest nieco bogatsza, ale dużo w tym wszystkich domysłów. Widzimy karty innych graczy, natomiast nie widzimy własnej. Podobnie jak i tej zakrytej leżącej na środku. Możemy się próbować domyślić, co znajduje się u nas patrząc po podbijanych stawkach innych graczy. Z tym, że nie musimy im wierzyć. Ich zadaniem nie jest naprowadzanie nas na właściwe wyniki. Chcą się nas po prostu pozbyć z rozgrywki. Dlatego tak naprawdę nie mamy zielonego pojęcia, czy ich propozycje są zgodne z tym ze stanem faktycznym, czy są po prostu blefem. Raczej bym obstawiał to drugie.

Możemy również sprawdzić wartość zakrytej karty, ale jest to bardzo limitowana możliwość – na początku mamy tylko dwie takie szanse, które to możemy zarówno zwiększyć w trakcie rozgrywki (jeśli będzie nam dobrze szło) jak i stracić (jak gra nie będzie się nam układać po naszej myśli).

Bardzo ciekawie wyglądają też karty. Tutaj widać pewną perfidię autora. Popatrzmy się na wartości, jakie na nich znajdziemy. Mamy takie klasyczne z zakresu 0-10. Nic strasznego Mamy też takie o wartości 15 i 20. Te już potrafią trochę namieszać. Prawdziwe zamieszanie wprowadzają karty z ujemnymi punktami (-5 i -10), a jeszcze ciekawsze są karty specjalne, z których jedna przyjmuje nieznaną wartość (poznamy ją dopiero podczas sprawdzania) i druga, która obniża wartość karty z najwyższym nominałem do zera. To naprawdę jest jazda bez trzymanki, bo naprawdę nie wiemy na czym stoimy i możemy nie raz i nie dwa się mocno przejechać.

Kojot to naprawdę przedziwna gra, w której zwycięstwo zależy od sam nie wiem czego. Od szczęścia, przeczucia, intuicji, chęci ryzykowania, blefowania? Podejrzewam, że każda odpowiedź byłaby dobra. Jak już wspomniałem, cały czas działamy w warunkach mocno ograniczonej wiedzy i to wiedzy, która jest totalnie niepewna i w jednej chwili nasze przypuszczenia mogą runąć jak domek z kart.

W czym zatem tkwi sekret dobrej zabawy (bo ta gra mimo tych wszystkich jej właściwości daje nam dobrą zabawę)? Odpowiedź brzmi po prostu: nie wiem. Nie mamy żadnej większej kontroli nad tym, co się dzieje na stole, nie wiemy w zasadzie jak grać, żeby wygrać. Dla ludzi, którzy lubią planować i kombinować, to może być jakiś koszmar. A jednak daje radę. W tym szaleństwie jest metoda.

Gra wywołuje masę emocji. Czuć tę niepewność, ten dreszczyk emocji, gdy decydujemy o tym, czy podnosimy stawkę (jeśli tak, to o ile), czy też mówimy: „sprawdzam”. Będą na pewno okrzyki radości i jęki zawodu.

A jak wygląda regrywalność? Znakomicie. Przynajmniej pod kątem niepowtarzalności rozgrywki. Możliwych układów kart jest multum i w zasadzie za każdym razem gramy w nieco inną grę. Oczywiście przebieg całej zabawy jest w zasadzie niezmienny, to ciągle to kombinowanie, to podpuszczanie innych, podejmowanie ryzyka. Zmieniają się tylko warunki na stole, a przez to nasze decyzje.

Gra się dobrze skaluje, przy czym istotną kwestią jest to, że minimalny skład to 3 osoby. Tak czy inaczej nie odczuwamy jakiś szczególnie dużych różnic pomiędzy rozgrywkami w składzie minimalnym a powiedzmy 5-osobowym. Na pewno nieco dłużej poczekamy na swoją kolej. I pewnie będziemy nieco więcej liczyć. Nie jest to całe szczęście jakieś „rocket science”, a liczenie na poziomie 4-5 klasy podstawówki.

Czas rozgrywki to mocny punkt gry. Pojedyncza partia nie powinna trwać dłużej niż te 15-20 minut. Przeważnie kończyło się kolejną partią.

Podsumowując: Kojot to gra, która nas zaskoczyła swoistym wariactwem. Totalny chaos i błądzenie po omacku, które ostatecznie ma jakiś sens. Mnóstwo fajnych emocji w kwadrans. Zdecydowanie warto sprawdzić tę małą karciankę.

PLUSY:
+ znakomita oprawa graficzna,
+ banalne zasady,
+ zwariowana mechanika,
+ wywołuje syndrom jeszcze jednej partii
+ spora regrywalność,
+ krótki czas rozgrywki,

MINUSY:
- na siłę nie będę się doszukiwał




Liczba graczy: 3-6 osób
Wiek: od 10 lat
Czas gry: 20 minut
Rodzaj gry: gra karciana, 
gra imprezowa, 
gra familijna
Zawartość pudełka:
* 17 kart gry,
* 55 kart wglądu,
* 1 karta Kojota,
* 6 stojaków na karty,
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Portal Games
Autor: Spartaco Albertarelli
Ilustracje: Zona Evon Shroyer
Cena: 35-50 zł (X 2024 r.)

Serdecznie dziękujemy Portal Games za przekazanie egzemplarza gry do recenzji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz