Strony

piątek, 4 lutego 2022

Alcatraz: Infiltracja - recenzja gry książkowej wydawnictwa Egmont

Serce się raduje widząc, że Escape Questy podbiły nasze serducha. Te książko-gry będące swoistym połączeniem gry paragrafowej z escape roomem stanowią dobre źródło solidnego wysiłku umysłowego. Na blogu pisaliśmy już o sześciu z nich. Czas na kolejną, czyli Alcatraz: Infiltracja.

Patrząc na to jak wydawane są u nas gry z serii Escape Quest, możemy być pewni, że pojawiają się w parach. Nie inaczej jest w przypadku bohaterki niniejszej recenzji. Pojawił się wraz z siostrą Superbohaterzy, której recenzję wkrótce opublikujemy.

Akcja Alcatraz: Infiltracja przenosi nas do roku 1963 do słynnego więzienia, w którym przyjdzie nam prowadzić dziennikarskie śledztwo. Brzmi interesująco. A jak było w rzeczywistości? Zapraszam do lektury recenzji.




CEL GRY

Mamy rok 1963. Jesteśmy dziennikarzem, który pracuje dla gazety nie cieszącej się specjalnie powodzeniem wśród czytelników. Czujemy, że się w tej robocie marnujemy, że brakuje nam tego czegoś, co sprawiałoby, że nasza praca ma sens. Z tej swoistej opresji wyzwala nas nasz naczelny, który chcąc podnieść wyniki sprzedażowe swojej gazety, chce postawić na dziennikarstwo śledcze. A dla nas to jak woda na młyn.

Mamy informacje, że coś niedobrego dzieje się w owianym złą sławą więzieniu na niewielkiej wysepce w Zatoce San Francisco zwanym po prostu Alcatraz. Koniec końców lądujemy w tym paskudnym miejscu i rozpoczynamy nasze śledztwo. Łatwo nie będzie, ale cóż, Pulitzera nie dostaje się za ładne oczy…

PRZYGOTOWANIE GRY

Przygotowanie gry wymaga od nas jedynie zaopatrzenia się w jakiś ołówek/długopis, żeby robić notatki. Miejsca w książce na pewno nie zabraknie. Przydadzą się też sprawne rączki, bo trzeba będzie coś powypychać z wewnętrznej strony okładki, coś co przyda się do rozwiązania konkretnych zadań.
PRZEBIEG GRY

Tradycyjnie, żeby przypadkiem nie zepsuć sobie zabawy ważne jest stosowanie się do kilku prostych zasad. Miejmy świadomość, że to nie jest zwykła książka, czyli nie czytamy jej od A do Z. Zatem przeglądanie jej i  przewracanie stron jest zdecydowanie niewskazane. Chyba, że chcemy sobie popsuć zabawę.

Gra generalnie polega na zagłębianiu się w fabule, w którą to umiejętnie wpleciono mnóstwo różnorakich „przeszkadzajek” w postaci różnorodnych zagadek matematyczno-logicznych. Trudno nawet mi określić jaki jest ich charakter. Czasem przyda się spostrzegawczość, czasem umiejętność pokojarzenia ze sobą różnych rzeczy. Na pewno trochę matematyki. Rozwiązaniem prawie każdej zagadki jest jakaś liczba, która wskaże nam do której strony powinniśmy się udać. Od razu możemy sprawdzić, czy rozwiązanie było prawidłowe. Rozwiązano to w prosty sposób. W lewym górnym rogu dostrzeżemy jedną lub więcej liczb ze strzałką. Muszą one odpowiadać numerom stron, które nas do niej doprowadziły. W przeciwnym razie będzie to dowód naszej pomyłki, a my cofniemy się na stronę, z której przyszliśmy.

Dla ułatwienia, otrzymaliśmy koło ratunkowe. Ostatnie dwie strony książki są zapieczętowane (złączone ze sobą i a jeśli chcemy z nich skorzystać, to musimy je rozciąć), gdyż zawierają i podpowiedzi i rozwiązania zadań. Oczywiście nikt nie broni nam tam zaglądać - decyzja należy tylko do nas. Czasem będzie to konieczne, szczególnie w sytuacjach, gdy się gdzieś zatniemy, a o to wcale nie jest trudno.

WRAŻENIA

Kolejny Escape Quest i kolejny raz dałem się porwać. Fabuła jest całkiem ok. Bardzo podoba mi się sposób jej prowadzenia, gdy teraźniejszość miesza się z przeszłością, gdy dochodzą pewne wspomnienia naszego bohatera. Co ciekawe, tekstu jest całkiem sporo i tak mocno subiektywnie stwierdzając - dobrze się to czyta.

Umówmy się jednak, że ta fabuła jest tutaj takim trochę dodatkiem, żebyśmy nie mieli do czynienia z suchym rozwiązywaniem poszczególnych zadań. Dlatego też, z pewnością dostrzeżemy dużo uproszczeń, dużo wręcz niemożliwych sytuacji. Nie przejmujmy się tym.

Nie mamy do czynienia z grą paragrafową sensu stricto, w której nasze wybory wpływają realnie na losy naszego bohatera. Tutaj mamy do czynienia z pewną liniowością, jesteśmy prowadzeni niemalże za rękę od jednej zagadki do drugiej, pod warunkiem, że udało się rozwiązać łamigłówkę.

Do tego dochodzi też warstwa graficzna, która naprawdę może się podobać. Zdecydowanie dodaje sporo do klimatu  a przez co odbiór całej książki jest lepszy.

Od razu uprzedzam, że podobnie jak i inne książko-gry tego typu, gra zdecydowanie premiuje osoby, które są za pan brat z matematyką czy też logiką. Oczywiście nie tylko, ale większość łamigłówek będzie na tym oparta.

Same zadania są bardzo różne. Od naprawdę banalnych, takich, które wymagają jedynie spostrzegawczości, po takie, które będą dla nas po prostu trudne i będą wymagać sporego wysiłku. Nie ma tutaj czegoś takiego jak rosnący poziom trudności w miarę postępu fabuły. Zadania pod kątem trudności rozwiązań są ze sobą pomieszane, co uznaję jako zaletę. Jak już wspomniałem niektóre łamigłówki są wymagające i żeby czasem nasz mózg mógł ochłonąć, potrzebuje czegoś zdecydowanie prostszego, żeby nas nie zamęczyć.

Po raz kolejny jestem pod wrażeniem, że poszczególne zadania są bardzo różnorodne i co ważne nie powtarzają się. Znowu przekonuję się, że pomimo wielu tego typu łamigłówek, które mam za sobą, ciągle jestem zaskakiwany czymś innym. Oczywiście pewne obycie w temacie tego typu gier/łamigłówek logicznych jest pewnym ułatwieniem, ale nie aż tak dużym, jakby się mogło wydawać.

Warto wspomnieć o sekcji z podpowiedziami oraz gotowymi odpowiedziami, bo czasem utknąć nie jest trudno. Zwłaszcza, że bywają zadania, które może nie są trudne same w sobie, ale wymagają przede wszystkim odpowiedzi, co autor miał na myśli. A to czasem jest podstawą rozwiązania zadania. Jak to już ustalimy, to całe rozwiązanie zadania staje się łatwiejsze. Co wcale nie oznacza, że będzie prosto.

Powiem szczerze, że udało mi się przejść przez grę bez konieczności zerkania do nich, ale lekko nie było. Emocji nie zabrakło i tych pozytywnych (w chwili poprawnej odpowiedzi) i tych negatywnych, które pojawiały się w momencie utknięcia czy też złego rozwiązania.

Na koniec muszę napomknąć, że nierozerwalną cechą tego typu gier jest ich jednorazowość. Po jej ukończeniu nie widzę większych szans na to, że kiedyś do niej wrócimy. Z drugiej strony sama gra to koszt zbliżony do wizyty w kinie w weekend, a z pewnością zajmie nam zdecydowanie więcej czasu niż seans filmowy. Dlatego też gorąco zachęcam do spróbowania. Jak nie tego Escape Questa, to dowolnego innego. Mamy całkiem ciekawą rozpiętość fabularną. Od klimatów Arsene Lupina i przygód Indiany Jonesa, przez mroczne Salem aż po eksplorację Marsawirtualny świat  i cyberpunk.

PLUSY:

+ proste zasady,
+ bardzo dobre wykonanie,
+ ciekawy klimat,
+ znakomita oprawa graficzna,
+ zmienny poziom trudności,
+ bardzo wciągająca zabawa.

MINUSY:

- jednorazowość całej rozgrywki.



Serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Egmont za udostępnienie 
książki - gry. 


Galeria zdjęć:








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz