Uwe Rosenberg to z całą pewnością jeden z największych i najbardziej znanych twórców gier planszowych. Ma na swoim koncie i te duże tytuły (jak choćby Pola Arle) jak i te całkiem malutkie (np. Fasolki). Ma wierną grupę swoich fanów i każda jego nowa gra jest wywołuje mniej lub bardziej ożywioną dyskusję. Jestem przekonany, że kamieniem milowym w jego twórczości był Patchwork. Gra, w której słynny Niemiec czerpał całymi garściami z Tetrisa stała się niemalże podwaliną całej serii gier, w której wykorzystana została ta mechanika. Mamy choćby Patchworka Doodle, Second Chance, czy też „serię ogrodową” (Ogródek, Spring Meadow i Indian Summer).
Z pewnym zatem niepokojem a jednocześnie zaciekawieniem przyjąłem do wiadomości informację o nowej grze pana Rosenberga, która będzie bazować na rozwiązaniach „patchworkowych”. New York Zoo, będąca bohaterką niniejszej recenzji, pojawiła się na rynku w roku 2020 i z miejsca zaczęła zbierać dobre recenzje. Nic dziwnego, że w końcu jakieś polskie wydawnictwo sięgnie po ten tytuł. Tym wydawnictwem okazał się Bard Centrum Gier, a polska premiera miała miejsce całkiem niedawno.
Mamy sporo rozgrywek za nami i chcielibyśmy się podzielić naszymi wrażeniami z rozgrywki. Czy mamy do czynienia z odgrzewanym kotletem czy też niekoniecznie? Zapraszam zatem do recenzji.
CO ZAWIERA GRA
Całość zamknięta jest w dość dużym pudle. W środku znajdziemy całą masę komponentów. Będzie w nim specjalne tekturowe pudełeczko (bez wieka), które posłuży do przechowania znakomicie wykonanych drewnianych zwierzątek, tj. drzewiaków (nam bardziej przypominały kangury), lisów polarnych, pingwinów, surykatek, no i cudnych różowych flamingów. Mamy też słonia, którego zadanie będzie nieco odmienny od reszty naszej gromady. Fajnym pomysłem było umieszczenie wszystkich drewnianych figurek w tym tekturowym pudełeczku, co wydatnie ułatwia rozgrywkę a przy okazji wprowadza nieco porządku w pudle. Ważnym elementem jest specjalna, rozkładana niewielka plansza toru. Do tego otrzymujemy znane już (choćby z Patchworka) różnokształtne płytki z wybiegami dla zwierząt oraz atrakcjami.
Całość uzupełniają cienkie planszetki dla graczy. Pewnie milej by było, gdyby zrobione były z czegoś bardziej solidnego, ale prawdę mówiąc w żadnym stopniu to nie przeszkadza, bo i tak planszetki te cały czas leżą na stole.
Załączona instrukcja napisana jest poprawnie (no powiedzmy) z mnóstwem przykładów, które wydatnie pomagają podczas nauki gry. Niestety wkradło się w niej kilka błędów w tłumaczeniu, przez co zmuszony byłem do posiłkowania się instrukcją angielską, bo w kilku miejscach coś mi zgrzytało. Całe szczęście Bard opublikował stosowną erratę naprawiającą większość błędów
CEL GRY
Cel gry odkrywczy nie będzie. Tak jak w rzeczonym Patchworku naszym zadaniem będzie zdobywanie płytek i umieszczanie ich na naszej planszetce, tak by jak najszybciej zapełnić ją w całości. Do pomocy otrzymamy też zwierzaki, które ułatwią nam to zadanie.
PRZYGOTOWANIE GRY
Ten etap nie jest specjalnie pracochłonny, aczkolwiek jest troszeczkę upierdliwy. Musimy przede wszystkim przygotować planszę główną i porozmieszczać wszystkie kafelki wybiegów zgodnie z odpowiednim kluczem. Mamy w sumie cztery rodzaje płytek, różniących się i kształtem i kolorem. Na planszy są specjalne oznaczenia jak mamy te kafle umieszczać – będziemy tworzyć w odpowiednich miejscach stosiki składające się z trzech losowo dobranych płytek, np. jednej bardzo jasno zielonej, drugiej jasnozielonej i jednej ciemnozielonej. Płytki te zwłaszcza w nieco gorszym oświetleniu aż tak bardzo się nie różnią i chwilkę czasu musimy poświęcić na właściwe ich porozmieszczanie. Figurkę słonia umieszczamy na polu startowym. Obok planszy głównej wędruje pudełko ze zwierzakami oraz kafle atrakcji.
Zestawem startowym każdego z graczy będzie planszetka odpowiednia dla danego składu osobowego (w zależności od liczby graczy będziemy mieli mniej lub więcej pól do zapełnienia) oraz kilka zwierzątek początkowych (wskazanych na planszetce). No cóż, czas zacząć wypełniać nasze plansze.
PRZEBIEG GRY
Gra przebiega wg klasycznego schematu, w którym to gracze po kolei wykonują swoje akcje. W swojej rundzie poruszamy słoniem po planszy głównej o 1-3 (skąd ja to znam? ;) lub 1-4 pól (w grze dwuosobowej), gdzie znajdują się kolejne kafelki wybiegów oraz pola ze zwierzątkami. W zależności od tego, gdzie staniemy, będziemy mogli wykonać daną akcję.
Możemy zatem dobrać wierzchni kafel ze stosu i położyć go na swojej planszetce, a następnie dołożyć na niego jedno zwierzątku (albo z pawilonu albo z innego wybiegu). Możemy też pozyskać nowe zwierzątka (albo dwa wskazane na danym polu albo jedno dowolne). Te będziemy mogli umieścić albo w pustym pawilonie albo już bezpośrednio na wybiegach (pustych lub takich, na których są już zwierzęta w tym gatunku), które uprzednio wybudowaliśmy.
Ważnym elementem rozgrywki jest rozmnażanie zwierząt, dzięki czemu będziemy mogli zwiększyć populację zwierząt, co w najbliższej perspektywie pozwoli nam zgarnąć dodatkowe płytki atrakcji. Gdy nasz słoń przekroczy pole rozmnażania określonego gatunku wszyscy gracze sprawdzają, czy na swoich wybiegach posiadają przynajmniej po dwa zwierzaki tego gatunku – jeśli tak, to otrzymujemy po jednym nowym zwierzaku na takim wybiegu (pamiętając, że możemy rozmnożenia dokonać na maksymalnie dwóch wybiegach). Jeśli uda nam się w całości wypełnić wybieg, wtedy otrzymujemy (oprócz jednego zwierzaka) możliwość dobrania bonusowego kafelka atrakcji. Czasem jest to jedyna metoda na uzupełnienie luk na naszej planszetce.
ZAKOŃCZENIE
Gra kończy się w momencie, gdy jeden z graczy w całości zapełni swoją planszetkę.
WRAŻENIA
Powiem szczerze, że bałem się trochę New York Zoo. Bałem się, że otrzymamy odgrzewanego kotleta, którego smak zdążył już nam obrzydnąć. Że będzie to niejako sklejka wcześniejszych gier pana Rosenberga i odkrywanie koła na nowo. No cóż, w rzeczywistości wcale tak żle nie było, a rzekłbym, że było nawet całkiem całkiem. New York Zoo bowiem nie odkrywa Ameryki, nie jest specjalnie innowacyjna i po prostu czuć tutaj ducha poprzednich gier Rosenberga (szczególnie Patchworka i Indian Summer). Jednakże mamy też do czynienia z kilkoma nowinkami, dzięki którym całość odbieram zdecydowanie pozytywnie.
Zasady są bardzo proste do wytłumaczenia (oczywiście jeśli gramy wg prawidłowych reguł) i do wytłumaczenia w kilka chwil. Mechanicznie mamy do wykonania jeden ruch słonikiem i realizację jednej z dwóch akcji (w zależności od miejsca, w którym wylądowała drewniana figurka tego sympatycznego ssaka z trąbą) czyli albo dobieramy nowe zwierzaki i umieszczamy je na wybiegu/pawilonie albo rozbudujemy nasze zoo o kolejne wybiegi. Pamiętamy oczywiście o rozmnażaniu zwierzaków, czyli konieczności posiadania par zwierząt na wybiegach. Mamy do czynienia z wyścigiem, w którym zwycięzcą będzie ten gracz, któremu jako pierwszemu uda się zabudować wybieg. Innymi słowy mamy do czynienia z układanką przestrzenną, w której korzystamy z klocków rozłożonych na planszy głównej oraz tych dodatkowych, które zdobywamy dzięki zwierzakom (po zapełnieniu całego wybiegu).
Musimy zatem jakoś wypośrodkować nasze działania, żeby robić i jedno i drugie. Samymi płytkami z planszy nie uda się nam zapełnić planszetki, więc siłą rzeczy będziemy musimy pozyskiwać zwierzaki, żeby zdobyć jakże potrzebne kafelki atrakcji, dzięki którym uda się nam połatać dziury. Z kolei zbyt duże skupienie się na naszych milusińskich może się odbić czkawką na efektach naszych prac nad zabudową terenu zoo. Trzeba zatem być nieco elastycznym i uważnie analizować to co się dzieje na planszy.
Musimy zwrócić uwagę na to jak wyglądają same płytki. Im ciemniejsze, tym są one większe - składają się z większej liczby pól, zatem szybciej dzięki nim zapełniamy planszetkę. Z drugiej strony są one nieco mniej ustawne (mają trudniejsze do dopasowania kształty) ciężej nam wtedy zapełnić taką płytkę zwierzakami i dostać za to bonusowy kafelek atrakcji. Coś za coś. Poza tym biorąc daną płytkę możemy ułatwić zadanie innym graczom, odsłaniając im kolejną (tę w mniejszą w jaśniejszym kolorze).
Po iluś tam rozgrywkach widać jak na dłoni jak zmienia się punkt ciężkości. Na początku raczej skupiamy się na rozbudowie naszego zoo, a mniej dbamy o zwierzaki. Z czasem jednak coraz trudniej będzie dokładać nowe wybiegi i wtedy bardziej skupiamy się na zwierzakach, dzięki którym będziemy w stanie łatać dziury. Musimy się jednak spieszyć i trochę planować na przyszłość, żeby się nie okazało, że nie uda nam się zapełnić wszystkiego przed innymi. Dlatego podoba mi się to proste rozwiązanie z Patchworka, dzięki któremu mamy po prostu większą decyzyjność, posiadając dostęp do trzech kolejnych pól przed nami. Dzięki temu ciężko będzie nam utknąć i zawsze coś dobrego uda się wykombinować, przybliżając się do jakże upragnionego finiszu.
Dzięki zmiennemu ułożeniu elementów na planszy podczas przygotowania gry, mamy zapełnioną przyzwoitą regrywalność. Każda gra jest po prostu inna. Gracze za każdym razem będą zmuszeni do podejmowania innych decyzji, inaczej budując to swoje zoo.
Bardzo fajnie rozwiązano również skalowalność – w zależności od liczby graczy korzystamy z innych planszetek, co sprawia, że zmienia się obszar do zabudowy (im więcej osób, tym jest on mniejszy). Dzięki temu niezależnie od liczby graczy sama rozgrywka przebiega podobnie, z jedną jednakże uwagą. Im mniej osób biorących w grze, tym łatwiej jest coś zaplanować. W większym składzie będzie o to zdecydowanie trudniej.
Na koniec, mała ciekawostka. Nasze wydanie ma nieco inny tytuł, przez co naprawdę miałem zagwozdkę jak w zasadzie mam tę grę tytułować. Oryginalny tytuł to New York Zoo, patrząc na naszą okładkę – Zoo New York. Szczerze mówiąc, nie wiem z czego to wynika. Tak czy inaczej wybrałem opcję pierwszą (zgodnie z opisem na BGG).
Podsumowując: po raz kolejny Uwe Rosenberg pozbierał do kupy kilka mechanik, które wykorzystał przy poprzednich swoich tytułach i zrobił coś ciekawego. Coś co sprawia, że mam naprawdę ochotę na kolejne partie. Coś co sprawia, że gra się nie nudzi i ciągle muszę się nakombinować, żeby jakoś rozwiązać tę łamigłówkę i to jak najszybciej, żeby zdążyć przed innymi. Jestem naprawdę pod wrażeniem. A przy okazji gra się pięknie prezentuje na stole. Te zwierzaczki wywołują uśmiech na twarzy.
A jeśli chodzi o poziom trudności całej gry, to jestem przekonany, że odnajdą się w niej i ci mniej i ci bardziej zaprawieni w bojach gracze. Jest trochę ciekawych decyzji do podjęcia i nawet jeśli nie są one specjalnie mózgożerne, to po prostu dają dużo frajdy. Gra zdecydowanie warta polecenia.
PLUSY:
+ proste zasady,
+ wysoka jakość komponentów,
+ znakomita oprawa graficzna
+ bardzo dobra skalowalność,
+ krótki czas rozgrywki.
MINUSY:
- szkoda tych błędów w instrukcji,
- problemy z odróżnieniem odcieni zieleni wybiegów.
Liczba graczy: 1-5 osób
Wiek: od 10 lat
Czas gry: 30-60 minut
Rodzaj gry: gra logiczna,
gra familijna
Zawartość pudełka:
* 8 dwustronnych plansz Zoo,
* pasek akcji (płyta główna),
* 45 płytek puzzli,
* 10 płytek zwierząt,
* 6 specjalnych żetonów,
* 32 kafelki atrakcji,
* 126 drewnianych żetonów zwierząt,
*instrukcja
Wydawnictwo: Bard Centrum Gier
Cena: 100-150 zł (IX 2021 r.)
Autor: Uwe Rosenberg
Ilustracje: Felix Wermke
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Bard za udostępnienie gry do recenzji.
Galeria zdjęć:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz