Strony

niedziela, 1 stycznia 2023

Pacjent zero - recenzja wykreślanki wydawnictwa Nasza Księgarnia

Na pewno kojarzycie fantastyczną grę dedukcyjną pt. Niepożądani goście, wydaną przez Naszą Księgarnię. Grę, w której wcielaliśmy się w detektywów i mieliśmy za zadanie odkryć, kto stoi za zabójstwem imć Woodruffa Waltona Widać wydawnictwu taki typ gier się spodobał, gdyż całkiem niedawno na świecie pojawiła się nowa gra dedukcyjna, ale dotycząca kompletnie innego zagadnienia. Kojarzącego się jednoznacznie z pandemią wirusa SARS-CoV-2. Jeszcze niedawno temat byłby mocno kontrowersyjny, ale od tego czasu upłynęło trochę wody w Wiśle i aktualnie nie robi żadnego wrażenia.

Co ciekawe oryginalny wydawca (czyli Helvetiq) zdecydował się na wydanie gry za pomocą platformy wspieraczkowej Kickstarter. Nie był to szczególnie wielki sukces, gdyż zebrano jedynie 13,1 tys. euro (z planowanych 10 tys. euro). Pozwoliło to jednak na wydanie gry. Przy okazji zainteresowało to naszego rodzimego wydawcę i oto mamy swojego polskiego Pacjenta zero od Naszej Księgarni. Za sobą mamy ładnych kilka rozgrywek i chcielibyśmy podzielić się naszymi wrażeniami.

Recenzja jest efektem współpracy recenzenckiej/współpracy reklamowej z Wydawnictwem. Wydawnictwo nie miało wglądu w tekst przed jego publikacją, ani wpływu na naszą opinię.




CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta została w średniej wielkości pudełku. W środku znajdziemy całkiem sporo komponentów. Po pierwsze mamy notes z konsolami badawczymi – jest on dwustronny – jedna strona przeznaczona będzie dla jednego gracza (lub zespołu graczy), a druga dla drugiego gracza (zespołu). Do tego karty molekuł i zakłóceń (używane w wariantach zaawansowanych). Reszta elementów to podwójne komplety przeznaczone dla obu graczy. Są one identyczne – różnią się tylko kolorami. Mamy zatem karty narzędzi oraz próbek. Ponadto ramka skanera, żeton wagi analitycznej oraz żeton wirówki.

Jakościowo wszystko wypada naprawdę znakomicie. Załączona instrukcja jest poprawna z czytelnymi przykładami, aczkolwiek można było poświęcić nieco więcej słów przeznaczonej do gry specjalnej aplikacji (do ściągnięcia ze sklepu Play i Appstore). Jest ona trochę toporna w użytkowaniu, nie zawiera samouczka i czasem działamy tak trochę w ciemno.

Jedna uwaga. Mamy do czynienia z wykreślanką, stąd zasób arkuszy potrzebnych do gry ulega wyczerpaniu. Zawsze możemy jednak sobie je dodrukować. Na stronie wydawnictwa znajdziemy pomocne pliki.

CEL GRY

Świat właśnie zamarł z przerażenia - potwierdzono obecność groźnego patogenu! Na szczęście udało się zidentyfikować pacjenta zero. Waszym zadaniem jest jak najszybsze wyizolowanie patogenu - pozwoli to opracować antidotum niezbędne do uratowania nie tylko pacjenta zero, lecz także całej ludzkości!

W grze Pacjent zero mamy taką sytuację, że dwa laboratoria stają w szranki walcząc o to, które pierwsze poprawnie wskaże 3 molekuły (spośród 25 występujących w grze), z których składa się niebezpieczny patogen. Zwycięzca tego wyścigu może być tylko jeden.

PRZYGOTOWANIE GRY

Dzielimy się na dwa zespoły naukowców oraz ewentualnie wyłaniamy gracza, który wcieli się w rolę Marii (o tym za chwilę). Każdy zespół otrzymuje swój zestaw komponentów, na który składają się: konsola badawcza (arkusz do notowania) z ołówkiem, ramkę skanera, żeton wagi analitycznej, żeton wirówki (pomoce przy korzystaniu z odpowiadających im kart narzędzi) oraz same karty narzędzi oraz karty próbek (te przedstawiają zawsze zestawy pięciu molekuł). Oba zestawy są dokładnie takie same. Różnią się jedynie kolorami. Umieszczamy je za naszymi zasłonkami.

Kilka słów o Marii. To komputer (imię jego na cześć naszej wielkiej noblistki Marii Curie-Skłodowskiej). Jego rolę może pełnić jeden z graczy, aplikacja lub (w specjalnym wariancie) każda z drużyn (będą komputerem dla przeciwników). Od tego zależy przygotowanie gry. W pierwszym przypadku tasujemy wszystkie 40 kart molekuł i nasza Maria dobiera sobie trzy, przegląda je odkłada zakryte – odgadnięcie zawartości tych kart będzie celem każdej z drużyn. W drugim przypadku nie korzystamy z kart molekuł, to nam zastąpi specjalna aplikacja. W trzecim przypadku – każda z drużyn dobiera po trzy karty molekuł.

To w zasadzie tyle. Jesteśmy gotowi do wyścigu o jak najszybsze odnalezienie zabójczych molekuł.

PRZEBIEG GRY

Gra przebiega według określonego schematu. W każdej rundzie laboratoria wykonują dwa działania, tj. wybór narzędzia oraz jego użycie. Maria następnie udziela podpowiedzi na podstawie wybranych przez poszczególne zespoły narzędzi badawczych. Tych jest w sumie 15 rodzajów i każde z nich pozwala się zbliżyć do odkrycia patogenu w inny sposób. Innymi słowy, analizując sytuację na naszej konsoli badawczej, staramy dobrać się jak najwłaściwsze narzędzie, żeby zbliżyć się do rozwiązania jak najszybciej. Generalnie sprawa polega na coraz większym zawężaniu grona „podejrzanych” molekuł. Do momentu, aż wytypujemy trzy z nich.

Przyjrzyjmy się zatem kilku przykładowym narzędziom, żeby pokazać na czym to wszystko polega. Antidotum jest najprostsze – wskazujemy trzy molekuły, a Maria odpowiada, ile molekuł udało się nam dobrze wytypować. Mieszalnik sumuje z kolei numery poszukiwanych molekuł (każda z nich opisana jest kolorem i liczbą). Skaner (używamy tutaj ramki) pozwala na wskazanie 6 molekuł na naszej konsoli, a Maria odpowiada, ile z nich było celnych (0-3). Z kolei reduktor pozwala na otrzymanie od Marii pięciu kart molekuł, które nie są tymi poszukiwanymi.

Wszystkie informacje skrzętnie notujemy i na ich podstawie staramy się odrzucając poszczególne molekuły wytypować te trzy właściwe. Co ważne, z jednej karty narzędzia możemy skorzystać tylko raz. Część narzędzi występuje w jednej kopii, inne w dwóch, a inne – nawet w trzech.

ZAKOŃCZENIE GRY

Gra kończy się w momencie, gdy jednemu z zespołów uda się prawidłowo wskazać poszukiwane trzy molekuły. Generalnie mamy dwie próby odgadnięcia. Służą do tego karty antidotum. W przypadku, gdyby za drugim razem nie udało nam się wytypować właściwych molekuł – no cóż, przegrywamy od razu. Druga ekipa kontynuuje swoją zabawę i jeśli ich poszukiwania zakończą się powodzeniem, to mogą się ocenić za pomocą specjalnej tabelki – ocena taka uzależniona jest od liczby zużytych kart narzędzi.

WRAŻENIA

Pacjent zero okazał się kolejnym udanym tytułem Naszej Księgarni. Może nie do końca jest tym, czego oczekiwaliśmy po nim, mają w pamięci genialnych Niepożądanych gości. Za chwilkę opiszę dlaczego. Tak czy inaczej bawiliśmy się dobrze i jestem przekonany, że dalej będziemy to robić.

Na pierwszy rzut oka, może się wydawać, że gra jest skomplikowana. Stosunkowo długa instrukcja, sporo przykładów. To tylko pozory, całe szczęście. Sama rozgrywka jest bowiem naprawdę prosta. Jedyną trudność początkową mogą stanowić dla nas narzędzia, z których będziemy korzystać w laboratorium. I nie chodzi mi o ich działanie – to jest klarowne. Sęk w tym, że jest ich sporo i trzeba się z nimi oswoić.

To zdecydowanie pomoże podczas naszych poszukiwań, zwłaszcza, że kluczowym jest użycie właściwego narzędzia we właściwym czasie. A żeby to zrobić, musimy znać je wszystkie. Dobrym rozwiązaniem jest pomoc umieszczona na wewnętrznej stronie zasłonki. To naprawdę ułatwia rozgrywkę.

Mechanika gry opiera się na eliminowaniu poszczególnych molekuł na podstawie zdobytych informacji. A te otrzymujemy dzięki wspomnianym wyżej kartom narzędzi. Z każdą kolejną daną wykreślamy te molekuły, co do których mamy pewność, że nie są tymi właściwymi. Zatem cały czas zawężamy „krąg podejrzanych” zmierzając do wytypowania właściwych molekuł. Bardzo ważne jest analizowanie tego, co się dzieje na naszej konsoli i dobierania jak najwłaściwszych w danym momencie narzędzi. Warto też patrzeć na to, co robi przeciwny zespół, gdyż część narzędzi w pewnym sensie bazuje na wiedzy zdobytej przez nich.

Nawiążę teraz do tego, o czym wspomniałem na początku opisywania naszych wrażeń. Niepożądani goście, Poszukiwanie planety X (od Lucky Duck Games) czy też Złam ten kod (od Albi) podniosły dość wysoko poprzeczkę wśród dedukcyjnych wykreślanek. Temat Pacjenta zero również obiecywał ten poziom. 

Rzeczywistość okazała się troszkę inna. Oszem, gra jest naprawdę ciekawa, ale dla wprawionych w bojach graczy może okazać się trochę zbyt łatwa. Nie jest to oczywiście żaden zarzut. Bardziej stwierdzenie cechy gry. Dla jednych bowiem będzie to bardzo dobra wiadomość, bo będą chcieli dokładnie takiej stosunkowo szybkiej gry dedukcyjnej, która nie będzie mocno wymagająca. A dla innych sytuacja może zgoła odmienna – ci pewnie poszukają czegoś innego. Zresztą to tylko nasze odczucie – nie jesteśmy tutaj żadną wyrocznią.

Jeśli zatem jesteście w tej pierwszej grupie, to z całą pewnością szybko polubicie się z Pacjentem zero. Zwłaszcza, że gra naprawdę jest regrywalna. Patrząc na nią z matematycznego punktu widzenia (słowa kluczowe: kombinacje bez powtórzeń) mamy 2300 możliwych układów do odgadnięcia. Dużo, prawda? Oczywiście możemy sobie zwiększyć regrywalność podnosząc poziom trudności rozgrywki, dzięki zastosowaniu zaawansowanych wariantów.

Szczególnie wariant z używaniem kart zakłóceń jest godny polecenia, gdyż wprowadza pewne utrudnienia, dzięki którym z automatu musimy grać nieco inaczej. Co trzy rundy Maria losuje 1 z 15 możliwych zakłóceń. Może to być konieczność wymiany swoich konsol badawczych, zagrania konkretnych narzędzi czy też skróceniu czasu na znalezienie rozwiązania. Ten wariant polecamy wprowadzić stosunkowo szybko, bo naprawdę dobrze się spisuje.

Z kolei wariant, w którym losowo odrzucamy 10 kart narzędzi jest słaby i niesprawiedliwy. Jedne narzędzia są w danej chwili lepsze i gorsze. Losowe pozbawienie tych lepszych może jedynie frustrować, zwłaszcza w sytuacji, gdy przeciwnicy akurat takowe posiadają.

Z kolei tryb, w którym musimy grać bez aplikacji to dla mnie najwłaściwszy. Niestety aplikacja nie jest najlepsza. Wygląda dość topornie, jest nie do końca intuicyjna, nie posiada nawet samouczka. Najgorsze jednak jest to, że nie jest stabilna. Każdy zespół winien posiadać swój telefon z zainstalowaną apką. To obecnie żaden problem. Sęk w tym, że czasem coś nie działa i gra się nie synchronizuje. Jedyna metoda to niestety przerwać grę, a arkusze wyrzucić do kosza. Niefajne, prawda? Z drugiej strony bycie Marią dla niektórych graczy też może być mało ciekawe. Nasze czynności w takim przypadku sprowadzają się do zwykłych czynności technicznych.

Całe szczęście czas gry jest stosunkowo krótki i jestem przekonany, że w ciągu tych 20-25 minut (pudełkowy czas jest trochę zawyżony) powinniśmy się wyrobić i zagrać rewanż, w którym zamienimy się rolami i w Marię wcieli się ktoś inny.

Skalowalność jest w grze specyficzna. Teoretycznie możemy zagrać w 1-7 osób. Wariant jednoosobowy jest ok, ale wymaga korzystania z ułomnej aplikacji. W dwie osoby jest już lepiej – każdy z graczy może być Marią dla drugiego gracza. W trzy osoby jest zdecydowanie najlepiej, gdy tworzymy dwa jednoosobowe laboratoria i „żywą” Marię. W większym składzie jest już niestety tak sobie. Dwu- czy trzyosobowe laboratoria do owocnej pracy wymagają komunikacji. A ta jest mocno utrudniona – ciężko jest rozmawiać tak, żeby przeciwnik nic nie usłyszał. Poza tym ślęczenie w trzy osoby nad niewielką karteczką nie jest wygodne. Dlatego zdecydowanie najlepiej jest grać w 2-3 osoby, a reszta wypada zdecydowanie gorzej.

Podsumowując: Pacjent zero okazał się nieco łatwiejszą grą niż się tego spodziewaliśmy, ale z drugiej strony do stołu mogliśmy zaprosić do stołu nieco mniej wytrawnych graczy i po prostu dobrze się z nimi bawić. Po iluś rozgrywkach na koncie traktujemy Pacjenta zero jako taki szybki przerywnik pomiędzy bardziej wymagającymi tytułami. Przerywnik, przy którym jednak trzeba trochę pomyśleć, bo rozwiązanie samo się nie odnajdzie. Zwłaszcza jeśli zagramy w wariancie zaawansowanym, w którym zmieniają się nieco reguły gry. Dlatego z czystym sumieniem możemy polecić Pacjenta zero fanom dedukcyjnych gier, zwłaszcza takim, którzy nie mają za dużo czasu na partyjkę.

PLUSY:

+ znakomite wydanie (jakość komponentów, grafiki),
+ proste i klarowne zasady,
+ spora regrywalność,
+ krótki czas rozgrywki.

MINUSY:

- nie najlepsza skalowalność.



Liczba graczy: 1-7 osób
Wiek: od 10 lat
Czas gry: ok. 30-45 min
Rodzaj gry: gra wykreślana, 
gra dedukcyjna
Zawartość pudełka:
* notes konsoli badawczych,
* 2 zasłonki,
* 2 ołówki,
* 2 ramki skanera,
* 2 żetony wagi ,
* 2 żetony wirówki,
* 168 kart,
* instrukcja.
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Cena: 70-110 zł (I 2023 r.)
Autor: Cédric Martinez
Ilustracje: Emiliano Ponzi


Serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Nasza Księgarnia- gry za przekazanie egzemplarza do recenzji.

Galeria zdjęć:







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz