Strony

piątek, 7 sierpnia 2020

VITICULTURE: jak to z tym winem było?- recenzja gry od Księgarni internetowej Gandalf.


Viticulture z pewnością jest jedną z bardziej znanych planszówek zwłaszcza wśród tych graczy, którzy siedzą od jakiegoś czasu w tym hobby. Wielu z nich posiada swoje własne egzemplarze, więc gdy gruchnęła wieść, że ta gra będzie miała polskie wydanie, to spotkało się z pewnym zdziwieniem.

Bo pewnie, jak ktoś miał kupić tę grę, to już dawno kupił wersję oryginalną, więc po co polska? Ano dlatego, że nie każdy przepada za grą w języku obcym, nawet jeśli się nim swobodnie porusza.

My od dawien dawna mieliśmy tę grę na celowniku. Jednakże mając świadomość dużej zależności językowej, wstrzymywaliśmy się z zakupem. Dlatego też cieszę się bardzo, że dzięki Wydawnictwu Phalanx mamy naszą polską wersję Viticulture. W naszej recenzji odpowiemy na pytanie, czy warto było czekać, czy może też niekoniecznie? Zapraszam zatem do lektury.



CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w całkowicie niestandardowym pudełku, kształtem przypominającym dużą cegłę. Zresztą oryginalny wydawca, czyli Stegmaier Games często robi takie rzeczy (vide Scythe czy Tapestry). W środku czeka na nas masa komponentów, będąca mieszaniną grubego kartonu, drewna a nawet szkła. Karton reprezentowany jest przez planszę główną, plansze graczy a także karty. Te duże to karty pól, które to będziemy obsadzać winoroślą, karty ojców i matek (używane jedynie podczas przygotowania gry) oraz karty automy (dla trybu jednoosobowego). Te małe to karty winorośli (za ich pomocą będziemy robić nasadzenia na polach), zamówień (dzięki nim będziemy w stanie spieniężyć owoce naszej pracy w postaci wina), oraz karty gości (letnich i zimowych, którzy to będą odwiedzać nasze winnice i po prostu służyć pomocą wszelaką). Gotówką w grze będą kartonowe żetony lirów.

Drewniane elementy to zestawy (w pięciu różnych kolorach) pracowników, różnych znaczników oraz budynków i różnorakich sprzętów potrzebnych w winnicy jak np. deszczownie, wózki czy trejaże. Szkło natomiast spotkamy w kropelkach – za ich pomocą oznaczać będziemy poziom naszych zebranych gron a także wina zgromadzonych w piwniczce.

Jednego na pewno możemy być pewni, jakość komponentów sygnowany logiem Stegamaier Games to klasa sama w sobie i to czuć. Owszem nie ma może takiego rozmachu co nowsze gry tego wydawnictwa jak Tapestry czy Na Skrzydałach, ale i tak jest nieźle. Jedynym drobnym zgrzytem są naprawdę małe literki na kartach gości. Ja nie mam z tym problemu, ale wiem, że niektórym tak drobny tekst po prostu przeszkadza.

W środku znajdziemy plastikową wypraskę. Jest ona naprawdę w porządku i ułatwia utrzymanie porządku. Poza jednym bardzo irytującym szczegółem – miejscem na przechowywanie dużych kart. Nie mam zielonego pojęcia co sobie wymyślił konstruktor tej wypraski, ale ilekroć muszę wydobyć karty z tej przegródki, to nachodzą mnie jakieś mordercze myśli. Nie dość, że utrudnia w stopniu znacznym wyjęcie kart, to przy okazji łatwo możemy je po prostu uszkodzić. Jedynym rozwiązaniem jest włożenie ich w woreczek strunowy. Po co zatem wypraska?

Załączona instrukcja (na tym świetnym papierze, który ujrzymy choćby w Na skrzydłach) napisana jest poprawnie z mnóstwem obrazków i czytelnych przykładów. Dzięki temu zasady gry dość szybko wchodzą do głowy. Dodatkowo pokuszono się o bardzo wygodną kartę pomocy, która jest w zasadzie instrukcją w pigułce i dzięki niej szybko możemy sobie przypomnieć to i owo, gdybyśmy się zagubili w akcji.

CEL GRY

Viticulture po angielsku oznacza ni mniej nie więcej tylko uprawę winorośli. Zatem w grze wcielamy się we właściciela winnicy, któremu przyjdzie w udziale przeprowadzenie całego procesu powstawania wina, tj. wyposażenia winnicy o niezbędne urządzenia, nasadzenia nowych winorośli, następnie ich zbiór, aż w końcu rozpoczniemy produkcję wina, jego składowanie, by w końcu móc spieniężyć owoce naszej pracy. Nie będziemy w tym wszystkim sami – pomocni będą wszelkiej maści specjaliści, którzy odwiedzą naszą winnicę. Oczywiście podczas tego będziemy zdobywać punkty zwycięstwa, ten kto uzbiera ich najwięcej, ten wygra.

PRZYGOTOWANIE GRY

Przygotowanie gry jest dość proste. Na środku stołu umieszczamy planszę główną. W górnej jej części jest miejsce na małe karty. Dla ułatwienia każdy rodzaj kart ma inną kolorystykę rewersów, dzięki czemu łatwiej wszystko ogarnąć i porozmieszczać na planszy. Następnie gracze umieszczają w odpowiednich miejscach swoje koguciki, butelki oraz korki.

Każdy z nas otrzymuje też swoją planszę przedstawiającą winnicę wraz z zestawem ośmiu pionków konstrukcji, które to będziemy z czasem wznosić. Każdy z nas otrzymuje również trzy karty pól. Ważnym elementem są karty matki i ojca – każdemu z nas przypada po jednej z nich. Dają nam pewne początkowe zasoby. Karta matki zawsze dwóch pracowników, a ojca jednego dużego pracownika, jakąś gotówkę oraz wybór – wzniesioną konstrukcję albo dodatkowe pieniądze.

Zasobami wspólnymi są liry oraz szklane znaczniki. To tyle, można przystąpić zarządzania własną winnicą.

PRZEBIEG GRY

Viticulture należy do można rzec klasycznych gier z mechaniką worker placement. Wysyłamy naszych pracowników umieszczając ich na wybranych przez nas dostępnych polach na planszy. Dzięki temu będziemy mogli zasadzić winorośl, zebrać dojrzałe grona, wyprodukować z nich wino (białe, czerwone, różowe i musujące) i znaleźć na niego nabywców. Czas na garść szczegółów. Każda runda podzielona jest na cztery pory roku – każda z nich przebiega nieco inaczej.

Wiosna – to czas wyboru kolejności. Począwszy od pierwszego gracza umieszczamy swojego kogutka na jednym z pól. Przy czym zasada jest jedna, im później wstaniemy (będziemy niżej na torze kolejności), tym lepszy bonus zgarniemy. I odwrotnie, kto wcześniej wstanie, tego bonus będzie słabszy, ale za to będzie miał pierwszeństwo przy wykonywaniu akcji w późniejszych porach roku


Lato – to czas, gdy posyłamy naszych pracowników do wykonywania akcji po lewej stronie planszy (oznaczonych żółtymi polami). Począwszy od gracza zajmującego najwyższe pole na Torze Pobudki, a następnie zgodnie z kolejnością na tym torze, każdy gracz albo umieszcza jednego swojego pracownika na dowolnym niezajętym żółtym polu akcji letniej i natychmiast wykonuje tę akcję. O ile chce. Może bowiem powiedzieć pas i zachować robotników do wykonywania akcji w zimie. Należy pamiętać, że nie wszystkie pola na planszy są dostępne. Zależne jest to od liczby graczy biorących udział w rozgrywce (jedno pole: przy grze w 1-2 osoby, dwa pola - przy grze w 3-4 osoby i wszystkie trzy pola dla większej liczby osób). Ponadto niektóre pola zawierają bonusy, gdy postawimy tam naszego człowieka to nie dość, że wykonamy akcję, to jeszcze możemy np. dostać gratisowego lira. Warto jeszcze wspomnieć o dużych pracownikach. Za ich pomocą możemy wykonać dokładnie taką samą akcję jak za pomocą małego. Duży może jednak więcej. Gdy pole jest zablokowane, to mimo wszystko możemy postawić dużego i wykona on akcję z danego pola.

W ten sposób gracze rozgrywają swoje kolejne tury tak długo, aż wszyscy spasują. Co możemy tutaj zrobić? Ano np. dobrać kartę winorośli, zbudować konstrukcję oprowadzić wycieczkę, a także spieniężyć grona, ewentualnie skorzystać z pomocy gościa letniego.

Jesień to dobry moment na zaproszenia gości, którzy mogą służyć pomocą w naszej winnicy. Zaproszeni goście mogą pojawić się zarówno latem jak i zimą (w zależności od karty). Zgodnie z kolejnością na Torze Pobudki każdy z nas  dobiera dowolnie jedną (lub dwie, jeśli posiada domek gościnny) kartę gościa letniego lub zimowego na rękę.

Zima – przebiega podobnie jak i lato. Z tym, że korzystamy wyłącznie z akcji zimowych – zbieramy plony (zaznaczamy to za pomocą tych szklanych znaczników), zamieniamy winne grona w wina (przenosimy szklane znaczniki z tłoczni do piwnic), przygotowujemy nowych pracowników, korzystania z pomocy zimowych gości oraz realizujemy zamówienia.

Następnie przygotowujemy się do kolejnego roku. Podczas tej fazy zbieramy z planszy wszystkich swoich pracowników, postarzamy wino (przesuwając w piwniczkach szklane znaczniki), otrzymujemy wypłatę. Może się rozpocząć kolejny rok.

ZAKOŃCZENIE GRY

Jeśli któryś z nas zdobędzie lub też przekroczy 20 punktów zwycięstwa, bieżący rok jest rozgrywany do końca, a zwycięzcą jest ten z nas, kto zgromadził największą liczbą Punktów Zwycięstwa. Oczywiście możliwe są wyniki powyżej 20.

Możliwe są też remisy, które rozstrzygane są wg kolejnych kryteriów (większa gotówka, całkowita wartość wina w piwnicach, całkowita wartość gron w tłoczni)

WRAŻENIA

Gry wydawnictwa Stonemaier Games mają w sobie to coś, co sprawia, że się dobrze w nie gra. Przynajmniej nam. Nie są może rewolucyjne, nie odkrywają nowych mechanik, ale eksplorują te już dobrze znane dodając coś od siebie. Ta było w przypadku zarówno Na skrzydłach jak i Tapestry. Na pewno trzeba oddać im świetne wykonanie. Co prawda Viticulture powstało w 2015 r. i rozmachem nie dorównuje ww. Tapestry (wydawca dopiero się rozkręcał), ale jakościowo wszystko stoi (poza nieszczęsną wypraską) na wysokim poziomie. Do tego mamy przecież znakomitą oprawę graficzną, która dodaje grze klimatu.

Mamy do czynienia z klasyczną tzw. eurogrą, w której tego klimatu jest naprawdę sporo. Oczywiście cały proces od winnego grona do gotowego wina potraktowany został w uproszczeniu (bo nie było sensu go niepotrzebnie komplikować), jednakże wszystko ze sobą jest spójne i w żadnym stopniu Viticulture nie jest grą, w której temat został doczepiony do mechaniki i jest tylko odpicowanym arkuszem Excela. Mamy winnicę, musimy ją obsadzić odpowiednimi gronami. Jedne są mniej, inne bardziej wymagające co do warunków uprawy, więc chcąc nie chcąc musimy zainwestować w sprzęt. Podczas pracy będziemy korzystać z pomocy gości, którzy pojawią się w winnicy. Będziemy przyjmować turystów, którzy chętnie nawiedzają naszą posiadłość. Przyjdzie nam później zebrać plony i umieścić je w kadziach, z których to powstanie wino. Wino będzie się z czasem starzeć, dzięki czemu będziemy w stanie więcej na nim zarobić.

Pomimo dość sporej objętościowo instrukcji, która może przerazić mniej wytrawnych graczy, sama gra jest naprawdę prosta i przyjemna do wytłumaczenia. Większość zasad jest naprawdę dość intuicyjna i sama rozgrywka przebiega w sposób dość przyjemny. Oczywiście nie oznacza to, że to gra banalna, w którą bez problemu zagrają początkujący gracze. Jednak jest kilka rzeczy, które trzeba po prostu przemyśleć, poukładać tak, żeby to wszystko jakoś hulało już takie proste nie jest. Przed nami jest dość ciekawe wyzwanie. Zwłaszcza na początku, gdy tak naprawdę niewiele mamy. Liczba dostępnych pracowników też specjalnie nie powala. A jednak musimy sobie jakoś radzić. Warto mieć w głowie jakiś plan i od samego początku danego roku, czyli ustawić się w kolejce po kolejność w danej rundzie, a także podjąć decyzję odnośnie liczby pracowników, których chcemy posłać do pracy w lecie i w zimie, a także wybrać, które akcje i w którym momencie by nas najbardziej interesowały. Oczywiście to planowanie może łatwo spalić na panewce, gdyż wszystko będzie zależało od tego, co zrobią nasi przeciwnicy. Na planszy może być dość ciasno (zwłaszcza przy 2 i czterech graczach). Owszem mamy w zanadrzu dużego pracownika. Ale jest on tylko jeden, więc nasze poczynania w pewnym stopniu będą zależały od innych. Wiemy jedno, że nie będziemy w stanie zrobić wszystkiego, więc na bieżąco będziemy tak kombinowali, żeby coś ugrać.

Dobrze, że mamy do pomocy gości, którzy czasem wydatnie będą w stanie nam pomóc. A to otrzymamy możliwość zainwestowania nadmiaru gotówki (obecnego zwłaszcza pod koniec gry) na punkty zwycięstwa, a to otrzymamy gratisową akcję nasadzenia albo zbioru albo nawet wytworzenia wina. Gospodarka tymi kartami jest niezwykle istotna a decyzje podejmowane wcale nie muszą być takie oczywiste. Każdy gość daje nam pewne alternatywy. Możesz zrobić to albo to. W różnych sytuacjach różnie będziemy z danego gościa korzystać. Niestety tutaj wychodzi największa wada gry. Chodzi mi o losowość. Nie da się ukryć, że występuje ona i może mieć wpływ na rozgrywkę. Czasem większy czasem mniejszy. Możemy dostać takich gości, którzy akurat będą dla nas mało użyteczni, a w międzyczasie nasi przeciwnicy dostaną taki karty, że odczują solidnego kopa, dzięki czemu ich gra nabierze właściwego tempa. Ta swoista niesprawiedliwość nie dotyczy jedynie kart gości. Mamy ją obecną też w kartach winorośli a także w kartach zamówień. Fajnie jak uda się je ze sobą dopasować. Gorzej, jak się nie uda i np. mając dużo wina białego nasze zamówienia dotyczą wina czerwonego. Pewnie, że dobrze by było w jakoś sposób to wypośrodkować i posiadać winne grona zarówno białe jak i czerwone. Na to muszą nam jednak pozwolić karty. Dlatego też nie raz i nie dwa komuś będzie wiał wiatr w oczy a komuś innemu ten sam wiatr pozwoli rozwinąć żagle.

Oczywiście nie jest tak, że Viticulture jest głupią, losową grą. Nie jest też tak, że ze złych (subiektywnie) kart nic się nie uda zrobić. Będzie z pewnością ciężej i będzie wymagało to więcej zachodu. W tym cała zabawa, że umieć i chcieć wykorzystać te mankamenty gry. Może oczywiście irytować, że nasza droga przypomina przedzieranie się przez jakieś chaszcze, a inni spacerują wygodnym chodnikiem w cieniu drzew.

Ciekawym rozwiązaniem są też budynki, które możemy (a niektóre wręcz musimy) wybudować. Jedna pozwalają nam na zasadzenie niektórych szczepów winogron, inne pozwalają na przechowywanie cenniejszych win, inne na dodatkowe karty gości, czy ekstra punkty zwycięstwa. Oczywiście jest to inwestycja, która wcale nie musi się zwrócić. Może się zdarzyć, że pewne pola pozwalające na wykorzystanie budynków będą notorycznie blokowane, albo karty winogron, które otrzymamy później będą potrzebowały akurat tych budynków, których nie mamy. Bywa.

Musimy też pamiętać, że gra jest jakby nie patrzeć wyścigiem, w którym zdobywamy punkty zwycięstwa. Swoją drogą są również swoistą walutą w grze. Jest mnóstwo kart gości, którzy proponują wymianę punktów zwycięstwa na jakieś inne korzyści. Więc musimy też nimi w pewnym stopniu gospodarować, pamiętając, że koniec końców liczy się efekt finalny, czyli przekroczenie bariery 20 punktów. Z jednej zatem strony będziemy poświęcać nasze zasoby na rozbudowę naszej winnicy, zdobywanie gotówki (zwłaszcza na początku), obsadzanie nowymi winoroślami i późniejszą produkcją wina i realizowaniem zamówień. Z drugiej jednak strony pamiętajmy, że ostatecznie liczyć się będą punkty zwycięstwa i musimy jakoś to wszystko wyważyć, żeby przechytrzyć naszych przeciwników. A ci przecież mają swoje plany, mają swoich gości i z pewnością w odpowiednim momencie nie zawahają się ich użyć.

Wyżej wymieniona losowość dociągu kart znacząco wpływa na regrywalność. To karty są niemalże kołem zamachowym naszych działań, od tego, co nam dadzą zależeć będzie to, co będziemy robili w danej rozgrywce. A że kart jest dużo i co ważne, są one dość zróżnicowane, to każda partia będzie po prostu inna. Za każdym razem będziemy kłaść akcenty na coś innego.

A jak wygląda kwestia interakcji? Sprowadza się ona do walki o poszczególne pola na planszy. Tutaj nie ma przeproś i bywa, że ktoś komuś celowo zajmie jakieś pole, widząc, że bardzo by mu się przydało. Pod tym względem gra potrafi być wredna. Owszem mamy rozwiązanie w postaci dużego robotnika, ale jest on tylko jeden i warto dobrze sobie przemyśleć jego użycie.

Skalowalność w grze jest rozwiązana bardzo prosto. Otóż, przy rozgrywce dwuosobowej przy każdej akcji mamy tylko jedno wolne pole, przy trzech i czterech graczach już dwa (w tym jedno z bonusem). Przy pięciu i sześciu – wszystkie trzy pola. Zatem nieco inaczej wyglądała będzie zabawa w układach parzystych a inaczej w nieparzystych. W pierwszym przypadku będzie nieco ciaśniej. Więcej osób oznacza również, że dłużej poczekamy na swoją kolejkę, a sama gra również ulegnie wydłużeniu. Nam jakoś tak najlepiej grało się w 2-3 osoby. Natomiast gra w większym składzie robi się po prostu zbyt długa w stosunku do tego, co gra oferuje.

Gra posiada też tryb solo, w którym przyjdzie nam powalczyć z automą. Jej ruchy dokładnie rozpisane są na specjalnych kartach. Nie są to może jakoś specjalnie wyrafinowane zagrania, ale z drugiej strony wprowadzają trochę nieprzewidywalności, jakiś takich zagrań, których nie spodziewalibyśmy się po prawdziwym graczu, traktując takie zagranie jako bez sensu. Mi jakoś ten tryb niespecjalnie się spodobał. Wolę jednak żywego przeciwnika.

Viticulture nie jest grą idealną. Nie da się ukryć, że gra jednak zależy od łaskawości kart. Czasem sprzyjają, czasem niekoniecznie. Tak czy inaczej, nam się grało po prostu przyjemnie. Ta losowość pomimo tego, że czasem mogła denerwować, to jednak nie psuła rozgrywki. Może mieliśmy to szczęście, że los traktował podobnie wszystkich? Raz coś komuś dał, a raz niekoniecznie. My bardzo polubiliśmy się z Viticulture. To bardzo solidny tytuł z naprawdę prostymi zasadami dającymi jednak możliwość podjęcia ciekawych decyzji. Naprawdę warto spróbować. A na horyzoncie pojawił się już zapowiedziany dodatek w postaci Toskanii i będziemy się mocno zastanawiać, czy by go przypadkiem nie przygarnąć do kolekcji…

PLUSY:

+ mechanika połączona z klimatem,
+ duża regrywalność,
+ znakomite wykonanie,
+ dość proste zasady,
+ sporo możliwości odniesienia zwycięstwa,
+ dobra skalowalność,

MINUSY:

- sporo losowości.


Liczba graczy:  1-6 osób
Wiek: od 13 lat 
Czas gry:  45-90 minut
Rodzaj gry:  gra strategiczna, 
gra ekonomiczna 
Zawartość pudełka:
•78 dużych kart
*54 małych kart
* 1 plansza główna
* 6 plansz Winnic
* 30 pionków pracowników w 6 różnych kolorach 
oraz 1 szary pracownik tymczasowy
* 6 dużych pracowników
* 6 pionków Pobudki (Koguty)
* 6 pionków Punktów Zwycięstwa (Korki)
* 6 pionków Wypłaty Końcoworocznej (Butelki)
* 48 pionków Konstrukcji (po 8 unikatowych w każdym kolorze)
* 1 znacznik pierwszego gracza (Kiść winogron)
* 50 szklanych znaczników (gron i wina)
* 72 żetony lirów (52 brązowe monety, 12 srebrnych monet, 8 złotych monet)
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Phalanx
Cena: 190-250 zł (VII 2020 r.)
Autor: Jamey Stegmaier, Alan Stone, Morten Monrad Pedersen
Ilustracje: Jacqui Davis, David Montgomery, Beth Sobel


Serdecznie dziękujemy Księgarni Gandalf  za przekazanie gry Viticulture do recenzji. 


Galeria zdjęć:









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz