Viticulture z pewnością jest jedną
z bardziej znanych planszówek zwłaszcza wśród tych graczy, którzy siedzą od
jakiegoś czasu w tym hobby. Wielu z nich posiada swoje własne egzemplarze, więc
gdy gruchnęła wieść, że ta gra będzie miała polskie wydanie, to spotkało się z
pewnym zdziwieniem.
Bo pewnie, jak
ktoś miał kupić tę grę, to już dawno kupił wersję oryginalną, więc po co
polska? Ano dlatego, że nie każdy przepada za grą w języku obcym,
nawet jeśli się nim swobodnie porusza.
My od dawien dawna mieliśmy tę grę
na celowniku. Jednakże mając świadomość dużej zależności językowej,
wstrzymywaliśmy się z zakupem. Dlatego też cieszę się bardzo, że dzięki Wydawnictwu Phalanx mamy naszą polską wersję Viticulture. W naszej recenzji
odpowiemy na pytanie, czy warto było czekać, czy może też niekoniecznie?
Zapraszam zatem do lektury.
CO ZAWIERA GRA
Całość zamknięta jest w całkowicie
niestandardowym pudełku, kształtem przypominającym dużą cegłę. Zresztą
oryginalny wydawca, czyli Stegmaier Games często robi takie rzeczy (vide Scythe
czy Tapestry). W środku czeka na nas masa komponentów, będąca mieszaniną
grubego kartonu, drewna a nawet szkła. Karton reprezentowany jest przez planszę
główną, plansze graczy a także karty. Te duże to karty pól, które to będziemy
obsadzać winoroślą, karty ojców i matek (używane jedynie podczas przygotowania
gry) oraz karty automy (dla trybu jednoosobowego). Te małe to karty winorośli
(za ich pomocą będziemy robić nasadzenia na polach), zamówień (dzięki nim
będziemy w stanie spieniężyć owoce naszej pracy w postaci wina), oraz karty
gości (letnich i zimowych, którzy to będą odwiedzać nasze winnice i po prostu
służyć pomocą wszelaką). Gotówką w grze będą kartonowe żetony lirów.
Drewniane elementy to zestawy (w
pięciu różnych kolorach) pracowników, różnych znaczników oraz budynków i
różnorakich sprzętów potrzebnych w winnicy jak np. deszczownie, wózki czy
trejaże. Szkło natomiast spotkamy w kropelkach – za ich pomocą oznaczać
będziemy poziom naszych zebranych gron a także wina zgromadzonych w piwniczce.
Jednego na pewno możemy być pewni,
jakość komponentów sygnowany logiem Stegamaier Games to klasa sama w sobie i to
czuć. Owszem nie ma może takiego rozmachu co nowsze gry tego wydawnictwa jak
Tapestry czy Na Skrzydałach, ale i tak jest nieźle. Jedynym drobnym zgrzytem są
naprawdę małe literki na kartach gości. Ja nie mam z tym problemu, ale wiem, że
niektórym tak drobny tekst po prostu przeszkadza.
W środku znajdziemy plastikową
wypraskę. Jest ona naprawdę w porządku i ułatwia utrzymanie porządku. Poza
jednym bardzo irytującym szczegółem – miejscem na przechowywanie dużych kart.
Nie mam zielonego pojęcia co sobie wymyślił konstruktor tej wypraski, ale
ilekroć muszę wydobyć karty z tej przegródki, to nachodzą mnie jakieś mordercze
myśli. Nie dość, że utrudnia w stopniu znacznym wyjęcie kart, to przy okazji
łatwo możemy je po prostu uszkodzić. Jedynym rozwiązaniem jest włożenie ich w
woreczek strunowy. Po co zatem wypraska?
Załączona instrukcja (na tym
świetnym papierze, który ujrzymy choćby w Na skrzydłach) napisana jest
poprawnie z mnóstwem obrazków i czytelnych przykładów. Dzięki temu zasady gry
dość szybko wchodzą do głowy. Dodatkowo pokuszono się o bardzo wygodną kartę
pomocy, która jest w zasadzie instrukcją w pigułce i dzięki niej szybko możemy
sobie przypomnieć to i owo, gdybyśmy się zagubili w akcji.
CEL GRY
Viticulture po angielsku oznacza ni
mniej nie więcej tylko uprawę winorośli. Zatem w grze wcielamy się we właściciela
winnicy, któremu przyjdzie w udziale przeprowadzenie całego procesu powstawania
wina, tj. wyposażenia winnicy o niezbędne urządzenia, nasadzenia nowych
winorośli, następnie ich zbiór, aż w końcu rozpoczniemy produkcję wina, jego
składowanie, by w końcu móc spieniężyć owoce naszej pracy. Nie będziemy w tym
wszystkim sami – pomocni będą wszelkiej maści specjaliści, którzy odwiedzą
naszą winnicę. Oczywiście podczas tego będziemy zdobywać punkty zwycięstwa, ten
kto uzbiera ich najwięcej, ten wygra.
PRZYGOTOWANIE GRY
Przygotowanie
gry jest dość proste. Na środku stołu umieszczamy planszę główną. W górnej jej
części jest miejsce na małe karty. Dla ułatwienia każdy rodzaj kart ma inną
kolorystykę rewersów, dzięki czemu łatwiej wszystko ogarnąć i porozmieszczać na
planszy. Następnie gracze umieszczają w odpowiednich miejscach swoje koguciki,
butelki oraz korki.
Każdy
z nas otrzymuje też swoją planszę przedstawiającą winnicę wraz z zestawem ośmiu
pionków konstrukcji, które to będziemy z czasem wznosić. Każdy z nas otrzymuje
również trzy karty pól. Ważnym elementem są karty matki i ojca – każdemu z nas
przypada po jednej z nich. Dają nam pewne początkowe zasoby. Karta matki zawsze
dwóch pracowników, a ojca jednego dużego pracownika, jakąś gotówkę oraz wybór –
wzniesioną konstrukcję albo dodatkowe pieniądze.
Zasobami
wspólnymi są liry oraz szklane znaczniki. To tyle, można przystąpić zarządzania
własną winnicą.
PRZEBIEG GRY
Viticulture należy do można rzec
klasycznych gier z mechaniką worker placement. Wysyłamy naszych pracowników
umieszczając ich na wybranych przez nas dostępnych polach na planszy. Dzięki
temu będziemy mogli zasadzić winorośl, zebrać dojrzałe grona, wyprodukować z
nich wino (białe, czerwone, różowe i musujące) i znaleźć na niego nabywców.
Czas na garść szczegółów. Każda runda podzielona jest na cztery pory roku –
każda z nich przebiega nieco inaczej.
Wiosna – to czas
wyboru kolejności. Począwszy od pierwszego gracza umieszczamy swojego kogutka
na jednym z pól. Przy czym zasada jest jedna, im później wstaniemy (będziemy
niżej na torze kolejności), tym lepszy bonus zgarniemy. I odwrotnie, kto
wcześniej wstanie, tego bonus będzie słabszy, ale za to będzie miał
pierwszeństwo przy wykonywaniu akcji w późniejszych porach roku
Lato – to czas,
gdy posyłamy naszych pracowników do wykonywania akcji po lewej stronie planszy
(oznaczonych żółtymi polami). Począwszy od gracza zajmującego najwyższe pole na
Torze Pobudki, a następnie zgodnie z kolejnością na tym torze, każdy gracz albo
umieszcza jednego swojego pracownika na dowolnym niezajętym żółtym polu akcji
letniej i natychmiast wykonuje tę akcję. O ile chce. Może bowiem powiedzieć pas
i zachować robotników do wykonywania akcji w zimie. Należy pamiętać, że nie
wszystkie pola na planszy są dostępne. Zależne jest to od liczby graczy
biorących udział w rozgrywce (jedno pole: przy grze w 1-2 osoby, dwa pola -
przy grze w 3-4 osoby i wszystkie trzy pola dla większej liczby osób). Ponadto
niektóre pola zawierają bonusy, gdy postawimy tam naszego człowieka to nie
dość, że wykonamy akcję, to jeszcze możemy np. dostać gratisowego lira. Warto
jeszcze wspomnieć o dużych pracownikach. Za ich pomocą możemy wykonać dokładnie
taką samą akcję jak za pomocą małego. Duży może jednak więcej. Gdy pole jest
zablokowane, to mimo wszystko możemy postawić dużego i wykona on akcję z danego
pola.
W ten
sposób gracze rozgrywają swoje kolejne tury tak długo, aż wszyscy spasują. Co
możemy tutaj zrobić? Ano np. dobrać kartę winorośli, zbudować konstrukcję
oprowadzić wycieczkę, a także spieniężyć grona, ewentualnie skorzystać z pomocy
gościa letniego.
Jesień to dobry moment na
zaproszenia gości, którzy mogą służyć pomocą w naszej winnicy. Zaproszeni
goście mogą pojawić się zarówno latem jak i zimą (w zależności od karty).
Zgodnie z kolejnością na Torze Pobudki każdy z nas dobiera dowolnie jedną
(lub dwie, jeśli posiada domek gościnny) kartę gościa letniego lub zimowego na
rękę.
Zima – przebiega podobnie jak i
lato. Z tym, że korzystamy wyłącznie z akcji zimowych – zbieramy plony
(zaznaczamy to za pomocą tych szklanych znaczników), zamieniamy winne grona w
wina (przenosimy szklane znaczniki z tłoczni do piwnic), przygotowujemy nowych
pracowników, korzystania z pomocy zimowych gości oraz realizujemy zamówienia.
Następnie przygotowujemy się do
kolejnego roku. Podczas tej fazy zbieramy z planszy wszystkich swoich
pracowników, postarzamy wino (przesuwając w piwniczkach szklane znaczniki),
otrzymujemy wypłatę. Może się rozpocząć kolejny rok.
ZAKOŃCZENIE GRY
Jeśli któryś z nas zdobędzie lub
też przekroczy 20 punktów zwycięstwa, bieżący rok jest rozgrywany do końca, a
zwycięzcą jest ten z nas, kto zgromadził największą liczbą Punktów Zwycięstwa. Oczywiście
możliwe są wyniki powyżej 20.
Możliwe są też remisy, które
rozstrzygane są wg kolejnych kryteriów (większa gotówka, całkowita wartość wina
w piwnicach, całkowita wartość gron w tłoczni)
WRAŻENIA
Gry wydawnictwa Stonemaier Games mają w
sobie to coś, co sprawia, że się dobrze w nie gra. Przynajmniej nam. Nie są
może rewolucyjne, nie odkrywają nowych mechanik, ale eksplorują te już dobrze
znane dodając coś od siebie. Ta było w przypadku zarówno Na skrzydłach jak i
Tapestry. Na pewno trzeba oddać im świetne wykonanie. Co prawda Viticulture
powstało w 2015 r. i rozmachem nie dorównuje ww. Tapestry (wydawca dopiero się
rozkręcał), ale jakościowo wszystko stoi (poza nieszczęsną wypraską) na wysokim
poziomie. Do tego mamy przecież znakomitą oprawę graficzną, która dodaje grze
klimatu.
Mamy do czynienia z klasyczną tzw.
eurogrą, w której tego klimatu jest naprawdę sporo. Oczywiście cały proces od
winnego grona do gotowego wina potraktowany został w uproszczeniu (bo nie było
sensu go niepotrzebnie komplikować), jednakże wszystko ze sobą jest spójne i w
żadnym stopniu Viticulture nie jest grą, w której temat został doczepiony do
mechaniki i jest tylko odpicowanym arkuszem Excela. Mamy winnicę, musimy ją
obsadzić odpowiednimi gronami. Jedne są mniej, inne bardziej wymagające co do
warunków uprawy, więc chcąc nie chcąc musimy zainwestować w sprzęt. Podczas
pracy będziemy korzystać z pomocy gości, którzy pojawią się w winnicy. Będziemy
przyjmować turystów, którzy chętnie nawiedzają naszą posiadłość. Przyjdzie nam
później zebrać plony i umieścić je w kadziach, z których to powstanie wino.
Wino będzie się z czasem starzeć, dzięki czemu będziemy w stanie więcej na nim
zarobić.
Pomimo dość sporej objętościowo
instrukcji, która może przerazić mniej wytrawnych graczy, sama gra jest naprawdę
prosta i przyjemna do wytłumaczenia. Większość zasad jest naprawdę dość
intuicyjna i sama rozgrywka przebiega w sposób dość przyjemny. Oczywiście nie
oznacza to, że to gra banalna, w którą bez problemu zagrają początkujący
gracze. Jednak jest kilka rzeczy, które trzeba po prostu przemyśleć, poukładać
tak, żeby to wszystko jakoś hulało już takie proste nie jest. Przed nami jest
dość ciekawe wyzwanie. Zwłaszcza na początku, gdy tak naprawdę niewiele mamy.
Liczba dostępnych pracowników też specjalnie nie powala. A jednak musimy sobie
jakoś radzić. Warto mieć w głowie jakiś plan i od samego początku danego roku,
czyli ustawić się w kolejce po kolejność w danej rundzie, a także podjąć
decyzję odnośnie liczby pracowników, których chcemy posłać do pracy w lecie i w
zimie, a także wybrać, które akcje i w którym momencie by nas najbardziej
interesowały. Oczywiście to planowanie może łatwo spalić na panewce, gdyż
wszystko będzie zależało od tego, co zrobią nasi przeciwnicy. Na planszy może
być dość ciasno (zwłaszcza przy 2 i czterech graczach). Owszem mamy w zanadrzu
dużego pracownika. Ale jest on tylko jeden, więc nasze poczynania w pewnym
stopniu będą zależały od innych. Wiemy jedno, że nie będziemy w stanie zrobić
wszystkiego, więc na bieżąco będziemy tak kombinowali, żeby coś ugrać.
Dobrze, że mamy do pomocy gości, którzy
czasem wydatnie będą w stanie nam pomóc. A to otrzymamy możliwość
zainwestowania nadmiaru gotówki (obecnego zwłaszcza pod koniec gry) na punkty
zwycięstwa, a to otrzymamy gratisową akcję nasadzenia albo zbioru albo nawet
wytworzenia wina. Gospodarka tymi kartami jest niezwykle istotna a decyzje
podejmowane wcale nie muszą być takie oczywiste. Każdy gość daje nam pewne
alternatywy. Możesz zrobić to albo to. W różnych sytuacjach różnie będziemy z
danego gościa korzystać. Niestety tutaj wychodzi największa wada gry. Chodzi mi
o losowość. Nie da się ukryć, że występuje ona i może mieć wpływ na rozgrywkę.
Czasem większy czasem mniejszy. Możemy dostać takich gości, którzy akurat będą
dla nas mało użyteczni, a w międzyczasie nasi przeciwnicy dostaną taki karty,
że odczują solidnego kopa, dzięki czemu ich gra nabierze właściwego tempa. Ta
swoista niesprawiedliwość nie dotyczy jedynie kart gości. Mamy ją obecną też w
kartach winorośli a także w kartach zamówień. Fajnie jak uda się je ze sobą
dopasować. Gorzej, jak się nie uda i np. mając dużo wina białego nasze
zamówienia dotyczą wina czerwonego. Pewnie, że dobrze by było w jakoś sposób to
wypośrodkować i posiadać winne grona zarówno białe jak i czerwone. Na to muszą
nam jednak pozwolić karty. Dlatego też nie raz i nie dwa komuś będzie wiał
wiatr w oczy a komuś innemu ten sam wiatr pozwoli rozwinąć żagle.
Oczywiście nie jest tak, że Viticulture
jest głupią, losową grą. Nie jest też tak, że ze złych (subiektywnie) kart nic
się nie uda zrobić. Będzie z pewnością ciężej i będzie wymagało to więcej
zachodu. W tym cała zabawa, że umieć i chcieć wykorzystać te mankamenty gry.
Może oczywiście irytować, że nasza droga przypomina przedzieranie się przez
jakieś chaszcze, a inni spacerują wygodnym chodnikiem w cieniu drzew.
Ciekawym rozwiązaniem są też budynki,
które możemy (a niektóre wręcz musimy) wybudować. Jedna pozwalają nam na
zasadzenie niektórych szczepów winogron, inne pozwalają na przechowywanie
cenniejszych win, inne na dodatkowe karty gości, czy ekstra punkty zwycięstwa.
Oczywiście jest to inwestycja, która wcale nie musi się zwrócić. Może się
zdarzyć, że pewne pola pozwalające na wykorzystanie budynków będą notorycznie
blokowane, albo karty winogron, które otrzymamy później będą potrzebowały
akurat tych budynków, których nie mamy. Bywa.
Musimy też pamiętać, że gra jest jakby
nie patrzeć wyścigiem, w którym zdobywamy punkty zwycięstwa. Swoją drogą są
również swoistą walutą w grze. Jest mnóstwo kart gości, którzy proponują
wymianę punktów zwycięstwa na jakieś inne korzyści. Więc musimy też nimi w
pewnym stopniu gospodarować, pamiętając, że koniec końców liczy się efekt
finalny, czyli przekroczenie bariery 20 punktów. Z jednej zatem strony będziemy
poświęcać nasze zasoby na rozbudowę naszej winnicy, zdobywanie gotówki
(zwłaszcza na początku), obsadzanie nowymi winoroślami i późniejszą produkcją
wina i realizowaniem zamówień. Z drugiej jednak strony pamiętajmy, że
ostatecznie liczyć się będą punkty zwycięstwa i musimy jakoś to wszystko
wyważyć, żeby przechytrzyć naszych przeciwników. A ci przecież mają swoje
plany, mają swoich gości i z pewnością w odpowiednim momencie nie zawahają się
ich użyć.
Wyżej wymieniona losowość dociągu kart
znacząco wpływa na regrywalność. To karty są niemalże kołem zamachowym naszych
działań, od tego, co nam dadzą zależeć będzie to, co będziemy robili w danej
rozgrywce. A że kart jest dużo i co ważne, są one dość zróżnicowane, to każda
partia będzie po prostu inna. Za każdym razem będziemy kłaść akcenty na coś
innego.
A jak wygląda kwestia interakcji?
Sprowadza się ona do walki o poszczególne pola na planszy. Tutaj nie ma
przeproś i bywa, że ktoś komuś celowo zajmie jakieś pole, widząc, że bardzo by
mu się przydało. Pod tym względem gra potrafi być wredna. Owszem mamy
rozwiązanie w postaci dużego robotnika, ale jest on tylko jeden i warto dobrze
sobie przemyśleć jego użycie.
Skalowalność w grze jest rozwiązana
bardzo prosto. Otóż, przy rozgrywce dwuosobowej przy każdej akcji mamy tylko
jedno wolne pole, przy trzech i czterech graczach już dwa (w tym jedno z
bonusem). Przy pięciu i sześciu – wszystkie trzy pola. Zatem nieco inaczej
wyglądała będzie zabawa w układach parzystych a inaczej w nieparzystych. W
pierwszym przypadku będzie nieco ciaśniej. Więcej osób oznacza również, że
dłużej poczekamy na swoją kolejkę, a sama gra również ulegnie wydłużeniu. Nam
jakoś tak najlepiej grało się w 2-3 osoby. Natomiast gra w większym składzie
robi się po prostu zbyt długa w stosunku do tego, co gra oferuje.
Gra posiada też tryb solo, w którym przyjdzie
nam powalczyć z automą. Jej ruchy dokładnie rozpisane są na specjalnych
kartach. Nie są to może jakoś specjalnie wyrafinowane zagrania, ale z drugiej
strony wprowadzają trochę nieprzewidywalności, jakiś takich zagrań, których nie
spodziewalibyśmy się po prawdziwym graczu, traktując takie zagranie jako bez
sensu. Mi jakoś ten tryb niespecjalnie się spodobał. Wolę jednak żywego
przeciwnika.
Viticulture nie jest grą idealną. Nie da
się ukryć, że gra jednak zależy od łaskawości kart. Czasem sprzyjają, czasem
niekoniecznie. Tak czy inaczej, nam się grało po prostu przyjemnie. Ta losowość
pomimo tego, że czasem mogła denerwować, to jednak nie psuła rozgrywki. Może
mieliśmy to szczęście, że los traktował podobnie wszystkich? Raz coś komuś dał,
a raz niekoniecznie. My bardzo polubiliśmy się z Viticulture. To bardzo solidny
tytuł z naprawdę prostymi zasadami dającymi jednak możliwość podjęcia ciekawych
decyzji. Naprawdę warto spróbować. A na horyzoncie pojawił się już
zapowiedziany dodatek w postaci Toskanii i będziemy się mocno zastanawiać, czy by go
przypadkiem nie przygarnąć do kolekcji…
PLUSY:
+ mechanika
połączona z klimatem,
+ duża
regrywalność,
+ znakomite
wykonanie,
+ dość proste
zasady,
+ sporo
możliwości odniesienia zwycięstwa,
+ dobra
skalowalność,
MINUSY:
- sporo
losowości.
Liczba
graczy: 1-6 osób
Wiek: od
13 lat
Czas
gry: 45-90 minut
Rodzaj
gry: gra strategiczna,
gra ekonomiczna
Zawartość
pudełka:
•78 dużych
kart
*54 małych
kart
* 1 plansza
główna
* 6 plansz
Winnic
* 30 pionków
pracowników w 6 różnych kolorach
oraz 1 szary pracownik tymczasowy
* 6 dużych
pracowników
* 6 pionków
Pobudki (Koguty)
* 6 pionków
Punktów Zwycięstwa (Korki)
* 6 pionków
Wypłaty Końcoworocznej (Butelki)
* 48 pionków
Konstrukcji (po 8 unikatowych w każdym kolorze)
* 1 znacznik
pierwszego gracza (Kiść winogron)
* 50
szklanych znaczników (gron i wina)
* 72 żetony
lirów (52 brązowe monety, 12 srebrnych monet, 8 złotych monet)
* instrukcja
do gry.
Wydawnictwo:
Phalanx
Cena: 190-250 zł (VII 2020 r.)
Cena: 190-250 zł (VII 2020 r.)
Autor: Jamey
Stegmaier, Alan Stone, Morten Monrad Pedersen
Ilustracje: Jacqui
Davis, David Montgomery, Beth Sobel
Serdecznie dziękujemy Księgarni Gandalf za przekazanie gry Viticulture do recenzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz