Są takie gry, których
recenzowanie jest utrudnione. Gdy mamy do czynienia z czymś, co jest grą a
zarazem nią nie jest. Taki problem pojawił się podczas pisania wrażeń
dotyczących obcowania w jedną z nowszych propozycji szwajcarskiego wydawnictwa Helvetiq.
Top Spin reprezentuje
sobą nową linię, nazwałbym ją ekologiczną, która podobnie jak i pozostałe gry
tegoż wydawnictwa cechuje się swoistą ascezą w warstwie graficznej. Tutaj
posunięto się jeszcze dalej. Szara okładka, niewielki rysunek bardzo oszczędny,
jeśli chodzi o użyte kolory. Totalny minimalizm.
Sama gra jest taką
grą-niegrą. Totalnie losowym tworem, który jednakże dał nam sporo frajdy. Ale
po kolei.
W
średniej wielkości pudełku, znajdziemy urządzenie, które na nasze potrzeby
nazwaliśmy kręciołkiem. Coś co przypomina mocno odchudzony dziecięcy bączek. Do
tego 12 czerwonych kulek i duży notes do zapisywania punktów. To w zasadzie
wszystkie ruchome elementy gry.
Nieruchome
jest wnętrze pudełka, stanowiące po prostu arenę naszych działań, tę
swoistą planszę do gry.
Jakość
komponentów stoi tradycyjnie na wysokim poziomie. Solidne pudełko, solidne
drewniane elementy. Nie ma się do czego przyczepić. Załączona wielojęzykowa
instrukcja napisana jest prosto i zrozumiale, zresztą zasady gry są wręcz
banalne i całe szczęście instrukcja ich nie komplikuje.
CEL GRY
Cała
gra polega na kręceniu naszym kręciołkiem, który to będzie odbijał kuleczki,
które to mają szansę na znalezienie się w numerowanych dołkach. Generalnie mamy
dwa tryby rozgrywki – bitwę i wyzwanie. W pierwszym eliminujemy przeciwnika a w
drugim staramy się jak najszybciej zdobyć wszystkie 12 dołków.
PRZYGOTOWANIE GRY
Przygotowanie sprowadza
się w zasadzie do wyjęcia naszego bączka i kulek z pudełka. To naprawdę
wszystko.
PRZEBIEG GRY
Jak już wspomniałem,
gra przewiduje dwa tryby rozgrywki. W każdym z nich będziemy kręcić naszym
bączkiem w celu umieszczenia kulek w dołkach znajdujących się na brzegach planszy.
Są generalnie dwie szkoły umieszczania kulek w pudełku. Jedna polega na
wrzuceniu ich do pudła i uruchomienie kręciołka, a druga, żeby najpierw
wprowadzić w ruch nasz bączek, a następnie wrzucać kulki (pojedynczo lub
wszystkie na raz).
(I) Bitwa. Każdy z
graczy dostaje do dyspozycji trzy kulki. Kręci bączkiem, wrzuca kulki (albo
odwrotnie) i przy odrobinie szczęścia, kuleczka wędruje do dołka oznaczonego
jakimś numerkiem. Dajmy na to 3. Kolejny gracz musi trafić do dołka z minimum
4. Jeśli mu się to uda, to teraz ta 4 będzie stanowiła bazową wartość dla
kolejnego gracza, którą musi pokonać. Jeśli jednak się mu to nie uda, to traci
jedno z trzech żyć oznaczonych w notesie jako serduszka. Zwycięzcą jest ten
gracz, który pozostanie przy życiu.
(II) Wyzwanie. Tutaj
do dyspozycji otrzymujemy wszystkie dwanaście kulek. Tradycyjnie umieszczamy je
w pudle i kręcimy kręciołkiem (lub odwrotnie) i notujemy w naszym notesiku
wszystkie wyniki. Pierwszy gracz, któremu uda się zdobyć wszystkie 12 dołków,
jest zwycięzcą.
(III) Na nasze własne
potrzeby wprowadziliśmy jeszcze trzeci tryb, który różni się od wyzwania tym,
że rozgrywamy określoną liczbę rund i w każdej z nich sumujemy wyniki naszych
dokonań. Zwycięzcą jest ten, kto wykręci najlepszy wynik.
WRAŻENIA
Ta
gra ma szczególną cechę, która powinna ją zdyskwalifikować w naszych oczach.
Tak naprawdę nic w niej od nas nie zależy. To bardziej zabawka niż gra. Już w
takim Loopin’ Louie mamy realny wpływ na rozgrywkę, a tutaj? Kręcimy bączkiem i
patrzymy się na to co nam los da…
A
jednak. Pomimo tej wady, ma w sobie to coś, co sprawia, że chętnie do niej
wracamy i wracać będziemy. Co to takiego? Emocje, czyste emocje. Czujemy się
tak trochę jak kibice, od których nie zależy to jak grają np. piłkarze, którym
kibicujemy. Jak wypadnie pożądany dołek, to mamy kupę radochy (niczym po
strzeleniu bramki przez „naszych”), jak nie, to trudno. Kibicujemy
przeciwnikom, żeby tylko nie wypadło, to co chcą.
Te
emocje się strasznie udzielają. Pokazywaliśmy tę grę naszym znajomym i za każdym
razem pierwsze wrażenia były takie sobie. Do momentu, gdy nie zagrali i nie
spróbowali.
Oczywiście
losowość (zwłaszcza w wariancie drugim) trochę może być denerwująca, gdy
brakuje nam zapełnienia jednego dołka, a żadna z kulek nie chce tam wpaść. Bywa.
Polecam wtedy wariant trzeci, w którym wszystko idzie gładko.
Top
Spin stanowi znakomitą odskocznię od poważniejszych tytułów, jako tzw.
chwiller. Zwalnia nas z myślenia oferując po prostu dobrą zabawę.
Skalowalność. Nie ma
znaczenia liczba osób. W każdym składzie będzie dobra zabawa. Im mniej osób,
tym krócej czekamy na swoją kolejkę. Chociaż ten czas oczekiwania nie jest
specjalnie długi – bączek się kręci tak ze 20s.
Czas gry zależy wprost proporcjonalnie
od liczby graczy. Tak czy inaczej cała rozgrywka nie powinna trwać dłużej niż
te 15-20 min a często nawet krócej.
Oczywiście w Top Spin nie da rady grać zbyt często, bo się może znudzić.
Jednakże dawkowana w rozsądnych ilościach ciągle bawi i ciągle wywołuje emocje.
Nie wiem, czy ta gra będzie dostępna w
Polsce. Podejrzewam, że mogą być z tym problemy, ale chciałbym się mylić.
Jednakże, gdybyście kiedykolwiek gdzieś ją zobaczyli, to warto. Dla tej niezobowiązującej, wydawałoby się głupawej zabawy, dla tych emocji. W życiu bym nie podejrzewał, że kawałek drewna i parę kulek może dać taką dziecięcą radochę.
PLUSY:
+ szybka i
wdzięczna gra imprezowa
+ proste
zasady przystępne dla osób w każdym wieku
+ dobra
skalowalność,
+ wywołuje
masę emocji,
+ znakomite
wykonanie
MINUSY:
- należy dawkować w rozsądnych ilościach, żeby się nie znudziła,
- losowość
czasem może doskwierać,
- praktycznie
zerowa dostępność w Polsce.
Liczba
graczy: 2-6 osób
Wiek: od
6 lat
Czas
gry: ok. 15 minut
Rodzaj
gry: gra familijna, imprezowa
Zawartość
pudełka:
* 1
plansza (wnętrze pudełka,
* 1 „kręciołek”
*12 kulek,
* notes,
* instrukcja
do gry.
Wydawnictwo: Helvetiq
Cena: -
Cena: -
Autor: Martin Nedergaard Andersen
Ilustracje Katie Burk, Lucas Guidetti
Serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Helvetiq za udostępnienie gry.
Dystrybutorem gier Wydawnictwa Helvetiq w Polsce jest Vertima Trade.
Galeria zdjęć:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz