Każdy
z graczy nie raz i nie dwa marudził na poziom szaty graficznej wielu gier.
Ostatnimi czasy jest pod tym względem jakby lepiej, chociaż ciągle trafiamy na
kiepsko zilustrowane tytuły. Na pewno nie możemy tego powiedzieć o bohaterce
dzisiejszej recenzji.
Karmaka, bo niej mowa przyszła na świat dzięki
Kickstarterowi i zarobiła sporo (cel 20 tys. $– uzbierano ponad 220 tys. $).
Ogromny wkład w ten sukces miała szata graficzna, która po prostu powala, każda
karta to małe dzieło sztuki. Grafika grafiką, a jak strona mechaniczna? Zapraszam do lektury recenzji.
Całość zamknięta jest w średniej
wielkości pudełku. Zawartość jest zbliżona do tego, co ufundowało się na KS.
Mamy zatem planszę (a raczej planszetkę), mamy pięknie ilustrowane karty.
Zabrakło niestety drewnianych meepli w kształcie modlącego się buddy, które
nadawałyby osobliwego klimatu grze. Nie uświadczymy też plastikowej wypraski.
Mamy za to dużo niższą cenę. Coś za coś.
Załączona instrukcja napisana jest tak,
jakbym tego oczekiwał od instrukcji, czyli w sposób nie pozostawiający tak
nielubianych niedomówień.
CEL GRY
W
Karmace zmierzymy się ze specyficzną tematyką. Mianowicie cała zabawa związana
będzie z dwoma doktrynami odwołującymi się do hinduizmu czy też buddyzmu – z
reinkarnacją i karmą. Naszym zadaniem będzie przejście na wyższe poziomy
rozwoju. Zaczynamy od żuka gnojowego, a poprzez kolejne wcielenia mamy osiągnąć poziom transcendencji. Do tego
będziemy wykorzystywać karty, które mogą uczynić zarówno dobro jak i zło,
pamiętając, że te drugie mogą się odbić czkawką. No cóż taka karma. Gracz, który
jako pierwszy znajdzie się na szczycie, będzie ogłoszony zwycięzcą.
PRZYGOTOWANIE GRY
Jest
banalnie proste. Przede wszystkim musimy dokładnie potasować karty i uformować
z nich zakryty stos. Następnie z tego stosu każdy z graczy dobiera 6 kart, z
czego cztery wędrują na rękę a dwie stanowić będą prywatny stosik dobierania.
Pionki każdego z graczy maszerują na najniższy poziom żuka gnojowego. I to
tyle.
(I) Zagranie karty jako uczynek – dotyczył on będzie
naszego aktualnego wcielenia. W tym przypadku wykładamy kartę odkrytą przed
siebie.
(II) Odłożenie karty na przyszłość – tym razem karty wykładamy zakryte na stos przyszłego życia, skorzystamy z nich w
następnym wcieleniu.
(III) Zagranie karty jako akcja. Wykonując tę akcję wykładamy
kartę na środek stołu na stos kart odkrytych i postępujemy zgodnie z opisem
danej karty. Generalnie mamy trzy rodzaje kart: niebieskie (z dobrymi
uczynkami), zielone (uczynki umiarkowane) i czerwone (ze złymi uczynkami). Po
wykonaniu akcji, gracz, musimy zaoferować daną kartę. Ten decyduje czy ją
przyjąć (wędruje wtedy na stos kart przyszłego życia) czy też jej nie chce (karta
pozostanie na swoim miejscu).
Oprócz koloru i opisu, każda z
kart posiada również cyferki. Na nich się skupmy. Każdy poziom na drabince
reinkarnacji wymaga uzbierania określonej liczny punktów, a te ciułamy poprzez
zbieranie kart jako uczynki. W momencie, gdy nasza ręka będzie pusta,
przystępujemy do ustalenia czy uda nam się podskoczyć na drabince o jeden
poziom. Układamy swoje uczynki wg kolorów i jeśli tylko suma wartości
przynajmniej jednego koloru jest równa lub wyższa od określonej dla danego
poziomu wartości (np. dla poziomu drugiego to 4 punkty), to możemy przesunąć
naszego ludzika o szczebel wyżej na drabinie.
Jeśli jednak się to nie uda, to
otrzymujemy nagrodę pocieszenia w postaci żetonu reinkarnacji. Będzie to
swoisty dżoker, który pozwoli podnieść o 1 sumę punktów z zebranych uczynków.
Niezależnie, czy udało nam się
awansować czy nie, zbieramy karty ze stosu przyszłego życia. Jeśli było ich
mniej niż 6, to dociągamy nowe ze stosu na środku stołu i umieszczamy w naszym
osobistym stosie. Suma kart na ręce i w tym stosie musi wynosić dokładnie 6
kart.
ZAKOŃCZENIE
Gra kończy się w momencie , gdy jeden z
graczy osiągnie sam szczyt. czyli…
WRAŻENIA
Nie da się przejść
obok Karmaki obojętnie. Gra urzeka swoim pięknem. Niesamowite wręcz grafiki
powalają na kolana. Już sama obraz na okładce chętnie widziałbym w salonie na
ścianie. A to tylko początek. W środku mamy karty, a na nich całe mnóstwo
równie dobrych, przepięknych obrazów. Karmaka to z pewnością jedna z najładniej
ilustrowanych giwer, jakie widzieliśmy.
No dobra, grafika
grafiką, ale co z mechaniką? Sama grafika to nie wszystko. Jest dobrze. Gra
prawdę mówiąc jest bardzo prosta mechanicznie. Ot po prostu zagraj jedną kartę
na jeden z trzech sposobów. Sęk w tym, że nie zawsze nasze decyzje są oczywiste
i non stop trzeba kalkulować co się nam opłaca lub też z czego jesteśmy w
stanie zrezygnować, żeby zaszkodzić przeciwnikowi. Nasz cel jest prosty – to
osiągnięcie najwyższego poziomu reinkarnacji.
Mechanika gry jest
połączona z tematyką wielkich religii Wschodu. Nasze uczynki wracają do nas w
przyszłości i te dobre i te złe (zwłaszcza te nikczemne). Trochę kłóci się to z
moją wiedzą na temat reinkarnacji. Z tego co pamiętam, to na dobrych ludzi
czekają te „lepsze” wcielenia, na tych złych, te „gorsze”. Tymczasem w grze i
jedne i drugie nagradzane są dokładnie tak samo. Można powiedzieć, że pniemy
się na karmicznej drabinie tak trochę zgodnie z zasadą „po trupach do celu”.
Ot, taki tematyczny zgrzyt.
Tak jak wspomniałem,
gra jest dość prosta. Jednakże do swobodnej rozgrywki przydatna jest znajomość
kart, inaczej początkowe partie będą się nieco dłużyły, bo trzeba się będzie
zaznajomić z tekstem na karcie lub też sięgać po szerszy opis w instrukcji.
Znajomość kart i ich zależności wydatnie pomaga w odniesieniu zwycięstwa.
Co ciekawe gra
pozwala na pokojowe rozegranie jej. Możemy się skupić na swoim poletku i
układać swoisty pasjans. Gra jednakże przez takie postępowanie po prostu dużo traci.
Skoro możemy coś zrobić, żeby w tym swoistym wyścigu by być na czele, a nasz
przeciwnik musiał powtórzyć swój żywot na niższym poziomie, to czemu z tego nie
skorzystać? Gra wręcz do tego zachęca. Pamiętajmy, że te wszystkie ciosy, które
na nas spadają, możemy wykorzystać w przyszłości przeciwko naszym współgraczom.
Możemy też w gratisie otrzymywać dobre karty, dzięki którym w przyszłości
przejście na kolejny poziom może okazać się dość łatwe.
Cały czas używam w
recenzji liczby pojedynczej w stosunku do przeciwnika, z którym możemy się
zmierzyć. To celowy zabieg. Pomimo, że gra przeznaczona jest dla 2-4 graczy, to tak
naprawdę cenię jedynie tryb dwuosobowy. Odnoszę wrażenie, że tryb dla 3 i 4
graczy powstał tak na doczepkę. Jedynie w dwójkę jesteśmy w stanie w jakimś stopniu
kontrolować sytuację, śledzić ruchy przeciwnika i umiejętnie na nie reagować. W
przypadku gry w większym składzie to wszystko jakoś się tak rozmywa. Poza tym
za długo czekamy na swoją kolejkę
Warto wspomnieć o
losowości. Bywa czasem bolesna. Jak karty nie podejdą (np. będziemy mieli same
jedynki, a przeciwnik jeszcze nam dokopie), to ciężko będzie coś sensownego z
tego zagrać.
Czas gry. Pudełko
wskazuje na 45 minut. W przypadku dwóch osób jesteśmy w stanie zejść do pół
godziny, co czyni z Karmaki całkiem wciągający średniej ciężkości filler.
Podsumowując, Karmaka
to naprawdę ciekawa gra. Fakt faktem, przeznaczona jest raczej dla ludzi, którzy lubią
negatywną interakcję, którzy nie będą unikać konfrontacji. W tej grze cel uświęca środki i warto korzystać ze wszystkich dostępnych możliwości. Naprawdę warto spróbować. Ciekawa mechanika połączona z dalekowschodnimi wierzeniami w cudownej wręcz oprawie - to się może podobać.
PLUSY:
+ genialna
mechanika,
+ solidne
wykonanie,
+ proste i
intuicyjne zasady,
+ bardzo
dobrze napisana instrukcja,
+ wysoka
regrywalność.
MINUSY:
- próg
wejścia,
Liczba
graczy: 2-4 osoby
Wiek: od
14 lat
Czas
gry: ok. 45 minut
Rodzaj
gry: gra karciana, strategiczna
Zawartość
pudełka:
* 64 karty,
* 4 karty pomocy
* 12 Pierścieni Karmy,
* 1 plansza karmicznej drabiny,
* 4 znaczniki graczy
* 1 plansza karmicznej drabiny,
* 4 znaczniki graczy
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo:
Fox Games
Autor: Eddy Boxerman, Dave Burke
Ilustracje: Lane Brown, Marco Bucci
Cena: -
Autor: Eddy Boxerman, Dave Burke
Ilustracje: Lane Brown, Marco Bucci
Cena: -
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Fox Games za udostępnienie gry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz