Strony

czwartek, 24 sierpnia 2017

HUNGER THE SHOW: wyspiarski Big Brother - recenzja gry Wydawnictwa Phalanx.

Ładnych parę lat temu mieliśmy do czynienia ze swoistą modą na tzw. reality show. Big Brother potrafił zgromadzić przed ekranem tłumy. 

Było to coś nowego i potrafiło zaciekawić. Z czasem pewna formuła się wyczerpała i chyba wszyscy już mieli dość tego całego podglądactwa. Były jednak pewne wyjątki. Był taki program, który zapadł mi w pamięć - to amerykański Survivor, który doczekał się jednej polskiej edycji (Wyprawa Robinson). Uczestnicy zabawy byli/są odizolowani od świata w odległym zakątku świata i walczą między sobą o gotówkę i inne nagrody, poprzez wykonywanie określonych zadań. Podejrzewam, że Pim Thunborg, autor Hunger. The Show, jest również fanem tego programu. Czemu? Zapraszam do lektury recenzji.




CO ZAWIERA GRA

Średniej wielkości pudełko (mniej więcej na poziomie…) zawiera masę komponentów. Mamy zatem różnorakie żetony, symbolizujących wszelkie dobra jakie będziemy zbierać (lub kraść) podczas rozgrywki, czyli owoce czy też fragmenty tratwy. Do tego sporo kart podzielonych na 6 zestawów dla graczy (w skład, którego wchodzi karta postaci oraz karty miejsc i akcji) oraz karty wydarzeń dziejących jakie spotkają nas na wyspie.

Jakościowo wszystko jest w jak najlepszym porządku. Karty posiadają białe ranty, co z pewnością przyczyni się do zmniejszenia oznak ich zużycia.
W środku nie znajdziemy żadnej wypraski. Było to jednakże zamierzonym działaniem wydawcy, gdyż wnętrze pudełka będzie stanowić planszę do gry.

Załączona instrukcja jest jak najbardziej poprawna i w zasadzie rozwiewa wszelkie wątpliwości, jeśli takowe miałyby się pojawić. Napisana jest w bardzo ciekawy sposób, przypominający ulotkę dla uczestników show, w którym będą brać udział. Naprawdę czyta się to z przyjemnością.

CEL GRY





Każdy z graczy wciela się w postać uczestnika reality show. Trafiamy na jakąś nieznaną wyspę, a naszym zadaniem jest przetrwanie przynajmniej 5 dni. W ciągu tego czasu gromadzimy zapasy żywności, jednocześnie poszukując fragmentów tratwy, za pomocą której wydostaniemy się z wyspy. Zwycięży ten, kto zgromadzi najwięcej par materiałów drewno-lina lub też, jako jedyny, nie umrze z głodu. Swoją drogą ciekawy ten reality show, skoro można uczestnictwo w nim można przypłacić życiem…




PRZYGOTOWANIE GRY

Przygotowanie gry jest krótkie. Każdy z graczy otrzymuje zestaw startowy w postaci kompletu kart w swoim kolorze oraz trochę prowiantu w postaci konserw rybnych. Reszta żetonów wędruje na odpowiednie miejsca na planszy (to, które miejsca będą użyte podczas gry, zależy od liczby współgraczy). Ilość komponentów, które będą używane podczas rozgrywki zależy od liczby graczy – im większa liczba graczy, tym większa ich ilość, a przy okazji tym więcej miejsc będą mogli odwiedzić podczas gry. Możemy również nieco utrudnić sobie rozgrywkę wprowadzając tzw. karty wydarzeń.

PRZEBIEG GRY

Generalnie rozgrywka jest dość prosta. Każdy dzień naszego pobytu na wyspie przebiega wg pewnego schematu:



(I) W tajemnicy przed innymi każdy z uczestników za pomocą kart decyduje się, jaką część wyspy chce odwiedzić wyspy chce iść i co chce tam zrobić.



(II) Ujawniamy wybrane wcześniej karty i rozpatrujemy wybrane akcje. Możemy sobie spokojnie zbierać owoce czy też zapolować na kurczaki. Możemy pobawić się w złodzieja, który bezceremonialnie jest w stanie zakosić wszystkie dobra uzbierane przez innych uczestników. Aktywność złodzieja możemy ukrócić wcielając się w strażnika, którego, jeśli przyłapiemy na gorącym uczynku, za karę pozbawiamy go części jego dóbr.


Mamy kilka lokacji i jeśli akurat jesteśmy jedynymi, którzy postanowili się tam udać, to generalnie sprawa jest prosta, np. jeśli zdecydujemy się zbierać owoce w dżungli, to zbieramy dwie sztuki (dwa żetony wędrują do naszych zasobów). A co się dzieje, jeśli jednak nie będziemy tam sami? A to już zależy od tego, jaką rolę sobie wyznaczyliśmy i my i pozostali gracze. Jeśli np. spotka się dwóch zbieraczy owoców, to każdy z nich otrzyma tylko po jednym, a jeśli trzech, to każdy wraca do obozu z niczym.

(III) Odkrywamy kartę wydarzeń. Może ona nam  przynieść spokojny dzień ale może też spowodować usunięcie części zasobów. Wśród kart wydarzeń znajduje się też karta zwiastująca koniec zabawy.


(IV) Pod koniec dnia spożywamy posiłek. Oznacza to, że musimy odrzucić cześć naszego prowiantu. O ile na początku będziemy korzystać z konserw, to z czasem trzeba się będzie samemu zatroszczyć o coś na ząb – albo zbierzemy owoce, albo zapolujemy na kurczaki, albo komuś to podprowadzimy.


Gracz, który nie będzie w stanie spożyć odpowiednio obfitego posiłku, odpada z gry.

ZAKOŃCZENIE GRY

Gra kończy się w momencie, gdy na wyspie pozostanie tylko jeden uczestnik lub też wyciągniemy pod koniec dnia kartę zwiastującą koniec zabawy.

WRAŻENIA

Generalnie rozgrywka jest dość prosta, chociaż na początek musimy nauczyć się pewnych reguł rządzących spotkaniami poszczególnych uczestników w różnych lokacjach na wyspie. Przyznaję się bez bicia, że na początku mieliśmy w głowie pewien mętlik. O ile spotkania zbieraczy były jasne i klarowne, tak algorytm postępowania w przypadku pojawienia się złodziejów i strażników sprawiał na początku trochę kłopotów, zwłaszcza tym, którzy rozpoczynali zabawę z grą. Naprawdę przydałaby się jakaś karta pomocy.

Druga sprawa to plansza. Z jednej strony to ciekawe rozwiązanie, dodaje nam swoisty efekt 3D. Z drugiej jest to rozwiązanie nieco kłopotliwe, zwłaszcza przy większej ilości graczy. Ograniczona jest po prostu widoczność i trzeba się czasem troszeńkę pogimnastykować, że sprawdzić co i gdzie się znajduje na planszy. Szczerze mówiąc, chyba lepiej sprawdziłaby się normalna plansza.

Skalowalność w grze jest taka sobie. Owszem, zastosowano tutaj pewien mechanizm, dzięki któremu w mniejszym składzie wyłączone niektóre obszary planszy oraz zmniejszono zasoby, które można zebrać. Jednakże cierpi na tym klimat gry. W większym składzie naprawdę jest ciekawiej, jest po prostu więcej emocji i możliwości realizowania swojego celu nadrzędnego, czyli odniesienia zwycięstwa. Myślę, że rozsądne minimum to 4 graczy.

No dobra, ponarzekałem sobie. Czas powiedzieć o pozytywach. A tych trochę będzie.

Po pierwsze gra jest krótka. Mamy do czynienia z tzw. filerem, grą na góra 15-20 minut. Gramy wszyscy jednocześnie i w zasadzie nie ma chwili na zbędne przestoje. Co prawda, im więcej osób, tym czas rozgrywki się wydłuża – musimy po prostu porozstrzygać wszelkie spotkania, które miały miejsca w danej kolejce. Czasem jest z tym trochę zabawy i musimy się pilnować, żeby się nie zagubić.

Po drugie, wbrew pozorom mamy jednakże trochę decyzji do podjęcia. Nie ma jednej najlepszej drogi do wygranej. Możemy pobawić się w zbieracza, czy też myśliwego i (powiedzmy) spokojnie gromadzić zasoby żywnościowe, możemy też być wrednym złodziejem, który bezczelnie będzie okradał innych uczestników. A może zechcemy zostać strażnikami (kosząc przy okazji stosowną opłatę od innych uczestników). Zatem mamy do czynienia z blefem i próbami przewidzenia ruchów innych graczy.

Po trzecie mamy mnóstwo interakcji. W zasadzie nie ma możliwości jej uniknięcia. Każda nasza decyzja oznacza praktycznie zburzenie planów naszych lub też przeciwnika. Rzadko zdarza się sytuacja win-win, gdy wszystkie strony będą w pełni zadowolone z przebiegu danej rundy. Przeważnie ktoś będzie pokrzywdzony.

Po trzecie losowość. Akurat w tej grze dodaje ona swoistej pikanterii. O co chodzi. Mamy karty wydarzeń. W wariancie (powiedzmy) podstawowym korzystamy wyłącznie z kart neutralnych. Jedyna niespodzianka jaka może spotkać nas z ich strony to karta zakończenia gry. Możemy również włączyć do talii karty wydarzeń negatywnych, a te potrafią napsuć krwi i mocno utrudnić zabawę. Tutaj mogę mieć zarzut do autora. Za pomocą ww. kart możemy sobie podnosić trudność rozgrywki. Szkoda trochę, że nie zasugerowano, które karty podnoszą ten poziom w niewielkim stopniu, a które w większym. To my gracze musimy sami sobie metodą prób i błędów oszacować odpowiedni zestaw kart.

Po czwarte, fajnym patentem jest wprowadzenie w wariancie zaawansowanym ról poszczególnych uczestników zabawy. W wariancie podstawowym wszyscy byli sobie równi. Teraz już nie. Jeden może być lepszym zbieraczem (zamiast dwóch owoców, zgarnie trzy), inny lepszym złodziejem, etc. Wprowadza to dodatkowy zamęt. Wiemy w czym nasi przeciwnicy są dobrzy i możemy domniemywać, że będą to wykorzystywać. Sęk w tym, że wcale nie muszą, a co się z tym wiąże, mogą trochę poblefować.

Po piąte szata graficzna. Nam bardzo odpowiada ten nieco komiksowy styl. W jakimś sensie buduje ten klimat gry, bo prawdę mówiąc klimat jest wyczuwalny. Do tego świetnie napisana instrukcja i możemy się poczuć jak uczestnicy reality show pokroju Survivora.

Przyznaję się bez bicia, że Hunger: The Show bardzo nam się spodobał. To przykład dobrej gry imprezowej, przy której naprawdę można pomyśleć. Jest ponadto szybka, płynna i potrafi dostarczyć sporo emocji. Oczywiście nie każdemu przypadnie do gustu ze względu na ogrom negatywnej interakcji – mam tego świadomość. Jednakże jeśli lubicie gry, w których cel osiągamy kosztem innych, to Hunger powinna Wam przypaść do gustu. Warto spróbować.

PLUSY:
+ bardzo dobre wykonanie,
+ szybka i wdzięczna gra imprezowa,
+ proste zasady,
+ wysoka regrywalność,
+ gra ocieka negatywną interakcją…

MINUSY:
- …, która to dla niektórych może być niestrawna,
- wolałbym normalną planszę,
- przydałyby się karty pomocy,
- nie najlepsza skalowalność.




Liczba graczy:   2-6
Wiek: od 6 lat 
Czas gry: ok. 15 minut
Rodzaj gry:  gra imprezowe,
Zawartość pudełka:
* 90 kart,
* 138 żetonów,
* trójwymiarowa plansza wewnątrz pudełka,
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Phalanx
Cena: 40 - 60 zł 


Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Phalanx za udostępnienie gry.
Phalanx
Galeria zdjęć:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz