poniedziałek, 13 stycznia 2020

STELLIUM: Kulkowy zawrót głowy - recenzja gry od Księgarni Gandalf.



Bywa tak, że to oczy kupują grę. Nieważna mechanika, nieważne zasady. Ważne jest to, jak ta gra wygląda. Dokładnie tak było ze Stellium - bohaterką recenzji. Przyznaję bez bicia, że o grze nie wiedziałem nic, ale jak tylko moje oczy ją zobaczyły (i w „internetach” i na żywo), to serducho jakoś tak mocniej zabiło.

Gra prezentuje się fantastycznie, a do tego należy do naszych ukochanych logicznych abstraktów. Chwilę nam zajęło zdobycie jej i w końcu się udało i mieliśmy okazję poćwiczenia naszych umiejętności żonglowania ciałami niebieskimi.

Co z tego wynika? Zapraszam do lektury recenzji. 



CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w średniej wielkości pudełku. W środku czeka na nas modularna plansza, która podzielona została na trzy różne części: zewnętrzne (tzw. pas zewnętrzny), czyli coś na wzór ramki w puzzlach oraz wewnętrzne - kółeczka z dziurkami (będą to galaktyki) a wypełniaczami będą czarne dziury. Elementy planszy zrobione są z bardzo solidnego i grubego kartonu. Żeby nie było zbyt różowo, to muszę zwrócić uwagę na jedno - te zewnętrzne pasy nie za bardzo do siebie pasują i naprawdę trzeba uważać i przy montażu i demontażu, bo łatwo można je uszkodzić (ja już korzystałem z pomocy kleju).

A co oprócz planszy? Karty celów – dzięki ich realizacji gromadzić będziemy punkty. Karty pomocy, opisujące możliwe akcje. I kulki – piękne szklane kulki różniące się zarówno fakturą jak i kolorem. Do ich przechowywania i wykorzystywania w grze otrzymaliśmy bawełniany woreczek. Listę komponentów zamykają żetony wpływu oraz znacznik pierwszego gracza.

W środku znajdziemy również dość funkcjonalną wypraskę, która na początku nie sprawia niestety najlepszego wrażenia. Jest zwyczajnie za mała. Oczywiście dla chcącego nie ma nic trudnego i po zabawie z suszarką udało się nieco ten plastik rozciągnąć, tak, żeby wszystko pasowało do siebie. Chyba jednak nie tak to powinno wyglądać.

Co ciekawe, w pudle otrzymamy nie jedną instrukcję, ale od razu cztery. Mamy do czynienia z wydaniem międzynarodowym i oprócz języka polskiego otrzymamy również książeczki po niemiecku, angielsku i francusku. Jeśli chodzi o samą treść, to nie ma się czego przyczepić. Jest jasno, klarownie, z przykładami. Po jej lekturze w zasadzie nie było większych wątpliwości co do rozgrywki.

CEL GRY

Gra posiada fabułę. No powiedzmy. Wcielamy się w bóstwa, których zadaniem będzie uformowanie świata. Zatem przyjdzie nam tworzyć galaktyki, umieszczać nowe ciała niebieskie, przemieszczać je, etc. Wiem, że wszystko to brzmi trochę bez większego sensu, bo ideą gry jest realizowanie zadań, które polegają na odwzorowaniu konkretnych układów różnych ciał niebieskich i prawdę warstwa fabularna szybko zostaje zapomniana. Ona nie gra tutaj żadnej roli. Mamy do czynienia z pięknie wyglądającą abstrakcyjną grą logiczną, w której przyjdzie nam się wykazać umiejętnością kombinowania.

PRZYGOTOWANIE GRY

Przygotowanie gry trwa dosłownie chwilę. Przede wszystkim musimy złożyć planszę, czyli połączyć ze sobą pas zewnętrzny. W środku umieszczamy sześć galaktyk, a miejsca między nimi zajęte zostaną przez czarne dziury. W każdej galaktyce na odpowiednich miejscach lądują po cztery kulki (każda jest inna). Następnie przygotowujemy zestaw kart celów – po prostu po przetasowaniu kart część z nich odkrywamy (to ile z nich odkryjemy zależy od liczby graczy).

Zestawem startowym każdego z graczy jest karta pomocy oraz cztery (każdy w innym kolorze)  żetony wpływu. I to tyle. Budowa świata może się rozpocząć.


PRZEBIEG GRY


Większość znanych mi gier logicznych ma banalnie proste zasady. Nie inaczej jest w przypadku Stellium. Wytłumaczenie zasad zajmuje dosłownie kilka chwil koniecznych na pokazanie ruchów i ich konsekwencji.

Cała zabawa przebiega w sposób tradycyjny. Począwszy od pierwszego gracza, każdy po kolei wykonuje swoje akcje. A cóż zatem musimy zrobić?

Przede wszystkim musimy dobrać z woreczka jedno z ciał niebieskich – nie możemy w nim jednak zbyt długo grzebać – na tę czynność mamy jedynie pięć sekund. Następnie pobraną kulkę umieszczamy na planszy i korzystamy z efektu jaki to wywołuje. Mamy dokładnie cztery kulki, a każda z nich różni się od siebie i kolorem i fakturą. Da się to rozpoznać z zamkniętymi oczami, ale w rzeczywistości nie jest to taka prosta sprawa i żeby dodatkowo utrudnić zabawę mamy tak ograniczony czas grzebania w woreczku. Przedstawmy zatem głównych aktorów:

(a) Planety (zielone, gładkie) - pozwalają zamienić miejscami dwa inne ciała niebieskich (nie możemy w tym ruchu zmienić położenia właśnie dołożonej planety)

(b) Komety (niebieskie, szorstkie) – pozwalają na przepchnięcie jednego ciała niebieskiego (lub całego rzędu 0 przypomina to Abalone) – kulka wędruje na opróżnione w ten sposób miejsce – możemy zatem wypchnąć ciało poza planszę.

(c) Gwiazdy (żółtawe, przezroczyste, ziarniste) - pozwalają na dowolny obrót (poza 360 stopniami) galaktyki, w której ją umieszczamy.

(d) Supernowe (różowe, nierówne) – powodują aktywowanie dowolnej czarnej dziury, która przyciąga przylegające do niej ciało niebieskie.

Możemy też zmodyfikować działanie poszczególnych kul. Wykorzystujemy do tego jeden z posiadanych żetonów wpływu. Wygląda to tak, że losujemy  np. planetę, ale nie chcemy korzystać z jej właściwości i chcemy wykorzystać ją jako supernową – w tym celu odrzucamy różowy żeton wpływu i traktujemy zieloną kulkę jak różową.

Po co w ogóle to wszystko robimy? Ano, żeby wykonać zadanie przedstawione na jednej z kart celów (są one niejawne dla naszych przeciwników). Po dołożeniu kulki możemy wykonać cel z karty, którą dobraliśmy w poprzednich rundach. Mamy różne zadania do wykonania. Jedne polegają na otrzymaniu na planszy konkretnego układu kulek w konkretnym kolorze (np. rzędu trzech zielonych), inne na jak największej liczbie kulek danego koloru w jednej galaktyce. Generalnie zadania są prostsze i trudniejsze, z czym wiąże się zróżnicowanie punktów zwycięstwa.

Jeśli uda nam się zrealizować cel (albo i cele), pokazujemy kartę celu, umieszczamy przed sobą, a następnie usuwamy wszystkie (poza jedną) kulki biorące udział w realizacji zadania – wracają one do woreczka.

Niezależnie od tego, czy zrealizowaliśmy jakiś cel czy nie, dobieramy nową kartę – pamiętajmy tylko, że limit kart na ręce wynosi dokładnie 3 (możemy wziąć kolejny cel i odrzucić poprzedni, gdybyśmy mieli maksimum kart na ręce).

ZAKOŃCZENIE GRY

Gra się kończy w momencie, gdy jeden z graczy osiągnie określony wynik punktowy (wynikający z sumowania punktów na kartach celów) właściwy dla danego składu osobowego (np. dla dwóch graczy będzie to 30 punktów). Dogrywamy ostatnią kolejkę, tak żeby każdy z nas rozegrał dokładnie tyle samo rund. Następnie zliczamy wszystkie punkty z kart celów a następnie dodajemy punkty za niewykorzystane żetony celów (po jednym punkcie) oraz premię za kolory (po jednym punkciku za każdą zdobytą kartę celu w innym kolorze - maksymalnie 4 punkty). Oczywiście zwycięzcą jest ten, kto zdobędzie największą liczbę punktów.

WRAŻENIA

Tak jak już pisałem na początku, zanim zagrałem, o Stellium nie wiedziałem praktycznie nic. Nawet nazwisko autora nie brzmiało znajomo. Fakt faktem na swoim koncie nie ma zbyt wielu gier - BGG pokazuje dokładnie 5 tytułów, z których najbardziej znany jest Miszmasz i Miszmasz Gramy!, których był współautorem. W końcu przyszła kryska na Matyska i Stellium trafiło na nasz stół. I cóż…z pewnością trafi do naszej kolekcji.

Mamy do czynienia z bardzo solidną abstrakcyjną grą logiczną. W dodatku pięknie prezentującą się na stole. Jak ogromna większość znanych mi tego typu gier posiada proste i przejrzyste zasady. Jej mechanika jest dość prosta. To raptem cztery kulki, z których każda ma inną właściwość. W razie wątpliwości mamy na podorędziu przypominajkę, z której na początku na pewno będziemy korzystać.

Oczywiście nie oznacza to prostej rozgrywki. Żeby wygrać trzeba się trochę wysilić. Musimy umieć patrzeć na planszę tak, żeby dostrzec możliwe rozwiązania. Trzeba myśleć z wyprzedzeniem. Aczkolwiek bardzo dużo zależy od liczby osób przy planszy (o tym za chwilę).

Dużo też zależy od pewnej trochę kontrowersyjnej rzeczy, którą sam nie wiem jak nazwać. O co chodzi? W grze korzystamy z czterech rodzajów kulek. Kulki pobieramy w ciemno z woreczka, więc mamy ograniczoną wiedzę odnośnie tego, co wyciągniemy. Każda z tych kulek posiada swoją unikalną fakturę, po której można poznać, która to która i jeśli jest się w tym dobrym, to można sobie znacząco ułatwić grę. Zatem, żeby z nich korzystać efektywnie (czyli wiedzieć co wyciągamy z worka) z jednej strony musimy dysponować umiejętnościami manualnymi a z drugiej po prostu szczęściem. Mamy zatem element niepewności, który jednym odpowiada, a innym nie.

Nie każdy jednak ma takie czucie w palcach, że potrafi odróżnić jedną kulkę od drugiej, a dodatkowo czas na wylosowanie jednej z nich ograniczony został do 5 sekund. To naprawdę mało, więc często nasze plany musimy modyfikować tak, żeby móc wypracować sobie na planszy jak najlepszą pozycję pod realizację zadań.

No właśnie, zadania. Jedne łatwiejsze, inne trudniejsze. Przy jednych trzeba się będzie nakombinować (i liczyć na to, że współgracze niczego nie popsują) a przy innych niekoniecznie. Oczywiście im łatwiejsze zadanie, tym mniej punktów. Jednakże patrząc na nasze rozgrywki, wyniki częściej były „robione” właśnie przez realizację tych prostszych zadań, a nie tych bardziej skomplikowanych. 

Oczywiście prosta mechanika nie oznacza, że sama rozgrywka będzie prosta. Wręcz przeciwnie, do zwycięstwa potrzeba włożyć sporo wysiłku umysłowego, zwłaszcza, że nie istnieje jedyna właściwa droga do zwycięstwa. Poziom kombinowania moim zdaniem jest z pewnością wyżej niż pierwszy Azul czy Sagrada. Bliżej Stellium jest do GIPF-ów, czy Abalone. Bywa ciężko, ale bez przesady.

Kilka słów na temat interakcji. Jest ogromna i ciężko mi się odnieść, czy jest ona negatywna czy pozytywna. Wydaje mi się, że i taka i taka. Czasem naszym ruchem ułatwiamy komuś zadanie, a czasem niweczymy cały plan. Często dzieje się to całkowicie w sposób niezamierzony, chociaż bywają sytuacje, że robimy to celowo. Biorąc na rękę zadanie ze stołu musimy pokazać je przeciwnikom. Później zostaje ono niewidoczne dla nich. Coś jednak w ich głowach zostaje i mogą umyślnie rzucić nam kłodę pod nogi, wiedząc co musimy zrobić, żeby zrealizować zadanie na jednej z naszych kart.

Powróćmy na chwilę do wymienionej wcześniej skalowalności. No cóż, jeśli chodzi o nas, to Stellium zdecydowanie najlepiej sprawdza się w przypadku rozgrywki dwuosobowej. W takim składzie jesteśmy w stanie cokolwiek zaplanować, jesteśmy w stanie wypracować sobie jakąś strategię postępowania. Każdy kolejny gracz sprawia, że na planszy zaczyna rządzić chaos. Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie – w momencie gdy kolejka do nas wraca, na planszy mamy kompletnie coś innego, co zostawiliśmy po naszym ruchu. Często realizacja naszych zadań to bardziej kwestia szczęścia niż wynik świadomych ruchów. O ile w dwie osoby jesteśmy w stanie zrealizować te najtrudniejsze (i najlepiej punktowane) zadania, tak w cztery osoby jest to praktycznie niemożliwe (nam się to nie udało i patrząc na planszę nie było widać większych perspektyw na to).

Czas gry. Nie jest źle. Pudełkowo powinna zająć nam 30-60 minut. Faktycznie tak jest, najkrótsze nasze partyjki trwały nie krócej niż te pół godzinki. Pół godziny całkiem przyjemnego móżdżenia.

Oczywiście gra w sobie trochę losowości. Losowo utworzony „rynek” kart zadań, losowe rozmieszczenie początkowe wszystkich ciał niebieskich, a dodatkowo „zabawa” z wyciągnięciem kulki z woreczka. Czy jednak potrafi ona przesądzić o zwycięstwie którejś ze stron? Zdecydowanie nie. Chociaż osoby, którym łatwo przychodzi wyciągnięcie tych właściwych kulek z worka mogą mieć lekką przewagę.

Ww. losowość zapewnia nam jakby nie patrzeć sporą regrywalność. Każda gra jest po prostu inna i za każdym razem inaczej będziemy realizować zadania.

Stellium to dokładnie ten typ rozgrywki, który uwielbiamy. Proste zasady, piękny wygląd i całkiem wymagająca rozgrywka. Jest szybka, efektowna i pozwoli na użycie szarych komórek. Gorąco polecamy. Najlepiej w dwójkę.

PLUSY:

+ proste zasady,
+ piękne wygląda na stole
+ krótki czas rozgrywki,
+ wysoka regrywalność,
+ spora interakcja.

MINUSY:

- nie najlepsza skalowalność,
- wykonania mimo wszystko mogłoby być lepsze (wypraska i zewnętrza otoczka planszy)


Liczba graczy:  2-4 osoby
Wiek: od 10 lat 
Czas gry:  od ok. 30 minut
Rodzaj gry:  gra logiczna 
Zawartość pudełka:
* plansza,
* woreczek,
* 38 kulek,
* 40 kart celów,
*16 żetonów,
* znacznik pierwszego gracza,
* 4 skróty zasad,
* instrukcja w języku polskim, angielskim, francuskim i niemieckim.
Wydawnictwo: CUBE Factory of Ideas
Cena: 100-130 zł
Autor: Rémi Saunier
Ilustracje: Aurélie Guarino


Serdecznie dziękujemy Księgarni Gandalf  za przekazanie gry Stellium  do recenzji. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz